Kiedy bliska osoba ma borderline. "Wiedziałem, że jest jakiś problem"
Osoby z borderline mają olbrzymie problemy z relacjami, zwłaszcza najbliższymi. Taki związek to kolejka górska bez hamulców, która nie ma końca. Czasem możesz czuć się więźniem objawów partnera. Ale musisz pamiętać, że masz dużo więcej kontroli nad relacją, niż ci się wydaje. Publikujemy fragment poradnika "Borderline, czyli jedną nogą nad przepaścią" Moniki Kotlarek.
MĘŻCZYZNA, 28 LAT, PARTNERKA Z DIAGNOZĄ BORDERLINE OD DWÓCH LAT
Pierwsza reakcja? Bardzo spokojna, spodziewałem się tego, a właściwie byłem tego prawie pewien. Jakieś dwa – trzy miesiące przed momentem, gdy została postawiona diagnoza, wiele czytałem na temat różnych schorzeń i starałem się jak najbardziej edukować, żeby móc pomóc partnerce. Ogólnie od samego początku znajomości wiedziałem, że jest jakiś problem, i byłem przygotowany na to, że jakaś diagnoza się pojawi. Gdy już ktoś potwierdził moje podejrzenia, to poniekąd poczułem ulgę, bo według mnie lepiej jest znać problem i wiedzieć, z czym się boryka bliska osoba, żeby lepiej ją rozumieć.
W jaki sposób dbam o siebie? Szczerze mówiąc, w zasadzie w żaden. Dopiero za jakieś dwa tygodnie jestem umówiony na wizytę u psycholożki. Poza tym gdy jest bardzo ciężko, to większość lub całe siły angażuję w to, żeby normalnie funkcjonować (wstać do pracy, poradzić sobie w niej).
Pracuję za granicą w systemie 4/1, to znaczy, że jestem w domu przez tydzień, a przez cztery tygodnie pracuję w Niemczech. Nie licząc na przykład dodatkowego urlopu, który również spędzam w domu. Mój pobyt za granicą to głównie praca i jakiś krótki odpoczynek po niej, ale ograniczony trochę przez brak prywatności (współdzielony pokój) oraz brak większości zwyczajowych rozrywek czy innych aktywności, które służą mi do odstresowania się. Partnerka natomiast nie pracuje, niedawno udało jej się ukończyć szkołę.
Stara się funkcjonować w codzienności, chodzi na terapię raz w tygodniu, raz w miesiącu do psychiatry. Ostatnio podejmuje próby znalezienia pracy. Gdy jestem w domu, spędzamy czas wspólnie, choć różnie z tym bywa. Częściej pod dyktando partnerki, gdy staram się, żeby miała jak najlepsze warunki. Za każdym razem, gdy jestem, odprowadzam ją do psycholożki, do psychiatry, staram się pomóc w załatwieniu jakichś spraw. Nigdy nie brałem udziału w terapii, która dotyczyłaby pacjentki, tylko raz psychiatra zadała mi kilka pytań, ale nie spisałem się zbytnio, bo zostałem tym zaskoczony.
KOBIETA, 27 LAT, SIOSTRA Z DIAGNOZĄ BORDERLINE
Pierwsza reakcja nie była dla mnie zaskoczeniem, może dlatego, że jestem studentką psychologii i wiedziałam, czym cechuje się to zaburzenie. Oprócz tego znam również przeszłość siostry, więc mając świadomość, że wydarzenia z jej życia mogły przyczynić się do powstania tego zaburzenia, podejrzewałam je już wcześniej i diagnoza była dla mnie tylko potwierdzeniem moich wcześniejszych domysłów.
Staram się uprawiać aktywność fizyczną. To chyba najbardziej poprawia mi humor i rozładowuje negatywne emocje, związane zresztą nie tylko z sytuacją siostry, ale również z innymi problemami.
Na wstępie zaznaczę, że od dwóch lat mieszkamy osobno, jednak niedaleko siebie. Widzimy się najczęściej w weekendy, w święta i czasem też w tygodniu. Jest różnie. Czasem lepiej, a czasem gorzej. Bywają kłótnie, ale nim siostra zaczęła uczęszczać na terapię, było ich więcej (wcześniej mieszkałyśmy razem od urodzenia).
Myślę, że nasza relacja jest teraz na dość dobrym poziomie, bo nauczyłam się stawiać granice w różnych kwestiach i siostra ma tego świadomość. Ona także stara się tego uczyć. Oprócz borderline ma również stwierdzoną depresję i zaburzenia lękowe, więc czasem dni ma bardzo kiepskie (niestety przekłada się to czasem na moje emocje, bo jak wiadomo, można "zarażać" nastrojem i sprawić, że u drugiej osoby uaktywniają się te same szlaki neuronalne co u nas), ale funkcjonowanie mogę określić jako lepsze niż kiedyś, jednak nie jest to jeszcze etap, na którym można by było zakończyć terapię.
KOBIETA, BRAT W WIEKU OK. 50 LAT Z PODEJRZENIEM BORDERLINE (BEZ JEDNOZNACZNEJ DIAGNOZY)
Pierwszą reakcją było zdziwienie, ponieważ brat miał zdiagnozowaną chorobę dwubiegunową. Gdy usłyszałam o borderline, pojawiła się też nadzieja, że może teraz uda mu się pomóc, że mylna diagnoza była po części przyczyną jego problemów. Gdy jest bardzo ciężko, staram się spotykać, słuchać, rozmawiać, ale zachowywać dystans psychiczny.
Dawniej żyłam jego problemami, teraz nie.
Jak funkcjonujemy na co dzień… No właśnie nie rozmawiamy i nie widujemy się zbyt często, zazwyczaj raz w miesiącu — mimo że blisko mieszkamy. Często gdy bardzo źle się czuje psychicznie, emocjonalnie, wtedy się spotykamy, ale najczęściej tylko we dwoje, tak by swobodnie móc porozmawiać. Staram się go wspierać, natomiast ja nie mam poczucia, że też mam w nim oparcie.
Jeśli masz podobne problemy, możesz skontaktować się m.in. z Polskim Towarzystwem Terapii Dialektyczno-Behawioralnej.
Fragment poradnika "Borderline, czyli jedną nogą nad przepaścią" Moniki Kotlarek