Blisko ludziIwona i Aneta przeżywają w małżeństwie drugą młodość. Syndrom pustego gniazda nie musi być zły

Iwona i Aneta przeżywają w małżeństwie drugą młodość. Syndrom pustego gniazda nie musi być zły

Iwona po ponad 20 latach małżeństwa pierwszy raz dostała śniadanie do łóżka. Aneta pojechała z mężem na romantyczne wakacje do Portugalii. Chociaż mają już dorosłe dzieci, przeżywają drugą młodość.

Iwona i Aneta przeżywają w małżeństwie drugą młodość. Syndrom pustego gniazda nie musi być zły
Źródło zdjęć: © East News

08.12.2019 | aktual.: 09.12.2019 15:46

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Syndrom pustego gniazda dotyka wielu rodziców. Kiedy dzieci wyjeżdżają na studia i nagle partnerzy zostają zdani na siebie, często okazuje się, że wychowanie dziecka tak ich pochłonęło, że zapomnieli o swojej relacji. Nie zawsze ta historia kończy się źle. Są pary, które zaczęły wtedy pracować nad swoim związkiem i okazało się, że przeżywają drugą młodość.

Socjolożka Magdalena Żadkowska w ramach projektu "I że Cię nie opuszczę aż do śmierci … Praktyki życia codziennego par w wieku 50-64 lata z przynajmniej 20-letnim stażem", finansowanego przez Narodowe Centrum Badań, chce zrekonstruować pojęcie pustego gniazda i zastanowić się, czy rzeczywiście w dzisiejszych czasach puste oznacza "złe".

– W scenariuszu badania sprawdzamy, co się robi z czasem, którego mamy więcej. O uczuciu pustki opowiadają zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Planujemy zebrać historie od 80 osób i one pozwolą uzyskać nam szerszy obraz – wyznaje.

Żadkowska mówi, że bardzo ważne jest, żeby zajrzeć mocno w rzeczywistość takiej pary i zobaczyć, czy poza rolą matki i ojca w danym domu, były dalej pełnione funkcje partnera i partnerki.

Śniadania do łóżka

Iwona mieszka z mężem w małej wiosce pod Warszawą. Sylwka poznała na ognisku. W 1996 roku pobrali się i w tym samym roku urodziła się ich pierwsza córka. Gdy mieszkali jeszcze z dziećmi, nie mieli dla siebie czasu. Kiedy córki były w domu, Iwona poświęcała im każdą wolną chwilę. Woziła Kamilę i Justynę na korepetycje, na imprezy, do koleżanek, odbierała je. Żyła w ciągłym biegu. Poza tym prowadziła z mężem gospodarstwo, które do dziś pochłania większość ich czasu.

– My z mężem od zawsze wszystko razem robimy: wszędzie razem jeździmy, razem wszystko pryskamy, razem jeździmy po nawozy, razem jeździmy po opryski, razem jeździmy na skupy, jeździmy razem traktorami. Sylwek mówi mi, co robić na gospodarstwie. Ja tylko uwielbiam gotować i nie dopuszczam go do kuchni. Ostatnio zaczęłam nawet wdrażać takie bardzo stare, babcine przepisy. On dłubie w garażach i sprzętach. Ja się do tego nie dotykam – wyznała Iwona.

Gdy Kamila i Justyna wyprowadziły się z domu, ich rodzice odczuli ogromną pustkę. Starają się znajdywać sobie nowe zajęcia, realizować marzenia z młodości. Miesiąc temu kupili sobie 60-letni motocykl który planują odrestaurować. Chcą, żeby był taki "oldschoolowy".

Któregoś dnia, gdy mąż szukał do niego części w Internecie, Iwona odłożyła na bok książkę, którą czytała i powiedziała do niego: "Posłuchaj, jak komary w domu latają". Śmieje się, że teraz w domu nic się nie ukryje, wszystko słychać.

Na początku w gospodarstwie zapanowała "straszna, straszna cisza". Iwona dziwiła się: "Gdzie, co się położyło – tam było". Nikt nie przekładał przedmiotów, nikt nie krzątał się po kuchni. Zaczęła zauważać, że nie ma dla kogo gotować. Wystarczy, że przygotuje obiad na weekend, kiedy odwiedzają ją córki, a później przez cały tydzień mogą z Sylwkiem wyjadać resztki.

– Teraz częściej nam się zdarza wyskoczyć ze znajomymi na pizzę, rybę czy coś takiego – mówi. Każdą pasję dzieli z mężem. Poza pracą w gospodarstwie również starają się spędzać czas wspólnie.

– Jedyną rzeczą, której nie robię z nim, jest polowanie. Kiedy on jedzie na polowanie, ja mam czas dla siebie. Mogę iść sobie na zakupy czy poczytać książkę. Albo wtedy dzwonię do młodszej córki, żeby sobie z nią pogadać. Gaduła z niej – kontynuuje opowieść.

Iwona zauważyła u Sylwka nowy nawyk. – Mam cukrzycę i bardzo pilnuję diety. Jak nigdy w życiu przez 20 lat mąż nie robił mi śniadań, to teraz odkąd Justyna się wyprowadziła, codziennie mam zrobione śniadanie i herbatę. Wszyscy śmieją się, że drugą młodość przeżywamy.

Iwona zaznacza, że na tym etapie nie żyją już życiem córek. Nie wtrącają się do ich wyborów. Powtarza im tylko, że zawsze mogą na nich liczyć i że każdym problemem mogą podzielić się z rodzicami.

Wspólne wakacje

Aneta, gdy mieszkała z córkami, narzekała, że jej mąż Witek nigdzie z nią nie wychodzi. Spędzał całe popołudnia na kanapie przed telewizorem. Na wakacje wyjeżdżała tylko z córkami. On zawsze wolał zostać w domu. Podobnie było, gdy chciała wyjść do kina czy teatru. Nigdy nie miał ochoty. Zawsze wyciągała ze sobą koleżanki.

Kiedy ich jedyna córka Ewa wyprowadziła się na studia, wszystko się zmieniło. Witek zaczął zapraszać ją na romantyczne kolacje, jeździli razem na zakupy. Zaproponował jej nawet wspólne wakacje w Portugalii. – Wróciliśmy zachwyceni. Godzinami męczyliśmy naszą córkę zdjęciami i opowieściami z podróży. Razem zwiedzaliśmy, chodziliśmy na długie spacery. I te romantyczne kolacje…

– Rodzice zawsze kiepsko się dogadywali i mało ze sobą rozmawiali. Każdy robił swoje rzeczy, ale mam wrażenie, że odkąd się wyprowadziłam, to przez to, że muszą spędzać ze sobą ten czas, a mama nie spędza już czasu ze mną, to lepiej się dogadują.

Któregoś dnia Aneta wróciła do domu i zobaczyła, że jej mąż myje okna. Cały dom był już wysprzątany. Wcześniej to się nie zdarzało. Później zaprosili też na kolację Ewę, okazało się, że wszystko zostało przygotowane przez Witka. – Sałatki, jakieś wymyślne owoce, ciasto. Muszę przyznać, że byłam pod wrażeniem – śmieje się dziewczyna.

– Kiedy do nich przychodzę, zwraca się do mamy: "Anetko", "żono moja". Nigdy wcześniej nie słyszałam, żeby tak mówił.

Żadkowska zaznacza, że w takich symbolicznych zwrotach widać, jakie są role w rodzinie. Czy partner nadal jest traktowany jako partner, czy przypięto mu etykietę rodzica. Jako przykład podaje zwroty małżonka: "spytaj mamy", "mama coś robi" itd.

– Dbamy o to, żeby sprawdzić, czy pary stosowały wobec siebie praktyki nazywane w socjologii praktykami troski. Jeśli ma się wspólny plan i wspólny projekt, w którym nie ma dzieci, to być może jest to recepta, aby związek trwał, kiedy małżeństwo zostało samo – wyznała socjolożka.

Badanie prowadzone przez socjolożkę, nadal trwają. Jest otwarta na nowych respondentów w wieku 45–64 lata.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (54)