Czy można się zaangażować w związek z więcej niż jedną osobą? Choć wydaje się to absurdalne, są ludzie, które żyją właśnie w taki sposób. Poliamoryzm, zwany również poliamorią, to więcej niż poligamia. To układ, w którym mamy kilku partnerów i wszyscy o sobie wiedzą. Specjaliści przestrzegają jednak przed takimi eksperymentami. Dlaczego?
Czy można się zaangażować w związek z więcej niż jedną osobą? Choć wydaje się to absurdalne, są ludzie, które żyją właśnie w taki sposób. Poliamoryzm, zwany również poliamorią, to więcej niż poligamia. To układ, w którym mamy kilku partnerów i wszyscy o sobie wiedzą. Specjaliści przestrzegają jednak przed takimi eksperymentami. Dlaczego?
Wielomiłość, jak często nazywa się poliamoryzm, w Polsce dopiero zyskuje zwolenników. Za granicą natomiast od lat cieszy się dużą popularnością. Z szacunków wynika, że w 2009 roku w samych Stanach Zjednoczonych było ponad 500 tys. poliamorycznych związków. A liczba ta stale rośnie. Ci, którzy zdecydowali się stworzyć otwarty związek z kilkoma partnerami, przekonują, że zalet takiego układu jest bardzo dużo.
Tekst: Ewa Podsiadły-Natorska/(epn/sr)
One tak żyją
„Jestem poliamorystką i dobrze mi z tym. Kocham osoby, z którymi jestem w związku. Nie każę nikomu, aby próbował poliamorii, bo to nie jest dla wszystkich” – pisze jedna z internautek na forum dyskusyjnym, jednocześnie zwracając się do innych forumowiczów, aby nie nazywali osób uprawiających wielomiłość w obraźliwy sposób. Poliamorystką od niedawna jest również 32-letnia Małgosia. Od ośmiu lat spotyka się ze swoim obecnym partnerem, a przed rokiem poznała mężczyznę, w którym się zakochała. „Nie chciałam wybierać. Porozmawiałam z obydwoma i wspólnie doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli zacznę spotykać się z jednym i drugim. I tak nie planuję ślubu ani dzieci, więc taki układ bardzo mi odpowiada” – zapewnia Małgosia.
Wolność, równość, miłość
Poliamoryzm przybiera różne formy, w zależności od fantazji i potrzeb. Czasem partnerzy jedynie wyrażają zgodę na wielomiłość, nie znając pozostałych wybranków swojej drugiej połowy, a czasem jest to jeden, wielki, otwarty związek, w którym wszyscy tworzą nietypową „rodzinę”. Poliamoria jest poglądem zakorzenionym w takich koncepcjach jak równość płci, wolny wybór, wzajemne zaufanie, szacunek pomiędzy partnerami czy uznawanie miłości jako wartości samej w sobie. „Dla mnie to lepsze niż sytuacja, w której ktoś musi wybierać między dwoma osobami, które kocha. Co jest złego w miłości do kilku osób? Może to, że religia i ogólnie ustalone normy dopuszczają miłość tylko do jednej osoby?” – zastanawia się internauta wypowiadający się na forum dyskusyjnym.
Cudzołóstwo, nie wielomiłość
Ale przeciwników poliamoryzmu wciąż jest znacznie więcej niż zwolenników. „Nie potrafiłbym żyć ze świadomością, że moja partnerka kocha jeszcze kogoś. Nie potrafiłbym nawet z nią rozmawiać. Według mnie jest to nienormalne: jak się kocha, to z całego serca, a nie trochę” – czytamy wpis jednego z internautów. Inni natomiast nie przebierają w słowach i piszą wprost, że to dziwactwo, paranoja, a nawet zwierzęce zachowanie. „Nie potrafię tego zrozumieć. A co z zazdrością, oddaniem, zaangażowaniem? Poliamoryzm to takie przyzwolenie na zdradę. Ja bym tego nie nazwała wielomiłością, tylko cudzołóstwem. Moim zdaniem to jest sprzeczne z ludzką naturą” – twierdzi 26-letnia Magda.
Nieszczerzy poliamoryści?
Psycholog Joanna Grabowska-Osypiuk z poradni psycho24.pl do takich układów podchodzi sceptycznie. – Związek oznacza stworzenie głębokiej, intymnej więzi z drugą osobą. Taka więź zakłada pełne zaufanie, bezpieczeństwo, zrozumienie. I jest ona możliwa w relacji z drugą osobą, gdzie, jak mówią moi pacjenci, dwoje to norma, a troje to tłok. Taka potrzeba tworzenia głębokich więzi jest potrzebą rozwojową, czyli naturalnie pojawiającą się w pewnym momencie życia. Jeśli ktoś opowiada mi o „otwartym” związku i o tym, jak jest w nim szczęśliwy, zazwyczaj kryje się pod tym pewna nieszczerość – przekonuje specjalistka. Bo przy bliższej rozmowie okazuje się, że ktoś godzi się na taki układ, ponieważ myśli, że to jedyny sposób, żeby zatrzymać przy sobie partnera. Albo po prostu nie czuje się szczęśliwy w związku.
Rywalizacja o partnera
– Spotykam się raczej z odwrotnym zjawiskiem: zdradą, która zawsze boli. Czasem zdarza się, że osoba zdradzająca dąży do tego, żeby jej partner także „otworzył” się na nowych partnerów seksualnych. Jako motywację najczęściej słyszę „ruszenie” związku z miejsca, uniknięcie stagnacji czy pragnienie przeżycia nowych doznań. Z moich doświadczeń wynika jednak, że tego typu rozwiązania niczego nie dają. Prędzej czy później wiele osób zaczyna czuć się źle w takim układzie – tłumaczy Joanna Grabowska-Osypiuk. Zdaniem specjalistki poliamoryczny związek często budzi zazdrość, poczucie krzywdy i niesprawiedliwości – w takiej relacji może się przecież pojawić rywalizacja, zawiść czy niechęć do innych wybranków naszego partnera.
Czy Joanna Grabowska-Osypiuk popiera zjawisko poliamorii? – Nie, chociaż rozumiem, że inni mogą czuć się z tym dobrze. Ja jednak w takich sytuacjach jestem podejrzliwa. Nie do końca wierzę w sielankowy opis takich zawiązków – sumuje psycholog.
Tekst: Ewa Podsiadły-Natorska/(epn/sr)