W 2000 roku Ewa Błaszczyk musiała zmierzyć się z podwójną tragedią. Najpierw na tętniaka aorty zmarł jej mąż, Jacek Janczarski. Kilka miesięcy później jedna z jej córek, Ola, zakrztusiła się tabletką i straciła przytomność. Od tego czasu pozostaje w śpiączce.
Gdy Ewa Błaszczyk zaczęła zgłębiać wiedzę na temat pacjentów w śpiączce, w efekcie zdecydowała się na stworzenie Fundacji "Akogo?", która wspiera dzieci wymagające rehabilitacji po ciężkich urazach neurologicznych. W 2012 roku, dzięki staraniom fundacji, otwarto Klinikę Neurorehabilitacyjną "Budzik".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Pasja jest kobietą". Ewa Błaszczyk: "To nieprawda, że jestem niezłomna"
Córka Ewy Błaszczyk nie przebywa w "Budziku"
Ewa Błaszczyk była gościnią podcastu "Pacjenci", gdzie opowiedziała o córce. Jak podkreśliła, Ola od lat nie przebywa w klinice "Budzik".
- To trwa 25 lat, więc taki komunikat muszę zawrzeć. (...) Ola nie przebywa w "Budziku", tylko od lat, ponad 20, przebywa w domu. W szpitalu jest jak każdy z nas, jeśli coś jej się dzieje, że wymaga szpitala. I jest wtedy na takim oddziale, w takim szpitalu, który jest dedykowany temu, co jej dolega. Staramy się oczywiście, żeby była tam jak najrzadziej, bo bariera immunologiczna u takich osób też jest mocno obniżona i my mamy katar, a ci ludzie mają zapalenie płuc, więc to nie jest tak samo. I trzeba po prostu tak robić, żeby być jak najbardziej poza szpitalem - zaznaczyła Błaszczyk.
- Ale oczywiście, jest to wyścig z czasem też, bo tak jak mówiłam, rozwija się medycyna, rozwija się technologia. Coraz więcej mamy aparatów diagnostycznych, żeby zobaczyć, jak ten mózg działa. Naprawdę to idzie w oszałamiającym tempie. Ale jest to wyścig z czasem, czy utrzymamy organizm w tak dobrej formie, żeby w przyszłości można było z czegoś nadzwyczajnego skorzystać, czy też nie damy rady - powiedziała aktorka.
"Miała momenty, że mogła nas pożegnać"
Ewa Błaszczyk ujawniła w tej samej rozmowie, że jej córka ma za sobą kilka dramatycznych momentów, które mogły zakończyć się jej śmiercią.
- Jeśli my się załamiemy czy zaczniemy narzekać, to ja staję przy Oli i np. mówię: "co, ja mogę być zmęczona czy narzekać?", kiedy patrzę na nią, co ona robi przez ćwierć wieku, a miała trzy momenty przynajmniej takie, że mogła nas pożegnać. Nie robi tego, czyli ciągle jest coś do zrobienia. A poza tym, jak ja mogę narzekać, jak patrzę na jej los? - stwierdziła.
- Mam wrażenie, że to Ola zmienia ten świat. Bo ona po prostu leży, ale nami, narzędziami, robi to, co jest do zrobienia. Jeśli przyjąć cały ten układ szerzej, to jeśli ktoś sobie coś takiego wybrał, to znaczy, że ma coś do zrobienia - podsumowała.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.