Gwiazdy#KobiecaLinia Samantha Geimer o Romanie Polańskim: Nie uważam go za złego człowieka

#KobiecaLinia Samantha Geimer o Romanie Polańskim: Nie uważam go za złego człowieka

Samantha miała 13 lat, gdy została zmuszona do seksu przez Romana Polańskiego. Od tamtej pory walczy ze stygmatem ofiary. W ekskluzywnej rozmowie z WP Kobieta opowiada o swoim życiu i uczuciach względem polskiego reżysera.

Samantha Geimer
Samantha Geimer
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Karolina Błaszkiewicz

10.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 08:13

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Zgodnie z zeznaniami Samanthy złożonymi przed ławą przysięgłych, Polański zapytał jej matkę, czy mógłby sfotografować dziewczynę w ramach swojej pracy dla francuskiego wydania "Vogue'a". Kobieta wyraziła zgodę na dwie sesje zdjęciowe. Już podczas pierwszej Geimer ​​czuła się nieswojo – na prośbę Polańskiego pozowała topless. Na drugiej zmusił ją do odbycia stosunku. Nie protestowała, bała się.

Artysta bronił się potem, mówiąc, że według niego Samantha sprawiała wrażenie doświadczonej i wyzwolonej. Miała mu wyznać, że pierwszy raz miała za sobą w wieku 8 lat i uprawiała seks ze swoim 17-letnim chłopakiem.

Maria Sadowska stanęła w obronie Polek. Zaśpiewała na strajku

Ostatecznie Polański spędził w więzieniu 42 dni. Prowadzący sprawę sędzia Laurence J. Rittenband rozważał jednak wieloletni wyrok skazujący. Polak tak bał się kary, że uciekł z USA do Paryża. Mimo upływu lat wciąż grozi mu więzienie, jeśli przekroczy granicę Stanów Zjednoczonych.

On sam przyznał się jedynie do "doprowadzenia do stosunku seksualnego z nieletnią" , a wyrok ws. gwałtu nie został nigdy formalnie ogłoszony.

Dziś Polański niechętnie rozmawia z dziennikarzami o tamtej sprawie. Ale Samantha zgodziła się na wywiad z nami - pierwszy od 7 lat dla polskich mediów.

Karolina Błaszkiewicz, WP Kobieta: Właśnie teraz, w Polsce, kobiety wyszły na ulice, sprzeciwiając się wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. Walczą o prawo do decydowania o sobie. Ty też długo walczyłaś, by cię wysłuchano.

Samantha Geimer: Jestem feministką, jestem też zwolenniczką wyboru i równości kobiet. Gdybym była w Polsce, maszerowałabym i strajkowała razem z nimi. Czuję, że moje pokolenie wzięło nasze ciężko wywalczone prawa za coś oczywistego i nigdy nie wyobrażało sobie, że znajdziemy się w takiej sytuacji jak teraz, ponownie walcząc o nasze prawa i wolność.

Żałujesz, że pojechałaś na sesje z Polańskim sama?

Zabawne, ale nigdy o tym nie myślałam, wydawało mi się to wtedy takie normalne. Zawsze żałowałam, że nie powiedziałam mamie o zdjęciach topless, wtedy nie byłoby drugiej sesji.

Kiedy zdałaś sobie sprawę, że to, co ci zrobił, było złe?

Wiedziałam, że to złe, po prostu nie sądziłam, że to coś wielkiego. W mojej głowie to był tylko seks i wydawało mi się, że wszystko ze mną w porządku.

Mama rozmawiała z tobą o tym, jak mogą zachowywać się mężczyźni?

 Chyba nigdy nie nauczyła mnie myśleć o mężczyznach jak o drapieżnikach, nie mówiła też, że powinnam się ich bać. Myślę, że pod koniec lat 70. w Los Angeles wszyscy wiedzieliśmy, że kiedy miałaś około 14 lat, byłaś uważana za "fair game", czyli potocznie mówiąc: "łatwy cel". Jasne było, że zwracasz na siebie uwagę, ale to na tobie spoczywał obowiązek powstrzymania męskich zalotów. 

W autobiografii stanęłaś w obronie mamy – pisałaś, że i tak żyła z poczuciem winy.

To prawda. Było mi bardzo źle z tym, co o niej mówiono i w jakiś sposób czułam się odpowiedzialna za ból mojej mamy i całej naszej rodziny. 

Samantha w 1977 r.
Samantha w 1977 r. © East News

Już na wczesnym etapie życie mówi się dziewczynkom, że mają być grzeczne i posłuszne. Ciebie też tak wychowywano?

 Wychowywano mnie na feministkę, uczono, że mam prawo głosu. Ale jeśli chodzi o show-biznes, sądzę, że wszystkim nam wmówiono, od czego tak naprawdę jesteśmy: zadowalania innych.

 Jesteś matką trzech synów. Trudno było ci opowiedzieć im swoją historię?

 Poznawali ją z przerwami i za każdym razem od nowa, gdy media "odgrzewały" temat. Sami rzadko mnie o to pytali i wątpię, żeby którykolwiek z moich synów przeczytał książkę. To ich denerwuje, więc nie mają ochoty rozmawiać. Ale wiedzą, że ze mną już wszystko w porządku, a takie rzeczy działy się, dzieją i będą się dziać. Myślę jednak, że patrzą na swoje koleżanki z być może innym nastawieniem, niż gdyby to się nigdy nie wydarzyło.

 Co byś zrobiła, gdybyś miała córkę?

 Zakładam, że miałaby więcej pytań niż chłopcy. Mam za to wnuczkę i przyjdzie czas, kiedy pozna moją historię. Postaram się nauczyć ją być silną i ostrożną. Co jeszcze mogę zrobić?

 Czy uważasz Polańskiego za złego człowieka?

 Nie. Jego zachowanie nie było niczym niezwykłym wśród jego rówieśników i jak na tamte czasy, a teraz jest mężem i ojcem, któremu nie udowodniono złych czynów od czterech dekad. Przeprosił mnie i okazał mi życzliwość. 

Nie tak dawno, w lutym 2020 r., odebrał najważniejszą nagrodę francuskiego kina – Cezara. Tamtejsze feministki użyły twojego imienia w czasie protestów przeciwko niemu. Napisałaś wtedy, że nie zgadzasz się na coś takiego.

 Wykorzystywanie jakiejkolwiek ofiary napaści seksualnej bez jej zgody jest nadużyciem. Roman spłacił dług wobec społeczeństwa i zawarł ze mną pokój. Nie życzę sobie udziału w protestowaniu przeciwko jego prawu do pracy i doceniania jego dokonań. Namalowanie mojego imienia na murach i szyldach, uczynienie mnie ofiarą, którą nie jestem, i wykorzystanie tego, co mi się przydarzyło w tak wulgarny i samolubny sposób, jest dla mnie niewyobrażalne. To czysta hipokryzja i pokazuje prawdę o strajkujących – one nie dbają o kobiety ani ofiary, których używają do wspierania swoich działań. 

Jakiś czas później, Emmanuelle Seigner [żona Polańskiego - red.] napisała, że kobiety, które oskarżają go o gwałt i molestowanie seksualne, kłamią i są "szalonymi histeryczkami". Co o tym sądzisz?

 Nie do mnie należy osądzanie jej słów i uczuć ani tych, które go oskarżały. Jeśli założysz, że są uczciwe i szczere, to jeszcze długa droga przed nimi, by sprawiedliwości stało się zadość. Moja sprawa była szeroko nagłośniona przez media i był czas, aby to się udało. Ktoś mógł pomóc mojej rodzinie i mnie w tym procesie, ale nikt się nie zgłosił. Cena do zapłaty była za wysoka. Zaledwie kilkadziesiąt lat później bycie ofiarą stało się modne. Te kobiety mogły oczekiwać ode mnie wsparcia, nie mając właściwie żadnego dowodu. Nie wydaje mi się jednak, że powinnam okazać im więcej troski, niż okazano ją mnie w 1977 r.

 Czy chciałabyś cofnąć czas? Myślisz czasami, jak potoczyłoby się twoje życie, gdyby nie spotkanie z Polańskim?

Nigdy się tego nie dowiem, ale po długich przemyśleniach czułam, że on oddał mi przysługę, zamykając drogę do przemysłu rozrywkowego. To było niebezpieczne miejsce dla nastolatków i wydaje mi się, że wpakowałabym się w tarapaty.  

Wywiad jest częścią cyklu #KobiecaLinia - rozmów z inspirującymi kobietami z Polski i świata.

Komentarze (1077)