Blisko ludziIle zarabiają fundacje na raku piersi?

Ile zarabiają fundacje na raku piersi?

Październik na całym świecie jest nazywany miesiącem walki z rakiem piersi. Z tej okazji pojawia się dużo kampanii mających na celu walkę z tą chorobą. By uświadomić kobietom potrzebę badań profilaktycznych i zebrać pieniądze na kampanię, często oferuje się nabywcom gadżety w kolorze różowym, głównie różowe wstążeczki.

Ile zarabiają fundacje na raku piersi?
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

03.10.2011 16:30

Październik na całym świecie jest nazywany miesiącem walki z rakiem piersi. Z tej okazji pojawia się dużo kampanii mających na celu walkę z tą chorobą. By uświadomić kobietom potrzebę badań profilaktycznych i zebrać pieniądze na kampanię, często oferuje się nabywcom gadżety w kolorze różowym, głównie różowe wstążeczki. Okazuje się jednak, że nie wszyscy, którzy oferują tego typu produkty, mają czyste intencje. Kto zarabia na raku piersi?

Rak piersi to choroba, na którą zapada nawet jedna na osiem kobiet. Duży udział w jej rozwoju ma czynnik genetyczny. Lekarze wciąż jednak przypominają, że rokowania są zależne od tego, w kiedy wykryje się nowotwór. Jeżeli raka uda się zdiagnozować w fazie, gdy guzek jest jeszcze bardzo mały, kobieta ma nawet 90 procent szans na całkowite wyleczenie.

Na walkę z rakiem piersi wydaje się ponad dwukrotnie więcej pieniędzy niż na badania dotyczące każdego innego rodzaju nowotworu. Amerykański National Institute of Health w zeszłym roku przeznaczył na ten cel ok. 763 miliony dolarów. Nie trzeba dodawać, że nie jest to jedyna instytucja, która prowadzi badania nad tym nowotworem.

Jest oczywiste, dlaczego tyle pieniędzy wydaje się właśnie na ten cel. Choroba niszczy bowiem nie tylko zdrowie, ale też kobiecość. Pacjentki muszą zmagać się nie tylko z nowotworem, ale też przechodzić chemioterapię, wskutek której tracą włosy. Często konieczna jest amputacja piersi, atrybutu kobiecości. Tymczasem, jak już wspomniano, ten rodzaj nowotworu, wcześnie wykryty, jest w pełni uleczalny.

Różowe gadżety, na przykład wstążeczki, mają nie tylko uświadomić ludziom wagę problemu. Producenci zaznaczają, że spora część pieniędzy zebranych w ten sposób zostanie przeznaczona na badania nad chorobą bądź na nowy sprzęt diagnostyczny. Jak jednak jest w rzeczywistości?

Pomoc – ale komu?

Na co faktycznie przeznaczone są pieniądze z tysięcy gadżetów i składek, które codziennie zbierają fundacje? Odpowiedź nie jest taka oczywista. Lea Goldman dla portalu Marieclaire.com postanowiła zebrać informacje o fundacjach, które rzekomo działają na rzecz walki z rakiem. Wyniki śledztwa dziennikarskiego są wstrząsające.

POLECAMY:

Okazuje się, że wiele fundacji tylko deklaruje chęć pomocy ofiarom raka. Dziennikarka wspomina chociażby o organizacji Chapter of the Coalition Against Breast Cancer (CABC). Narodowe organizacje ds. walki z rakiem nic o niej nie słyszały, więc Goldman starała się ustalić, jak faktycznie działa ta jednostka. Kiedy zatelefonowała do siedziby firmy i poprosiła o szczegóły działalności, rozmówca rozłączył się. Parę miesięcy później otrzymała za tę rozmowę rachunek wynoszący 25 dolarów.

Po dokładnym przyjrzeniu się działaniu fundacji okazało się, że pacjenci chorzy na raka nie dostali nic z miliona dolarów, które zebrała CABC. Wszystkie pieniądze zostały spożytkowane na wynagrodzenia dla telemarketerów i innych pracowników oraz oczywiście na pensje dla zarządu. W okresie od 2005 do 2009 roku założyciel Andrew Smith i jego dziewczyna Debra Koppleman wypłacili sobie 550 tysięcy dolarów pensji i odłożyli 150 tysięcy dolarów na fundusz emerytalny.

Uważaj, komu płacisz!

Niestety, nie wszyscy założyciele fundacji działają w myśl wzniosłych ideałów. Często nie wiemy, ile z pieniędzy, które wpłacamy na rzecz potrzebujących, faktycznie trafia do biednych. Nierzadko większa część tej sumy przekazywana jest na pensje dla pracowników organizacji charytatywnej. Można wspomnieć chociażby o fundacji Cancer Fund of America, która przeznaczała na rzecz potrzebujących około dolara z każdych zebranych stu dolarów.

Jak ustrzec się naciągaczy? Lea Goldman sugeruje, żeby przede wszystkim wystrzegać się kupowania gadżetów w niesprawdzonych miejscach. Wielu sprzedawców faktycznie ma dobre intencje, jednak to za mało. Goldman wspomina chociażby o Christinie McCall, której matka wygrała z rakiem piersi. McCall stwierdziła, że czuje potrzebę pomagania chorym, zaczęła więc sprzedawać różowe wstążki i inne gadżety. Kobieta twierdziła, że przekazuje pieniądze American Cancer Society. Po sprawdzeniu okazało się jednak, że McCall nie przekazała na rzecz organizacji ani grosza. Potem tłumaczyła się, że nie ufa fundacjom i przekazywała pieniądze do indywidualnych pacjentów. Ile? „Zależy od moich potrzeb” – odpowiada.

Nie znaczy to oczywiście, iż nie warto wspierać fundacji charytatywnych. Trzeba jednak robić to mądrze. Przede wszystkim należy sprawdzić, w jaki sposób organizacja rzeczywiście pomaga, dokąd trafiają pieniądze.

Nie daj się naciągnąć. Zrezygnuj, jeżeli czujesz jakikolwiek przymus ofiarowania pieniędzy na rzecz fundacji. Każda instytucja powinna kierować się etyką i nie wyciągać pieniędzy na siłę. Nie daj się też zwieść znajomymi nazwami organizacji. Czasami celowo wybiera się taką nazwę, żeby wprowadzić w błąd osobę, która chce ofiarować pieniądze na jakiś cel.

(sr/kg)

POLECAMY:

oszustworakfundacja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)