"Góralu, czy ci nie żal", czyli Justyna Żyła próbuje zatrzymać męża. "To odgrzewana jajecznica"
Justyna Żyła wzięła udział w zmysłowej sesji dla "Playboya", a w emocjonalnym wywiadzie wyznała, dlaczego postanowiła publicznie się rozebrać. Jej motywacja, zdaniem psychologa, jest "rodem z gimnazjum". Z tym, że każda z nas motywacje porozstaniowe ma podobne, w różnym tylko stopniu natężenia.
Justyna Żyła zaistniała w mediach w lutym, kiedy za pośrednictwem Instagrama poinformowała Polskę, że jej mąż - skoczek narciarski prima sort - ma kochankę. Dała się poznać jako osoba wierząca w nierozerwalność małżeństwa, wprost mówiła o tym, że będzie walczyć o związek. Zabrnęła w tę walkę na tyle daleko, że teraz rozebrała się do "Playboya". Pod szumnym hasłem "góralu, czy ci nie żal". - Chcę, żeby zobaczył, co stracił - przyznała w wywiadzie na łamach magazynu, który wkrótce ukaże się w kioskach.
"To, co wyprawia Justyna Żyła, to jakaś parodia"
Jej zachowanie nie kojarzy się ani z honorem, ani z godnością, niemniej "pokazywanie eks, co stracił" to smutny standard wśród kobiet porzuconych. Jeśli świeżo po rozstaniu następuje konieczność spotkania się z byłym, żadna kobieta nie pojawi się na tym spotkaniu w zwykłym dresie. Nie oznacza to, że każda wkłada sylwestrową kieckę, niektóre mają bowiem rozsądne koleżanki, które powiedzą wprost: "masz wyglądać ładnie i świeżo, ale tak, żeby nie zorientował się, że jesteś jakkolwiek przyszykowana. Wiesz, niewidoczny makijaż, kalifornijski nieład na głowie…".
Brzmi dziecinnie? Owszem. Ale nikomu nie umniejsza, a przy tym poprawia samopoczucie, co po rozstaniu jest przecież ważne. Jak powiedziała mi psycholog Monika Dreger; każdy inaczej radzi sobie ze stratą. Udowadnianie czegokolwiek byłemu zajmuje nam myśli i być może pozwala oswoić się z nową sytuacją życiową. I jest w porządku, póki nie przybiera groteskowej formy pod zrozumiałym nawet dla postronnych szyldem "zobacz, co straciłeś".
- To jest normalne, że chcemy dobrze wyglądać na spotkaniu z byłym. Proszę sobie wyobrazić, że faceci przed spotkaniem z eks robią nawet pompki, żeby ręka była "nabita"! To jest w porządku, póki jest spójne z daną osobą. Nie polecałbym brokatu we włosach i kolorowej sukni, jeśli na co dzień chodzisz w dżinsach i T-shircie – opowiada psycholog i fotograf Adam Konrad Lewanowicz.
Są też inne sposoby, żeby uświadomić byłemu stratę najfajniejszej osoby na świecie, jaką jesteśmy oczywiście my. I wszystkie łączą się z mediami społecznościowymi, w których relacjonujemy nasze nowe, barwne życie w nowym, wspaniałym świecie. Natomiast zdaniem Lewanowicza próby udowadniania czegokolwiek byłemu partnerowi nigdy nie są dobrym pomysłem. – To, co wyprawia Justyna Żyła, to parodia. Małżeńskie czy rozwodowe problemy są istotną sprawą, o tym powinno się rozmawiać w cztery oczy albo na mediacjach, tymczasem ta kobieta zachowuje się jakby była w gimnazjum i w dodatku robi to publicznie. Co może o niej pomyśleć Piotr? Odpowiedzmy sobie sami – opowiada Lewanowicz.
Na moją sugestię, że Justyna ma nadzieję, że jej sesja wywoła nagły powrót miłości i namiętności, odpowiada krótko. "Odgrzewana jajecznica nie zawsze dobrze smakuje".
Desperacki akt albo nowe życie
Sesja zdjęciowa po rozstaniu nie jest świeżą ideą, która ni z tego, ni z owego pojawiła się w głowie Justyny Żyły. Na ogół jednak kobiety robią taką sesję po to, żeby się dowartościować, odciągnąć myśli od przykrych zdarzeń, poczuć się dobrze ze sobą.
- Jest coś w tym, że po rozstaniu samoocena mocno spada. Zrobiłam sesję zdjęciową, żeby odbudować swoje poczucie atrakcyjności. Kiedy dzieje się z życiu coś złego i zaczynasz nowy rozdział w życiu, to chcesz pokazać sobie i całemu światu, że dasz radę, że to cię nie złamało. Zdjęcia z sesji opublikowałam na Facebooku i pewnie chciałam, żeby mój były to zobaczył, ale nie było to najważniejsze. Chciałam zrobić to dla siebie – mówi Julia, 25-letnia kulturoznawczyni.
Jak twierdzi fotografka Sylwia Morawska, taka motywacja do sesji zdjęciowej jest powszechna i często spotykana. Porzucone dziewczyny symbolicznie zaczynają nowy etap w swoim życiu, chcą wzmocnić swoją samoocenę, ale przy tym często liczą na to, że ich były jednak wejdzie na ich Instagram. A kiedy to zrobi, zobaczy profesjonalne zdjęcia i pomyśli, że u byłej wszystko układa się pomyślnie, a przy tym doskonale wygląda. - Osoby ze złamanym sercem miewają potrzebę udowodnienia, że po rozstaniu mają fajne życie. Chcą pokazać, że są szczęśliwe i że były partner nie robi na nich żadnego wrażenia – potwierdza Monika Dreger.
Motywacja Justyny Żyły była jednak inna. I za jedno można ją podziwiać – o swoim desperackim akcie mówi wprost. Nie udaje, że sesja była przypadkiem, nie opowiada o tym, że zawsze chciała spełnić takie marzenie. Mówi, że chce, żeby Piotr żałował i zatęsknił. Sposób dość prymitywny, ale jeden pozytyw z niego wyniknął – piękne i zmysłowe zdjęcia, które pozostaną pamiątką na długie lata.
- Po sesji poczułam, że zaczynam nowy rozdział. Odzyskałam trochę pewności siebie, także dzięki pozytywnym komentarzom znajomych pod zdjęciami. Serio polecam - o swoim doświadczeniu z podobną sytuacją opowiada Julia.
O pozytywne komentarze dotyczące sesji Justyny Żyły nie ma się co martwić, dlatego mamy nadzieję, że i w jej przypadku sesja okaże się psychoterapeutycznym strzałem w dziesiątkę.