Kaja kontra reszta świata. Kim jest Kaja Godek, która od lat zaciekle walczy przeciwko aborcji w Polsce?
"Pierwsza antyaborcjonistka", "psychopatka", "walcząca lisica". To tylko część określeń, które pojawiają się przy jej nazwisku. Z jednej strony mówią, że to matka niezłomna, z drugiej - że miażdży godność Polek. Chyba nie ma w Polsce drugiej kobiety, o której czytałybyśmy tak skrajne opinie. Kaja Godek od lat prowadzi swoją krucjatę.
Dla Godek początek stycznia to czas pełen pracy, dlatego gdy dzwonię, by poprosić o rozmowę, od razu odmawia. Jak trzem dziennikarzom przede mną. – Nie dam rady, nie jest pani pierwsza – mówi. 10 stycznia Sejm zajmie się dwoma projektami, które budzą skrajne emocje. Mowa o projektach zmiany prawa aborcyjnego. Jeden z nich to Ratujmy Kobiety, przygotowany przez środowiska feministyczne. Drugi - Zatrzymaj Aborcję, złożony przez działaczy pro-life. Wśród nich Kaja Godek. To jedna z najbardziej rozpoznawalnych twarzy wśród osób walczących o zakazanie aborcji. Gwiazda? Walcząca mama? Niedługo może się okazać, że ta walka skończy się jej sukcesem.
W grę wchodzi ludzkie życie
- Nie da się zmusić do rodzenia – mówi w rozmowie z Polskim Radiem. - Urodzenie dziecka jest następstwem zajścia w ciążę. Nie da się też "zmusić" do posiadania dziecka chorego. Świat jest tak skonstruowany, że niektórzy ludzie noszą w sobie wady lub choroby. Mówi się czasem, że rodzice decydują się na urodzenie chorego dziecka – to nieprawda, nikt nie decyduje, poczęło się dziecko takie, a nie inne i to dziecko się rodzi. (..) Ale absolutnie nie można mówić o żadnych wyborach czy decyzjach. Strona proaborcyjna mówi, że oni są za wyborem – kategoria wyboru w ogóle jednak nie powinna być stosowana do kwestii ludzkiego życia – nasze życie ma być chronione, a nie poddawane pod czyjeś wybory.
Dlatego w Sejmie procedowany jest jej kolejny projekt – Zatrzymaj Aborcję. Poprzedni – Stop Aborcji – został odrzucony po fali czarnych protestów. Politycy w zamieszaniu szybko odsunęli się od projektu zaostrzającego przepisy aborcyjne, ale i tego, który prawo liberalizował. Obie strony łatwo się nie poddają i dyskusja o aborcji znowu wraca. Nie tylko do Sejmu.
- Myślę, że co do tego, że należy zakazać zabijania dzieci ze względu na podejrzenie choroby, nikt nie ma w Polsce wątpliwości – większość Polaków popiera ten projekt. Tu już nie ma miejsca na wymówki. Skrajna lewica na pewno trochę poprotestuje, ale w grę wchodzi ludzkie życie i nie ma co się tymi protestami przejmować – podkreśla Godek.
Nie przebiera w słowach. Tak jak podczas głośnego wystąpienia w Sejmie w 2015 roku, gdy mówiła o Stop Aborcji: - Osoby popierające projekt nie są, jak określił je kilka lat temu były prezydent Bronisław Komorowski "szkodnikami", ale świadomymi obywatelami domagającymi się zniesienia jednego z najbardziej barbarzyńskich i niesprawiedliwych praw wciąż funkcjonujących w Polsce. Prawa, które zezwala na rozszarpywanie, trucie, głodzenie i pozostawianie na pewną śmierć setek ludzi rocznie. A wszystko to odbywa się pod czujnym okiem lekarzy, których powołaniem jest ratowanie życia ludzkiego.
Jej zdaniem, państwo, "pozwalając na zabijanie dzieci, zupełnie je odczłowiecza, tak że już nawet lekarzom i urzędnikom wszystko jedno, kogo i w jakiej liczbie się zabija. W ten sposób Polska stacza się poniżej poziomu państw cywilizowanych, a nawet poniżej poziomu państw totalitarnych, bo nawet w Auschwitz-Birkenau więźniom nadawano numery obozowe".
To jej sposób na to, by przełamać schemat mówienia o aborcji. Dość brutalny. Chce pokazać, jak problem wygląda z perspektywy rodzica. Argumentem koronnym jest jej syn - Wojtek, który urodził się z zespołem Downa. W każdym programie, gdy zaczyna mówić o dziecku, argumenty zwolenników aborcji, czy kompromisu aborcyjnego miękną. Bo co odpowiedzieć, gdy w najgorętszym momencie dyskusji powie: "Ale czy zabiłaby pani moje dziecko?".
Wychowanie takiego dziecka to nie sielanka
Godek jeszcze kilkanaście lat temu nie pojawiała się w mediach, nie była cytowana przez dziennikarzy, nie walczyła u boku pro-liferów. Studiowała anglistykę, była asystentką prezesa jednej z warszawskich firm. Miała 25 lat, gdy zaszła w ciążę. Po tym, jak lekarze wykryli u jej dziecka zespół Downa, zaproponowali, by usunęła ciążę.
- Chcieli mi zabić mojego syna – wspominała w rozmowie z "GP24". - Oczywiście, że oczekiwaliśmy na zdrowe dziecko, kiedy okazało się, że jest inaczej, to było dla nas bardzo trudne, by przyjąć tę wiadomość. To był szok, krytyczna sytuacja w życiu. Przekonałam się wtedy, że ustawodawca wykorzystuje moment kryzysu życiowego rodziny, by takie dziecko zabić. By pozbywać się niechcianych obywateli. Zabicie mojego dziecka było dla wielu lekarzy oczywiste, uważano to za normalną ścieżkę postępowania - mówiła.
W tym samym wywiadzie przyznała, że poczuła presję, że powinna szybko podjąć decyzję.
- Byłam wściekła, że jest taka ustawa i do dziś mam pretensje do państwa o tę ustawę. To był też dla mnie moment uświadomienia. Żyłam w przekonaniu, że w Polsce nie jest tak najgorzej, jeśli chodzi o aborcję, że to marginalny problem. Sytuacja się zmienia, kiedy najpierw dowiadujesz się, że twoje dziecko jest chore a potem, że mogą ci je zabić. Mój syn żyje, jest bardzo fajny – podkreślała.
- Zacznijmy patrzeć na takich ludzi jak on, jako na pełnoprawnych członków społeczeństwa, bo dziś nazywani są "Przypadkami, o zdarzyło się...", "Pewnie państwo nie wiedzieli". Co to za kategoria? To mnie obraża, to mnie poniża jako matkę! Wiedziałam, że moje dziecko będzie chore, nie pozwoliłam go zabić, chciałam, by się urodziło, kocham je. Nie szerzmy znieczulicy, nie dyskryminujmy ludzi, nie dajmy ich zabijać, jeśli są chorzy, inni niż my – czytamy w wywiadzie.
Cztery lata później na świat przyszło jej drugie dziecko – Róża. Już jako mama zaangażowała się w działalność Fundacji "Pro - prawo do życia". Zajęła się projektem Stop Aborcji, który zakładał między innymi karę więzienia dla kobiet, które dokonały zabiegu aborcji.
Pani od zakrwawionych płodów
Godek przyznaje, że stara się dotrzeć do rodziców, którzy przecież nigdy nie chcieliby skrzywdzić swojego dziecka. Sprawia wrażenie empatycznej, spokojnej, waży każde słowo. To tylko wrażenie, bo gdy zagłębimy się w jej wypowiedzi, niewielu pomaga. Mówi, że dzięki in vitro "wylewa się ludzi do zlewu", a ci, którzy przeprowadzają zabiegi, handlują dziećmi, co "uwłacza człowiekowi". Nie można jednak nie zauważyć, że setki par rocznie dzięki temu zabiegowi zostaje rodzicami.
Wydaje się, że nie ma zrozumienia dla tych kobiet, świadomie zdecydowały przerwać ciążę w wyniku dramatycznych historii. Mówi o prawie wyboru, by żadna Polka nie czuła tak jak ona przymusu, by pozbyć się ciąży, ale sama to prawo do wyboru odbiera innym. Takich komentarzy nie brakuje w sieci. Nie każda kobieta jest w stanie zmierzyć się z ciężką chorobą dziecka, z tym, że może umrzeć podczas porodu. Ale to nie jest dla niej argumentem. Przecież sama pokazuje, że można sobie jakoś poradzić.
Godek nieustannie podsyca dyskusję na temat aborcji, która właściwie już dawno przestała być dyskusją, a raczej obrzucaniem się coraz bardziej obrazowymi hasłami. Ci, którzy zgadzają się na dostępność aborcji w Polsce, mordują dzieci, odkładają je na stolik, wychładzają, w końcu urządzają w kraju rzeź nie do powstrzymania. Wystarczy spojrzeć na plakaty aborcyjne, jakie fundują przechodniom działacze Zatrzymaj Aborcję.
Ma zwolenników, ale też całe mnóstwo przeciwników. Pewnie podobną falę hejtu generuje tylko Krystyna Pawłowicz. - Do niedawna miałam ją jedynie za zwykłego oszołoma. Dziś wiem, że się myliłam. Kaja Godek to psychopatka – komentuje jedna z internautek na Facebooku - Niech pani świeci przykładem, żeby być wiarygodną. Deklaracje składać jest bardzo łatwo, gorzej z prawdziwym miłosierdziem. Pani z jakiegoś powodu nienawidzi kobiet. Chcę pani zgotować im i ich chorym cierpiącym dzieciom piekło, byleby tylko podnieść swoje ego i mieć błędne poczucie, że jest pani szlachetna – ocenia inna.
- Jeśli się wycofamy, wtedy oddajemy pole i będzie wprowadzona rzeź powszechna – mówiła w jednym z wywiadów. Jak wiele osób pójdzie za takim hasłem? Nikt o zdrowych zmysłach rzezi w kraju nie chce. Na tworzeniu takiego brutalnego świata Godek zebrała spore grono popleczników. Pewne jest, że przez te 25 lat funkcjonowania ustawy o planowaniu rodziny społeczeństwo podzieliło się na dwa obozy, które nie potrafią ze sobą rozmawiać. Twarzą prawej strony stała się Kaja Godek. Kobieta, która "ma jaja", ale serca jej czasem brak.