Jak rozmawiać z dziećmi o wirusie, kryzysie i wielkich zmianach?

Jak rozmawiać z dziećmi o wirusie, kryzysie i wielkich zmianach?

Jak rozmawiać z dziećmi o wirusie, kryzysie i wielkich zmianach?
Źródło zdjęć: © Getty Images
Aleksandra Kisiel
03.05.2020 15:12, aktualizacja: 09.05.2020 13:45

Utrata pracy, choroba bliskich, śmierć, rozstanie – w czasach pandemii koronawirusa mamy się czego obawiać. A skoro boją się dorośli, boją się też dzieci. Unikanie trudnych tematów nie jest rozwiązaniem. Jak rozmawiać z dziećmi, by ich nie straszyć?

Gdy staramy się chronić nasze dzieci, mówiąc im, że wszystko jest w porządku, gdy nie jest, zaczną się kłopoty: ze snem, z apetytem, potem z komunikacją, zachowaniem. Z dziećmi trzeba rozmawiać. I nie wolno ich okłamywać. Ale jak się za to zabrać?

Dzieci czują, że coś jest nie tak

– Trudno jest się uczyć radzić sobie ze stresem, jeśli do tej pory tego nie robiliśmy. Nauka radzenia zajmuje dużo czasu. A teraz jest wyjątkowo trudna – analizuje psycholog Agnieszka Stein.

– Zaczęłabym więc od delikatności wobec samych siebie, świadomości, że to iż nie umiemy sobie radzić ze stresem i rozmawiać o nim z dziećmi, nie wynika z naszej złej woli, tylko z tego, że nikt nas nie nauczył. Więc jak się nauczymy to i naszym dzieciom w przyszłości będzie łatwiej – podpowiada psycholog i zaznacza, że zanim zaczniemy rozmawiać z dziećmi o naszych emocjach, warto najpierw pogadać z samym sobą.

Jak w samolocie, najpierw ty, potem dziecko

– Nie mam tłumić tego, co przeżywam, nie mam udawać, że jest lepiej niż jest. Mam się sobą zaopiekować, nauczyć się rozpoznawać i przeżywać emocje oraz rozładowywać stres. I to najbardziej pomoże mojemu dziecku. Bo daje poczucie bezpieczeństwa – wyjaśnia Stein.

Dla ojców takie podejście może być szczególnie trudne. Pewnie dlatego, że mężczyźni zdecydowanie częściej robią dobrą minę do złej gry. A dzieciaki czują, że coś jest nie tak. Magda, mama 5-letniego Tymka, opowiada mi o życiu jej rodziny w ostatnich tygodniach.

– Adam, tata Tymka, pracuje w nieruchomościach. Sytuacja jest tam katastrofalna. Mąż chodzi jak struty, przekonany, że zaraz straci pracę. Ale Tymkowi mówi, że "wszystko jest w porządku". Zauważyłam, że mały w ostatnich dniach wręcz unika ojca. Nie jest zainteresowany wspólną zabawą, nie prosi, żeby wyszedł z nim na dwór i pograł w piłkę. Czuję, że Adam powinien wytłumaczyć małemu, co się dzieje, ale nie wiem, jak powinien to zrobić – wyznaje Magda.

Nie ma gotowych formuł

Psycholog podkreśla, że nie ma uniwersalnej recepty na to, jak rozmawiać z dzieckiem o trudnych sytuacjach. – Rodzice nie dostaną ode mnie gotowej listy zdań, jakie powinny paść. Ale mogę podpowiedzieć kilka rzeczy. Przede wszystkim, zastanówmy się o czym chcemy rozmawiać – zauważa. Jeśli chcemy wyjaśnić dziecku czym jest koronawirus, najpierw sami musimy to wiedzieć. Znaleźć wiarygodne źródła, przygotować się do rozmowy.

– Raz, trzeba wiedzieć o czym rozmawiamy. Dwa, mówimy do dziecka tak, żeby zrozumiało – mówi psycholog. Rozmowa z Tymkiem będzie wyglądała zupełnie inaczej, niż gdyby był nastolatkiem. – I tu nie chodzi o temat rozmowy, bo uważam, że nie ma tematów, na które nie można z dziećmi rozmawiać. Chodzi raczej o to, jak mocno zagłębimy się w temat – mówi Stein.

Tłumacz i dawaj poczucie bezpieczeństwa

W przypadku rozmowy o utracie pracy, czy lęku przed tą stratą, warto zacząć od tego, jaka jest sytuacja. – Można powiedzieć, że teraz jest wyjątkowy czas. I wszystkim jest trudno. A jak jest trudno, to potrzebujemy chwili, żeby się zastanowić, co można zrobić. Pamiętajmy, że z dzieckiem rozmawiamy nie tylko po to, żeby mu przekazać wiedzę. Mam wręcz wrażenie, że w tych rozmowach ważniejsze jest zapewnienie poczucia bezpieczeństwa, nazwanie emocji i stanów, jakie przeżywają rodzice, bo dzieci zapewne też je przeżywają. A te najmniejsze niekoniecznie wiedzą, jak je nazwać – zaznacza ekspertka i sugeruje, aby nie skupiać się tylko na suchych faktach.

Dziecko nie jest terapeutą rodzica

– Jeśli powiem dziecku, że się boję utraty pracy i nic więcej nie wytłumaczę, to dziecko nie wie, co z tym lękiem zrobić. Gdy mówię dziecku o swoich obawach, to muszę wiedzieć, które z tych obaw dziecko potrafi przetrawić. Bo nie chodzi o to, żeby dziecko bało się razem ze mną – podkreśla z całą mocą Stein i zaznacza, że nie powinno być ono powiernikiem rodzica.

– Gdy rozmawiamy o potencjalnym zwolnieniu czy chorobie bliskich, pamiętajmy, po co to robimy. Bo powinniśmy rozmawiać, żeby dziecko lepiej rozumiało, co się dzieje, a nie po to, żeby rodzic miał słuchacza i mógł dać upust swoim frustracjom czy lękom – przestrzega. – Jeśli mówię o czymś dziecku, to dlatego, że chcę je wesprzeć – dodaje Agnieszka Stein.

Szukaj wsparcia dorosłych

Jeśli w życiu naszej rodziny dzieje się coś trudnego, dziecko wyczuwa to od razu. Ale to nie oznacza, że trzeba mu na bieżąco i ze szczegółami relacjonować przebieg choroby babci czy etapy redukcji zatrudnienia w firmie taty. Gdy nie wiemy, jak o danej sytuacji rozmawiać, dobrze jest najpierw skonsultować się z małżonkiem czy partnerem.

– Jeśli rodzice wspólnie wychowują dziecko, warto daną sprawę przegadać z drugim rodzicem. Ustalić, co i jak będziemy komunikować. Jak odpowiadać na pytania, które mogą się pojawić – zaznacza Stein i uprzedza, że pytania dzieci często są zadawane nie z potrzeby wiedzy, a z potrzeby otrzymania wsparcia i zapewnienia o bezpieczeństwie.

Nazywaj emocje swoje i dziecka

Dzieci, szczególnie małe, nie zawsze trafnie odczytują emocje innych. 3-letnia córka znajomej, odkąd zamknięto żłobki, pyta mamę kilkanaście razy dziennie, czy jest szczęśliwa. Im bardziej mama jest zmęczona, zniecierpliwiona, tym bardziej dziewczynka pyta, bo chce uzyskać potwierdzenie, że sytuacja jest bezpieczna.

– Dlatego nazywanie emocji i rozmawianie o nich z dziećmi jest tak ważne! Jeśli mama jest smutna, a dziecko pyta, czy jest szczęśliwa, warto wyjaśnić, co się dzieje. Przecież nawet dorośli nieraz źle czytają emocje innych. Gdy dziecko siedzi w kącie pytamy je, czy jest smutne. W odpowiedzi słyszymy, że jest wściekłe – mówi.

Zobacz także: Czy strach może być przyjacielem dziecka?

Zdaniem psycholog, jest jeden zasadniczy plus obecnej sytuacji. – Mamy więcej czasu na obserwowanie swoich reakcji, na bycie w kontakcie ze swoim ciałem i emocjami. I możemy lepiej uczyć tych emocji nasze dzieci. Wielu rodziców przyznaje, że poznaje teraz swoje dzieci tak, jak nigdy dotąd.

Stein podkreśla, że ten wspólny czas i uważność są niezbędne, żeby rozmowy z dziećmi były udane. – Gwałtowne zmiany w komunikacji nie są dobre. Jeśli do tej pory otwarcie rozmawialiśmy z dziećmi, nagła zmiana i rzucenie hasłem: "Za młody jesteś, nie będę o tym mówić", wprowadzi tylko konsternację – mówi.

Agnieszka Stein podkreśla, że w komunikacji z dziećmi ważna jest jeszcze jedna rzecz. – To świadomość, że w relacji rodzic – dziecko, to rodzic ma zapewniać poczucie bezpieczeństwa. To rodzic ma narzędzia, do radzenia sobie ze stresem, z trudnymi emocjami. To rodzic dba o siebie. To nie jest zadanie dziecka, żeby nam było dobrze – podkreśla psycholog i wyjaśnia, że w obecnych czasach oznacza to z jednej strony unikania stresorów, czyli sytuacji, w których zaczynamy się stresować, jak i umiejętności rozładowania tego stresu, który jest reakcją fizyczną naszego organizmu.

Gdy umiemy rozładować stres, są mniejsze szanse, że w rozmowie z dzieckiem wybuchniemy. I zamiast wytłumaczyć, że utrata pracy przez tatę oznacza, że będzie jej teraz szukał, będzie wysyłał CV i odbywał rozmowy kwalifikacyjne, powiemy, że tata nie ma pracy, zaraz skończą się pieniądze i już nigdy nie pojedziemy na wakacje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (16)
Zobacz także