Blisko ludziJoanna jest córką dyrektora DPS w Tomczycach. "Tata sam zarażony dzielnie walczy o swoich pensjonariuszy”

Joanna jest córką dyrektora DPS w Tomczycach. "Tata sam zarażony dzielnie walczy o swoich pensjonariuszy”

Marek Beresiński przebywa w objętym kwarantanną Domu Pomocy Społecznej w Tomczycach, gdzie połowa mieszkańców i trzy czwarte personelu jest zarażonych koronawirusem. Sytuację komentuje córka dyrektora Joanna Penza.

Joanna jest córką dyrektora DPS w Tomczycach. "Tata sam zarażony dzielnie walczy o swoich pensjonariuszy”
Źródło zdjęć: © pexels, archiwum prywatne

04.04.2020 | aktual.: 04.04.2020 14:09

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Joanna Penza mieszka z dala od rodziców, a o dramatycznej sytuacji na bieżąco informuje ją mama. Jest pod wrażeniem postawy ojca, który chociaż sam jest zarażony koronawirusem, wciąż walczy o swoich pensjonariuszy
.

Joanna Penza komentuje sytuację swojego ojca

Joanna Penza przyznaje, że gdyby nie miała dwójki małych dzieci, sama zgłosiłaby się jako wolontariuszka do pomocy w placówce. Jak przyznaje, wszystko wydarzyło się nagle, a sytuacja jest bardzo zła.

– 19 marca jedna z pielęgniarek poszła na zwolnienie lekarskie, bo źle się poczuła. Wtedy jednak nikt nie przypuszczał, że to może być koronawiurs. Po dwóch tygodnia zrobiła test i 1 kwietnia okazało się, że jest zarażona – opowiada Penza w rozmowie z WP Kobieta. – Tego dnia rodzice byli jeszcze razem w mieszkaniu, ale gdy tylko tata się dowiedział, spakował rzeczy i pojechał do pracy. Wiedział, że będzie musiał zamknąć DPS, gdyż sanepid podjął decyzję o kwarantannie – wyjaśnia.

Marek Beresiński jest zamknięty w placówce ze swoimi podopiecznymi i personelem. Obecnie w budynku przebywa 110 osób, w tym ledwie ponad 20 to osoby niezarażone koronawirusem. Personel jest bardzo okrojony, a osoby, które zajmują się mieszkańcami, w tym dwie ostatnie pielęgniarki, też są zakażone i powinny zostać zabrane do szpitala. Sytuacja jest dramatyczna. Brakuje rąk do pracy. Nie ma kto nakarmić mieszkańców, podać im leków i przewinąć.

– Tata mimo choroby próbuje jakoś zorganizować pracę, ale najgorsze jest to, że nie ma wystarczającej ilości personelu. Apeluje do miejscowych władz o pomoc, najlepiej w postaci ewakuacji budynku – mówi Penza. – W czwartek, dzięki fundacji Gemini z Warszawy, zostały zrobione testy. Okazało się, że połowa mieszkańców i trzy czwarte personelu jest zarażonych koronawirusem – dodaje.

Żona Marka Beresińskiego przebywa sama w domu i ma ograniczony kontakt z mężem, który zajęty pracą dzwoni tylko na chwilę, aby poinformować ją, jak się czuje i jak wygląda sytuacja.

– Mama jest zamknięta w domu i nigdzie nie wychodzi. Uważam, że powinna mieć zrobione testy, przecież miała kontakt z tatą. Do tej pory nikt jednak się do niej nie zgłosił – mówi córka dyrektora. – Sytuacja wciąż zmienia się dynamicznie. Dziś władze zapowiedziały, że przyślą ludzi do pracy. Zobaczymy, czy rzeczywiście tak będzie – dodaje z nadzieją.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (3)