Jak Polki wywalczyły prawa wyborcze
„Chcemy całego życia”! – zawołała 23-letnia wówczas Zofia Nałkowska dopuszczona do głosu podczas Zjazdu Kobiet Polskich w 1907 roku. Upór ówczesnych feministek zaowocował jedenaście lat później – 28 listopada 1918 roku marszałek Józef Piłsudski nadał Polkom prawa wyborcze.
28.11.2016 | aktual.: 08.12.2016 16:15
Dekret podpisany przez Piłsudskiego, ówczesnego naczelnika państwa, zakładał, że: „wyborcą do Sejmu jest każdy obywatel Państwa bez różnicy płci” (który ukończył 21. rok życia) oraz że: „wybieralni do Sejmu są wszyscy obywatele (obywatelki) państwa posiadający czynne prawo wyborcze”. W tamtym czasie, gdy Polska, choć tuż po odzyskaniu niepodległości, oficjalnie nie wróciła jeszcze na mapę Europy – było to wielkie wydarzenie. Jeśli chodzi o dopuszczenie kobiet do urn, wyprzedziliśmy wiele krajów m.in. Stany Zjednoczone, Francję, Włochy, Hiszpanię, Portugalię, Szwecję, Japonię czy Szwajcarię.
Piłsudski podobno do pomysłu nie był wcale przekonany. Kiedy w połowie listopada pod jego mokotowską willą zjawiła się delegacja kobiet wyposażonych w – co symboliczne – parasolki, zdeterminowanych walczyć o swoje prawa, kazał im długo czekać na mrozie. Ale w końcu dekret podpisał. Podejrzewa się, że spory w tym udział miała Aleksandra Piłsudska, z domu Szczerbińska, druga żona marszałka. Poślubił ją w październiku 1921 roku, choć związał się z nią znacznie wcześniej. Ślub odbył się dopiero po śmierci Marii Piłsudskiej, która nie zgadzała się na rozwód. Historyk Marta Sikorska-Kowalska nazywa ją „feministką w cieniu wielkiego męża”. Aleksandra aktywnie działała w Lidze Kobiet, była za równouprawnieniem płci.
Więcej niż ścieranie pyłu
Zanim podpis marszałka utorował Polkom drogę do urn wyborczych, kobiety długo musiały upominać się o swoje. Znamienny jest tutaj wiek XIX, w którym rola kobiet w życiu społecznym zaczęła się stopniowo rozszerzać. Już w latach 1830-1850 działała w Polsce pierwsza grupa feministyczna – „Entuzjastki”. Jej członkinie dążyły do zwiększenia aktywności kobiet w życiu publicznym, podkreślały również znaczenie samorealizacji. Entuzjastki zwracały uwagę, że emancypacja kobiet jest nierozdzielna z emancypacją narodu.
W 1894 roku ukazały się „Emancypantki” Bolesława Prusa (wydawane w odcinkach w latach 1890-1893). To powieść ważna, bo opisuje zjawisko, które dało podwaliny pod nadanie Polkom praw wyborczych, mimo że Prus pisał w niej: „Kobieta przede wszystkim jest i musi być matką. Jeśli chce być czymś innym: mędrcem, za którym szeleści jedwabny ogon, reformatorem z obnażonymi ramionami, aniołem, który uszczęśliwia całą ludzkość, klejnotem domagającym się złotej oprawy - wówczas wychodzi ze swej roli i kończy na potworności albo na błazeństwie”.
W XIX wieku Polka była postrzegana przede wszystkim jako towarzyszka życia mężczyzny, pani domu, organizatorka spraw codziennych, opiekunka dzieci i osób starszych. Postać drugoplanowa. Wiele kobiet nie mogło i nie zamierzało się z tym pogodzić, zwłaszcza że koniec XIX wieku to czas, kiedy do głosu zaczęły dochodzić sufrażystki - działające w Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych aktywistki domagające się praw wyborczych.
Paulina Kuczalska-Reinschmit, publicystka i feministka, już w 1885 roku zwracała uwagę, że kobietom należy się dostęp do nauki i pracy zarobkowej, natomiast w 1893 roku pisała, że „gotowanie, sprzątanie, pranie uznane są powszechnie jako zajęcia kobiece, dlatego że przykre i mało popłatne (…). Powszechnym jest też oburzenie na niechęć rodziców do kierowania swych córek na służące, a także na kobiety mające odwagę przyznania, iż przyprawianie sosów i oglądanie się, czy pył pościerany został dokładnie, nie wystarcza im jako działalność życiowa”.
Kobieta ma decydować sama o sobie
Kuczalska-Reinschmit dużo miejsca poświęcała prawom wyborczym, których żądała dla Polek. Zżymała się, że „tego prawa dziś najzupełniej pozbawione są u nas kobiety”. Postulowała zrównanie praw obu płci. Używała słów „feminizm” i „równouprawnienie”. Domagała się dostępu kobiet do oświaty, opowiadała się za tym, by kobiety same decydowały o swoim życiu, a także o tym, kogo chcą mieć za partnera i czy chcą rodzić dzieci.
To spod jej ręki wyszło pismo „Ster”. Z podtytułem: „Dwutygodnik do spraw wychowania i pracy kobiet”. „Ster” ukazywał się w latach 1895-1897 we Lwowie, po czym reaktywowano go w 1907 roku w Warszawie (tutaj wychodził jako publikacja Związku Równouprawnienia Kobiet Polskich do roku 1914). Paulina Kuczalska-Reinschmit wiedziała, jak wiele w sprawie praw wyborczych Polek jest do zrobienia, skoro pisała, że: „W epoce pierwszych wieców i memoriałów w Warszawie w 1904 roku samo wspomnienie o prawach kobiet jeszcze wywoływało tłumiony śmiech, a w najlepszym wypadku dobroduszne napominanie «jak można obniżać powagę narad w tej dziejowej chwili – wzniecaniem takiej kwestii!»”.
Bliską współpracowniczką Kuczalskiej była Józefa Bojanowska. Razem tworzyły lokalne oddziały Związku Równouprawnienia Kobiet Polskich. To z inicjatywy Bojanowskiej powstała m.in. szkoła niedzielna dla pracownic czy niedzielne kursy rysunkowe. Gdy naczelna „Steru” podupadła na zdrowiu, prowadzenie magazynu wzięła na siebie właśnie Bojanowska.
Konopnicka z Dulębianką
Wśród kobiet, które upominały się o prawo do głosowania, była Maria Dulębianka, żyjąca w latach 1861-1919 działaczka społeczna, malarka, publicystka, feministka. Życiowa partnerka Marii Konopnickiej. Badacze spierają się, jaka relacja łączyła ją z autorką „Naszej szkapy”. Jedni przekonują, że była to głęboka przyjaźń. Inni – że związek partnerski. Pisarka Marię Dulębiankę nazywała „Piotrkiem” albo „Pietrkiem z powycieranymi łokciami”. Starsza o dziewiętnaście lat Konopnicka nosiła eleganckie suknie i kapelusze. To jednak Dulębianka, typ chłopczycy z monoklem i krótką czupryną, wyglądała na starszą. Razem podróżowały, a w 1903 roku zamieszkały w dworku pisarki w Żarnowcu.
Obie Marie mocno angażowały się w działania na rzecz równouprawnienia Polek. Konopnicka w latach 1884-1886 redagowała pismo dla kobiet „Świt”, współpracowała z tygodnikiem „Bluszcz”. Swoje przemówienie podczas Zjazdu Kobiet Polskich w 1907 roku podsumowała ważnym słowem: „Laboramus!” („Pracujmy!”).
Dulębianka, aktywistka pierwszej fali feminizmu, regularnie publikowała teksty w „Sterze” Kuczalskiej-Reinschmit. Pasjonowała ją polityka, a konkretnie emancypacja kobiet. Walczyła m.in. o dopuszczenie kobiet do studiowania w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych oraz o utworzenie żeńskiego gimnazjum we Lwowie. Znamienny okazał się rok 1908 – Dulębianka, z poparciem Stronnictwa Ludowego i Koła Oświatowego Postępowych Kobiet, miała zostać kandydatką do Sejmu Galicyjskiego, jednak została odrzucona „z przyczyn formalnych”.
Nikt nie miał wątpliwości, że „przyczyna formalna” była jedna: niewłaściwa płeć. Dulębianka zwróciła jednak na siebie uwagę do tego stopnia, że zaczęto nazywać ją „ikoną emancypacji”. „My, kobiety, żądając równouprawnienia, żądamy współudziału w walce o prawa narodu, w pracy dla jego przyszłości, żądamy uczestnictwa w odbudowywaniu gmachu narodowego” – głosiła przyjaciółka Konopnickiej. I lawina ruszyła.
Chcemy całego życia!
Wśród polskich sufrażystek (łac. suffragium – głos wyborczy) walczących o dostęp Polek do głosowania była Zofia Nałkowska. Autorka „Granicy” była wszechstronnie wykształcona i oczytana. Studiowała historię, geografię, ekonomię oraz językoznawstwo na tajnym Uniwersytecie Latającym. Działała w ruchach kobiecych. Jako powieściopisarka zadebiutowała w roku 1906, publikując „Kobiety”. Jej słynne „Chcemy całego życia!” rzucone z mównicy podczas Zjazdu Kobiet Polskich ledwie rok później zrobiło wrażenie na wszystkich, choć nie wszystkim się podobało. Dziennikarze notowali później, że „w obradach tych było mnóstwo słów czczych i bezdźwięcznych”.
Na zjazd nie dojechała natomiast Eliza Orzeszkowa, którą nazywa się pierwszą polską feministką. Orzeszkowa przyjaźniła się z Konopnicką. W swojej powieści „Marta”, opublikowanej na łamach „Tygodnika Mód i Powieści” w 1873 roku, (i w tym samym roku wydanej w formie książki) pisała: „Kobiety wierzą ślepo; kochają, poświęcają się, hodują dzieci, bawią się... Spełniają zatem wszystko, co świat spełniać im nakazuje, a jednak świat krzywo jakoś na nie spogląda i od czasu do czasu odzywa się w kształcie wyrzutu lub napomnienia: – Źle dzieje się z wami!”.
„Marta”, powieść tendencyjna, portretuje kobietę-ofiarę, bezradną i dyskryminowaną. Był to ważny głos w tak zwanej kwestii kobiecej. Eliza Orzeszkowa miała świadomość, że tylko praca i nauka mogły uwolnić kobiety „od klątwy wiecznego niemowlęctwa i anielstwa”. Cecylia Walewska, publicystka, feministka, przez dwa lata przewodnicząca Polskiego Stowarzyszenia Równouprawnienia Kobiet, uważała, że „Marta” „zbudziła ze snu kobiety”. Z kolei Orzeszkowa w pracy „Kilka słów o kobietach” pisała, że „kobieta równym mężczyźnie jest człowiekiem”.
O prawa dla kobiet walczyła także Teodora Męczkowska, kobieta wykształcona i opowiadająca się za równouprawnieniem płci, działaczka Klubu Politycznego Kobiet Postępowych (założonego w 1919 roku, którego celem było m.in. „korzystanie z praw politycznych już zdobytych dla faktycznego zrównania praw mężczyzn i kobiet”). Męczkowska świadomie zrezygnowała z posiadania dzieci, uważając, że utrudniłoby jej to prowadzenie działalności zawodowej i społecznej.
Lekarka Justyna Budzińska-Tylicka stała na czele kobiet, które w połowie listopada odwiedziły marszałka Piłsudskiego, by upomnieć się o swoje prawa. Narcyza Żmichowska, uważana za jedną z prekursorek feminizmu w Polsce, założycielka „Entuzjastek”, zwracała się do kobiet słowami: „Uczcie się, jeśli możecie; umiejcie jeśli potraficie i myślcie o tym, żebyście same sobie wystarczyły, bo w razie potrzeby nikt na was z opieką i wsparciem nie czeka”. Na rzecz dopuszczenia kobiet do oświaty oraz nadania im praw wyborczych działała zwłaszcza pisarka Maria Turzyma, która współpracowała z Marią Siedlecką i Kazimierą Bujwidową. Ta ostatnia była autorką licznych broszurek feministycznych
Aktywność i determinacja tych oraz wielu innych kobiet zaowocowała nadaniem 28 listopada 1918 roku Polkom praw wyborczych. Cecylia Walewska tak pisała o tym wydarzeniu: „Zostałyśmy pełnoprawnymi obywatelkami wolnego państwa naszego… Mamy już całe pokolenie kobiet, które bez własnego udziału osiągnęły czynne i bierne prawo wyborcze. Niechże wiedzą, z jakim twardym wysiłkiem przygotowany był grunt dla uświadomienia społeczeństwa o konieczności przyznania go. Niech wiedzą, jak bardzo życiem i czynem stwierdziły nasze bojownice prawa swoje do mandatu przedstawicieli narodu i z jaką pełną ufnością przelewają je na swe młode następczynie”.
Pierwsze w niepodległej Polsce wybory, podczas których kobiety i wybierały, i były wybierane, odbyły się 26 stycznia 1919 roku.