Blisko ludziPostanowiły wziąć "rozwód przed Bogiem". Nie żałują swoich decyzji

Postanowiły wziąć "rozwód przed Bogiem". Nie żałują swoich decyzji

Magda decyzję o próbie unieważnienia małżeństwa kościelnego podjęła nagle, po 3 miesiącach od ślubu. Matylda z zamiarem nosiła się 4 lata. Nie wiedziała, że istnieje coś takiego, jak "anulowanie" ślubu kościelnego.

Postanowiły wziąć "rozwód przed Bogiem". Nie żałują swoich decyzji
Źródło zdjęć: © 123RF
Paulina Brzozowska

"Wydawało się, że doskonale się znamy"

4,5 tys. spraw o stwierdzenie nieważności małżeństwa kościelnego toczy się w tym roku w Polsce. Dawniej "rozwód kościelny" był społecznym tabu. Dziś coraz więcej par wybiera rozwiązanie małżeństwa także przed Bogiem. Zwłaszcza, że procedura jest łatwiejsza, niż mogłoby się wydawać.

Magda wniosła pozew o stwierdzenie nieważności małżeństwa z powodu licznych zdrad męża, których, jak się okazało, dopuszczał się jeszcze przed ślubem. - U mnie była to nagła, aczkolwiek pewna decyzja. Niespełna 3 miesiące od zawarcia małżeństwa światło dzienne ujrzały fakty, które niestety stanowiły w moich oczach całkowite przekreślenie związku – mówi w rozmowie z WP Kobieta.

- Z moim ówczesnym mężem tworzyliśmy parę od siedmiu lat, wydawać by się mogło, że doskonale się znamy, a ślub kościelny miał być przypieczętowaniem naszego uczucia. Oboje pochodziliśmy z katolickich, praktykujących rodzin. Postanawiając o odejściu od męża i złożeniu pozwu o rozwód cywilny, bezspornym wydało się również podjęcie próby unieważnienia związku sakramentalnego. Po pierwsze ze względu na moją religijność - czynne uczestnictwo w życiu Kościoła oraz szansę na założenia kiedyś rodziny. W dalszej kolejności chciałam również całkowitego odcięcia od przeszłości – wyjaśnia Magda.

Specjalne warunki

Żeby mogło dojść do uznania małżeństwa kościelnego za nieważne, należy spełnić konkretne warunki. Zapytaliśmy o nie adwokata kościelnego mecenasa Michała Poczmańskiego z Kancelarii Kanonicznej.

- Istnieje ku temu szereg powodów, które określa prawo ustanowione przez Kościół Katolicki – mówi nam specjalista. - Wśród nich znajdziemy trzy główne filary, na których opiera się większość procesów o unieważnienie. To przeszkoda zrywająca (np. wiek, pokrewieństwo, niemoc płciowa, różnice religijne), wada zgody małżeńskiej, szczególnie niezdolność psychiczna do wypełnienia istotnych obowiązków małżeńskich oraz wada formy zawarcia ślubu – tłumaczy mecenas Poczmański.

"Było i jest to dla mnie trudne"

Niezdolność konsensualna czyli niezdolność do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich z przyczyn natury psychicznej to najczęstsza przyczyna "rozwodu kościelnego". Tak było też w przypadku Matyldy. Kobieta niedawno rozpoczęła procedurę.

- Podejmując decyzję o ślubie, brałam pod uwagę tylko ślub kościelny. Cywilny nie był dla mnie czymś, co ma jakiekolwiek znaczenie. Postanowienie o próbie unieważnienia małżeństwa podjęłam, bo nie wyobrażałam sobie, że do końca życia nie będę już mogła w pełni uczestniczyć w mszy. Było i jest to dla mnie bardzo trudne, że nie mogę w pełni korzystać z sakramentów – mówi nam kobieta.

Matylda czekała 4 lata zanim złożyła pozew do Sądu Biskupiego. - Nie potrafiłam znaleźć podstaw do tego. Nie uważałam, że małżeństwo powinno zostać uznane za niebyłe. Wydawało mi się, że to byłoby oszustwo. Dojrzałam jednak do tego, otworzyły mi się oczy na różne rzeczy. Mimo to potrzebowałam czasu i osoby, która pokaże mi, że jednak są przesłanki do tego, aby dostać pozytywny wyrok – tłumaczy.

Brak wsparcia

Mimo to księża w parafii Matyldy nie byli skorzy do pomocy w przygotowaniu stosownego pozwu. – Usłyszałam tylko: "Życzę siły. Będzie pani potrzebna". Żaden ksiądz nie zaoferował mi wsparcia, nawet zwykłej rozmowy. O możliwości złożenia pozwu do Sądu Biskupiego dowiedziałam się zupełnie przypadkiem – dodaje kobieta.

Szczęśliwie w przypadku Matyldy sama procedura sądowa przebiega niezwykle sprawnie. – Już 3 dni od złożenia pozwu dostałam informację, że sprawa jest rozpatrywana. Wiem, że w niektórych kuriach ludzie czekają po kilka lat, a u mnie wszystko idzie błyskawicznie. Zapewne dzięki temu, że złożyłam pozew w nowej kurii, gdzie nie ma jeszcze wielu spraw – mówi nam.

Wyboista droga

Problemy na drodze do unieważnienia małżeństwa kościelnego napotkała jednak Magda. - Niestety mąż nie miał zamiaru tak łatwo odpuścić. Toczyliśmy proces "słowo przeciwko słowu". Wielokrotnie posługiwał się kłamstwem czy manipulacją, budziło to we mnie strach i zdenerwowanie z dwóch powodów, po pierwsze pomimo swoich czynów to na mnie próbował zrzucić odpowiedzialność, po drugie bałam się, że mimo iż prawda leżała po mojej stronie procesu nie zakończy się pozytywnym wynikiem – wspomina kobieta.

Szalę na jej korzyść przeważyły słowa jednej z kochanek męża Magdy. - Udało mi się namówić ją do złożenia zeznań. Czuła ogromne wyrzuty sumienia w stosunku do mojej osoby i zgodziła się opowiedzieć, jak było naprawdę - to był klucz do odniesionego zwycięstwa – wyjaśnia nam.

Przed Bogiem i Sądem

Przebieg procesu o stwierdzenie nieważności małżeństwa kościelnego wygląda podobnie do rozwodu cywilnego. - Najpierw powód lub powódka składa skargę, czyli prośbę o uznanie sakramentu małżeństwa za nieważnie zawarte, uprawdopodabnia wszystkie okoliczności poprzez załączenie dokumentów i listy świadków.

Po wszczęciu sprawy przesłuchani zostają małżonkowie oraz świadkowie, którzy potwierdzą lub zaprzeczą informacjom zawartym w skardze powodowej. Następnie opinię o małżeństwie wydaje biegły psycholog (czasem psychiatra lub seksuolog), a na końcu swoje uwagi przedstawia i obrońca węzła małżeńskiego, który niczym prokurator stoi na straży ważności małżeństwa. Jeśli zawiedzie, Sąd Biskupi wydaje wyrok o nieważności małżeństwa – tłumaczy nam mecenas Poczmański.

Niestety proces kościelny wiąże się z określonymi kosztami. - 1000 zł proces i 350 zł biegły. Koszty pozwolono mi wpłacać po tyle, na ile mnie stać. Bywało, że wpłacałam po 50 zł i tak przez 1,5 roku. Proces zbiegł mi się ze studiami (w tym samym roku podjęłam studia zaoczne), więc i budżetem musiałam dobrze kierować - tłumaczy nam Marta, która unieważnienie małżeństwa kościelnego również ma już za sobą.

Tabu czy nie?

Wszystkie trzy bohaterki przyznają, że mile zaskoczyło je wsparcie ze strony otoczenia. Chociaż wydawać by się mogło, że w niektórych społecznościach coś takiego jak "rozwód przed Bogiem" jest tematem tabu, to rodzina i znajomi gorąco popierali podjętą przez nie decyzję.

- Wszyscy mnie wspierali. Nawet osoby, które nie chciały brać udziału w rozwodzie cywilnym tutaj pomogły – mówi Marta. - Otrzymałam pełne wsparcie zarówno od rodziny jak i przyjaciół. Mój tata oraz brat brali czynny udział w procesie zeznając jako świadkowie. Uczyniła to również moja przyjaciółka, która doskonale znała nas jako parę – dodaje Magda. - Osoby, których bym nie podejrzewała o chęć pomocy, chętnie zgodzili się pomóc. Wszyscy, którzy wiedzą o procesie, chociaż nie ma ich za wiele - raczej o tym nie mówię, zawsze mnie wspierają i popierają to – wtóruje Matylda.

Depresja, alkoholizm, uzależnienie od rodziców...

Mecenas Poczmański tłumaczy, że najczęściej pozew o stwierdzenie nieważności małżeństwa opiera się o "psychiczną niezdolność do pełnienia istotnych obowiązków małżeńskich". Zapis ten dotyczy osób, które chorują m.in. na hiperseksualizm czy anoreksję, ale dotyczy także narkomanów, alkoholików, osób niedojrzałych emocjonalnie i uzależnionych psychicznie od rodziców. - Większość pozwów do Sądu Biskupiego jest podpierana tym właśnie zapisem – mówi nam adwokat kościelny.

W 2017 roku rozstrzygnięto 3875 spraw w całej Polsce. Najwięcej w Sądzie Metropolitarnym Warszawskim – 458 spraw. Najmniej w diecezjach elbląskiej (35 spraw) oraz łowickiej (41 spraw).

Z roku na rok coraz więcej par decyduje się na stwierdzenie nieważności małżeństwa. – Jeszcze 2 lata temu to były liczby w okolicach 2-3 tys. pozwów. W tym roku jest to już 4,5 tys. – tłumaczy prawnik.

Po zakończeniu procesu Sąd Biskupi wydaje dekret o wykonalności, który umożliwia byłym małżonkom pełne uczestnictwo w mszy i sakramentach oraz zezwala im na ponowne zawarcie sakramentu małżeństwa w przyszłości. Nie dotyczy to jednak każdego. - Moj były mąż natomiast musi uzyskać zgodę biskupa, gdyż taki postawiono mu warunek. Wszystko przez niedotrzymanie przez niego warunków zawarcia małżeństwa, w tym przypadku wierności – mówi Magda.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz też: Dwie rzeczy niezbędne, by przetrwać rozwód

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (165)