GwiazdyKłótnie nasze codzienne

Kłótnie nasze codzienne

O co kłócisz się z partnerem? O politykę? O sprawy społeczne? O kwestie filozoficzne? Raczej nie – zazwyczaj pary spierają się o drobiazgi, które w języku nieparlamentarnym mają jeszcze bardziej dosadną nazwę. O tym, jak kłótnie o błahe sprawy niszczą związki i jak im zapobiec, pisze magazyn Redbook.

Kłótnie nasze codzienne
Źródło zdjęć: © 123RF

21.05.2013 | aktual.: 21.05.2013 14:25

O co kłócisz się z partnerem? O politykę? O sprawy społeczne? O kwestie filozoficzne? Raczej nie – zazwyczaj pary spierają się o drobiazgi, które w języku nieparlamentarnym mają jeszcze bardziej dosadną nazwę. O tym, jak kłótnie o błahe sprawy niszczą związki i jak im zapobiec, pisze magazyn Redbook.

Priorytet, czyli obowiązki
Ile razy w ubiegłym miesiącu miałaś scysję ze swoim partnerem na temat ważkiej sprawy opróżniania zmywarki, mycia podłóg, odkurzania i rozwieszania prania? To panie zwykle mają panom za złe, że nie palą się do uczestniczenia w obowiązkach domowych. Doktor Karyn Gordon, zajmująca się od lat doradztwem personalnym, ma na to logiczne wytłumaczenie.

„Psychologowie wyróżniają szesnaście typów osobowości, spośród nich tylko połowa uważa organizację, porządek i czystość za istotne. Mając połowę szans, iż trafisz na partnera, który lubi porządek oraz biorąc pod uwagę fakt, że przyciągają się przeciwieństwa, możecie się nie dogadać w kwestii sprzątania”. Co doradzają specjaliści? Mozolne tłumaczenie, intensywne podkreślanie, jak ważny jest dla ciebie czysty dom, czasem odpuszczenie, jeśli się zatracamy w pedantyzmie. Jeśli to nie pomaga: można zaprezentować najnowsze wyniki badań angielskich naukowców, dowodzących, iż najczęściej rozstają się pary, których mieszkania lub domy trwają w nieładzie.

Raz, dwa trzy – wybierasz ty!

„Zawsze chodzimy do twojej ulubionej restauracji i na filmy, które tobie się podobają”. Zarzut dotyczący podejmowania decyzji, bywa częstym zwiastunem kłótni. Psychologowie uważają, że niektórzy ludzie mają naturę organizatora. Gdy trafiają na partnera, który lubi, gdy decyzje są podejmowane za niego – dwa charaktery dobrze się uzupełniają. Ale nawet wtedy, druga strona od czasu do czasu może podnieść bunt, że się nią rządzi, że czuje się zdominowana i że nie ma prawa głosu. Zwykle w takiej kłótni chodzi o coś więcej niż decyzja, że dziś jemy pizzę i idziemy na horror, a argument: „robimy zawsze to, co ty chcesz”, oznacza, że czegoś w związku brakuje, np. kompromisu.

Rocznica, czyli awantura

Każdy powód jest dobry do świętowania. Rocznica, urodziny, imieniny, Dzień Zakochanych, Dzień Kobiet – panie lubią być w te dni szczególnie dopieszczane i zwieszają nos na kwintę, jeśli partner zapomni o fecie. Nie ma nic bardziej przykrego niż zawiedzione nadzieje z jednej strony i poczucie winy – z drugiej. Ponoć umiejętność komunikacji, jasnego przekazu oczekiwań i zaznaczenia na czerwono dat w kalendarzu pomaga na takie kryzysy.

Daj buzi

Stare powiedzenie mówi, że zawsze jest ktoś, kto całuje i ktoś, kto nadstawia policzek. Jednak po pewnym czasie osoba aktywna w okazywaniu czułości chciałaby też, od czasu do czasu, zostać zaskoczona uściskami, pocałunkami i innymi objawami miłości. Zarzut: „Już mnie nie całujesz”, „Kiedy się ostatnio przytuliłaś?” i „Zawsze się odsuwasz, kiedy chcę cię pocałować”, bywają symptomem większych problemów w związku. Czasem jednak tylko pokazują, iż dwie osoby mogą zupełnie inaczej postrzegać tzw. „okazywanie uczuć”.

Zadzwoń do mnie

Obecnie większość par, które żyją razem, widzi się wcześnie rano, w przelocie między łazienką, a kuchnią, a potem późnym wieczorem, po pracy. Osiem, dziesięć godzin to minimum rozłąki, które czasem mija szybko, a czasem dłuży się w nieskończoność. Bywa, że dzień w pracy okazuje się za krótki, aby zadzwonić lub napisać wiadomość do drugiej połówki z pytaniem, co słychać i jak mija dzień. Doktor Gordon rozumie zabieganie, w jakim żyją młodzi ludzie, jednocześnie podkreśla, jak dużo małe gesty potrafią znaczyć, a ich brak jak wiele zepsuć. Dla zapominalskich i żyjących w wiecznym pędzie są już specjalne aplikacje mające im przypominać o kontakcie z partnerem.

Czy to jest śmieszne?

Sarkazm – jako hipsterska forma wyrażania uczuć - jest ostatnio bardzo modny. Umiejętne połączenie inteligencji, dowcipu i odrobiny złośliwości bywa zaletą, ale gdy sarkazm jest wymierzony w naszego partnera, zmienia się w uszczypliwość. „Moja żona nie mogła znaleźć drogi na siłownię. Od roku”, mówi w towarzystwie mąż, chichocząc z udanego dowcipu. Wszyscy się dobrze bawią, poza żoną. „To był tylko żart. Nie znasz się. Nie masz poczucia humoru”, broni się potem partner w kłótni. On chciał być zabawnie sarkastyczny, ona poczuła się urażona i awantura gotowa.

Koledzy, koleżanki

Ty znowu rozmawiałaś trzy godziny przez telefon z przyjaciółką, on – poszedł do kolegi pożyczyć wiertarkę i wrócił późnym wieczorem. Na wypad z dziewczynami na miasto szykujesz się dłużej niż z własnym mężem na randkę, twój mąż planuje wieczór kawalerski kolegi z zapałem godnym lepszej sprawy. Katryn Gordon tłumaczy, iż pary bywają zazdrosne o relacje partnerów z innymi osobami oraz o poziom zaangażowania w owe relacje. W kłótniach często padają argumenty poniżej pasa. „Zamieszkaj sobie z Adamem, skoro nie możesz żyć bez niego”, albo: „Idź, wyżal się swoim koleżankom, jak ci źle ze mną”. „Potrzebujemy innych ludzi w życiu, ale potrzebujemy też odpowiednich proporcji między życiem towarzyskim i osobistym”, twierdzi doktor Gordon.

Nigdzie nie wychodzimy

…do kina – nie, bo za drogo, do restauracji – nie, bo trują i drogo, do znajomych – znowu? A może do klubu? Naprawdę chcesz iść do klubu? Głośno, tłok, no i drogo. Lepiej zostańmy w domu”. Oczywiście na domowej kanapie może być miło i relaksująco, jednak w momencie, kiedy kanapowy relaks staje się nieznośną rutyną, zaczynają się dąsy i wzajemne oskarżenia. Co radzą psychologowie? Na początek zejść z kanapy, wyłączyć telewizor i wyjść z domu bez konkretnego celu. Potem ma być jak z górki – należy tylko przerwać passę bezczynności.

Moje, twoje

Ponoć w związku „co jest moje, to jest twoje”. Ta zasada nie obowiązuje, jeśli chodzi o bałagan, który każdy z parterów pojmuje inaczej. Bałaganem nie jest zbiór torebek, zwisający z poręczy krzesła jak liany ani bateria słoiczków z kremami w łazience. Bałaganem nie jest też stos gier wideo, naręcza kabli oraz bebechy komputera, czekającego na reanimację. „Wszędzie zostawiasz swój bajzel”. „Wszędzie leżą twoje rzeczy, ruszyć się nie można”. Czasem zmieniają się dekoracje w kłótniach i torebki zajmują czasopisma, a śrubki – sprzęt sportowy, ale zawsze argument w kłótni o drobiazgi pozostaje bez zmian.

Na podst. redbook.com (ap/mtr), kobieta.wp.pl

POLECAMY:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)