Kupili stary dworek. "Zapłaciliśmy mniej niż za kawalerkę"

Kupili stary dworek. "Zapłaciliśmy mniej niż za kawalerkę"

Justyna i Marek są właścicielami stuletniego dworku w woj. łódzkim
Justyna i Marek są właścicielami stuletniego dworku w woj. łódzkim
Źródło zdjęć: © Instagram | w_malym_dworku
Aleksandra Lewandowska
16.03.2024 06:50, aktualizacja: 16.03.2024 10:14

Stary dworek w cenie niższej niż za kawalerkę w dużym mieście? Jak się okazuje, mimo bardzo wysokich cen nieruchomości, jest to możliwe. - Kupno takiej nieruchomości wydawało się nam nieosiągalnym marzeniem - opowiadają Justyna i Marek, którzy zostali właścicielami stuletniego dworku w woj. łódzkim.

Kupno nieruchomości w "normalnej" cenie wydaje się dziś rzeczą niemożliwą. Ceny mieszkań i domów rosną z prędkością światła, a coraz mniej osób stać na to, by nie tylko kupić własne mieszkanie w większym mieście (na kredyt), ale nawet je wynająć. Są jednak przypadki, kiedy to się udało. 50-metrowe mieszkanie za 150 tys. zł w niewielkim mieście na Śląsku, niecałe 170 tys. zł za dwa pokoje w Sosnowcu i stuletni dworek w cenie niższej niż koszt kawalerki w dużym mieście.

- Sam pomysł wykluł się spontanicznie. Szukaliśmy starego domu, z duszą - to było nasze główne kryterium. Oboje kochamy stare domy, wiejskie klimaty, przestrzeń i naturę. Dlatego nie ograniczaliśmy się w poszukiwaniach jedynie do dworków czy pałacyków. Tym bardziej, że kupno takiej nieruchomości wydawało się nam jedynie nieosiągalny marzeniem. Ale los potrafi zaskoczyć. Zdecydował za nas. To była miłość od pierwszego wejrzenia - mówią Justyna i Marek, właściciele dworku w woj. łódzkim.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Stuletni dworek w cenie kawalerki

Justyna i Marek zakupili dworek w naprawdę okazyjnej cenie. W rozmowie z Wirtualną Polską podkreślają, że był to jednak ostatni moment. Kiedy zdecydowali się na kupno, dworek był już w bardzo złym stanie.

- Dach zaczął przeciekać, pojawiły się zawilgocenia i zagrzybienia. Dworek nie miał wody, kanalizacji, trzeba było wymienić całą elektrykę. Właściwie każdy element potrzebował i nadal potrzebuje naszej pomocy, w mniejszym bądź w większym stopniu - zdradzają.

Mimo wszystko sądzą, że cena była atrakcyjna.

- Zapłaciliśmy za dworek mniej niż za kawalerkę w dużym mieście - ujawniają.

- Patrząc na to, co aktualnie dzieje się na rynku nieruchomości, cena była bardzo okazyjna. Trzeba jednak pamiętać, że przy kupnie takiego miejsca i przy tego typu remoncie trzeba być gotowym na wiele niezaplanowanych wydatków - dodają.

Remont ich dworku trwa od 2,5 roku.

- Dla niektórych może być to długo, dla niektórych mało. My jednak podchodzimy do tego na spokojnie. Śmiejemy się, że dworek nauczył nas ogromnej pokory, co do planowania i zakładania czegokolwiek. Materia starego domu rządzi się własnymi prawami i albo to uszanujemy, albo będziemy niepotrzebnie tracić nerwy i na siłę próbować forsować plan pracy według zaplanowanej wcześniej rozpiski - oznajmiają.

Przeprowadzka jest jeszcze przed nimi. Nie wyznaczają sobie konkretnej daty.

- Nauczeni doświadczeniem, traktujemy to jako przygodę życia - a przygody nie lubią presji. Uważamy, że dobre rzeczy wymagają czasu - podsumowują.

50-metrowe mieszkanie za 150 tys. zł

Taki metraż w takiej cenie wydaje się niemożliwy - a jednak. Paulina pochodzi z miasta Świętochłowice na Śląsku, do którego zdecydowała się wrócić po kilku latach spędzonych w dużym mieście. Skończyła studia, zaczęła zdobywać doświadczenie. Nie czuła się jednak szczęśliwa.

- Tęskniłam za rodziną i bliskimi. Ktoś może stwierdzić, że wróciłam do "dziury zabitej dechami", ale ja tak tego nie traktuję. Moim zdaniem, podjęłam bardzo dobrą decyzję -stwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską.

Sytuacja 28-letniej Pauliny wyglądała następująco. Wynajmowała kawalerkę, na którą przestało ją być stać. Tuż przed przeprowadzką do miasta rodzinnego, płaciła za nią miesięcznie ponad 3 tys. zł.

- To był już obłęd, bo przeznaczałam prawie 3/4 miesięcznej pensji na najem mieszkania. Mieszkania, które nie było nawet moje. Przez kilka miesięcy zastanawiałam się, co robić, jak dalej żyć, jaką podjąć decyzję. Po wielu rozmowach z rodzicami i własnych przemyśleniach, wróciłam do Świętochłowic. Co więcej, kupiłam swoje mieszkanie - opowiada Paulina.

Za 50 m kw. zapłaciła 150 tys. zł.

- Budżet był ograniczony, bo były to pieniądze od rodziców. Mieszkanie wymagało jeszcze niewielkiego remontu. Ale udało nam się je kupić za 150 tys. zł, co wydaje się nieprawdopodobne. Za takie samo mieszkanie w dużym mieście zapłaciłabym minimum 500 tys. zł - zaznacza.

Czy dziś czuje się szczęśliwa? - Mam nową pracę, do której jeszcze się przyzwyczajam, własne mieszkanie i stać mnie na życie. Dopiero teraz czuję, że potrafię stanąć na własnych nogach - oznajmia Paulina.

"To był moment"

- Zobaczyłam mieszkanie i wiedziałam, że to jest to. To był moment. Wszystko skłaniało się ku temu, by je kupić - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Joanna, która kupiła dwupokojowe mieszkanie w Sosnowcu za 169 tys. zł.

W Sosnowcu mieszka od zawsze. Tu się urodziła, wychowała. Tu ma też rodzinę i bliskich. Na studia dojeżdżała do innego miasta. Nigdy nie chciała się przeprowadzać. Znajomi niejednokrotnie pytali ją, czy naprawdę jest zadowolona ze standardu życia w rodzinnym mieście. Ona jednak nie miała nic przeciwko temu, by w nim mieszkać.

- Przyjęło się, że jak przychodzi czas studiów, to ludzie się zazwyczaj wyprowadzają. Do Warszawy, Krakowa, Poznania czy Trójmiasta. U mnie tak nie było i wpłynęło na to kilka czynników, przede wszystkim prywatno-rodzinne. Poza tym, nigdy nie miałam specjalnych chęci, żeby mieszkać gdzieś indziej. Lubię to miasto, spędziłam tu super czas - oznajmia.

Przez kilka lat odkładała pieniądze na tzw. wkład własny. Nie sądziła jednak, że tak szybko uda jej się kupić mieszkanie, w którym będzie potrzebny jedynie mały remont i zakup mebli.

- To, co zdążyłam już odłożyć, i pieniądze, które otrzymałam od babci, pozwoliły mi na zakup własnego mieszkania. Wciąż ciężko mi w to uwierzyć, bo jeszcze jakiś czas temu nawet bym o tym nie śniła - zdradza.

Dziś mieszka praktycznie w centrum Sosnowca. Ma "rzut beretem" do pracy, kilka minut do mieszkania rodziców. Często odwiedza także ukochaną babcię, która jest już w podeszłym wieku. Dzięki temu, że jest na miejscu, może jednak nie tylko spędzać z nią czas, ale przede wszystkim - pomagać jej oraz rodzicom. Nie żałuje swojej decyzji.

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (231)
Zobacz także