Jak spędzamy ferie w 2021? Rodziny w górach przeżywają oblężenie
- Na szlakach można zrezygnować z maseczki i w końcu pooddychać świeżym powietrzem. Moim zdaniem zimowy wyjazd w góry jest dużo lepszy dla zdrowia niż siedzenie w bloku z dzieckiem - mówi 33-letnia Karolina, która w Tatry wybrała się z małym synkiem i mężem. - Zatrzymaliśmy się u cioci mojej koleżanki - dodaje, zachwalając taki wyjazd w dobie ograniczeń.
05.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 03:11
Takich ferii jak tegoroczne nie pamiętają nawet najstarsi górale. Decyzją rządu zimowy wypoczynek dla wszystkich Polaków trwać będzie od 4 do 17 stycznia, a zamiast zabaw na śniegu, wyjazdów i pozaszkolnych aktywności, będą mu towarzyszyć liczne obostrzenia. Wśród nich to, które wywołało największy sprzeciw zmęczonych rodziców: zamknięcie hoteli i pensjonatów.
Do rezygnacji z podróży w czasie ferii zachęcić mają także kolejne zakazy: zamknięte stoki narciarskie oraz inne obiekty sportowe, a także domy kultury, muzea oraz galerie handlowe. Jedyną zmianą, o której minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował już w trakcie trwania ferii, jest pozwolenie na przebywanie dzieci na zewnątrz bez nadzoru opiekuna także w godzinach 8.00-16.00. W konsekwencji zdecydowana większość polskich uczniów zimowy wypoczynek spędzi przed komputerem lub, przy dobrych wiatrach, na własnym podwórku.
"Równi i równiejsi"
Są jednak wyjątki od tej reguły, a wśród nich dzieci rodzimych gwiazd i celebrytów, którzy, mimo oczywistych obostrzeń, chwalą się w mediach społecznościowych zdjęciami z wyjazdów w góry. Z ostrą krytyką internautów musiały zmierzyć się m.in. Katarzyna Cichopek, Małgorzata Socha oraz Izabela Janachowska. W komentarzach nie brakowało opinii, że są "równi i równiejsi", a gwiazdy po prostu mogą więcej. Pod fotografią, którą Cichopek zrobiła na ośnieżonym tarasie, pojawiło się pytanie: "Śpicie w namiocie czy wykupiliście parking z pokojem gratis?". Na odpowiedź aktorki nie trzeba było długo czekać – przyznała, że ugościli ją przyjaciele, ale ta deklaracja tylko pogłębiła rozgoryczenie komentujących.
Zobacz także
"Nadużywają gościnności"
Właściciele domów w górach lub innych miejscach o walorach turystycznych przyznają, że o ich istnieniu przypominają sobie właśnie dawno niewidziani znajomi.
- Zaczęli odzywać się po wielu latach bez kontaktu, obwieszczając: "Ale u was pięknie! Przyjeżdżamy!" – przyznaje ze smutkiem pani Katarzyna, która podkreśla, że nie ma hotelu czy pensjonatu, tylko własne, prywatne cztery kąty. Dodaje jednak, że mile widzianych gości przyjmuje chętnie, bo chce, by jej córka miała wspomnienia z domu pełnego gwaru i radości.
Pani Sylwiana, która mieszka na wsi, ale ma także drewniany domek w górach, też doświadczyła sytuacji, gdy daleka znajoma odnowiła kontakt tylko i wyłącznie, po to by u niej przenocować. Jednak reakcja gospodyni była zdecydowana – natychmiast przerwała rozmowy na ten temat. - Lubimy z mężem ciszę i stawiamy jasno granice, które nasi bliscy znajomi po prostu rozumieją – deklaruje.
- Jeśli chcemy przekazać gościom, że ich zachowanie nie do końca nam się podoba, najlepiej zrobić to wprost. Możemy użyć zdania: "Chciałabym, żebyś uszanował zasady panujące w tym domu" – mówi Monika Dreger. - Każdy jest kowalem tego, co dzieje się w jego domu. Dopóki dana rzecz odpowiada obu stronom, to znaczy, że możemy wcielić ją w życie. Pytanie, czy na pewno będziemy respektować prośby gospodarza – dodaje psycholog.
Zrobiła regulamin dla odwiedzających krewnych
Na pomysł, jak sprawić, by wizyty gości były wyłącznie udane, wpadła Magdalena Rutkowska, która sporządziła specjalny regulamin.
- Komunikujemy się ze znajomymi za pośrednictwem Facebooka, bo w naszym domu nie ma zasięgu. Na swoim profilu wrzuciliśmy dokument, który nazywa się "protipy przed wyjazdem". Zamieściliśmy tam informację o rzeczach, które warto ze sobą zabrać (np. woda w butlach 5 l, kawa ziarnista do ekspresu), dobrowolnych opłatach za jedzenie czy wywóz szamba (skarbonka) oraz czy warunkach noclegowych. Zauważyłam, że nasi goście przywiązują wagę do tych informacji - wyjaśnia pani Magda.
Zdarzało się, że tymczasowi mieszańcy jej domu nadużywali gościnności. Wśród najbardziej irytujących zachowań znalazły się: niesprzątanie po sobie i robienie potwornego bałaganu, zużywanie ogromnej ilości drewna do kominka oraz długie prysznice, na które nie można pozwolić sobie przez ograniczoną pojemność szamba.
Pakiet obowiązków
Pani Magdalena znalazła jeszcze jeden sposób, by wizyty gości były przyjemnością dla obu stron. Każdy, kto przyjeżdża do jej domu, dostaje pakiet obowiązków, do których należą także niezbędne prace remontowe. Odwiedzający od początku mają świadomość, że pobyt nie będzie wypełniony wyłącznie przyjemnościami, ale chęć wyrwania się z miasta i odpoczynku w pięknych okolicznościach przyrody jest silniejsza, więc dom pani Magdy Rutkowskiej nie stoi pusty.
- Możemy pozwolić takim ludziom na przyjazd lub nie - to wyłącznie nasz wybór – podkreśla psycholog Monika Dreger. - Niezależnie od tego, jaka będzie nasza decyzja, jasna i asertywna komunikacja zawsze się sprawdza. Możemy powiedzieć: "Wiem, że odzywasz się, bo mam mieszkanie w górach, a jest lockdown" i oznajmić, co robimy dalej lub poinformować wprost: "nie utrzymywaliśmy kontaktu tyle czasu, przepraszam, nie zaproszę cię do mojego mieszkania". Najważniejsze, żebyśmy rozpoznali, co jest dla nas ważne, na czym nam zależy, a czego na pewno nie chcemy. Bo jeżeli godzimy się na podjęcie gości, choć wcale nie mamy ochoty, powinniśmy popracować nad własną asertywnością i zastanowić się, dlaczego powiedzieliśmy "tak" – dodaje psycholog.
Tymczasem pomóc z noclegiem są gotowi także przyjaciele przyjaciół, o czym przekonała się Karolina, która zatrzymała się u cioci swojej koleżanki. Koleżanka sama zaproponowała, żeby przyjechała z rodziną w góry - to była spontaniczna decyzja. Ich gospodyni, choć przecież nieznajoma, przyjęła ich bardzo ciepło i nie oczekiwała niczego w zamian. Jedynym warunkiem, jaki musieli spełnić, było… przestrzeganie higieny i regularne używanie płynu dezynfekcyjnego.
Turystka podkreśla, że choć na Krupówkach jest zdecydowanie mniej ludzi niż zazwyczaj o tej porze roku, wszystkie sklepy i punkty gastronomiczne są otwarte (jedzenie sprzedawane jest na wynos). Działają także schroniska.
- Nie można jeść w środku, ale właściciele pozwalali nam się zagrzać i nakarmić kilkumiesięcznego syna – przyznaje kobieta.
- W dolinkach jest dużo rodzin z dziećmi na sankach. Kolejki na Gubałówkę i Kasprowy oraz szlaki piesze są cały czas czynne. Organizowane są też kameralne kuligi. Nam udało się zaliczyć Rusinową Polanę, Dolinę Kościeliską i przejażdżkę saniami. Zjedliśmy pyszne oscypki i regionalne dania na wynos – dodaje.
O tym jednak, z jak dużymi niedogodnościami może wiązać się przyjazd gości na ferie, przekonał się pan Piotr – świeżo upieczony małżonek, który mieszka w górach.
Niestety, choć ślub brał zaledwie cztery miesiące temu, nie może cieszyć się pierwszą zimą spędzaną z żoną. Planując budowę własnego domu, zamieszkał u teściowej, która przyjęła pod dach wszystkie swoje dzieci i wnuki.
- Nikt nie konsultował ze mną tej decyzji, nawet nie wiem, czy decyzja wyszła od niej, czy została wymuszona przez spragnioną wypoczynku rodzinę – przyznaje pan Piotr.
- Nie mamy w ogóle prywatności, ale nie to jest najgorsze. Kiedy wracam do domu po 12-godzinnej zmianie, marzę tylko o szybkim prysznicu i kolacji, a zastaję dom pełen krzyczących dzieciaków. O jakimkolwiek odpoczynku nie ma mowy. Na pracy nie może skupić się też moja żona, która pracuje zdalnie, musi łączyć się przez komunikatory ze współpracownikami, a w tym momencie to właściwie niemożliwe. Takie życie jest bardzo męczące, nawet jeśli mówimy tylko o dwóch tygodniach ferii – dodaje.