Katarzyna Sulinowska spędza kwarantannę w kamperze. Opowiada, jak wygląda życie na zamkniętym kempingu
Katarzyna Sulinowska wraz z mężem pracuje na kempingu w Wielkiej Brytanii. To właśnie tutaj spędza kwarantannę, mieszkając w kamperze, zajmując się ogrodem i nie wychodząc nawet do sklepu. W rozmowie z WP Kobieta opowiada, jak wygląda jej życie codzienne w okresie pandemii koronawirusa.
24.04.2020 | aktual.: 24.04.2020 20:36
Maja Kołodziejczyk, WP Kobieta: Jeszcze kilka lat temu byłaś wykładowcą w brytyjskim college'u, a twój mąż pracował jako informatyk. Mieliście stabilną sytuację finansową, własny dom. Dlaczego postanowiliście zmienić styl życia?
Katarzyna Sulinowska: Praca zabierała nam coraz więcej czasu prywatnego. Byliśmy przepracowani i, prawdę mówiąc, żyliśmy tylko od weekendu do weekendu. Nie było nas w domu przez całe dnie, nawet gdy kupiliśmy psa. Lubię zwierzęta i to właśnie z powodu psa chciałam zmienić pracę. Zawsze marzyliśmy o podróżowaniu kamperem i stwierdziliśmy, że nie warto czekać z tym do emerytury. Zaczęliśmy żyć oszczędniej, aby odłożyć na ten cel. Gdy w końcu kupiliśmy wymarzony pojazd, postanowiliśmy wynająć nasz dom. W Wielkiej Brytanii domy wynajmuje się puste, więc musieliśmy pozbyć się wszystkich mebli. Część sprzedaliśmy, a część oddaliśmy sąsiadom. Później ruszyliśmy w naszą pierwszą podróż z Wielkiej Brytanii do Polski, w drodze powrotnej zwiedzając Niemcy, Szwajcarię, Włochy i Francję.
Jakie wrażenie wywarła na was pierwsza podróż?
Bardzo nam się podobała. W międzyczasie intensywnie rozwijaliśmy nasz kanał na YouTube, który zmienił tematykę z nauczycielskiej na podróżniczą. Praca youtubera nie przyniosła jednak dużych zysków, dlatego po powrocie do Wielkiej Brytanii zaczęliśmy rozglądać się za czymś, co będzie pokrywało się z naszym hobby. Tak zrodził się pomysł pracy na kempingu. Zaczęliśmy przeglądać różne ogłoszenia, w tym jedno dotyczące akurat dwóch stanowisk pracy w malowniczym miejscu położonym obok wioski Berrynarbor. Ku naszemu zadowoleniu, dostaliśmy te prace, a właściciele kempingu zgodzili się, abyśmy postawili na ich terenie kampera. Do naszych obowiązków należało sprzątanie drewnianych domków, które chcieli wynająć goście bez kamperów czy przyczep, opieka nad ogrodem i ogólny nadzór nad obiektem.
Jak wspominasz wybuch pandemii koronawirusa w Wielkiej Brytanii?
Wybuch epidemii koronawirusa bardzo odbił się na życiu codziennym osób mieszkających na Wyspach. My na kempingu mieszkaliśmy już w lutym tego roku, ale jego otwarcie następuje 1 marca, kiedy rozpoczyna się sezon. W tym roku gości było wyjątkowo mało. W mediach zaczęło pojawiać się coraz więcej informacji, że wirus dotarł do Wielkiej Brytanii. Pierwsze przypadki były tu już pod koniec stycznia, a w marcu liczba zachorowań zaczęła wzrastać. Docierały do nas komunikaty, aby myć ręce. Śledziliśmy sytuację i widzieliśmy, że jest poważna.
Zobacz także: SIŁACZKI – program Klaudii Stabach. Historie inspirujących kobiet
Kiedy właściciele podjęli decyzję o zamknięciu kempingu?
Nastąpiło to 22 marca i zbiegło się z datą, w której premier Wielkiej Brytanii nakazał zamknięcie pubów. W podobnym okresie nastąpiło również zamknięcie szkół. Dla Anglików puby są bardzo ważne. To nie tylko miejsca, gdzie można wypić piwo, ale centra życia społecznego i kulturalnego. To właśnie w pubach po pracy spotykają się przyjaciele, a rodziny umawiają się na jedzenie niedzielnych obiadów. Wiedzieliśmy, że zamknięcie kempingu to konieczność, ale i tak było niezręcznie wypraszać z kempingu osoby, które wcześniej wykupiły u nas miejsca postojowe dla swoich kamperów.
Jakie były kolejne obostrzenia, które wprowadził rząd? Które z nich na kempingu odczuliście najbardziej?
Nakazano, aby osoby po siedemdziesiątce przez dwanaście tygodni wcale nie wychodziły z domu. Ponieważ znajdują się w grupie zwiększonego ryzyka, stwierdzono, że nawet minimalny kontakt z osobami trzecimi jest dla nich niebezpieczny. Takie osoby nie mogą wychodzić nawet do sklepu. Zakupy zostawiają im pod drzwiami członkowie rodziny lub korzystają z zakupów online. Tak się złożyło, że współwłaścicielami kampingu, którzy mieszkają w domu położonymi na jego terenie, są osoby w podeszłym wieku. Ja i mój mąż stanęliśmy przed dylematem. Musieliśmy zdecydować, czy chcemy czas izolacji spędzić na kempingu, czy chcemy zatrzymać się u moich rodziców. Ostatecznie wybraliśmy pierwszą opcję. Mamy świadomość, że możemy spędzić tu kilka miesięcy, ale uważamy, że to odpowiedzialna decyzja.
Jak wygląda życie codzienne na kempingu podczas kwarantanny?
Żeby chronić współwłaścicieli, którzy są w grupie ryzyka, ani ja, ani mąż nie opuszczamy terenu kempingu. Musieliśmy nauczyć się żyć w takich zamkniętych warunkach. W czasie kwarantanny przede wszystkim zmieniło się to, jak kupujemy żywność. Zamawiamy zakupy przez internet, co czasami stanowi problem. Zarezerwowanie dostawy zakupów w supermarkecie jest prawdziwym wyzwaniem, ale na szczęście w Wielkiej Brytanii również małe sklepiki mają opcję dowozu. Zakupy planujemy wspólnie i maksymalnie wykorzystujemy możliwości dostawy. Zaopatrujemy się też u lokalnego rzeźnika i w warzywniakach, a mi udało się znaleźć firmę, która dostarcza nam świeże owoce.
Jak wygląda proces przyjmowania takich dostaw?
Staramy się zachować wszelkie środki ostrożności i mamy specjalną procedurę odbierania zakupów. Przed bramą prowadzącą do kempingu stoi specjalne pudełko. Kurierzy wkładają nasze paczki do niego, następnie ja z mężem zaopatrzeni w rękawiczki wyciągamy kartony i wnosimy ja na teren kempingu. Jeżeli jest to paczka z produktami, które nie potrzebują natychmiastowego włożenia do lodówki, to czekamy jedną dobę, nim je otworzymy. Jeżeli jest to żywność mrożona, od razu dezynfekujemy opakowania. Dopiero wtedy możemy zanieść żywność seniorom.
Wasz kamper jest niewielki. Czy czujecie się komfortowo, przebywając w tak małym pomieszczeniu?
Zdecydowanie. My naprawdę nie potrzebujemy dużo miejsca. Nawet gdy mieszkaliśmy w domu, który miał dwa poziomy, to i tak większość czasu spędzaliśmy w jednym pokoju. Gdy mieszkamy w kamperze, nie spędzamy w nim zbyt wiele czasu, chyba że pada i pogoda jest okropna. Zazwyczaj przebywamy na zewnątrz. W kamperze mamy doczepiany przedsionek, który możemy rozstawić przed pojazdem. Wystarczy rozkładany stolik i krzesła i mamy drugi pokój.
Czy oprócz odbieranie zakupów w rękawiczkach stosujecie jakieś dodatkowe zabezpieczenia? Nosicie maseczki?
Na kempingu nie nosimy masek. To teren prywatny, całkowicie zamknięty dla ludzi z zewnątrz. Czujemy się tutaj bezpiecznie. Nikt z nas nie ma też kontaktu z osobami trzecimi.
Jak mijają wam dni podczas epidemii?
Spędzamy czas razem z właścicielami. Umawiamy się na kawę, razem jemy posiłki, robimy grilla. Jest raźniej. Dużo czasu bawimy się z psem, spisujemy relacje z naszych poprzednich podróży, czytamy książki, publikujemy różne filmiki na naszym kanale KazikTV. Ja zajmuję się również swoim ogródkiem warzywnym. W zasadzie to czujemy się bardziej, jak goście kempingu niż jego pracownicy. W okresie epidemii nie każdy może pozwolić sobie na spędzanie czasu na łonie natury, a my mamy ten przywilej.
Dużo osób pracujących w branży turystycznej straciło pracę z powodu pandemii. Czy pod tym względem czujecie się stabilnie? Państwo o was zadbało?
Zostaliśmy objęci programem utrzymania stanowisk pracy, jednak z uwagi na to, że na kempingu, mimo zamknięcia nadal trzeba wykonywać pewne prace, chociażby w ogrodzie, przez 3 tygodnie jesteśmy na urlopie. Rząd zapłaci nam za ten okres 80 proc. wynagrodzenia, a czwarty tydzień pracujemy normalnie na koszt naszych pracodawców. Wiem, że taka sytuacja utrzyma się przynajmniej do końca maja. Jest nam tu dobrze, ale jak wszyscy, mamy nadzieję, że epidemia wkrótce minie. Gdy to nastąpi będziemy chcieli wybrać się w kolejną podroż.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl