Blisko ludziKazała dzieciom pić swój mocz. Piekło sześciorga rodzeństwa przerwała samotna matka zastępcza – możliwe, że na krótko

Kazała dzieciom pić swój mocz. Piekło sześciorga rodzeństwa przerwała samotna matka zastępcza – możliwe, że na krótko

Jedna z internautek opisała w mediach społecznościowych historię sześciorga dzieci, które były maltretowane przez biologicznych rodziców. Odebrane z domu, który był dla nich piekłem, trafiły do rodziny zastępczej, gdzie odzyskują siły i zdrowie psychiczne. Możliwe, że to się za chwilę skończy.

Dramat szóstki dzieci
Dramat szóstki dzieci
Źródło zdjęć: © Getty Images
Anna Podlaska

12.10.2020 11:02

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"O świętość rodziny biologicznej, o potwierdzenie własności dzieci i o to, że w Polsce za dostatecznie drastyczną przemoc wobec dziecka uważa się dopiero tę, która kończy się na OIOMie, a dziecko doznaje trwałego kalectwa lub otrzymuje miejsce na cmentarzu. Do tej granicy można wszystko" – pisze na swoim profilu Anna Krawczak i opisuje historię rodzeństwa, które znalazło bezpieczną przystań po tym, jak we własnym domu spotkało je tylko bicie i poniżanie. Niestety, teraz znów może im zostać zmienione miejsce zamieszkania, bo tak życzy sobie ich biologiczna matka.

Szóstka dzieci znalazła rodzinę zastępczą. "Ten plan był szaleństwem"

Dziećmi zaopiekowała się samotna matka zastępcza, która już wychowuje dziewięcioro dzieci. Dla Anny Krawczak, która opisała sprawę, plan przyjęcia dodatkowych dzieciaków pod swój dach, wydawał się być szalony. Zdanie zmieniła, kiedy okazało się, że dzieci odzyskują zaufanie do ludzi, po tym co przeżyły.

"(…) po nieprawdopodobnej wszawicy, z którą przyjechały do rodziny zastępczej, nie pozostał już po tych trzech tygodniach ślad. Gorzej było z ranami wewnętrznymi, które dla osoby siedzącej w problematyce 'dzieci z trudnych miejsc' są tak bardzo widoczne, choć laik rzadko zwraca na nie uwagę: maskowata twarz pięciolatki przypominająca laleczkę Chucky, wypłaszczone miejsce po rynience podnosowej sugerujące, że są to dzieci z ciąż alkoholowych. Zawieszenia w trakcie zabawy, krótkie dysocjacje, tiki i charakterystyczne nieadekwatności – napisała.

Dodała, że konsekwentnie czas leczył i te rany. "Następny raz zobaczyłam te dzieci pół roku później. Wtedy już jedno z rodziców miało założoną sprawę karną o znęcanie się nad nimi, a dzieci otworzyły się na tyle, by zacząć opowiadać:

- o mamie, która uderzała głową najmłodszej o ścianę, biła kablem i kopała w brzuch;

- o asystentce rodziny, która była świadkinią tej przemocy, ale długo nie interweniowała;

- o "kolegach" mamy, którzy przychodzili do domu i "robili takie rzeczy, że nie wolno o nich mówić";

- i jeszcze o trumnach, które te dzieci narysowały dla samych siebie, bo mama powiedziała, ze jeśli kiedykolwiek komuś opowiedzą o tym, co się dzieje w domu to je zamorduje - przekazała w poście Krawczak.

 Następnie napisała, że dzieci zaczęły ufać matce zastępczej, a z ich twarzy zniknęło przerażenie.

Co dalej z dziećmi?

Jak się okazuje, możliwe, że dzieci zamiast rozwijać się w nowej rodzinie trafią do domu dziecka. Takie życzenie ma ich biologiczna matka.

"I życzenie tej matki biologicznej jest tu bardzo ważne, tłumaczy Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, ponieważ jest matką tych dzieci. To nie szkodzi, ze jest to zarazem matka, która w ramach wychowawczych kar kazała swoim dzieciom pić jej mocz. Powiat podwarszawski, z którego pochodzą dzieci, też nie ma nic przeciwko temu, ma bardzo ładny dom dziecka i można dzieci umieścić tam od razu" – napisała poirytowana autorka postu.

"Piszę o tym z jeszcze jednego powodu: ta matka zastępcza jest zdeterminowana nie dopuścić do tego, aby dzieci umieścić w placówce. I aby je ochronić przed rodzicami, z których jedno ma sprawę karną, a drugie przyglądało się biernie maltretowaniu dzieci i nigdy ich nie ochroniło. Pomagają jej prawnicy i fundacje, ale to nadal za mało, aby ten system się ogarnął i zrozumiał, że bezpieczeństwo jest prawem dziecka, nie jego przywilejem" – skwitowała.

Anna Krawczak w rozmowie z WP Kobieta podkreśliła, że po publikacji swojego posta w mediach społecznościowych, otrzymała mnóstwo wiadomości. - W tej chwili sprawą zajmuje się już kilkanaście redakcji, jestem zaskoczona medialnym odzewem, ale też mam nadzieję, że przyczyni się to do zabezpieczenia dzieci – powiedziała.

Komentarze (61)