Jak mszczą się kobiety? Wywiad z Ewą Woydyłło
Ona prosi: zmień się, on mówi: ani mi się śni, sama się zmień. O tym dlaczego kobiety są za miłe, a mężczyźni agresywni i roszczeniowi i jak to się wszystko kończy, opowiada Ewa Woydyłło, psycholog.
„Chcesz, żeby mężczyzna wszedł ci na głowę? Bądź za miła” powiedziała Pani kiedyś. To mamy być potworami?
Ależ dlaczego potworami? Opowiem pani historię. Jest małżeństwo, oboje mają po sześćdziesiąt lat, są razem od szkoły podstawowej, mają troje dorosłych dzieci. Nagle ona pakuje walizki i znika. On w szoku. Ale o co chodzi? Było dobrze. Ona patrzy na niego jak na wariata: jakie dobre? Cierpiałam całe życie. Konflikty narastają latami. Ale to jest kwestia połączenia wielu rzeczy. Poczucia własnej wartości, asertywności, przede wszystkim zaufania wzajemnego. Dlaczego my, kobiety nie potrafimy powiedzieć: och, jak zabolało mnie to, co powiedziałeś. Ponieważ, gdy to mówimy, on robi złą minę i powie: o jezu, z tobą to nie można rozmawiać. Albo będzie dokuczał. Jesteśmy wyszkolone, żeby nie mówić. Uczymy się tego od dziecka. Lepiej nie powiedzieć czegoś, co może wywołać konflikt albo niezadowolenie. Córka nie mówi mamie, że jest zła, bo mama nakrzyczy i powie: „jak ty się do mnie odzywasz”. Z takiej córki wyrasta dorosła kobieta, która przy mężczyźnie jest tak uważna jakby chodziła po potłuczonym szkle na bosaka. Żeby go nie urazić. Z kolei mężczyźni są nauczeni, że mogą powiedzieć wszystko. Im nie można dokuczyć, bo zaraz się odegrają.
Pamiętam takie zdarzenie w swoim życiu. Byłam gdzieś z ukochanym, było cudownie, zakochanie kwitło. Jemu w którymś momencie wypadły okulary. Zaklął straszliwie. Nie lubię, kiedy mężczyźni klną, powiedziałam więc: „Tak nam dobrze, nie chciałabym tego psuć. Mam prośbę, nie przeklinaj przy mnie. On najpierw poczerwieniał, a za chwilę powiedział ostro: to Ty się przyzwyczaj. Czy ja jeszcze drugi raz powiedziałam mu, co mi przeszkadza? Nigdy. Złościło mnie, że płukał zęby herbatą po jedzeniu, ale czy powiedziałam: nie rób? Nie. Potem on przekraczał kolejne granice, krytykował mnie. Jego ulubiony tekst: A co ty za szkołę skończyłaś?
My jesteśmy cicho, a on zachowuje się coraz gorzej. To klasyka?
Ale oni nie robią na złość. „Aha, tu cię mam”. Gdy mija zakochanie stajemy się bardziej sobą, a facet egoista po prostu przede wszystkim myśli: „ja, o mnie, dla mnie”. „ Ja” jest święte. Spróbuj go skrytykować, zabije. Ale on? Krytykuje wszystko A to trzeci dzień kotlety, a taka zupa na obiad, a dlaczego to jeszcze nie gotowe. Nie odbierzesz dziecka? Jak to?? Mężczyźni żyją w świecie przekonani, że oni nim rządzą. A kobiety są tylko częścią tego świata.
Ona często myśli: to moja wina, to przeze mnie. Moim zadaniem jest zadbać o rodzinę.
A dlaczego ona tak myśli, na miłość boską. Myśli tak, bo tak słyszy od dziecka. To twoje zadanie. Musisz mieć mężczyznę, musisz dbać o dom. To matki, babcie powtarzają te farmazony. To jak ona ma myśleć nagle inaczej?! Jeśli kilka osób nam mówi, że mamy krzywe nogi to oglądamy się w lustrze i patrzymy czy są krzywe. To utrapienie kobiet. Ktoś nam coś powie, a my zastanawiamy się: może miał rację? Jak w takiej sytuacji zareaguje mężczyzna? Powie: krzywe nogi to ty masz, nie gadaj głupot, bo wstyd. Tak się niektórzy złoszczą na skrajne feministki. A skąd się bierze ich walka? No z nierównowagi, która jest. Przez trzydzieści parę lat pracowałam w Instytucie Psychiatrii. Zawsze podczas terapii pytałam mężczyzn alkoholików co najgorszego zrobił w ich życiu alkohol, co zawalali. Opowiadali historie mrożące w żyłach. Mówiłam: a odwróć to, gdyby to twoja żona zniknęła na dwa tygodnie, gdyby to ona wydała ostatnie pieniądze na wódkę, gdybyś to ją znalazł nieprzytomną na schodach? Większość prychała z oburzeniem: „Ale jak to? Moja żona? To żart chyba. Nie byłbym z taką dziwką”. Albo zdradzający mężczyzna, niestabilny, pan uciekinier. Dwoje dzieci, każde z inną kobietą, z żadnym nie utrzymuje kontaktów. Kobiety walczą o alimenty, a on oburzony: „Baby są straszne, samo zło, dziwki. Czego one ode mnie chcą?”. Serio? A gdyby to twoja żona po cichutku miała romansiki? A gdyby to twoja żona zostawiła cię z czteromiesięcznym dzieckiem i pojechała w góry z jakimś gościem? Takich rozmów przerabiam tysiące. Facet nie zajmuje się dzieckiem, bo robi doktorat, świat kręci się wokół niego. Albo ma trudne projekty. Olaboga, zostawcie mnie, muszę się skupić. Ale żeby żona mogła się tak skupić jak robi doktorat? Gdzie tam. Jej doktorat, jej wybór. Ale życie ogarniać musi. Inne rozwiązanie? Im się w głowie nie mieści. Dlatego wiele młodych kobiet żyje samotnie. Bo one nie chcą być takie jak matki, ostro stawiają granice, a facet tego nie potrafi znieść. Dobra, mała, to pa pa, idę do milusiej kurki, która i zarobi i obrobi. Mężczyzna nie potrafi wziąć odpowiedzialności za życie. Jest jak niemowlę, którym trzeba się opiekować.
Nie każdy chyba.
To się zmienia, ale powoli. Znam młodych ojców, cudownych partnerów. Ale nie oszukujmy się, jest ich wciąż za mało. Ale to mężczyźni, z którymi można rozmawiać szczerze. Jest „my”, nie „ja”. Gdy tak się dzieje w związku nie ma poważniejszych konfliktów, a jeśli są- ludzie na bieżąco je przegadują. Gdy kobieta mówi: „Zabalowałeś, nie zadzwoniłeś, że wrócisz później, martwiłam się” to on nie powie: „Osaczasz mnie, jesteś chora” tylko przeprosi i powie: „Okej, masz rację, następnym razem zadzwonię”.
Ale jak rozpoznać, że spotkałyśmy manipulanta?
Jak zalewa nas oksytocyna i szalejemy z miłości? No cóż, trudne to jest. Ale młodym kobietom radzę. Sprawdź go, weź go do starej ciotki, zobacz czy chętnie pojedzie. Poobserwuj jak się będzie zachowywał u niej. Usiądzie z nadzieję, że wizyta się zaraz skończy czy będzie pomocny. Naprawi kran? Powiesi firanki. Zobacz też co będzie dalej. Powie potem, że powinniście ją częściej odwiedzać? Jeśli tak, to dowód na to, że spotkałaś kogoś uważnego, kto kiedyś będzie cię wspierać, a nie zamieni się w niemowlaka, którego trzeba obsługiwać. Albo wziąć na weekend dzieci siostry i zorientować się jak on na to zareaguje. Jest wkurzony z powodu nagłej zmiany planów? Dlaczego jest? Przecież dorosłe życie to nieustanne zmiany planów, szczególnie jeśli planujemy dzieci, to nieustanna konieczność wspierania się w trudnych sytuacjach. Trzeba umieć oddzielać emocje od głowy. Okej, z tym facetem mogę uprawiać seks, pójść na imprezę, zabawić się, ale z jeśli chodzi o jakieś plany- do widzenia. Niestety, kobiety często się dostosowują.
Już widzimy, że on nie zdał testu na fajnego mężczyznę, a mimo tego z nim jesteśmy?
Tak, bo boimy się, że zostajemy same. Mężczyźni się tego nie boją, nawet z wiekiem nie tracą atrakcyjności. Bo mają pieniądze, prestiż i to dla młodych kobiet jest atrakcyjne. Poza tym to my słyszymy od dziecka: „Ciotka to stara panna”, „Kuzynka biedna, nikogo nie ma, pewnie dlatego, że nikomu się nie podoba, za gruba jest”. Samotny mężczyzna? Och, on się tylko nie zdecydował, ma taki wybór.
Czasem myślimy, że on się zmieni. Jeśli tylko odpowiednio się postaramy
To lepiej przestać tak myśleć. Manipulant nie zmieni się nigdy. Zmieniać się może normalny facet. Gdy manipulantowi mówisz: „to mi przeszkadza”, on odpowiada: „to niech przestanie przeszkadzać”, albo: o co ci, k…, chodzi?! Kobiety więc przymykają oko, godzą się na to, bo nie chcą być strofowane, pouczane, oceniane. Latami się to wszystko zbiera i potem wybucha bomba. Na terapię przychodzi para. On nadużywał alkoholu, bywał agresywny. Ona była taką świętą żoną? Ależ nie. Co się dzieje, gdy człowiek stłumi drobną przykrość? Nakładam maskę, że wszystko jest w porządku, ale podświadomość bierze w tym wszystkim udział. I jak się zachowuje żona niedoceniana? Na przykład unika seksu. I to nie dlatego, że chce tak sobie postanowiła, bo chce go ukarać. To podświadoma zadra, jej ciało nie reaguje na niego, bo on ją krzywdzi. Znam też żony alkoholików, które nie potrafiły wyrzucić męża z domu, ale robiły milion innych rzeczy. Bycie ofiarą to manipulacja?
Gdy się wściekał mówiłam: ojej, kochany, bardzo mi przykro”, „Byłam dla niego miła, a potem mówiłam dzieciom, że to potwór”. Mężczyzna czuje niechęć kobiety, jej złość, albo oziębłość. I na terapii mówi na przykład: na początku uwielbiałaś seks, byłaś cudowna. A potem? Zamieniłaś się w lód. Takich historii są miliony. Dobrze jeśli dwoje ludzi może to na terapii wyjaśnić.
Bycie ofiarą to manipulacja?
Nieświadoma. Ona nagle zaczyna mieć bóle krzyża, choć ma zdrowy kręgosłup. Dlaczego? Bo w krzyżu odkłada się złość i pretensja. Albo wpada w depresję. Jest taka miła, taka dobra, taka zaradna. A teraz po prostu zachorowała. I co ona ma zrobić? Nie może wstać z łóżka, nie zajmie się dziećmi.
Ona proponuje spotkanie z psychologiem, on mówi: „Pogięło cię?.”
To znaczy, że nie zależy mu na tym związku dostatecznie. Jasne, mężczyźni nie potrafią korzystać z pomocy, są tego uczeni od dzieciństwa. Ale znów wrócę do fajnego faceta- on umie przekraczać swoje granice. Próbuje się zmieniać. Manipulant mówi: na pewno się namówiłaś z terapeutką, co to za pierdoły, marnowanie czasu.
Jeśli ona pójdzie na terapię, to jest szansa dla tego związku?
To jest szansa przede wszystkim dla niej. Bo na terapii nauczy się nie czuć winna. Zrozumie, że ma prawo szukać pomocy, grup wsparcia, ma prawo mówić głośno o tym, co on robi. A proszę uwierzyć, żony alkoholików naprawdę latami mówią wszystkim dookoła: „u nas wszystko dobrze”. Żony pracoholików, despotów, facetów zdradzających. Bo przecież ma być miło. I nagle puszcza tama i opowiadają głośno, że on leży na schodach wieczorami i dzieci go widują w takim stanie. Poza tym rodzina to system. Jeśli zacznie zmieniać się jedna osoba, druga też się zmienia. Czasem to ratuje związek, bo on widząc spakowaną żonę chce o nią walczyć, czasem związek się rozpada, bo on zostaje w tym samym miejscu, w którym jest. Oskarża ją, że jest wariatką i jej odbiło. Tylko, że dorosła, niekoniecznie miła kobieta mówi wtedy. Kochany, może to jednak tobie odbiło, pa. Ja zawsze mówię dziewczynom, młodszym kobietom: chcesz zrobić to mając sześćdziesiąt lat? Nie szkoda ci życia, emocji, szans? Jedynym prawdziwym zadaniem jakie masz do wykonania jest lubienie siebie i czucie się ze sobą dobrze. Potrzebujesz balastu, ciężaru, niemowlaka? Nie, miła, nie potrzebujesz. Odważ się.