"Kto da więcej?". Za czerwony pasek miała dostać torebkę wartą 8 tys. zł
Od najnowszych smartfonów i laptopów po egzotyczne podróże i torebki za kilka tys. zł. Rodzice prześcigają się w prezentach za "czerwony pasek" na świadectwie. - Miałam poczucie, że to niewychowawcze - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Zofia.
18.06.2024 06:00
W 2024 roku zakończenie roku szkolnego odbędzie się 21 czerwca. Część uczniów i uczennic otrzyma świadectwo z tzw. czerwonym paskiem, do którego uzyskania często są motywowani przez rodziców. Najczęściej - poprzez obiecane prezenty na koniec roku szkolnego, do których zalicza się najnowsze smartfony, konsole i hulajnogi elektryczne, a nawet zwierzęta i egzotyczne wakacje.
"Kto da więcej?"
Choć córka Anny każdego roku otrzymuje świadectwo z wyróżnieniem, jej mama sprzeciwia się nagradzaniu dziecka drogimi prezentami.
- Oczywiście, jestem z niej bardzo dumna, ale od zawsze jej tłumaczę, że robi to dla siebie. Nigdy nie wymagałam "czerwonego paska" i nie rozumiem rodziców, którzy tak robią. Po zakończeniu roku szkolnego zabieram ją na lody albo pizzę, spędzamy razem czas i świetnie się bawimy. Uważam, że to najlepsze, co możemy zrobić. To nasze wspólne chwile - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co roku jest jednak świadkiem rozmów rodziców, którzy "motywują" dzieci do uzyskania paska na świadectwie poprzez obietnice kupna sprzętów lub wyjazdy.
- W zeszłym roku moja córka przyszła ze szkoły i zaczęła opowiadać, że jedna z jej koleżanek dostanie na koniec roku hulajnogę elektryczną, a druga już pojechała na "pierwsze" wakacje. Był początek czerwca. I dziewczynka faktycznie była na wakacjach kilka razy. Dodam, że to nie były tanie miejsca, bo jednym z nich był Zanzibar. Wszystko po to, by ją zmotywować, żeby miała same piątki na świadectwie - relacjonuje Anna.
- W tym roku na ostatnim zebraniu rodziców słyszałam, jak mamy przekrzykiwały się w tym, co sprezentują swojemu dziecku na koniec roku. "Kto da więcej?" - tak można by było określić to widowisko. Padały najróżniejsze rzeczy. Ta, która wpadła mi w szczególności w ucho, to torebka za 8 tys. zł. Na początku myślałam, że się przesłyszałam, ale nie. "Córka chce zostać influencerką i chce wstawić torebkę na Instagrama". Tak brzmiały słowa jej mamy - ujawnia Anna.
"Raz smartfon, raz laptop"
Prezenty na koniec roku szkolnego za "czerwony pasek" potrafią stać się także kością niezgody. Zosia opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską, że jej młodsza o osiem lat siostra otrzymywała takie nagrody. Ona jednak nigdy nic nie dostała.
- U mnie dobre oceny były obowiązkiem. Nie działo się nic złego, jak dostałam trójkę, ale mama była niepocieszona i uważała, że to za mało. Nie dostawałam jednak prezentów za dobre stopnie. Świadectwa z czerwonym paskiem były wychwalane słownie, ale nic poza tym. Za szkolne stypendia kupowałam pamiątki sama. Dlatego kiedy moja siostra poszła do szkoły, czułam ukłucie niesprawiedliwości - mówi.
- Chodziłyśmy do tej samej szkoły, oceny miałyśmy bardzo podobne. Ale ja pracowałam na nie bez żadnej zachęty. Siostra natomiast miała obiecywane coraz to droższe prezenty za pasek na świadectwie. Raz był to iPhone, innym razem laptop. Dziwiło mnie to, bo rodzice zawsze powtarzali, że uczymy się dla siebie, a nie dla nagród. Przy mnie mówili natomiast, że szkoła podstawowa to nie czas na posiadanie takich sprzętów. Tymczasem moja siostra już w czwartej klasie otrzymała nowiutkiego laptopa. Miałam poczucie, że to niewychowawcze - dodaje.
W pewnym momencie doszło do tego, że siostra Zosi zaczęła szantażować rodziców.
- Przyzwyczaiła się do tego i szantażowała ich, że jak jej czegoś nie kupią, to ona nie widzi sensu, żeby tracić czas na naukę. Poza tym nie może być gorsza od koleżanek, "bo wszystkie dostają super prezenty" z okazji przejścia do następnej klasy - podsumowuje.
"Przestańmy segregować dzieci"
Przeciwniczką dawania uczniom na koniec roku szkolnego jedynie biało-czerwonych pasków na świadectwach jest Wioletta Matusiak, pedagożka i twórczyni akcji "Pasek dla każdego ucznia i uczennicy". W 2019 roku, po rozmowie z dziewięcioletnim uczniem, postanowiła sprzeciwić się "czerwonym paskom". Uzupełniła je kolorowymi, dla wszystkich.
- Akcja zrodziła się w mojej głowie nieprzypadkowo, bo jest to wynik całej mojej edukacyjnej drogi zawodowej - mówi Matusiak w rozmowie z Wirtualną Polską.
Matusiak przez wiele lat pracowała w szkole niepublicznej, gdzie nauczyciele odchodzili od typowego oceniania uczniów. Następnie założyła "wolną szkołę" opartą o edukację domową, w której całkowicie odeszła od oceniania. Gdy z powodów finansowych musiała jednak zrezygnować, jej córka wróciła do szkoły publicznej.
- Przyszedł dzień zakończenia roku szkolnego. Wybrałam się razem z córką, która na koniec roku była "wzorowa". Córka wyszła wtedy na środek po książkę, a ja, siedząc tam, z jednej strony czułam dumę, a z drugiej - smutek i rodzaj jakiejś niesprawiedliwości. Widziałam obok jej kolegów i koleżanki. Zastanawiałam się, dlaczego oni nie wychodzą na środek. Przecież to wspaniałe dzieciaki z wieloma talentami - opowiada.
- Obok mnie siedział chłopiec, który podczas rozdawania świadectw z biało-czerwonymi paskami dla czwartoklasistów zapytał: "Mamo, a co to są te czerwone paski?". Odpowiedziała, że jak będzie grzeczny, to też będzie takie dostawał. A on taki zbuntowany powiedział: "Ale ja nie chcę czerwonego paska, ja chcę niebieski". Zaczepiłam go i zapytałam: "Naprawdę? A ja chciałabym z różowym". I tak zaczęliśmy rozmawiać o tym, za co byśmy chcieli dostać swój kolorowy pasek. Okazało się, że jest sportowcem. I za to chciałby dostać pasek - mówi.
Rozmowa z dziewięciolatkiem zmotywowała ją do działania. W 2019 roku stworzyła wspomnianą akcję, której rolą jest przeciwstawianie się dzieleniu uczniów na lepszych i gorszych. Dziś korzysta z niej mnóstwo szkół w Polsce, a dyrektorzy sami zwracają się do niej z prośbami o porady.
- Na ten moment w akcji biorą udział setki szkół, a z roku na rok jest ich coraz więcej. Akcja rozwinęła się już do tego stopnia, że niektórzy chcą robić jeszcze więcej. Dyrektorzy zgłaszają się do mnie z prośbą o pomoc, kiedy nie mogą przekonać do tego pomysłu nauczycieli. Bo stereotyp "czerwonego paska" wciąż się utrzymuje. A robi dzieciom krzywdę. Dzieli je na lepsze i gorsze. Przestańmy je segregować. Dzieci mają tak wiele talentów. Rozwijajmy je - zaznacza.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.