Blisko ludziKobiety feedersów - dlaczego godzą się, by partnerzy je tuczyli?

Kobiety feedersów - dlaczego godzą się, by partnerzy je tuczyli?

Partnerzy nazywają je „świnkami”, ale ten przydomek nie ma w sobie nic z pieszczotliwości. Są faktycznie traktowane jak zwierzęta hodowlane - tuczone na wszystkie sposoby, żeby jak najbardziej przybrały na wadze. Dla sporej grupy mężczyzn dopiero bardzo otyła kobieta staje się obiektem pożądania. Czemu panie godzą się na takie upokorzenia, a niektóre nawet czerpią z tego przyjemność?

Kobiety feedersów - dlaczego godzą się, by partnerzy je tuczyli?
Źródło zdjęć: © 123RF

17.07.2013 | aktual.: 17.07.2013 11:18

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Partnerzy nazywają je „świnkami”, ale ten przydomek nie ma w sobie nic z pieszczotliwości. Są faktycznie traktowane jak zwierzęta hodowlane - tuczone na wszystkie sposoby, żeby jak najbardziej przybrały na wadze. Dla sporej grupy mężczyzn dopiero bardzo otyła kobieta staje się obiektem pożądania. Czemu panie godzą się na takie upokorzenia, a niektóre nawet czerpią z tego przyjemność?

Magda od dzieciństwa miała problem z nadwagą, jednak konsekwentnie walczyła ze zbędnymi kilogramami. Do czasu, gdy poznała Łukasza. „Wszystko układało się świetnie, ale sama sprowokowałam problem. Bardzo nalegałam, żeby Łukasz opowiedział mi o swoich fantazjach seksualnych albo najlepiej wprowadził je w życie” - opowiada Magda.

„Któregoś wieczora przywiązał mnie do łóżka i wyszedł do kuchni. Czułam ekscytację, ale on wrócił z ogromną pizzą. Zasłonił mi oczy i kazał jeść. Myślałam, że to początek jakiejś zabawy, ale on przez godzinę wpychał mi kawałki pizzy i obserwował. Później wyznał, że muszę trochę przybrać na wadze, bo on uwielbia kobiety „przy kości”. Od tego czasu urządza mi orgie kulinarne i w ciągu kilku tygodni przytyłam ponad 15 kilogramów. Kocham go i cieszę się, że wreszcie komuś podoba się moje ciało, ale jednocześnie trochę mnie niepokoi ta sytuacja, bo nie wiem, gdzie jest górna granica oczekiwań mojego chłopaka” - przyznaje.

Granicę przekroczyła Karolina, której mąż również lubi puszyste… „Na każdym kroku mnie dokarmia i mówi, że świetnie dzięki temu wyglądam, a gdybym schudła, to by mnie rzucił. Nie jestem przekonana, czy żartuje. Rozumiem jego potrzeby i oczekiwania, szkoda tylko, że on nie chce zrozumieć, że mam coraz więcej problemów ze zdrowiem czy nawet wejściem po schodach” - żali się Karolina.

Miłośnicy zwałów tłuszczu

Fascynacja otyłością i skłonność do tuczenia kobiet, wykazywane przez partnerów Magdy i Karoliny, to coraz bardziej powszechna forma dewiacji we współczesnych, głównie bogatych społeczeństwach.

W Stanach Zjednoczonych osoby o takich preferencjach nazywa się feedersami, co można przetłumaczyć jako „dokarmiacze”. Rodzaj męski jest uzasadniony, ponieważ pociąg do monstrualnej otyłości dotyczy przede wszystkim panów. Także Polaków, choć w naszym kraju - w przeciwieństwie do USA, nie ma jeszcze oficjalnych klubów zrzeszających feedersów.

O zjawisku zrobiło się głośno kilka lat temu, kiedy zaprezentowano amerykański film dokumentalny pt. „Otyłe dziewczyny i ich partnerzy”.
„Lubią grubaski, uwielbiają krągłe kształty i zwały tłuszczu. Niektórych kręci cellulit” - słyszymy w pierwszej scenie, gdy kamera wędruje po ciele kobiety, która onieśmieliłby nawet Rubensa.

Jedną z bohaterek filmu jest Gina - dziewczyna wychowywana w zamożnej dzielnicy Beverly Hills, która od dziecka miała problem z akceptacją otoczenia, „W Hollywood liczy się tylko szczupła sylwetka. Nie było tam dla mnie miejsca. Miałam problemy z poczuciem własnej wartości i czułam się jak mutant, bo odbiegałam wyglądem od innych ludzi”. Dowartościowało ją dopiero spotkanie z Markiem, dzięki któremu trafiła do księgi rekordów Guinessa jako… najcięższa kobieta świata.

Emocjonalna manipulacja

Gina i Mark pobrali się, a niedługo później rozpoczął się proces tuczenia kobiety. „Im byłam cięższa, tym bardziej podobałam się Markowi. Czułam się wspaniale. Nikt w dzieciństwie, ani w okresie dorastania nie powiedział mi, że jestem ładna” - twierdzi Gina, która osiągnęła wagę 375 kilogramów.

Mark dokumentował na zdjęciach przyrost masy ciała. „Uwielbiam, gdy moja kobieta je, co lubi, nie poddając się społecznej presji odchudzenia” - przekonuje mężczyzna. Nagrał też film instruktażowy dla innych feedersów, w którym radził, jak opiekować się monstrualnie otyłą partnerką.

„Zwykle byłam szczęśliwa, ale czasem pojawiał się smutek i żal. Gdy człowiek doprowadzi się do takiego stanu, niewiele już można zrobić. Trzeba jednak żyć, bo alternatywą jest śmierć” - twierdzi Gina.

Dlaczego kobiety decydują się na takie życie? „W grę wchodzi manipulacja emocjonalna. Niektórych ludzi stać na straszne poświęcenie, żeby tylko utrzymać przy sobie partnera” - twierdzi Hanne Blank, autorka książek poświęconych feedersom.

Podobnego zdania jest psycholog Wojciech Jagiełło. – Mężczyźni o takich preferencjach szukają zazwyczaj kobiet, które mają zaniżone poczucie wartości. W szkole i w domu od dziecka słyszą, że są za grube i nieatrakcyjne. Kiedy pojawia się ktoś, kto w ich tuszy dostrzega piękno, gotowe są dla niego na każde poświęcenie - przekonuje specjalista.

Więzień we własnym ciele

Zdaniem psychologów wytrwany feeders potrafi przejąć pełną kontrolę nad życiem kobiety. Szczególnie, jeśli jego partnerka jest nieśmiałą, zamkniętą w sobie osobą, pozbawioną doświadczenia w relacjach damsko-męskich. - Bardzo łatwo jest nią wówczas manipulować. Wystarczy zastosować kilka prostych chwytów socjotechnicznych, żeby dowartościować taką kobietę i zdobyć nad nią władzę - wyjaśnia Wojciech Jagiełło.

Kobieta feedersa staje się zwykle więźniem we własnym ciele. Miłośnicy otyłych dam chętnie dzielą się między sobą sposobami na najskuteczniejsze metody tuczenia partnerki. Jednym z nich jest ciągłe komplementowanie wyglądu, dzięki czemu kobieta traci czujność i nie odmawia kolejnej porcji kalorycznego deseru. Odwracaniu uwagi służy też interesująca rozmowa przy stole.

Oczywiście te sztuczki dotyczą przede wszystkim zakamuflowanych feedersów, którzy nie chcą ujawnić przed partnerką zamiłowania do pełnych kształtów. W innych wypadkach, np. wspomnianej już Giny, tuczenie odbywa się za pełnym przyzwoleniem kobiety.

- Między przyzwoleniem a przymusem istnieje jednak bardzo cienka granica. Jej przekroczenie może mieć fatalne konsekwencje dla psychiki kobiety, kiedy uświadomi sobie, że jej życie jest podporządkowane zaspokajaniu potrzeb mężczyzny - przekonuje Wojciech Jagiełło.

Puszyste damy często uważają tuszę za swój atut. Jednak sielanka zazwyczaj kończy się wraz z nadejściem problemów zdrowotnych, które zwykle towarzyszą zaawansowanej otyłości. Przekonała się o tym Gina. „Bałam się zawału lub wylewu. Nie byłam gotowa na śmierć i chciałam przestać tyć” - wspomina kobieta.

Lekarz uznał, że ostatnią deską ratunku jest operacja zmniejszenia żołądka. Waga stopniowo spadła do 200 kg, ale pojawiły się problemy w związku. „Mark był zdruzgotany” - przyznaje Gina. „Uważam, że byłam bardzo wspaniałomyślna godząc się na spełnienie jego fantazji. Czy zrobiłabym to ponownie? Raczej nie” - dodaje.

Rafał Natorski/(RN)/(kg), kobieta.wp.pl

Komentarze (11)