Blisko ludziKoronawirus. Emilia miała być szóstą ofiarą. Dziś dla jej syna zebrano ponad 200 tys. zł

Koronawirus. Emilia miała być szóstą ofiarą. Dziś dla jej syna zebrano ponad 200 tys. zł

Koronawirus. Emilia miała być szóstą ofiarą. Dziś dla jej syna zebrano ponad 200 tys. zł
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta
Karolina Błaszkiewicz
24.03.2020 12:31, aktualizacja: 24.03.2020 16:30

Emilia Mierzwa jest znana Polakom jako 27-letnia kobieta zakażona koronawirusem. Zmarła po porodzie z powodu powikłań wywołanych sepsą. Kilka dni temu przyjaciółka Emilii założyła zbiórkę na rzecz jej syna. – Lekarze skupiali się chyba bardziej na koronawirusie niż na kwestii tego porodu – mówi nam dzisiaj pani Monika.

"Z przykrością zawiadamiamy o śmierci pacjentki zarażonej koronawirusem. 27-letnia pacjentka przeniesiona ze Szpitala w Nisku w 7. dobie po porodzie rozwiązanym cięciem cesarskim z niewydolnością oddechową w przebiegu koronawirusowego zapalenia płuc. Chora wymagała intubacji i leczenia oddechem zastępczym. W 13. dobie rozpoznano stan septyczny wymagający zabiegu operacyjnego usunięcia ogniska zakażenia.12 godzin po zabiegu zatrzymanie krążenia, z powodu nieefektywnej resuscytacji krążeniowej, pacjentka uznana za zmarłą".

Tak brzmiał komunikat Centrum Medycznego w Łańcucie tuż po tym, jak media podały, że przyczyną śmierci 27-latki był koronawirus. Określono ją jako szóstą osobę zmarłą po zakażeniu wirusem, ale w oficjalnych statystykach nie figuruje jako jego ofiara. Odeszła 20 marca.

Zobacz także: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film.

"Po 14 dniach od porodu zmarła mama Leosia - Emilia. W związku z komplikacjami związanymi z porodem wystąpiła sepsa, której niestety pomimo młodego wieku nie udało się jej przezwyciężyć" – to już początek opisu zbiórki, którą rozpoczęli adwokaci Monika i Piotr Widomscy. Od 21 marca, w zaledwie trzy dni, zebrano 233,5 tys. złotych (stan na godzinę 11:48).

Zbiórka dla Leosia odbywa się pod tym linkiem.

Karolina Błaszkiewicz, WP Kobieta: Jak poznałyście się z Emilią?
Monika Mazur-Widomska, mentorka i przyjaciółka Emilii Mierzwy: Z Emilką poznałyśmy się w kancelarii. Pracowała u mnie jako sekretarka, a w ubiegłym roku dostała się na aplikację adwokacką, więc jej zakres obowiązków został zwiększony.

Jaką była osobą?
Niezwykle dociekliwą. Nie boję się użyć stwierdzenia, że kancelaria była jej drugim domem. Emilia była bardzo sumienna, pracowita, oddana. Nasza współpraca przerodziła się w pewnego rodzaju przyjaźń.

Widziała więc też pani, jak czekała na dziecko.
To był ten etap w jej życiu, kiedy wszystko tak naprawdę zaczęło się układać. Wyszła za mąż, zaszła w ciążę, dostała się na aplikację. To dziecko było spełnieniem jej marzeń. Ona była po prostu zachwycona. Nie mogła się doczekać. Wszystko było zaplanowane. W ostatnich miesiącach naszej znajomości, poza pracą, skupiała się głównie na malutkim. Była bardzo szczęśliwa, przeżywała ten fakt.

Ile jest prawdy w doniesieniach o mamie Emilii? Pojawiły się informacje, że miała wrócić z Włoch, odwiedzić ją w szpitalu i tak też miało dojść do zarażenia koronawirusem.
To jest totalna bzdura. Nie było takiej sytuacji. Nikt nie odwiedzał Emilki, nawet ojciec nie widział dziecka w szpitalu. Był zakaz odwiedzin i nikogo u Emilki nie było. Tę informację otrzymałam bezpośrednio od niej. Kiedy żyła, byłyśmy w stałym kontakcie. Powiedziała mi, że absolutnie nikt jej nie odwiedził.

Jeżeli chodzi o mamę Emilii, panią Wandę, nie chciałabym o tym mówić. Trudno jest w tym momencie określić, jak to dokładnie było. Nieprawdą jest jednak to, że pani Wanda gdzieś wyjeżdżała – czytałam artykuły, że była we Włoszech. Absolutnie nie była. Syn pani Wandy też stamtąd nie wrócił. Cała rodzina przeszła testy – wszystkie dały wynik negatywny.

Co się działo potem?
W momencie gdy pani Wanda została zabrana do szpitala, Emilię objęto trochę inną opieką. Lekarze skupiali się chyba bardziej na koronawirusie niż na kwestii tego porodu. Zaznaczę, że takie odniosłam wrażenie.

My złożyliśmy zawiadomienie do Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie. Powołujemy się na zaniedbanie szpitala i błąd medyczny. Dokumentacja medyczna została zabezpieczona. Zobaczymy, jak ta sprawa będzie się dalej rozwijać. Kilka kwestii budzi u nas duże wątpliwości.

Co dokładnie?
Największe to cała ta sytuacja. Zwłaszcza że byłam z Emilką w stałym kontakcie. Kontaktowałyśmy się codziennie. A nagle dostaliśmy informację, że Emilia musi mieć przeprowadzoną operację – bardzo poważną, bo usunięcia macicy. Ale tak jak mówię, musimy poczekać na opinię biegłych.

Teraz zbieracie pieniądze na rzecz jej syna, Leosia.
Pomysł na zbiórkę pojawił się bardzo spontanicznie. Zastanawiałam się, jak w takiej sytuacji możemy w ogóle pomóc tej rodzinie. Ze względu na kwarantannę nie mogliśmy zbierać rzeczy takich jak choćby ubranka dla malucha. Stwierdziliśmy więc, że zbiórka pieniężna będzie na obecnym etapie bezpieczniejszym sposobem.

Trudno mi mówić o mężu Emilii. Jestem w stałym kontakcie z Łukaszem… Oni tak naprawdę niedawno zawarli związek małżeński. Skupiali się na tym, żeby tworzyć rodzinę. Emilia była osobą, która trzymała wszystko w ryzach.

Jaki jest wasz cel?
Robimy wszystko, żeby zabezpieczyć Leosia, żeby niczego mu nie brakowało. Ja wiem, że nie jesteśmy w stanie cofnąć czasu ani w inny sposób pomóc, ale chcę, żeby Łukasz miał świadomość, że może oddać się wychowaniu dziecka. Sama mam dwójkę dzieci. Wiem, jak to wygląda i ile kosztuje to wyrzeczeń. Mam nadzieję, że to pozwoli mu inaczej psychicznie podejść do tego wszystkiego.

W tej chwili macie już ponad 230 tys. złotych!
To jest niesamowite, jak ludzie potrafią się zmobilizować wobec takiej tragedii. My, zakładając zbiórkę i określając kwotę, zastanawialiśmy się nad tym, czy jesteśmy w stanie ją zebrać. Ale z uwagi na czas trwania tej akcji, czyli 60 dni, stwierdziliśmy, że małymi kroczkami jest to jak najbardziej realne.

A nagle okazało się, że ludzi, którzy chcą pomóc, jest mnóstwo, nie tylko z naszego środowiska prawniczego. Po przekroczeniu tego pierwszego progu 100 tys., zwiększyliśmy kwotę do 200 tys. I ludzie nadal wpłacają. Cieszę się, że potrafimy w takiej sytuacji być dobrzy. Bardzo za to dziękuję.

Jak Emilia chciała być zapamiętana?
Myślę, że zostanie zapamiętana jako bardzo dobra osoba.

Prokuratura potwierdza złożenie zawiadomienia

Po tej rozmowie kontaktujemy się z Prokuraturą Okręgową w Rzeszowie. – Mogę potwierdzić, że takie zawiadomienie wpłynęło – mówi nam rzecznik prasowa prok. Agnieszka Hopek-Curyło. – Natomiast do tego typu postępowań właściwa jest Prokuratura Regionalna. U nas zostały zlecone czynności niezbędne do zabezpieczenia śladów i dowodów przestępstwa. Natomiast zaraz po zgromadzeniu tej dokumentacji zostanie opracowany wniosek o przejęcie tej sprawy – dodaje.

Sekretariat Centrum Medycznego w Łańcucie przekazał nam, że w związku z otrzymaniem pisma z prokuratury szpital wstrzymuje się z udzielaniem jakichkolwiek komentarzy mediom.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl