Nie tylko gotówka. Prezenty komunijne coraz bardziej wymyślne
Medaliki, książki i rowery odchodzą do lamusa? Wśród popularnych w tym roku prezentów są żywe zwierzęta, sztabki złota, a nawet konta oszczędnościowe. - Nie wiedziałam, co mam myśleć. Zwaliło mnie z nóg - mówi Marcelina.
Goście zaproszeni na pierwszą komunię świętą często zadają sobie pytanie: ile pieniędzy wręczyć w prezencie? Choć teoretycznie przekazanie upominku w postaci gotówki nie jest żadnym obowiązkiem, w praktyce właśnie na to decyduje się większość uczestników uroczystości.
Jak wynika z badania Ariadna dla Wirtualnej Polski, przeprowadzonego w dniach 22-24 marca 2024 roku, 27 proc. z ponad 1,1 tys. ankietowanych wręczyłoby w prezencie komunijnym mniej niż 200 zł. Większość, bo 52 proc. włożyłoby do koperty od 200 do 500 zł, 21 proc. - więcej niż 500 zł.
Czy to już norma, czy przesada? Patrząc na to, że w 2023 roku niestandardowymi pomysłami na prezent komunijny było kupowanie żywych małpek i sztabek złota, raczej niewiele może nas już zdziwić. Tegorocznym (zapowiadanym) trendem jest bowiem zakładanie przez chrzestnych kont oszczędnościowych, na które regularnie przelewaliby do 18. urodzin dziecka stałe kwoty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Albo gotówka, albo sztabka złota"
- Żadnych prezentów rzeczowych - to zdanie usłyszała w rozmowie ze szwagierką Marcelina, która jest chrzestną przystępującej w tym roku do komunii Zosi*.
Jako matka chrzestna już dawno wiedziała, że prezent, który wręczy dziewczynce, musi być "wow". Dlaczego? Po pierwsze, Zosia miała wszystko. Od zabawek po sprzęty elektroniczne, które obejmowały najnowszy model iPhone'a i MacBooka. Po drugie, mama Zosi jest osobą, która nie pozwoliłaby, aby jej córka otrzymała w prezencie komunijnym "zwyczajny" medalik czy rower.
- Podczas obiadu rodzinnego siostra mojego męża oświadczyła wszystkim przy stole, że Zosia nie chce żadnych medalików i zabawek. Cytuję: "jest już na tyle duża", żeby jej rodzice mogli myśleć o jej przyszłości i rzeczach, które się jej przydadzą. Przyznam, że słuchałam z dużym zainteresowaniem, co tym razem wymyśliła - opowiada Marcelina.
Jak dodaje, w pewnym momencie "zwaliło ją z nóg".
- Moja szanowna szwagierka zaczęła opowiadać, jak to rozmawiała z innymi matkami w szkole Zosi, które mówiły, że przy zaproszeniach dla gości na komunię napisały, że w prezencie dla dziecka proszą o pieniądze, drogocenną biżuterię lub sztabki złota. Jak to usłyszałam, nie wiedziałam, co mam myśleć. Zwaliło mnie z nóg - oznajmia.
- I tak, przy obecnej przy stole rodzinie, usłyszałam, że Zosia przecież nie może być gorsza, więc jej mama chce dla niej tego samego. Albo gotówka, albo sztabka złota. W ewentualności - i to podkreślę, złota biżuteria, którą kiedyś mogłaby sprzedać - zdradza w rozmowie z Wirtualną Polską.
Prezent od rodzica chrzestnego powinien być droższy?
Obiad rodzinny zakończył się kłótnią. Kiedy Marcelina i jej mąż wrócili do domu, ona oznajmiła, że nie zamierza kupować 9-letniemu dziecku sztabki złota, która kosztuje kilka tys. zł. On natomiast powiedział, że nie chce, by impreza komunijna Zosi zakończyła się spięciem, bo dziecko nie dostało tego, czego chce... jego mama.
Czy Marcelina powinna przystać na to, czego oczekuje jej szwagierka? Aleksandra Pakuła, ekspertka savoir-vivre tłumaczy, że prezent komunijny powinien być dostosowany do zamożności dziecka, by nie wprowadzić w zakłopotanie jego rodziców.
- Trzeba mieć tutaj na uwadze poziom życia i sytuację ekonomiczną rodziny - tak, by nikt nie poczuł się zakłopotany. Jedni są bogatsi, inni są biedniejsi, ale pamiętajmy, że prezent ma przede wszystkim sprawiać radość - mówi Aleksandra Pakuła.
Ekspertka nie uważa natomiast, że prezent komunijny od rodzica chrzestnego powinien być droższy niż inne.
- Rola chrzestnego to coś więcej niż kupowanie prezentów. Oczywiście, chrzestni stają często na wysokości zadania i na ważne okazje przygotowują bardziej okazałe prezenty. Ale to nie jest najważniejsze. Moim zdaniem zdecydowanie ważniejszym prezentem od chrzestnych jest ich czas, obecność. To, że są dostępni dla dziecka, zajmują się nim, przez całe jego życie - oznajmia Aleksandra Pakuła.
"To żywe zwierzę, nie zabawka"
Choć trend związany z kupowaniem żywych małpek w prezencie komunijnym był szeroko komentowany przez internautów, okazuje się, że żywe stworzenie w formie prezentu dla niektórych wcale nie jest nowością.
W 2022 roku Ewa Nowicka została zaproszona na komunię w rodzinie swojego byłego chłopaka. Córka jego siostry interesowała się wówczas końmi, dlatego Ewa wpadła na pomysł, aby kupić jej łańcuszek z zawieszką w kształcie tego zwierzęcia. Choć mężczyźnie ten pomysł się spodobał, jego rodzinie - niekoniecznie.
Jak się okazało, zarówno rodzice, jak i dziadkowie dziewczynki wymyślili, że wszyscy goście mogliby złożyć się na konia, dzięki któremu 9-latka mogłaby nauczyć się jeździć konno. Jej rodzice nie mieli problemu z dalszym finansowaniem jej hobby, jednak chcieli, aby wydatek, jakim jest zwierzę, ponieśli goście.
- Każdy z gości przy otrzymywaniu zaproszenia usłyszał, że dziewczynka chce konia, dlatego jej rodzice proszą o pieniądze. I tak też się stało. Niektórzy dali mniej, niektórzy więcej. W efekcie kupili jej konia, który kosztował - z tego, co wiem - ok. 10 tys. zł - opowiada.
Ewa nie rozumiała jednak, dlatego rodzice dziewczynki najpierw nie zapisali jej na zajęcia jazdy konno, aby po pierwsze, zobaczyła, czy w ogóle to polubi, a po drugie - zapoznała się z charakterem zwierzęcia.
- To żywe zwierzę, nie zabawka. Ludzie nie mają pojęcia, jak dużo trzeba poświęcić - nie tylko pod względem finansowym, żeby się nim dobrze opiekować. Ile osób ma problem z dbaniem o psa, a co dopiero o konia - zauważa w rozmowie z Wirtualną Polską.
"Pobawią się przez chwilę i rzucą w kąt"
Ewa już kilka lat temu słyszała od znajomych o drogich prezentach dla dzieci przystępujących do komunii, wśród których królowały konsole, hulajnogi elektryczne i quady. Goście robili wszystko, by nie odstawać z prezentami od pozostałych.
- Na moją komunię dostałam kilka upominków, ale to nie były czasy, kiedy wydawało się takie kwoty. Pamiętam, że od rodziców chrzestnych dostałam rower i byłam nim tak podekscytowana, że po przyjęciu pojechałam z tatą na wycieczkę - wspomina.
- Tymczasem teraz dzieciaki coś dostaną, pobawią się tym przez chwilę i rzucą to w kąt, bo ich rodzice wymyślą zaraz coś nowego. Ten świat staje się chory - podsumowuje.
*Imię zmieniono na prośbę rozmówczyni.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.