Jest mamą piątki dzieci, czwórka jest niepełnosprawna. Nie może liczyć na pomoc od państwa
04.02.2021 14:41, aktual.: 03.03.2022 07:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jacqueline Orda jest mamą piątki dzieci. Czworo z nich jest niepełnosprawnych. Rodzina żyje w Gdyni w 44-metrowym mieszkaniu. Kobieta sama je odnawia, bo na pomoc ojca dzieci nie może liczyć. Problemy finansowe ma od dawna, jednak teraz boi się, że komornik zajmie jej mieszkanie. Dług do spłaty nie jest duży, to niecałe 5 tysięcy złotych. Obecnie kobieta nie jest w stanie spłacić takiej kwoty.
Jacqueline Orda ma 35 lat. Po głosie słychać, że jest wyczerpana opieką nad czwórką niepełnosprawnych dzieci i problemami finansowymi. Liczyć może tylko na siebie i swoją 70-letnią mamę. Czasem pomaga jej też koleżanka, ale tylko w wyjątkowych sytuacjach.
Jacqueline jest mamą piątki dzieci. Czworo z nich jest niepełnosprawnych. W rozmowie z WP Kobieta podkreśla, że kocha swoje pociechy, walczy o nie, poświęca się ich wychowaniu w stu procentach. Nie myśli o sobie czy o odpoczynku. Dla dzieci zrobiłaby wszystko.
"Mąż nie traktował mnie dobrze"
6-letni Aleks, 7-letni Brajan i 9-letnie bliźniaczki to dzieci ze związku z byłym mężem, z którym kobieta do dziś nie może dojść do porozumienia. 12-letnia córka Jola urodziła się w poprzednim związku Jacqueliny. – Dzieci w zasadzie rodziły się rok po roku. Tylko bliźniaczki były planowane, później już nie chciałam mieć dzieci. Mój mąż się do tego nie nadawał. Nie pomagał mi, stosował przemoc fizyczną i psychiczną. Aleks i Brajan, czyli najmłodsze dzieci, przyszły na świat po zbliżeniu, na które nie było mojej zgody. To była po prostu przemoc. Mąż nie traktował mnie dobrze. Nawet po porodach synów nie zjawił się w szpitalu. Kiedy okazało się, że jeden z chłopców jest w złym stanie po narodzinach, napisał tylko SMS-a: "nie martw się, zrobimy sobie kolejne" – opowiada Jacqueline.
Jak przyznaje, już wtedy wiedziała, że musi od partnera uciekać. I tak też zrobiła. Kilka razy. Brała dzieci i uciekała do matki. Mąż przychodził, przepraszał, obiecywał poprawę. Uwierzyła mu jeszcze dwa razy. Później sprawa trafiła do sądu. Rozwód trwał ponad dwa lata i właśnie wtedy zaczęły się problemy finansowe rodziny. Ojciec dzieci nie chce płacić alimentów. Do dziś powinien przekazać Jacquelinie 196 tys. złotych. Nie dostała od niego ani złotówki. A przecież życie i utrzymanie piątki dzieci, w tym czwórki niepełnosprawnych, kosztuje...
Pomocy szukała po całej Polsce
- Czwórka dzieci ma zdiagnozowany autyzm i inne choroby. Aleks od urodzenia cierpi na zaburzenia neurologiczne, wzmożone napięcie mięśniowe, zaburzenia hiperkinetyczne, wiotkość więzadłowo-stawową. Ma też wadę wzroku i zaburzenia sensoryczne. Urodził się przedwcześnie i jego stan zdrowia zagrażał życiu, walczył w inkubatorze ponad 10 dni z powodu odmy płucnej i zapalenia płuc – opowiada 35-latka.
Starszy syn Brajan, który skończył 7 lat, też ma autyzm. Zdiagnozowano u niego upośledzenie umysłowe, zaburzenia sensoryczne, nadpobudliwość psychoruchową. Ma opóźniony rozwój mowy, jest nadpobudliwy, wybuchowy, miewa ataki agresji. Kiedy takie się zdarzają, potrzebna do uspokojenia chłopca jest druga osoba. Najczęściej pomaga wtedy 70-letnia mama Jacqueline.
8-letnie bliźniaczki Natalia i Nicole oprócz autyzmu chorują także na wiotkość więzadłowo-stawową, afazję i mają zaburzenia lękowo-depresyjne. Siostry są agresywne, płaczliwe i źle tolerują zmiany planu dnia. Dziewczynki mają problem z nawiązywaniem kontaktów, miewają napady agresji, która objawia się m.in. uderzaniem głową o ścianę. Do siódmego roku życia bliźniaczki korzystały z pampersów.
Każde z dzieci jest pod stałą opieką lekarza, do specjalistów i na rehabilitację uczęszczają od wieku niemowlęcego. - Droga diagnostyczna moich dzieci była bardzo długa, wyczerpująca i kosztowna. Jeździłam niemal po całej Polsce, do przeróżnych ośrodków diagnostycznych, szpitali, przychodni… Już sama nie mogę ich zliczyć. Borykałam się z diagnozowaniem, terapiami, wychowaniem, leczeniem dzieci i innymi przeciwnościami losu. W pojedynkę. Bo mąż i jego rodzina nigdy nie byli zainteresowani tym, żeby nam pomóc – żali się Jacqueline.
Pomoc matki bezcenna
35-latka w rozmowie z WP Kobieta narzeka też na swój stan zdrowia. Niebawem będzie musiała przejść operację. – Mam rozległą przepuklinę białej kresy. Dokuczają mi też problemy z płucami, przeszłam dwa razy ciężkie zapalenie płuc. Nie wspomnę już o problemach neurologicznych, które spowodowały obciążenie stawów narządu żuchwowego. Tu też będzie potrzebna operacja, która jest kosztowna i nierefundowana… Tylko z czego mam za nią zapłacić? – mówi Jacqueline.
Kobieta przyznaje, że bezcenna w wychowaniu dzieci okazała się pomoc matki. – Moja mama miała oszczędności, z których kupiła nam 44-metrowe mieszkanie. Na remont już niewiele zostało, więc przez dwa lata pokoje remontowałam sama. Trafiłam też na oszustów, ekipę remontową, która wzięła zaliczkę i już się nie zjawiła. Więc kładłam podłogi, gładziłam ścianę, wymieniłam płytki, kontakty, oświetlenie, malowałam. Remont wymagał pieniędzy. To dzięki pomocy mojej mamy udało się odnowić większość pomieszczeń. Niestety łazienka nadal jest w opłakanym stanie. Najgorsze, że instalacja elektryczna jest do wymiany. Dwa dni temu zrobiło się zwarcie, musiałam szybko wzywać pomoc, bałam się, że się zapali. Z taką instalacją żyjemy jak na bombie. Muszę niezwłocznie ją wymienić, ale ciężko znaleźć na to fundusze – przyznaje kobieta.
"Boję się, że przyjdzie do nas komornik"
35-latka bardzo liczy na pomoc obcych ludzi. Sama do pracy iść nie może. - Aktualnie otrzymuję świadczenia na opiekę nad dziećmi i alimenty z funduszu alimentacyjnego. Podczas rozwodu, który trwał dwa lata, otrzymałam tylko zabezpieczenie na całą rodzinę w wysokości 1500 zł miesięcznie. Do tego pobieram 500 plus na dzieci. Dzięki temu się utrzymuję. Ale na 6-osobową rodzinę, w której dzieci wymagają wizyt u lekarza i leczenia, to starcza tylko na podstawowe sprawy - mówi.
Przez pewien czas Jacqueline nie miała z czego zapłacić czynszu za mieszkanie, bo opłata wynosi ponad 700 zł. Kwota zadłużenia urosła do prawie 7000 zł, a do tego pojawiły się koszty sądowe w wysokości 1600 zł. 4000 zł udało się spłacić, ale na resztę długu 35-latka nie ma pieniędzy. – Boję się, że przez te niecałe 5 tysięcy przyjdzie do nas komornik. Dostałam pozew z sądu o wydanie nakazu zapłaty w postępowaniu upominawczym. Potrzebuję pieniędzy na spłatę – mówi nam mama piątki dzieci.
Czytaj też: Gaslighting to perfidna forma przemocy. "Sprawca stanie na głowie, aby utrudnić ofierze odejście"
Kobieta podkreśla, że ucieszy się nie tylko z finansowej pomocy. – Gdyby ktoś pomógł wymienić mi instalację eklektyczną, wyremontować łazienkę. Gdyby znalazła się jakaś firma, człowiek o dobrym sercu… - mówi z nadzieją. Jacqueline wspomina, że potrzebuje też ubrań dla dzieci, butów, zabawek.
35-latka założyła zbiórkę w serwisie pomagam.pl. Liczy, że pieniądze, które uda się zebrać, wystarczą na spłatę zadłużenia, remont łazienki i wymianę instalacji.
– Założyłam zbiórkę i gdy następnego dnia zobaczyłam, że jest 230 zł to miałam łzy w oczach. Tak miło i ciepło na sercu mi się zrobiło. Że są jeszcze ludzie, którzy chcą pomóc. Obcy ludzie – mówi.
– Jest już 280 zł, więc kwota rośnie – mówimy Jacquelinie. – Naprawdę? Teraz jeszcze nie sprawdzałam. Tak się cieszę. Każda pomoc jest dla nas na wagę złota – odpowiada. Link do zbiórki znajduje się TU.