Kobiety nie wracają do pracy po urlopie macierzyńskim. Badania są przerażające
Wyniki badań fundacji "Rodzic w mieście" nie pozostawiają złudzeń. Blisko 50 proc. kobiet nie wraca do pracy po urlopie macierzyńskim aż do 3. urodzin swojego dziecka. Część z nich nie ma pieniędzy na prywatny żłobek, inne mogą pozwolić sobie na urlop wychowawczy. - Moja córka nie dostała się do państwowego żłobka, a na prywatny nie było nas stać, bo to, co bym zarobiła, musiałabym oddać na żłobek - powiedziała w rozmowie z WP Kobieta Karolina.
Fundacja "Rodzic w mieście" przeprowadziła badania dotyczące powrotu matek do pracy po urlopie macierzyńskim. Trwały one od lipca do listopada 2020 roku, wzięło w nich udział 1102 matek w różnym wieku. Okazuje się, że aktywność zawodowa kobiet w Polsce odbiega od średniej dla Unii Europejskiej. Blisko 50 proc. matek dzieci do lat 3 nie wraca do pracy, natomiast aż 94 proc. mam nieaktywnych zawodowo deklaruje chęć powrotu do pracy. Dlaczego więc tego nie robią?
Wiele kobiet nie wraca do pracy po urlopie macierzyńskim
Paulina Szydłowska jest mamą 7-letniej Mai i 3-letniej Igi. Po urodzeniu pierwszej córki kobieta nie miała do czego wracać.
- Po urlopie macierzyńskim okazało się, że nie mam do czego wracać. Moje stanowisko w restauracji nagle zostało zlikwidowane, a mi nie zaproponowano nic innego. Sprawa skończyła się w sądzie, a przez dłuższy czas utrzymywaliśmy się z jednej pensji. Postanowiłam zostać z córką w domu i skupić się na jej rozwoju – mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Cztery lata później na świat przyszła druga córka Pauliny. 3-letnia dzisiaj Iga pozostaje pod opieką rodziców.
- W moim odczuciu tak małe dziecko nie jest też gotowe pozostać bez mamy, często mama też nie jest gotowa, aby oddać dziecko do żłobka. Chciałabym, żeby dziewczynki czuły, że jestem obok. Razem robimy fajne rzeczy, cały czas mają też kontakt z innymi dziećmi, z którymi spotykamy się na świeżym powietrzu lub w kameralnym gronie. Poza tym bardzo trudno jest o dostępność miejsca w placówkach, a dla niektórych prywatne żłobki nie są osiągalne finansowo - mówi Paulina.
Paulina poświęciła się opiece nad dziewczynkami. Maja chodzi już do szkoły, więc w domu pozostaje z młodszą córką. To głównie mąż Pauliny utrzymuje rodzinę, ona też chciałaby pracować i spełniać się zawodowo, dlatego kiedy ma czas, dorabia sobie. Na razie 28-latka skupia się na wychowaniu córek.
- Nie jestem w stanie pracować na pełen etat, zwłaszcza jeśli miałabym zostawać po godzinach. Nasza rodzina mieszka w różnych miastach, mają też swoje dzieci i obowiązki, a ja muszę odebrać córkę ze szkoły na czas i zająć się drugą. Nie możemy więc liczyć na codzienne wsparcie przy opiece nad dziećmi. Czasami pomogą babcia i dziadek, ale jest to wsparcie doraźne, zazwyczaj staramy się radzić sobie z mężem sami.
Przeczytaj: Wege Siostry sery z nerkowców robiły w kuchni u mamy. Teraz sprzedają je w marketach
Kobiety mierzą się z szeregiem problemów
Z badania "Macierzyństwo a aktywność zawodowa" jasno wynika, że mamy boją się trudności logistycznych (51,7 proc.). Chodzi m.in. o zbyt małą liczbę miejsc w placówkach żłobkowych i przedszkolnych. Trzeba też spełnić szereg wymagań, aby uzyskać gwarancję, że dziecko zostanie przyjęte, co często jest niemożliwe.
- Ja wróciłam do pracy dopiero, jak córka miała 2,5 roku. Powód? Nie dostała się do państwowego żłobka, a na prywatny nie było nas stać, bo to, co bym zarobiła, musiałabym oddać na żłobek. Poszła dopiero do przedszkola prywatnego, ale taniego. Ceny prywatnych placówek to kosmos, a państwowych żłobków mimo wszystko jest mało i co roku jest problem z miejscami – powiedziała Karolina w rozmowie z WP Kobieta.
- Sytuacja różni się w zależności od miejsca zamieszkania, problem braku miejsc w placówkach jest szczególnie dotkliwy w mniejszych miastach i w obszarach wiejskich. W 2019 r. w Polsce wskaźnik liczby podopiecznych w żłobkach na 1000 dzieci do lat 3 wynosił 124 - tyle dzieci miało miejsce w placówkach żłobkowych. Większość rodziców nie może pozwolić sobie na to, aby zatrudnić nianię czy posłać do prywatnej placówki. – powiedziała w rozmowie z WP Kobieta Magdalena Mochoń, koordynatorka projektów work-family balance w fundacji "Rodzic w mieście".
Najczęściej pojawiającą się odpowiedzią wśród respondentek, jeśli chodzi o brak powrotu do pracy, jest brak możliwości łączenia obowiązków służbowych z rodzicielskimi tak, jakby tego chciały (69,4 proc.).
Monika wraz z mężem wychowują dwuletniego synka. Pomimo że kobieta uwielbiała swoją pracę w agencji marketingowej, zdecydowała, że po urlopie macierzyńskim nie wraca do pracy. Aktualnie przebywa na urlopie wychowawczym.
- Gdy urodził się Antoś, wszystko zmieniło się w mojej głowie. Zdałam sobie sprawę, że to wyjątkowy czas i że on mnie bardzo potrzebuje. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie oddać go do żłobka i iść do pracy na 8 godzin. Zwłaszcza że często muszę pracować wieczorami, wyjeżdżać w weekendy… - mówi.
- Mamy z mężem to szczęście, że jesteśmy w stanie utrzymać się z jednej pensji, więc urlop wychowawczy nie jest problemem. Teraz zastanawiam się nad przebranżowieniem, ponieważ chciałabym bardziej skupić się na macierzyństwie. Szalone tempo pracy, nienormowany czas nie sprzyjają dobrym relacjom rodzinnym. Nie chciałabym nieustannie wykłócać się z szefem o to, ile i jak pracuję, a wiem, że byłby to problem, ponieważ zawsze byłam zaangażowana na 200 proc. - powiedziała Monika w rozmowie z WP Kobieta.
- Na to składają się różne rzeczy takie jak trudności logistyczne, duże odległości pomiędzy domem, pracą i placówką żłobkową. Mamy boją się też częstych chorób dziecka, co wiąże się z częstszymi zwolnieniami z pracy. Nie bez znaczenia też jest postawa pracodawców, ich niska elastyczność. Nieelastyczna praca pełnoetatowa i rzeczywistość rodzicielska w odczuciu niektórych mam są bardzo trudne do pogodzenia. Nie zawsze też to miejsce pracy czeka na kobietę, niemniej to są skrajne przypadki – mówi Magdalena Mochoń.
Trzecim powodem, dla którego mamy najczęściej rezygnują z powrotu do pracy jest aspekt psychologiczny.
- Wiele mam chce zostać z dzieckiem, bo to jest wartościowy i jedyny w swoim rodzaju czas. Nie chcą też oddawać dziecka pod opieką obcej osoby, ich zdaniem stres związany z pójściem do żłobka może negatywnie wpłynąć na rozwój dziecka – mówi Mochoń z fundacji "Rodzic w mieście".
Rozwiązania dla młodych mam - co pomogłoby w powrocie do pracy?
Jakie rozwiązania sprawiłyby, że kobiety chętniej wracałyby do pracy po urlopie macierzyńskim?
- Pytałyśmy mamy w trakcie badań, jakie rozwiązania byłyby pomocne i umożliwiłyby im powrót do pracy. Respondentki najczęściej wymieniały kwestię elastyczności pracodawcy co do czasu i miejsca wykonywania pracy. Drugie rozwiązanie, które mamy bardzo by doceniły, to dofinansowania opieki nad dzieckiem. Pomogłoby to w powrocie do pracy, bo umożliwiłoby posłanie dziecka do prywatnej placówki znajdującej się np. bliżej pracy. W rozmowach z mamami widzimy, że duże żłobki w miastach nie do końca się sprawdzają - stwierdza Mochoń.
Rodzice boją się oddawać dzieci do takich miejsc ze względu na dużą ilość infekcji. Bardzo to było widać w trakcie pandemii. Pomocnym rozwiązaniem byłoby inwestowanie przez miasta w mniejsze placówki żłobkowe. W Warszawie na przykład mniejsze prywatne placówki zostały dodane do publicznego systemu i rodzice bardzo sobie to cenią. – podsumowała Magdalena Mochoń.
Według danych GUS-u z 2019 r. sytuacja zawodowa kobiet na rynku pracy w Polsce nie wygląda dobrze, wskaźnik zatrudnienia wynosi 48,6 proc. Poza tym kobiety wciąż zarabiają mniej niż mężczyźni, dlatego to one częściej rezygnują z pracy. Z badań Eurostatu z 2018 r. wynika, że luka płacowa wynosi 8,8 proc., a po 10 latach od urodzenia dziecka kobiety zarabiają nawet o 20 proc. mniej! Kobiety podkreślają jednak, że jeśli rząd wyjdzie naprzeciw pracującym mamom, to sytuacja ta może ulec znacznej poprawie. Większość niepracujących mam z chęcią podjęłaby aktywność zawodową, ale obecne warunki nie są dla nich sprzyjające.