"Jestem kochliwa". Małgorzata Niemirska o miłości
Kiedy zaczęła grać w serialu "Czterej pancerni i pies", miała zaledwie 16 lat. Rola Lidki zmieniła jej życie. Mimo że w dorosłości los jej nie oszczędzał, to miała wielkie szczęście w miłości.
16.06.2021 20:15
Chciała zostać primabaleriną, a została aktorką. Do serialu trafiła przez przypadek – ekipa filmowa w warszawskich liceach, poszukiwała nastolatki, która byłaby przeciwieństwem delikatnej i romantycznej Poli Raksy, czyli ekranowej Marusi. Niemirska od razu wydała się idealną kandydatką do roli Lidki.
Rola Lidki ją na długo zaszufladkowała
To miała być krótka przygoda, tymczasem przez siedem lat Niemirska praktycznie nie opuszczała planu. Nawet maturę zdawała w przerwie między zdjęciami, grała podczas studiów i kiedy zaczęła pierwszy rok pracy w teatrze.
- Siedem lat młodości w tych samych butach, furażerce, mundurze – to się mogło znudzić. Do tego wyjazdy na poligony, wcale nie było łatwo. Nie miałam życia – mówiła w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Potem, na długo wpadła do szufladki.
Zobacz także: "Rozwód był dla mnie jak jątrzenie niezagojonej rany". A może jednak rozwód może być bezbolesny?
Życie zawodowe i uczuciowe Niemirskiej
Ambitna aktorka, nigdy nie kryła, że praca jest dla niej ogromnie ważna. Ale nigdy nie stawiała jej na pierwszym miejscu.
- Jestem kochliwa. Nie umiem żyć bez miłości – mówiła – Dlatego nigdy nie byłam sama. Kiedy kończyła się jedna miłość, zaraz przychodziła kolejna – mówiła o swoim życiu prywatnym.
Na studiach wyszła za mąż, za Andrzeja Makowieckiego. Szybko jednak pożałowała pochopnie podjętej decyzji, zwłaszcza gdy na planie spektaklu "Desperaci" poznała Marka Walczewskiego.
- Przez dwa odcinki nie było nic między nami, a przy trzecim doszło do eksplozji uczuć, oświadczyłem się błyskawicznie i zostałem przyjęty - wspominał później aktor.
Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że oboje byli wówczas w związkach małżeńskich. Wybuchł skandal, a wiele osób z branży odwróciło się od nich.
- Marek nie sprawiał wrażenia osoby zajętej – tłumaczyła później Niemirska w rozmowie z Gazetą Wyborczą. – Wyjechał przecież z Krakowa, a w Warszawie prowadził tryb życia niewskazujący na to, że jest żonaty. Tego tematu nie było między nami. Ja o tym, że on jest żonaty i z kim, dowiedziałam się, kiedy już było za późno.
Uczucie, które ich połączyło, było tak silne, że nie umieli się mu opierać.
- Myślę, że większym grzechem byłoby się nam rozstać, patrząc z perspektywy na to, czym byliśmy dla siebie – mówiła aktorka. Oba rozwody przeprowadzono szybko i bezboleśnie, a w grudniu 1974 r. Niemirska i Walczewski wzięli upragniony ślub. Cichy i szybki, między próbą a przedstawieniem teatralnym, wyłącznie w towarzystwie świadków.
Od tamtej pory byli nierozłączni. - Niektórzy mówią, że to okropne być z jednym człowiekiem i w domu, i w pracy, bo my przecież graliśmy w jednym teatrze, często w jednej sztuce. Ale nie czuliśmy przesytu – dodała.
Zapewniała też, że nie tylko się kochali, ale przede wszystkim stali się dla siebie najlepszymi przyjaciółmi, wspierali się w najtrudniejszych chwilach. Chcieli założyć rodzinę. Niestety dzieci mieć nie mogli.
- Przeżyłam szereg ciężkich zabiegów, byłam taką recydywą szpitalną, ale na nic to się zdało. Ktoś tam rodzi szesnaste z kolei, nie chcąc ich mieć, a ktoś nie ma ani jednego. Tak widocznie miało być – mówiła Niemirska.
W 1994 r. Niemirska z niepokojem zauważyła, że z jej mężem dzieje się coś niedobrego. Miał coraz większe kłopoty z pamięcią, w pracy zaczął zapominać wyuczony tekst. Diagnoza lekarska nie pozostawiła żadnych wątpliwości: Alzheimer. Mąż aktorki zmarł 26 maja 2009. Niedługo potem pochowała mamę.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl