"Kościelnego nie będzie". Rodziny szaleją, gdy słyszą o decyzji narzeczonych
Nie praktykują lub nie wierzą wcale, nie chcą ślubu kościelnego. Jest tylko jeden problem: rodzina. - Matka przestanie się do mnie odzywać, a dziadkowie dostaną zawału, gdy dowiedzą się, że Sakramentu nie będzie - żali się Anna. Nie tylko ona mierzy się z takim dylematem.
"Ta ceremonia i tak nic nie znaczy"
Dzień oświadczyn był dla Kamili jednym z najpiękniejszych w życiu. Bez wahania powiedziała "tak" i razem z partnerem od razu zaczęła snuć plany dotyczące ceremonii. On - ateista, ona - niepraktykująca katoliczka. Uznali, że wezmą jedynie ślub cywilny. Prawdziwy koszmar zaczął się jednak, gdy swoją decyzję obwieścili rodzinie.
- Gdy dziadek mojego męża dowiedział się, że nie weźmiemy ślubu kościelnego, zbladł. To był dla niego cios. Zalany łzami zaczął prosić, żebyśmy zmienili zdanie. Mówił: "Ale ja wam dołożę do całej ceremonii. Przemyślcie to!" - opowiada Kamila.
Mężczyzna płakał i prosił, nie uznając argumentu o ateizmie swojego wnuka. Kamila czuła, że serce pęka jej na milion kawałków, ale wraz z partnerem obstawali przy swojej decyzji. W końcu ślub brali dla siebie, a nie dla rodziny.
Gdy data ceremonii została wyznaczona, dziadek w ramach protestu odmówił przyjścia. Dopiero po długich rozmowach z innymi członkami rodziny zgodził się zjawić w urzędzie i na weselu.
- Nie wiem, czy nie lepiej byłoby, gdyby jednak został w domu. Cała rodzina zajmowała się naburmuszonym dziadkiem, który nawet nie złożył nam życzeń. A gdy wyszliśmy z urzędu stanu cywilnego i wszyscy zaczęli bić brawo, nachylił się do moich rodziców i powiedział: "I po co to wszystko? Ta ceremonia i tak nic bez Boga nie znaczy". Było mi strasznie przykro, że ten dzień nie był tak piękny, jak bym chciała - mówi dziewczyna.
Kościelny za kuchnię
Nie wszyscy są tak nieugięci jak Kamila i jej partner. Monika z narzeczonym również zdecydowała się jedynie na ślub cywilny. Jej babcia, wierząca i praktykująca katoliczka, natychmiast zaprotestowała. Początkowo namawiała swoją wnuczkę na zmianę decyzji, później uciekła się do przekupstwa.
- Właśnie kupiliśmy mieszkanie, które wymagało gruntownego remontu. Byliśmy spłukani i ona doskonale o tym wiedziała. Powiedziała, że jeśli weźmiemy ślub kościelny, da nam 5 tys., jeśli nie - z prezentu nici - opowiada Monika.
Po krótkiej konsultacji z partnerem przystała na propozycję babci. Ślub odbył się bez większych uniesień - młoda para cieszyła się, że może celebrować ten dzień w towarzystwie rodziny, ale nie przeżywała sakramentu na poziomie duchowym.
- Za pieniądze od babci wyremontowaliśmy kuchnię. Czasem nachodzą mnie wyrzuty sumienia, że "sprzedaliśmy nasz ślub" i robi mi się przykro. Wtedy wchodzę do swojej nowiuteńkiej, pięknej kuchni i cały żal znika - mówi Monika.
"Wesela nie sfinansujemy!"
Nie tylko rodzina Moniki przekonała młodych do ślubu kościelnego, używając argumentu finansowego. Anna z mężem są wierzący, jednak ze względu na duże zastrzeżenia do instytucji Kościoła zdecydowali się na ślub cywilny.
- Cała rodzina jest bardzo religijna. Bałam się, że matka przestanie się do mnie odzywać, a dziadkowie dostaną zawału, gdy dowiedzą się, że sakramentu nie będzie - żali się Anna.
Rodzice zareagowali na wiadomość o ślubie cywilnym stanowczo. Powiedzieli, że nie dołożą do ceremonii ani złotówki, ponieważ "taka forma zawarcia związku nie jest zgodna z ich przekonaniami".
Młoda para dysponowała jedynie niewielkimi środkami finansowymi. Jasne było, że wesele bez wsparcia ze strony rodziców Anny się nie odbędzie.
- Sama zaczęłam przekonywać mojego partnera do ślubu kościelnego. Czułam, że spalę się ze wstydu, jeśli tylko jego rodzice dołożą się do wesela - opowiada. - Ugięliśmy się i ślub był taki, jaki wymarzyli sobie moi rodzice. Dziś nie myślę o tym, jak o najpiękniejszym dniu mojego życia, ale jak o jednym z najsmutniejszych. Nie powinniśmy zgadzać się na udział w czymś, co nie było zgodne z naszą wizją - kwituje.
"Takie małżeństwo łatwo unieważnić"
- Podstawowym warunkiem zawarcia małżeństwa jest dobrowolność i świadomość. Jeśli ktoś, kto ma duży wpływ na nowożeńców, ogranicza rozum i wolę, wywierając presję i emocjonalny nacisk, małżeństwo w świetle prawa kanonicznego może być uznane za nieważne - mówi jezuita Jacek Mądel.
Duchowny dodaje, że decyzję dotyczącą unieważnienia podejmuje ksiądz w oparciu o szereg dowodów i opinii. Jednak wywieranie nacisku przez osoby trzecie jest poważnym argumentem przemawiającym za unieważnieniem sakramentu.
- Takie sytuacje zdarzają się np. w przypadku samotnych kobiet, które dowiadują się, że są w ciąży. "Jak to, bez ślubu z dzieckiem?" - oburzają się jej bliscy i naciskają, by zawarła małżeństwo z kimś, kogo nie jest pewna - tłumaczy jezuita i podkreśla, że wywieranie jakiejkolwiek presji ze strony rodziny czy duszpasterza nie jest właściwe.
- Decyzja dotycząca przyjęcia sakramentu należy wyłącznie do kobiety i mężczyzny. Należy zrozumieć sytuację, w której i on, i ona są katolikami, ale z jakichś względów nie decydują się na małżeństwo. Na przykład dlatego, że chcą dojrzeć. Ślub cywilny mogą anulować, a ślubu kościelnego nie. Dlatego należy uszanować ich wolę, jaka by ona nie była - podsumowuje ks. Mądel.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl