Jej córka wychodzi za mąż. Napisała list z prośbą o pomoc i w kilka chwil została wrogiem nr 1 w sieci
Wesela, śluby, długie przygotowania, wiele oczekiwań i marzeń – ten jeden dzień w życiu ma być idealny dla młodej pary. Ale czasem dzieje się tak, że to rodzice młodych chcą wszystko zorganizować tak, by idealnie czuli się oni sami. I tylko oni. W sieci krąży list jednej z matek, która postanowiła przeorganizować wesele córki w kompletnie nietaktowny sposób.
11.09.2017 | aktual.: 11.09.2017 16:16
Aż trudno się dziwić, że list tej Amerykanki spotkał się z taką ilością hejtu w sieci. Kobieta napisała list do magazynu "Slate", który cyklicznie zamieszcza takie teksty w "ślubnej kolumnie". Dziennikarki na co dzień doradzają różnym kobietom, ale taki list czytały pierwszy raz.
"Przyjaciółka córki na weselu"
"Moja 27-letnia córka ma przyjaciółkę, Katie, z którą zna się, odkąd skończyła 4 lata. Katie praktycznie dorastała w naszym domu i była dla mnie członkiem rodziny. Moja córka ostatnio się zaręczyła. Razem z narzeczonym ogłosiła, że Katie będzie jej świadkową. Problem jest jednak taki, że Katie jest częściowo niepełnosprawna, ma defekt nogi, przez co nieco krzywo chodzi. Urodziła się z tym. To nie skutek jakiejś operacji" – czytamy w opublikowanym w sieci liście.
I dalej: "Ma problem z założeniem butów na obcasie. Już jest po pierwszych przymiarkach sukienki, ale ja cały czas myślę, że nie będzie wyglądać to dobrze, jeśli będzie szła przed moją córką do ołtarza. Wspomniałam o tym córce i zasugerowałam, że może Katie kręciłaby podczas ślubu film lub wręczała śpiewniki, więc nie zrujnowałaby estetyki ceremonii. Moja córka przestała ze mną rozmawiać (nigdy nie byłyśmy blisko), ale to jej wielki ślub i chcę, żeby było perfekcyjnie. Wszystkie druhny będą wyglądać uroczo, stojąc u boku córki przy ołtarzu. Czy jest coś złego w tym, że jej przyjaciółka będzie siedzieć z boku?".
Tak, to się wydarzyło. Mama panny młodej uważała jej przyjaciółkę za swoją córkę, ale nie aż tak, by pozwolić jej "zrujnować swoim wyglądem" ślub dziecka. Oczy przecierają dziś ze zdumienia nie tylko internautki, ale dziennikarka, która odpowiada na te listy.
- Zachęcam cię, byś przeczytała go jeszcze raz i zadała sobie jedno podstawowe pytanie: "Czy ja przypadkiem nie brzmię jak zły charakter z jednego z filmów z Reese Witherspoon?". Z całą pewnością próbujesz sobie udowodnić, że jesteś troskliwa, jak tylko się da, a tak naprawdę napisałaś list, który świadczy o tobie w najgorszy sposób. Ta dziewczyna jest "jak córka" dla ciebie, ale mimo to chcesz ją zepchnąć w kąt podczas ślubu innej córki i to tylko dlatego, że chodzi z protezą - komentuje Mallory Ortberg.
Dziennikarka pisze dalej: "Ślub twojej córki będzie perfekcyjny z Katie u boku. Proteza to nie śmieć. To część jej życia. To, że postanowiłaś poprosić córkę o jej wykluczenie z ceremonii, jest nie tylko złe, ale zwyczajnie okrutne i pokazuje, że brakuje ci empatii, współczucia i taktu. Musisz i powinnaś przeprosić córkę natychmiast. I zachęcam cię jeszcze, żebyś zmieniła swoje podejście do życia".
Na reakcję internautek nie trzeba było długo czekać. Kobieta, której list miał trafić tylko do fanów ślubnych porad, doczekała się "sławy" w internecie. Screen listu krąży wciąż na Twitterze, a użytkowniczkom nie chce się wierzyć, że czyjaś mama mogłaby być do czegoś takiego zdolna.
Ślub dla mamy i teściowej
- Magda, a co, gdybyśmy wykupiły gołębie i wypuściły je tuż po tym, jak młodzi wyjdą z kościoła? A może konfetti? Nie? To może chociaż płatki róż? – zastanawiała się ostatnio moja mama przed ślubem siostry. Jej podejście do ceremonii jest wspaniałe. Pomaga, bo siostra tego chce, ale "tylko" pomaga. Nie wtrąca się w organizację, nie forsuje swojego zdania, zostawia wszystko młodej parze. W końcu to ich dzień. Teściowa? Podobnie. Kiedy siostra założyła, że marzy o tradycyjnym ślubie i weselu, od razu podkreśliła, że razem z narzeczonym wszystkim zajmą się sami.
Podobnie było w przypadku Pauliny. – Moja teściowa nie przyłożyła ręki do naszego wesela – mówi mi. – Ale bez mojej mamy w ogóle byśmy go nie zorganizowali. Pojawiło się może kilka różnic. Mama chciała, żebyśmy nagrali długi film z wesela, my myśleliśmy o czymś krótkim. Jest bardzo cienka granica pomiędzy pomaganiem a narzucaniem swojej wizji, dlatego było mnóstwo kłótni. Z mężem jesteśmy minimalistami i chcieliśmy przyjęcie w nowoczesnym stylu. Mała impreza, a właściwie obiad, a nie huczne weselisko. Udało się nam tak dogadać, że wszyscy byli zadowoleni – wspomina.
U Marty było podobnie. Ślub wzięła tego lata. Jak przyznaje, teściowa denerwowała się tylko ich "wyluzowanym podejściem do tematu". - Bała się, że przez to, że emocjonalnie nie podchodziliśmy do organizacji ślubu to wszystko będzie jedną wielką klapą. Chciała wszystko zobaczyć (zaproszenia, suknię, drobiazgi), ale nie narzucała swojej racji. Dała nam wolną rękę, ale wymagała większego przejęcia całym wydarzeniem – opowiada Marta.
Ale nie zawsze tak jest. A czytając opowieści o rodzicach i bliskich, którzy chcą na siłę uczynić ten jeden dzień "perfekcyjnym", aż szkoda się robi tych młodych. Bo daleko nie trzeba szukać. Fora internetowe wypełniają historie sfrustrowanych panien młodych, których pragnienia odeszły na dalszy plan.
- Wesele ma być w przyszłym roku i naprawdę poważnie zastanawiam się, czy nie zrezygnować z wesela. Zawsze marzyłam o spokojnych, w miarę normalnych przygotowaniach, a tu? Za to, że sami wybraliśmy salę, moja mama się obraziła. Zorganizowała wodzireja na ślub. Teraz wybiera nam pierwszą piosenkę. Naprawdę nie chcę wiedzieć, co będzie dalej – opowiada jedna z dziewczyn.
I po chwili dodaje: - Czy wspomniałam wam, że wybrała też sobie piosenkę z dedykacją?
Z przesadnie "pomocną" teściową miała z kolei problem Ania. Na jednym z forów dla kobiet zastanawia się, gdzie jest granica angażowania się rodziny w przygotowania. – Ona nawet nie radzi. Ona wszystko krytykuje i podważa. Zaczęło się od tego, że nie podobała się jej moja suknia. Wybrała tort, bo ten, które wybrałam, jej nie smakował. Wybrała bukiet – sama pobiegła do kwiaciarni i zamówiła go, a dopiero po wszystkim zapytała, co o tym sądzę. Moja mama w nic się nie wtrąca, bo ma do mnie zaufanie. Teściowa z kolei instruuje mnie nawet, jak mam ułożyć włosy, jaki zrobić makijaż – najlepiej tydzień wcześniej, bo chce wiedzieć, jak będę wyglądać. Wybrała narzeczonemu garnitur, koszulę, kamizelkę, zamówiła wizytę u fryzjera – opisuje.
Zobacz także
Płacę, wymagam
- Nie mam już sił – wyrzuca z siebie jedna z dziewczyn. – Za kilka tygodni bierzemy ślub, a nie mamy prawa o niczym decydować. Wszystkim interesują się rodzice. Wszystko chcą załatwiać sami. Nasze mamy wybrały salę, wybrały DJ-a, zrobiły nawet listę gości i listę prezentów. Czy to jest normalne? Prośby i tłumaczenia, że to nasz dzień i my chcielibyśmy go zorganizować po swojemu, nic nie dają. Kłócić się nie możemy, bo prawda jest taka, że to rodzice w większości za wszystko zapłacą, ale też nie mogą nam wejść na głowę, prawda? Nie myślałam, że przygotowania do wesela okażą się dla nas takim koszmarem.
I to jeden z najczęściej powracających wątków. Rodzice, którzy płacą za wesele swoich dzieci, najczęściej mają największe wymagania i to oni stawiają warunki. Jak płacę, to wymagam. W końcu te pieniądze trzeba dobrze spożytkować.
- Od samego początku chcieliśmy wyprawić wesele samodzielnie. Rodzice uparli się, że skoro mają jedną córkę, to muszą mi to wesele zasponsorować. Teraz obrażają się za każdym razem, gdy coś jest nie tak, jakby chcieli. Żałujemy, że się zgodziliśmy. Mam już dość tego wesela, a jeszcze nawet nie jest blisko terminu – przyznaje jedna z internautek.
- Teściowa już wie, jakie będzie menu, że nie będzie piwa i kamerzysty. Staram się z nią rozmawiać, ona mi przyznaje rację, ale po chwili znów się o coś kłócimy. I tak w kółko. Narzeczony cały czas prosi, żeby dała mi dojść do głosu, bo przecież wszyscy wykładamy na to wesele pieniądze. Ona na to, że jak narzeczony sam sobie za wszystko zapłaci, to dopiero wtedy będzie miał prawo głosu. Masakra. Wydała już jedną córkę za mąż i teraz wie najlepiej, jak powinno to wyglądać. A my wolelibyśmy wszystko zorganizować po swojemu, żeby na koniec mieć pretensje tylko do siebie – pisze inna kobieta.
Jak żyć?
Ile Polacy wydają na ślub? Krocie. Średni koszt zaproszenia jednego gościa wynosi od 200 do 300 złotych. Najczęściej na uroczystość weselną zaprasza się od 50 do 100 osób. 1/3 ankietowanych przyznaje, że zaprosi między 100 a 200 gości. Według raportu OLX, 70 proc. ankietowanych uważa, że koszty związane z organizacją wesela są w stanie pokryć z własnej kieszeni.
Co dziesiąta para zwróci się o pomoc w dofinansowaniu wesela do rodziny.
I co robić, jeśli teściowa już wybrała nam świadkową, tata wykupił już gołębie, a mama wybrała piosenkę na pierwszy taniec i jeśli tak dalej pójdzie, to jeszcze sama go zatańczy?
- Problemem nie jest wcale sposób zorganizowania ślubu, czy wesela, ale relacje rodzinne – przekonuje psycholog małżeński Marta Mauer-Włodarczyk z bloga Madame Allure. - Wówczas, bez względu na to, czy pójdziemy rodzinie na rękę czy nie, konflikty i tak się pojawią, bo rodzina będzie chciała ingerować w pozostałe obszary naszego życia. Jeśli ulegniemy w sprawach związanych z weselem, to również ulegniemy przyszłym dziadkom, którzy będą lepiej wiedzieli jak wychowywać nasze dzieci. A to jest przecież przekraczanie granic. Ucząc bliskich, że mogą przekraczać nasze granice teraz, będzie nam jeszcze trudniej utrzymać te granice później, bo wypełniamy założenia niepisanej umowy o tytule “My (rodzice) wiemy lepiej, czego potrzebujesz”. Jeśli chcemy tak żyć, to możemy chodzić na daleko posunięte kompromisy, ale nie liczmy na to, że później będzie lepiej. Będzie gorzej i trudniej.
Nic po weselu, po którym pozostanie niesmak lub żal niespełnionych marzeń. Warto wypracować złoty środek, tak by zadowoleni byli i młodzi, i rodzice, i goście.
Nawet jeśli uważacie to za banał, pamiętajcie: rzadko zdarza się sytuacja, której nie można rozwiązać i wyjaśnić za pomocą rozmowy. Ważne jest, by przeprowadzić ją na neutralnym gruncie, bez wzajemnego oskarżania się. Spokojnie przedstawcie swoje racje, wysłuchajcie też zdania drugiej strony. Szanujcie siebie nawzajem, niezależnie od tego, jaki macie stosunek do przyszłych teściów, którym ze względu na utarte stereotypy z góry przyklejono łatkę złych charakterów.