Koszmar ciemnej uliczki. Oni udowadniają, że zawsze masz szansę się obronić
- Kobiety nie wiedzą, jak się bronić. Przychodzą do nas, mówią, że tylko z ciekawości. Po pierwszych kilku ruchach widać, że przeszły piekło. Ukrywają traumę, my staramy się im pomóc – opowiada w rozmowie z WP Kobieta Natalia Woźniak, karateczka, która razem z mężem prowadzi kursy samoobrony dla kobiet. Jak przekonać Polki do tego, by odważyły się mówić o tym, co je spotkało?
18.02.2017 15:10
Ból jest potworny. Niewielki ruch powoduje, że napastnik jest jak sparaliżowany. Od razu się odsuwa. Na jednym z kursów samoobrony instruktor pokazuje dziewczynom, jak poradzić sobie nawet w najgorszej sytuacji. Wyobraź sobie, że jesteś przygnieciona do ziemi. Nie możesz się ruszyć. Napastnik całym ciałem naciska na ciebie, krępuje cię. Masz jednak wolne ręce. Chwytasz go za twarz i z całej siły wciskasz kciuki w niewielkie dołeczki, które znajdują się tuż przy uchu napastnika.
To tylko jeden z wielu ruchów, których uczy się na kursach samoobrony. Umiejętność brony jest konieczna dla każdej kobiety. Mimo że to mężczyźni są uważani za tych silniejszych, coraz więcej kobiet nie zgadza się ze stereotypem słabej płci i walczy o swoją niezależność i poczucie bezpieczeństwa. Nauka samoobrony przydaje się paniom w każdym wielu. Bo trudno bazować na nadziei, że nic złego się nie przydarzy.
Pod koniec 2017 roku Ministerstwo Obrony Narodowej zaskoczyło inicjatywą bezpłatnych szkoleń, które odbywają się w 30 polskich miastach, polegających na instruktażu technik kobiecej samoobrony przez wojskowych. Żołnierze zadbali, aby kobiety nie były bezbronne w trakcie niespodziewanego ataku w ramach projektu Samoobrona Kobiet. Uczestniczki w trakcie szkoleń poznają techniki walki wręcz w bliskim kontakcie i uczą się podstawowych chwytów pozwalających obezwładnić przeciwnika.
- Rozwijanie sprawności fizycznej, gotowości do ewentualnej obrony, przyda się każdej kobiecie, zarówno tej, która skończyła 18 lat, jak i tej w sile wieku – mówił Antoni Macierewicz.
Jednak do nauki samoobrony nawet minister Macierewicz nie jest w stanie przekonać wielu Polek. W sieci nie brakuje komentarzy, że podobne kursy to zwyczajne próby wyłudzenia pieniędzy, że przecież przez kilka godzin i tak człowiek się niczego nie nauczy i co więcej, że w starciu z rosłym osiłkiem nie pomoże nawet trening od wojskowego.
Na kozetce u trenera
O to, dlaczego kobiety boją się brać udział w kursach samoobrony, nawet jeśli są one darmowe, zapytaliśmy Natalię Woźniak – doświadczoną karateczkę, która od kilku miesięcy prowadzi razem z mężem warszawską Manufakturę, gdzie pod okiem wykwalifikowanych trenerów można odbyć ekskluzywny kurs samoobrony.
- Przeważnie jest tak, że kobiety przychodzą na kurs, uczą się wyreżyserowanych scenek, wychodzą i nie mają pojęcia, jak się obronić, jeśli coś rzeczywiście się zdarzy. Błędem większości kursów jest nastawienie się właśnie na odgrywanie scenariuszy. My pokazujemy, że do tego trzeba podejść indywidualnie, bo każda uczestniczka ma na swoim koncie inne doświadczenia. Od zawsze byłam związana ze sztukami walki i przyglądałam się różnym kursom samoobrony dla pań. Byłam na wielu z nich i zawsze brakowało mi indywidualnego podejścia. Jedna pani przyszła na kurs przez złe doświadczenia, a inna z ciekawości – opowiada Natalia.
Stawiają więc na wyrabianie w sobie odpowiednich odruchów – na wypracowanie ich i szlifowanie. – Kobiety ustawiamy w sytuacji stresującej, niewygodnej i muszą sobie tak poradzić. Na kursy panie często przychodzą w dresach, a przecież na ulicy, gdy coś się stanie, nie będą miały szansy przebrać się w wygodne ubrania. Mówimy im, by przychodziły do nas tak, jak chodzą do pracy czy na zakupy, w niewygodnych butach – mówi.
Natalia przez lata związana była z kadrą narodową karate, jej mąż zajmuje się krav magą. Wcześniej pracowali razem w agencji reklamowej. I tak któregoś dnia stwierdzili, że czas postawić wszystko na sztuki walki. Ich Manufaktura różni się od innych miejsc indywidualnym podejściem do uczestników kursu. Tu kobieta może poczuć się bezpiecznie. Bo trening czasami staje się sesją u psychologa.
- Jakie kobiety najczęściej się zgłaszają? Przeważnie te, które w życiu już coś podobnego przeżyły. Opowiadają czasem swoje historie innym dziewczynom, ale najgorsze są przypadki, gdy kobieta ma trudne doświadczenia, ale udaje, że nic takiego nigdy się nie stało. Mówi, że przyszła ot tak, zobaczyć, na czym taki kurs polega. I potem trener chce pokazać na niej jakiś chwyt, krępuje ją, a ona wybucha. Wszystko nagle staje jej przed oczami – opowiada Natalia. – Trening jest jak gabinet psychologa. Trzeba razem z nimi przepracować tę traumę.
Misja - pomaganie
Jak przyznaje, kobiety nie mają pojęcia, jak zachować się w sytuacji niebezpieczeństwa. A przy takich statystykach dotyczących napaści na kobiety, nauczenie się jak poradzić sobie choćby w windzie, jest kluczowe.
- Mnóstwo kobiet nie wie, czy patrzeć w oczy napastnikowi. Nikt nie uczy nas takich podstawowych rzeczy. Wielu koszmarów można by uniknąć – mówi. - Napaść przy bankomacie, napaść przy samochodzie, a także napad w małym pomieszczeniu, to wszystko sytuacje, które mogą spotkać każdego z nas. Musimy dopuścić do siebie tę myśl i zadbać o poziom wiedzy.
Natalia razem z mężem nie ukrywa, że ich życiową misją jest pomaganie kobietom. Chcą pokazać paniom, że każda ma szansę się bronić. Przekonują, że trening nie musi być wcale wykańczający, by był efektywny. Bo by zacząć kurs samoobrony, nie potrzebujesz specjalnego przygotowania fizycznego. To nie crossfit.
Niedawno w Manufakturze wprowadziła autorski projekt izraelskiego mistrza krav magi. - Mamy wyłączność na sprzedaż jego produktu Spikey, a także szkoleń z jego użytkowania. Produkt, jak i szkolenie powstało przez fakt, że jedna z uczennic mistrza została zaatakowana podczas powrotu do domu. Jest to szkolenie stricte dla kobiet, trwa miesiąc i daje praktyczny zastrzyk wiedzy – opowiada Natalia.
Spikey to legalny odpowiednik na kastet. Pokraczny przyrząd na pierwszy rzut oka nie wygląda jak broń – raczej jak kawałek mało przydatnego plastiku. A można z nim wiele zdziałać. Tylko kobieta będzie w stanie się nim posługiwać. Odpowiednio wbity bolec może zadać napastnikowi ogromny ból.
Choć Spikey to jeden z wielu dostępnych produktów na rynku, to jak przyznaje Natalia, najważniejsze jest to, by uświadomić sobie, że każda kobieta może znaleźć się w sytuacji niebezpieczeństwa. Nie ważne, czy masz przy sobie gaz pieprzowy, kawałek plastiku, klucze czy tylko torebkę. Samoobrona to podstawa. Może wtedy historii o tragicznych napadach na kobiety byłoby mniej.
Zobacz także