Kamala Harris i jej trampki zmieniają oblicze polityki. Po Białym Domu też będzie chodzić w Conversach
"Zasznurowana i gotowa do zwycięstwa" – tak pisała 8 tygodni temu pod filmikiem, na którym widzimy ją wybiegającą w czarnych trampkach z samolotu. To nie była jej jedyna para. Kamala Harris pokazuje Ameryce i całemu świata, jak wygrywać, pozostając wierną sobie.
Susan Devaney, dziennikarka brytyjskiego "Vogue'a", odpowiedziała na pytanie: "Jak Kamala i jej trampki wpłynęły na polityczny dress code?". Na łamach Biblii Mody przyjrzała się stylizacjom Harris, która w nosie ma, co przystoi kobiecie-politykowi. "Mam całą kolekcję butów Chuck Taylors: czarne ze skóry, białe; takie, które nie posiadają sznurowadeł i takie, które je mają; takie, które noszę, gdy jest gorąco i takie na zimną pogodę; oraz takie na platformie, które zakładam do garnituru" – czytamy wypowiedź wiceprezydent-elekt, która nie nosi ich, bo chce się przypodobać młodym wyborcom. Po prostu nie udaje kogoś, kim nie jest.
Dowód? Conversy nosiła jeszcze długo przed tym, jak Joe Biden zaprosił ją do wspólnego wyścigu o Biały Dom.
Kamala Harris – fanka trampek
Devaney pisze, że klasyczne i – a jakże – amerykańskie trampki "sygnalizują postawę 'dam radę' i poczucie obowiązku do spełnienia". Kamala może być kompetentną, świetną w tym, co robi kobietą na wysokim stanowisku i jednocześnie definiować na nowo polityczną modę. Jest w tym coś naturalnego i świeżego zarazem. Melania Trump założyła wygodne, sportowe obuwie może raz. Od kobiet w polityce oczekuje się noszenia dopasowanych i ultra ciasnych kiecek od najlepszych projektantów – oczywiście w zestawieniu z niebotycznie wysokimi szpilkami za kwotę, od której może zrobić się słabo.
Redaktorka "Vogue'a" idzie tym tropem, wskazując kolosalną różnicę w podejściu Harris do mody. "W październiku podniosła stawkę, biorąc udział w wiecu na Florydzie w symbolicznie zdobionych trampkach za kostkę. Miała do nich przypięte znaczki z napisami takimi jak: „Black Joy”, 'Stop Hate' czy 'Love 2020'. Był to świetny sposób na odniesienie się do uczuć towarzyszących milionom wspierających ją ludzi" – punktuje Brytyjka.
Kamala wiedziała, że nie ucieknie od ocen jej wyglądu – zawsze przyglądano się zawartości szaf kobiet polityki. To, co noszą, jest niestety wciąż ważniejsze od tego, co mówią. I dlatego właśnie sposób, w jaki wykorzystała modę, jest warty zauważenia i nagrodzenia. Ubrania – chcemy czy nie – definiują nas, podkreślają nasz charakter i osobowość. Kamala pokazała więc niejako środkowy palec wszystkim znawcom i dziennikarzom, którzy zamiast pytać, jak doszła do miejsca, w którym jest, wolą zajmować się tym, co nosi.
"W przypadku Harris połączenie jej ulubionych sneakersów i uwielbianych przez nią pereł działało na nią wzmacniająco podczas wyczerpującej kampanii. Zawsze wyglądała na pewną siebie i zadbaną. Kobiety, które w przyszłości chcą wejść do polityki, powinny się od niej uczyć, zamiast ulegać presji tworzenia garderoby 'odpowiedniej dla urzędu', który chcą objąć. Będąc sobą, zawsze wygląda się dobrze" – kwituje Susan Devaney.