Kredyt jako dowód miłości. Dla narzeczonego zadłużyła się na 50 tys. zł
Alicja wzięła kilkanaście kredytów dla swojego byłego narzeczonego. Pieniądze były mu potrzebne na jego studio tatuażu, tablet graficzny czy samochód. W sądzie walczy z nim do teraz.
21.10.2019 | aktual.: 22.10.2019 13:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
– Mam klientki, które wzięły dla swoich facetów setki tysięcy złotych kredytu i teraz szukają pomocy. Jedna wzięła 200 tys. zł dla chłopaka, którego poznała na portalu randkowym. Inna 100 tys. zł kredytu po dwóch miesiącach znajomości – opowiada Dorota Jechna, która zawodowo zajmuje się ratowaniem z opresji finansowej.
Jedną z kobiet, które również dały się wciągnąć w długi przez mężczyznę, jest Alicja. Brała kredyty dla swojego byłego narzeczonego, Tomka. W sumie przez niecały rok związku zadłużyła się dla niego na niemal 50 tys. zł. – Psychopata i manipulant – tak o nim dzisiaj mówi. Nie była jego jedyną ofiarą. Naciągnął też swoje dwie poprzednie dziewczyny. Magdę na 80 tys. zł, a Iwonę na 30 tys zł. O ile drugiej udało się uwolnić od toksycznej relacji, ta pierwsza wciąż pomaga mu finansowo.
Alicja spotkała Tomka kilka lat temu na siłowni. Byli na jednej randce, ale jak mówi, był zbyt nachalny i nie brnęła dalej w tę znajomość. Jednak po jakimś czasie spotkali się znowu, kiedy dziewczyna była związana z kimś innym. Chciała sobie zrobić tatuaż, a on się akurat tym zajmował i trafiła do studia, gdzie pracował. – Dotarło do niego, że nie jest za dobrze w moim związku. Wiedział, czego mi brakuje, co może mnie urzec. Pisał, że jestem wspaniałą kobietą. Pytał, jak mój chłopak może mnie nie doceniać. Prosił, żebym była z nim. Mówił, że jestem kobietą jego życia, że będę matką jego dzieci – wyznaje.
"Przecież mam depresję"
Tłumaczy, że wtedy jeszcze nie wiedziała, że takie wyznania powinny sprawić, że zapali jej się czerwona lampka. Znali się przecież bardzo słabo. – Był nachalny, ale w taki sposób, że nie dało się odmówić – stwierdziła. Nie była w stanie mu się oprzeć. Nikt tak do niej nigdy nie mówił. Związali się.
Na początku ich związku Tomka wyrzucili ze studia tatuażu, w którym pracował, i został na lodzie. Kompletnie się wtedy załamał, wpadł w depresję. Dziewczyna pomagała mu szukać pracy, ale nic z tego nie wyszło. Postanowił więc, że założy własne studio. To wymagało zaciągnięcia kredytu, jednak on nie mógł wziąć go na siebie, bo miał 7 tys. długu wobec ZTM za nieopłacone mandaty i niespłacone raty za aparat słuchowy. Poprosił więc o to Alicję. Kiedy powiedziała mu, że nie chce brać kredytów, bo wie, że później ciężko je spłacić, słyszała: "To jak mam pracować?", "Przecież mam depresję", "Bo ty mi nie chcesz pomóc, przecież jesteśmy w związku".
W końcu się ugięła i zgodziła się na mały kredyt, gdy zapewnił, że potrzebuje kupić tylko jakąś farbę na początek i będzie robił tatuaże w domu. – W końcu przedstawił mi swój koszyk w internecie i wyszło prawie 2 tys. zł – opowiada zdenerwowana. Obiecywał, że odda jej te pieniądze, jednak słowa nie dotrzymał. – Kiedy zaczął zarabiać, pieniądze wydawał na swoje przyjemności. Mi nawet nigdy nie dał na paznokcie. Gdy szliśmy do kina, to ja płaciłam – mówi. Co miesiąc musiała płacić 1300 zł czynszu za mieszkanie, które razem wynajmowali, bo jego nie było na to stać. Jednak to był tylko czubek góry lodowej.
Kredyt na mieszkanie, aparat słuchowy i tablet
Po kredycie na farby do tatuażu pojawiało się coraz więcej próśb o nowe kredyty. Do tego dochodziły zmienne nastroje Tomka, z którymi Alicji było coraz ciężej. Przez kilka dni miał stany depresyjne, potem był nakręcony do działania. – Stwierdził, że zacznie pisać powieść i zostanie pisarzem. Wzięłam 4 tys. zł kredytu na tablet graficzny, który miał mu pomóc w rysowaniu map i różnych grafik. Wzięłam też kredyt na aparat słuchowy dla niego, bo miał problemy ze słuchem. Ten, który miał wcześniej, stracił podczas bójki na imprezie. Kosztowało mnie to 12 tys zł - mówi rozżalona Alicja.
Doszło do tego, że Tomek miał nawet dostęp do konta dziewczyny, bo jeśli klienci wpłacali mu zaliczkę na tatuaż, to chciał to kontrolować. Sam swojego konta nie miał, bo unikał ściągnięcia pieniędzy przez komorników. Potem jednak zaczął sprawdzać też to, na co pieniądze wydaje Alicja. To ją oskarżał, że jest ich mało na koncie. – Wchodził na moje konto i mówił: "Na co jest wydane ku..a 200 zł? Zapie...laj do banku i wyjaśniaj to, bo na pewno nie wydałaś tyle na fryzjera. Okazywało się za każdym razem, że to on wydał te pieniądze" – opowiada.
– Moim zdaniem nie ma w życiu bajek, ale jeśli ktoś takiej bajki szuka, to musi brać pod uwagę też to, że naraża się na przykre konsekwencje. Rozsądek może nas często przed nimi uchronić – tłumaczy psycholog Monika Dreger. Dodaje, że najważniejsze jest to, że zawsze mamy prawo powiedzieć "nie", nawet jeśli jest to osoba bardzo bliska i oczekuje od nas pomocy.
Gdy Alicja miała wątpliwości, czy zaciągnąć kolejny kredyt dla Tomka, rozmawiała z jego byłą dziewczyną, która sama wciąż pomagała mu finansowo. Ta radziła Alicji, żeby pomogła Tomkowi, że ona sama by tak postąpiła. Alicja tłumaczy, że z przyjaciółmi nie mogła o tym porozmawiać, bo ją od nich odciął, a rodzinie nie opowiadała o problemie, gdyż wstydziła się tego, w jakiej tkwi sytuacji.
Karta kredytowa jako symbol miłości
Tomek dawał Alicji wiele dowodów miłości. Oświadczył jej się już po 5 miesiącach związku. Była wtedy zaskoczona, ale szczęśliwa. W wielu kwestiach mu ulegała, ale w pewnym momencie powiedziała, że więcej kredytów już nie będzie brała.
– Wtedy powiedział, że jest jeszcze coś takiego jak karta kredytowa – opowiada Alicja. Na początku nie chciała jej zakładać, ale przekonał ją tym, że przecież można ją spłacać na raty. Pieniądze z karty poszły na auto dla Tomka.
– Gdy przyszła zima, zaczęły się rozmowy, że on nie ma samochodu, ma dość jeżdżenia taksówkami. Mówił, że będzie po mnie przyjeżdżał, pomagał mi, odbierał z pracy – wspomina. Kartą kredytową zapłacił też za promocję strony na Facebooku z jego tatuażami i maszynkę do tatuowania za 3 tys.
W końcu Tomek wywalczył u Alicji, żeby kartą kredytową zapłacić za wynajęcie i wyposażenie studia tatuażu, które chciał otworzyć. Powiedział, że jak je rozkręci, to spłaci wszystkie kredyty. Dziewczyna zaangażowała się w promocję - kupiła ulotki i plakaty, żeby wypromować studio. Na dwa dni przed tym, jak miało ruszyć, zostawił ją. – Powiedział, żebym wypie....ała. Stwierdził, że jestem kłamliwą dzi.ką i na pewno go zdradzam – mówi zdenerwowana.
Alicję ten związek wiele kosztował. Nie tylko pieniędzy, ale i zdrowia. Została z długami i depresją. Kiedy w końcu odważyła się opowiedzieć rodzinie o tym, co się działo, dostała od cioci kontakt do psychologa. Roczna terapia pomogła jej, ale z długami ciągle walczy. Trwa sprawa w sądzie, w której chce wyegzekwować spłacenie długów przez Tomka.
Psycholog Monika Dreger podkreśla, że są momenty, kiedy zapala się czerwona lampka, która ostrzega przed toksyczną relacją, w której partner chce nami manipulować. Są to na przykład wyznania miłości już na samym początku znajomości, oświadczyny po kilku miesiącach czy sytuacje, w których przyjaciele odradzają nam branie kolejnego kredytu. – Jeżeli poznajemy osoby, które mają wobec nas normalne zamiary, to poznajemy rodzinę, znajomych, życie tej osoby – dodaje psycholog. – Te lampki ostrzegawcze często się pojawiają, ale panie, szukając wielkiej miłości, próbują je wygasić – tłumaczy.
Badanie przeprowadzone przez Krajowy Rejestr Długów pokazuje, że nieco ponad 5 proc. badanych musiało kiedykolwiek w życiu spłacać zobowiązania, które zaciągnął ich były partner. W tej grupie bardziej pokrzywdzone zdają się być kobiety, ponieważ ich odsetek wynosi aż 68 proc. Źródłami niespłaconych zobowiązań były najczęściej kredyty gotówkowe zaciągane w bankach i innych instytucjach finansowych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl