Kościół unieważnił Jackowi Kurskiemu małżeństwo. Adwokat kościelny: "95 proc. spraw ma tytuł – niezdolność psychiczna"
Kapłani po ponad 20 latach unieważnili poprzedni sakrament, by po raz drugi Jacek Kurski mógł stanąć na ślubnym kobiercu. – Nikt z nas nie zna szczegółów sprawy – mówi Michał Poczmański, adwokat kościelny z Kancelarii Kanonicznej.
20.07.2020 17:29
W sobotę 18 lipca Jacek Kurski wziął ślub kościelny z Joanną Klimek. Na uroczystości w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach pojawili się politycy, w tym prezes PiS-u Jarosław Kaczyński, członkowie zarządu oraz dziennikarze TVP. Wydarzenie jest szeroko komentowane w mediach, ponieważ to już drugi ślub kościelny byłego prezesa TVP.
Jacek Kurski do 2015 roku związany był z Moniką Kurską, z którą ma troje dzieci. Aby mógł wziąć drugi ślub kościelny, kapłani po 24 latach pozwolili unieważnić poprzedni sakrament. I to właśnie wywołało najwięcej emocji.
Ojciec Krzysztof Mądel, jezuita i kapelan w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie na Twitterze wytknął, że "drugi ślub kościelny osoby publicznej w papieskim sanktuarium to zgorszenie dla wiernych, można go uniknąć, ujawniając przyczynę nieważności pierwszego związku, Jacek Kurski powinien to zrobić, bo nie wygląda na człowieka, który wtedy nie wiedział, co robi".
Co na ten temat mówi Daniel Wojda, jezuita i Michał Poczmański z Kancelarii Kanonicznej? Jak wygląda cały proces? Opowiada nam kobieta, która stwierdzenie nieważności małżeństwa ma już za sobą.
Przykład Jacka Kurskiego
– Z różnych powodów, często politycznych pan Jacek Kurski ma przeciętny PR wśród większej części społeczeństwa. W mediach pojawiają się cały czas informacje, że ma 3 dzieci, a jego małżeństwo trwało 24 lata. I to wszystkich oburza. Zasadniczo nie powinniśmy się dziwić, dlatego że nikt z nas nie zna szczegółów sprawy. Czas trwania związku małżeńskiego pana Kurskiego zupełnie nas nie interesuje, bo my udowadniamy, że w dniu zawarcia ślubu były podstawy do stwierdzenia nieważności małżeństwa. Te procesy są tajne - nie można kopiować akt, więc my nie wiemy nawet, czy ten wyrok, który zapadł po jednej instancji czy dwóch. Nie wiemy, czy był dobry, czy zły, czy były podstawy, czy nie? Więc tak naprawdę nikt nie powinien się wypowiadać. Chyba że jakiś adwokat widział akta sprawy i może powiedzieć, że sędziowie się faktycznie pomylili – wyjaśnia Michał Poczmański, adwokat kościelny z Kancelarii Kanonicznej w rozmowie z WP Kobieta.
Dodatkowo przywołuje przykład Marty Kaczyńskiej, u której w 2017 roku stwierdzono nieważność ślubu kościelnego z pierwszym mężem Piotrem Smuniewskim. – Jej przypadek jakoś nie nabrał aż takiego rozgłosu – stwierdza adwokat.
Przykład mniej znanej katoliczki
Początek procesu pani Marty z woj. lubuskiego (diecezja Zielonogórsko-Gorzowska) był dość nietypowy. W 2012 roku podczas tzw. kolędy, ksiądz, zapytał ją, dlaczego żyje z mężem bez ślubu kościelnego. Odparła, że to jej drugi mąż, a z pierwszym miała ślub kościelny. – Pamiętam swój szok, jak proboszcz stwierdził ot tak: "to unieważnić!". Zatkało mnie. Pomyślałam sobie, że to przecież nie umowa zlecenie, ani zamówienie w sklepie, że da się to "odwołać" – wspomina.
Pani Marta myślała o tym przez kolejny rok. Dużo czytała. Przy okazji następnej kolędy inny ksiądz rozwiał jej wszelkie wątpliwości. I to właśnie był punkt kulminacyjny. Kobieta wniosła skargę powodową. – Ksiądz polecił mi darmowego kanonistę, który pomagał w redagowaniu pisma i przejściu przez początkowe procedury – opowiada. Następnie zaczęła zbierać dokumenty, rozmawiać ze świadkami, bo nie chciała nikogo "ciągnąć na siłę". I tak w 2014 roku – 14 lat po zawarciu związku małżeńskiego i 8 lat po rozwodzie ruszyła machina, by stwierdzić nieważność małżeństwa w kościele.
Były mąż nie utrudniał pani Marcie. Natomiast, aby argumenty były wiarygodne, na świadka powołała byłą teściową, z którą do dzisiaj ma dobry kontakt. – Po 3,5 roku przesłuchań 5 świadków, wyjazdów do Zielonej Góry i do siedziby sądu w Gorzowie, uzyskaliśmy pozytywny wyrok. Specjalnie podkreślam liczbę mnogą, ponieważ wielu ludzi myśli, że taki "rozwód" otrzymuje tylko jedna osoba – przekonuje.
Jak to jest z tym "rozwodem kościelnym"?
Prawnicy i duchowni jak mantrę powtarzają, że w kościele katolickim nie ma rozwodów. Prawidłowym sformułowaniem jest stwierdzenie nieważności małżeństwa.
– Różnica między rozwodem cywilnym a stwierdzeniem nieważności małżeństwa jest taka, że stwierdza się, że w momencie zawierania małżeństwa – ono nie zaszło. Przy rozwodzie cywilnym mamy możliwość odwołania się do tego, co było po małżeństwie – niezgoda, brak porozumienia, przemoc w domu etc. I to daje nam podstawę, aby wziąć rozwód. Natomiast w kościele nie można się odwoływać do tego, co było później. Liczą się tylko elementy sprzed zawarcia ślubu i w momencie ślubu – wyjaśnia Daniel Wojda, jezuita.
Jak unieważnić małżeństwo?
Obecnie rośnie liczba rozwodów, więc stwierdzeń nieważności małżeństwa w Kościele także. Z najnowszych danych opublikowanych na stronie internetowej Kancelarii Kanonicznej Michał Poczmański, wynika, że w 2017 roku sądy kościelne rozpatrywały 3875 spraw, z czego w 71,10 proc. były to wyroki pozytywne.
– W wielu sprawach mamy nieważność na podstawie kan. 1095 n3 Kodeksu Prawa Kanonicznego niezdolności psychicznej do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich. Myślę, że 95 proc. spraw ma właśnie ten tytuł. Aby go udowodnić, musimy w procesie sądowym zatrudnić biegłego psychologa, sądowego specjalistę, który zbada i wyda ekspertyzę. Te czynności zabierają sporo czasu, co najmniej pół roku. Należy ustalić termin z jedną, drugą stroną, odbyć konsultację, sporządzić pisemną opinię, załączyć ją do akt. Być może u p. Jacka Kurskiego był inny tytuł, który nie wymagał tego psychologa. I to już generuje nam oszczędność czasową. Mało kto zna go osobiście albo zna jego małżeństwo – odpowiada adwokat kościelny.
– Sam miałem przypadek pary, gdzie na trzeciej randce doszło do poczęcia. Ciąża, mała społeczność, katolicka rodzina, więc musiał być ten ślub, mimo że ona była zupełnie niedojrzała do małżeństwa, a on ślubu wcale nie chciał. I pomimo że małżeństwo trwało 10, 15, 20 lat, wcale nie musi być trudno o stwierdzenie nieważności ślubu. W takich sprawach na niekorzyść działa jedynie ludzka pamięć i te dowody nie są już takiego dobre – bo nie mamy kontaktu ze świadkami, jakieś dokumenty zaginęły przy przeprowadzce etc. – argumentuje.
Michał Poczmański podkreśla również, że społeczeństwo jest teraz bardziej świadome swoich praw. Dodatkowo w 2015 roku papież Franciszek podjął decyzję o zniesieniu tzw. drugiej instancji badającej zasadność wyroku pierwszej instancji. W praktyce oznacza to, że proces ten został uproszczony, a także jest szybszy i tańszy.
Te słowa potwierdza również jezuita. – W Kodeksie Prawa Kanonicznego zaznaczone jest, kiedy można rozważać to stwierdzenie nieważności małżeństwa, np. brak minimalnego małżeńskiego poznania czy niepoczytalność. Jeśli ktoś mówi, że nie chce spełnić istotnych przymiotów małżeństwa – jedność, nierozerwalność, posiadanie potomstwa, to już jest jakaś forma dowodu. Na przykład taka osoba powiedziała kolegom przy piwie, że nie chce mieć dzieci. To już jest podstawa, żeby orzekać. Jednak to muszą być poważne i silne argumenty, dlatego proces sądowy tak długo trwa – mówi.
Jak długo trwa proces?
W mediach społecznościowych przeczytamy wiele wpisów typu: "Ale jak to Kurskiemu udało się w 2 lata? Ja musiałam czekać 6". – Myślę, że przeciętny czas oczekiwania to jest jakieś 2-3 lata. Dlatego nie dziwi mnie przypadek pana Kurskiego – oznajmia Poczmański.
Jezuita z kolei przyznaje, że sam ma trójkę znajomych, którzy przeszli ten proces i mówili mu, że było to bardzo długie i trudne.
Ile kosztuje unieważnienie ślubu kościelnego?
Niektórzy Jackowi Kurskiemu zarzucili, że pozyskał tak szybko stwierdzenie nieważności małżeństwa, ponieważ "go stać". Tych słów nie potwierdza pani Marta. – Wszyscy myślą, że proces generuje olbrzymie koszty. Szczerze? Mnie to wyniosło 1000 zł + 350 zł opinia biegłego. Ludzie, jak się szarpią w sądzie cywilnym, płacą więcej – oznajmia.
– Każda diecezja ma inne stawki. Możemy średnio przyjąć, że 1500 zł to koszty sądowe. W jednych diecezjach będzie to 1000 zł, a w innych wysokość jest proporcjonalna do zarobków danej strony – trzeba więc przedstawić zaświadczenie o zarobkach. Koszty sądowe możemy opłacić w ratach. Do tego dochodzi honorarium psychologa, ewentualnie wynajęcie adwokata kościelnego do przygotowania skargi lub też do pełnej reprezentacji przed sądem kościelnym. Czasem trzeba pozyskać również inne dowody, co też może kosztować. Całościowy koszt na pewno nie będzie wynosił kilkudziesięciu tysięcy złotych, jak to podają niektóre media – dodaje adwokat.