Gwałt przed wyborami. Tragedia jednej kobiety spadła politykom z nieba
- Trzeba zaostrzyć kary za gwałty – grzmią oburzeni politycy po tym, jak kilka dni temu w biały dzień, w Parku Bródnowskim zgwałcono kobietę. Są tak zgodni, jak rzadko kiedy. I bardzo poruszeni. A mnie zastanawia tylko jedno: dlaczego, do cholery, akurat teraz?
28.09.2018 | aktual.: 28.09.2018 19:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Do głowy przychodzi mi tylko jedno: wybory samorządowe. Dzieli nas od nich wszak niecały miesiąc. A przecież już trzy lata temu Fundacja Ster opublikowała na temat gwałtów wstrząsający raport. Już wtedy było wiadomo, że to tragedia wielu, a właściwie to większości Polek. Ale wtedy do wyborów było za daleko. Raport przeszedł bez echa.
Jedna kobieta
Do dramatu, o którym dziś mówi cała Polska, doszło w środę, 26 września w Parku Bródnowskim. Nieznany sprawca miał zgwałcić tam czterdziestoletnią kobietę. Zapłakaną i przerażoną ofiarę znalazła przechodząca przez park starsza pani. I to ona wezwała policję. Policja owszem, przyjechała, a politycy – gdy sprawę nagłośniły media – masowo krzyknęli: trzeba zaostrzyć kary za gwałty.
Komuś, kto z szeroko rozumianą „sprawą polskich kobiet” jest na bieżąco, w taką jednomyślność i gotowość do działania trudno uwierzyć. Przecież od dawien dawna organizacje walczące o prawa kobiet alarmują: zacznijcie w końcu gwałt traktować jak przestępstwo, przestańcie machać na to ręką, przestańcie winić kobietę, przestańcie sugerować, że to ofiara sprowokowała gwałciciela. Ich głos rzadko kiedy słychać jednak głośno. A najlepszym na to dowodem ogromna liczba wyroków skazujących za gwałt, które sąd zasądza… w zawieszeniu.
Dowód? Dane resortu sprawiedliwości. W 2013 r. za gwałty skazano na pozbawienie wolności 700 osób. 262 z nich, czyli ponad 37 proc, otrzymało kary w zawieszeniu. W 2014 r. na 650 skazanych wyroki w zawieszeniu dostało 270 osób, czyli prawie połowa (41,5 proc.).
Wiele danych
A to nie jedyne liczby, które dawno powinny nie tylko polityków, ale i całą opinię publiczną poruszyć na tyle, by takie podejście do przestępstwa przemocy seksualnej zmienić. Z opublikowanego na przełomie 2015 i 2016 roku raportu fundacji Ster dowiadujemy się, że co piąta kobieta w Polsce została zgwałcona - w 80 procentach przypadków sprawcą był były lub obecny partner.
- 87% kobiet doświadczyło jakiejś formy molestowania seksualnego. 62% brało udział w aktywności seksualnej, której nie chciało. Co piąta kobieta w Polsce ma za sobą doświadczenie gwałtu, większość z nich została zgwałcona przez bliską sobie osobę: partnera (22%) lub byłego partnera (63%), w swoim własnym domu (55%) – czytamy na stronie Fundacji.
W Polsce więc gwałtu nie traktuje się poważnie. Właściwie to niewiele osób potrafi powiedzieć, czym właściwie jest gwałt i kiedy do niego dochodzi. A przecież wbrew powszechnemu przekonaniu – co widać także powyżej – gwałcą nie tylko przypadkowi mężczyźni. Gwałcą też mężowie żony, ojcowie córki i bracia siostry. Dramat ich ofiar zamyka się jednak w czterech ścianach. Wszystko, jak zwykle, zostaje w rodzinie.
Co zrobić z gwałtem
Kobiety gwałcone przez bliskich to przestępstwo rzadko zgłaszają nie tlko ze względu na strach i poczucie wstydu, ale także dlatego, że nie wierzą, iż cokolwiek można zrobić i że ktokolwiek może im pomóc.
Tym kobietom, które już zostały zgwałcone, faktycznie pomóc bardzo trudno. To trauma, która odciska na ofierze piętno na całe życie. Można jednak bardzo łatwo wymierzyć sprawiedliwość sprawcy. I surowym wyrokiem zniechęcić do tej zbrodni chociaż część kolejnych potencjalnych seksualnych oprawców. Można też uchronić przed gwałtem te kobiety, których los jeszcze nie doświadczył. Ale, żeby tak się stało, trzeba zrobić coś więcej niż formułować puste slogany. Trzeba nie tylko zaostrzyć kary za gwałty, co forsował już jakiś czas temu PiS. Trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć, że to przestępstwo, zbrodnia, w której winnym jest sprawca, a nie ofiara. Trzeba zacząć stygmatyzować każdego, kto gwałcicielom pobłaża.
Trzeba reagować na szkodliwe wypowiedzi, choćby te, z których słynie Janusz Korwin-Mikke. To przecież on kiedyś na pytanie Moniki Olejnik „Czy pan uważa, że kobiety chcą być gwałcone?”, odpowiedział: "Kobiety zawsze udają, że pewien opór stawiają". Trzeba jasno i wyraźnie nazwać rzeczy po imieniu. Trzeba edukować. Trzeba działać, nie tylko mówić. A wiecie kiedy będzie można ogłosić w walce z gwałtem zwycięstwo? Kiedy kobiety masowo zaczną zgłaszać go na policję. Kiedy zaczną robić to, co dziś jest sporadyczne. Wtedy będzie widać, jak na dłoni, że czują się bezpiecznie. I że wiedzą, że za gwałt ktoś ich oprawcę surowo ukaże.
Spektakularne, głośne przypadki gwałtów zawsze budzą oburzenie polityków. Trudno powiedzieć z całą pewnością, czy jest szczere, czy też nie, ale wtedy, gdy o konkretnym gwałcie jest głośno, gotowość do zmiany i do walki o kobiety, jest wielka. Szkoda tylko, że ta gotowość cichnie równie szybko jak wybucha. I zwykle okazuje się podyktowana koniecznością zdobycia poparcia i głosów wyborców.
Znasz podobne historie lub chcesz, żebyśmy napisali o Twojej? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl