Lekarka wskazuje na ważny problem. Jej pacjentkę wezwano na kontrolę
Od początku 2022 roku ZUS zyskał większe możliwości kontrolowania pracowników na zwolnieniu lekarskim. Czasem jednak pracownicy podczas L4 sami publikują w mediach społecznościowych m. in. zdjęcia z wyjazdów, co może prowadzić do przykrych sytuacji. Oto co spotkało pacjentkę lekarki-instagramerki.
Zakład Ubezpieczeń Społecznych może kontrolować pracowników, którzy znajdują się na zwolnieniu lekarskim. Jak podaje Money.pl, w trzecim kwartale 2021 roku zweryfikowano prawie 83,9 tysiąca wydanych zaświadczeń chorobowych. Urzędnicy uznali 3708 osób za zdolne do pracy.
Psychiatrka przestrzega przed publikowaniem zdjęć na L4. "Nie pytajcie mnie, dlaczego tak jest"
Wytyczne dotyczące pracowników na zwolnieniu wydają się jasne – jeśli kontrolerzy przyłapią pracownika na przykład na wyjeździe, zwolnienie może zostać wycofane. Z perspektywy lekarza i chorego sprawa jest jednak bardziej skomplikowana, zwłaszcza w przypadku chorób psychicznych. Pisze o tym na swoim profilu Monika Tucholska, lekarka i instagramerka znana jako mamapsychiatra.
Jedna z jej pacjentek otrzymała wezwanie do ZUS-u. "Wcześniej problemem było dla niej każde wyjście z domu, teraz odważyła się i wyjechała na dwa dni w ukochane góry, i zamieściła zdjęcie z tego wyjazdu. Boi się, że zabiorą jej zasiłek chorobowy" - opisuje psychiatrka i radzi, żeby nigdy nie publikować w mediach społecznościowych zdjęć z imprez, wyjazdów czy "grilla z rodziną", który odbywa się podczas zwolnienia.
"Nie pytajcie mnie, dlaczego tak jest. W idealnym świecie każdy posiadałby wiedzę na temat psychiki ludzkiej i zaburzeń psychicznych, byłby wspierający i rozumiejący. Ale tak nie jest. Pokutuje przekonanie, że skoro pacjent choruje na depresję - to powinien leżeć smutny w domu, a nie "szlajać się" po urodzinach babci. Skoro ma agorafobię - to nie może nigdzie wyjechać, ma łykać tabletki i siedzieć w domu" - komentuje lekarka.
"Oszczędźmy sobie stresu i konieczności tłumaczenia się przed ZUS"
Zaznaczyła, że jako psychiatra cieszy się "z każdego małego sukcesu pacjenta". "Dla mnie to oznaka zdrowienia. Dla ZUS - także, bo skoro pacjent może robić te wszystkie rzeczy, to może też wracać do pracy. Oszczędźmy sobie stresu i konieczności tłumaczenia się przed ZUS" - pisze Tucholska.
Radzi także, żeby realizować wypisane przez lekarza recepty. "Po pierwsze - żeby w razie kontroli widać było, że recepta została zrealizowana. Po drugie - na wszelki wielki, niech lek czeka w apteczce, bo może jednak przyjść potrzeba jego zażycia" - podkreśla lekarka.
L4 oznacza "niezdolność do pracy, a nie do życia"
Post Mamy Psychiatry spotkał się z dużym odzewem komentatorów. "Przeraża mnie to, że urzędnicy nie rozumieją, że w przypadku pewnych chorób takie codzienne aktywności są właśnie pomocne w powrocie do zdrowia. To lekarz powinien oceniać, czy pacjent powinien, czy nie powinien robić określonych rzeczy na zwolnieniu lekarskim, które oznacza niezdolność do pracy, a nie do życia" - napisała Patrycja Pieszczek-Bober, prawniczka prowadząca profil prawodozdrowia.
Inna z komentatorek podzieliła się własną historią. "Wiele lat leczyłam się w Polsce na depresję, miałam kilka komisji lekarskich w ZUS i zawsze z przerażeniem szłam na spotkanie, był to dla mnie ogromny stres i nawet upokorzenie (bo komentarze lekarza orzecznika czasem były przerażające) Dzisiaj leczę się w Wielkiej Brytanii i mam porównanie, jaka jest świadomość ludzi, systemu w leczeniu depresji. Kiedy ja wstawię zdjęcie, że gdzieś jestem, że zrobiłam ten krok, by wyjść z domu… mam ogrom wiadomości wsparcia, nawet od pracodawcy" - czytamy.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl