Jesienią to już plaga. "Cuffing season" zatacza coraz szersze kręgi

Jesienią to już plaga. "Cuffing season" zatacza coraz szersze kręgi

"Cuffing season" dopada wiele osób w okresie jesienno-zimowym
"Cuffing season" dopada wiele osób w okresie jesienno-zimowym
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Aleksandra Lewandowska
25.11.2023 14:00, aktualizacja: 25.11.2023 16:33

Niskie temperatury, brak słońca za oknem, potrzeba ciepła i bliskości. Te wszystkie czynniki sprawiają, że wiele osób wchodzi w tzw. sezonowe związki, rozpoczynające się jesienią, a kończące wraz z początkiem wiosny. - Chodziło o to, żeby ktoś był obok - mówi Agata.

Jeżeli kiedykolwiek czułaś lub czułeś, że masz potrzebę bycia w związku jedynie w miesiącach jesienno-zimowych, aby przetrwać je możliwie bezboleśnie, prawdopodobnie dopadł cię "cuffing season". Choć mało kto jest świadomy istnienia tego zjawiska, "sezon zakajdankowania" pojawia się nie tylko w popkulturze (jak chociażby w jednej z piosenek artystki SZA), ale stał się też przedmiotem zainteresowania naukowców, psychiatrów i psychologów. Powód? Staje się coraz popularniejszym zjawiskiem.

- To kwestia m.in. naszego klimatu. Przychodzi jesień, zima. Niektórzy czują się bardziej samotni. Chcą mieć kogoś obok, posiedzieć z kimś na kanapie. Tak działa cały ten mechanizm. Nie jest to empatyczne, a powiedziałabym, że narcystyczne. Czy osoby, które wchodzą w takie związki, działają świadomie? Nie do końca. U większości dzieje się to w podświadomości. Rzadko kiedy ktoś planuje to z wyprzedzeniem - tłumaczy w rozmowie z WP Kobieta psycholożka Dorota Minta.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Partner na sezon

- Kilka lat temu byłam osobą, która wchodziła w związki jedynie jesienią i zimą. Nie miałam jednak wtedy świadomości, że było to związane z tym, jak zmienia się moje samopoczucie, w szczególności psychiczne - przyznaje w rozmowie z WP Kobieta Agata.

Wiosną i latem, kiedy czuła się dobrze, chociażby ze względu na pogodę - wyższą temperaturę i słońce za oknem, nie miała potrzeby, aby mieć kogoś obok siebie. Jesienią i zimą, gdy aura się zmieniała, zaczynała czuć potrzebę ciepła i bliskości drugiej osoby.

- Byłam "czerwoną flagą". Potrzebowałam facetów tylko wtedy, kiedy czułam się gorzej. I nie chodziło tu o sprawy seksualne, ale o to, żeby ktoś był obok. Żeby był, kiedy wracam do mieszkania, żeby spędzał ze mną czas, żebym nie odczuwała tej "depresyjnej" aury - tłumaczy.

Wszystko zaczęło się wtedy, kiedy przeprowadziła się do innego miasta na studia.

- Zaczęłam czuć się samotna. Miałam oczywiście koleżanki, które dopiero poznawałam, ale kiedy wracałam do mieszkania, zaczynałam czuć się beznadziejnie. Popołudnia i wieczory spędzałam pod kołdrą, z jedzeniem, nie robiąc niczego konkretnego - zauważa.

- Potem zaczęłam wychodzić na imprezy. Na jednej z nich poznałam chłopaka, z którym byłam w związku już po tygodniu znajomości. To było jakoś w połowie listopada. Cały grudzień, styczeń i luty spędziliśmy razem, więc te najgorsze miesiące minęły mi błyskawicznie. Ale gdy on zaczął coś wspominać o wspólnych wakacjach, ja nawet nie miałam tego w planach. Ostatecznie zerwaliśmy w marcu - mówi.

Powtórki z rozrywki

Agata dodaje w rozmowie, że takie same sytuacje powtórzyły się jeszcze dwukrotnie. Jesienią poznawała mężczyzn, z którymi szybko wchodziła w związki. Spędzała z nimi zimę, czasem początek wiosny. Tym samym miała "miły, przedświąteczny czas", osoby towarzyszące na sylwestra i partnerów na walentynki. Na tym jej potrzeby się kończyły.

- Kiedy teraz o tym opowiadam, czuję wstyd. Mimo tego, że minęło już kilka lat, a z tamtymi facetami mam normalne, luźne relacje. Nie czujemy do siebie żalu - zdradza.

- Wydaje mi się, że jest kilka powodów, dlaczego tak robiłam. Po pierwsze, wiek i studia. Wyjeżdżasz do innego miasta, zaczynasz nowe życie, wszystko wydaje się być takie beztroskie. Nie patrzysz na to, co robisz, nie liczysz się z konsekwencjami – oznajmia.

Drugi powód, który wymienia, jest już poważniejszy.

- Po wyjeździe z domu rodzinnego zaczęłam czuć pustkę. Jestem bardzo związana z rodzicami i rodziną, więc kiedy wyjechałam, dopadła mnie samotność. Nie umiałam sobie z nią poradzić. Zaczęłam robić coś, za co, jak mówiłam, dziś mimo wszystko czuję wstyd - podsumowuje Agata.

"Cuffing season", czyli ktoś będzie miał złamane serce

"Cuffing season" zawsze kończy się jednym, złamanym sercem. Tak było w przypadku Roberta, który zeszłej jesieni i zimy był w związku, w którym został wykorzystany.

Kasię* poznał przez znajomych. Szybko wpadli sobie w oko, a dwa dni po poznaniu, umówili się na pierwszą randkę. Podjechał po nią samochodem i przywitał ją bukietem kwiatów. Następnie zabrał ją na kolację do popularnej restauracji, za którą zapłacił.

- Spodobała mi się, więc bardzo się starałem od samego początku. Po pierwszej randce była druga, po drugiej trzecia, aż w końcu byliśmy razem. Bardzo szybko, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. Kasia jest taką osobą, która lubi "luksus", więc często kupowałem jej kwiaty i prezenty, zabierałem na randki do fajnych miejsc. Robiłem wszystko, żeby jej zaimponować, żeby czuła się szczęśliwa - opowiada.

- Sylwestra spędziliśmy w Alpach. Wyjechaliśmy ze znajomymi. Za pobyt, obiady, kolacje, wszystkie atrakcje, płaciłem za nas dwoje. Nie chciałem od niej ani grosza. Przyjąłem, że jeżeli jesteśmy w związku, razem, to ja za nią odpowiadam - dodaje w rozmowie.

Nie inaczej było z walentynkami. Romantyczny wyjazd za miasto, kolacja przy świecach.

- Chyba najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja się zaangażowałem, a ona po prostu korzystała z tego, że byłem, płaciłem i jej usługiwałem. Zerwała ze mną pod koniec lutego. Cytuje: "Ja chyba tego nie czuje". To mi powiedziała na sam koniec. Szkoda, że kiedy dzieliła się tym wszystkim z koleżankami na Instagramie, to mnie nawet "kochała" - oznajmia.

Narcystyczne, ale nie zawsze świadome

Dorota Minta podkreśla, że inaczej patrzy się pod kątem psychologicznym na osoby, które wchodzą w "sezonowy związek" raz, a inaczej, gdy robią to "sezonowo" przez lata.

- Jeżeli robimy to np. drugi raz w ciągu dwóch czy trzech lat, warto wtedy przyjrzeć się sobie i swojemu zachowaniu. Zastanowić się, co takiego się ze mną dzieje. Dlaczego jesienią czy zimą wchodzę w relacje, które trwają przez określony czas. Dlaczego jestem z kimś, kogo później ranię - mówi.

W odniesieniu do niektórych badań wchodzenie w "sezonowe związki" może być związane ze zmianami w poziomie serotoniny, która u wielu osób obniża się wraz z nadejściem chłodniejszych miesięcy, psycholożka stwierdza, że bardziej przyjrzałaby się innym bodźcom, które mogą być z tym związane - ogólnemu samopoczuciu fizycznemu oraz psychicznemu, otoczeniu czy chociażby stylowi życia.

- Na produkcję serotoniny w organizmie człowieka bardziej wpływa dieta niż słońce czy pogoda. Prędzej powiedziałabym, że może być to związane z "koktajlem hormonalnym" w organizmie danej osoby niż z samym poziomem serotoniny - podsumowuje.

*Imię zostało zmienione na prośbę rozmówczyni.

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (211)
Zobacz także