Nie może utrzymać się z pensji. Powód? Inflacja wciąż rośnie, a zarobki stoją w miejscu
Niektórzy twierdzą, że młodzi coraz później odcinają pępowinę łączącą ją z rodzicami. Inni, że w dobie rosnącej inflacji ciężko jest im się utrzymać z minimalnej pensji. Wyjeżdżają na studia, rozpoczynają pracę, wynajmują swoje pierwsze mieszkanie. Proszą rodziców o pomoc, bo pod koniec miesiąca nie mają już za co żyć. - Jak przeżyć za niewielką wypłatę, kiedy rachunki i opłaty stanowią połowę wynagrodzenia? - mówi Klaudia.
Ostatnio na jednej z grup na Facebooku pojawiło się pytanie: "czy powinnam czuć się winna, jeżeli rodzice przesyłają mi pieniądze?". Pytanie wywołało burzliwą dyskusję w tym temacie, a kolejne internautki przywoływały swoje historie, kiedy pod koniec miesiąca musiały liczyć grosz do grosza, bo nie starczyło im na zakupy czy najpotrzebniejsze rzeczy. Internautki te studiowały, odbywały staże lub miały stabilną pracę, ale nie były w stanie utrzymać się samodzielnie. Pod koniec miesiąca musiały prosić o pomoc rodziców.
Ma 22 lata i nie może utrzymać się z pensji
Klaudia Pawlak ma 22 lata i niedawno przeprowadziła się do Warszawy, gdzie rozpoczęła samodzielne życie. Wynajęła pierwsze mieszkanie i podjęła pracę, w której zarabia niewiele więcej niż aktualnie najniższa krajowa. Choć przyznaje, że nie prosi rodziców o pomoc finansową co miesiąc, takie sytuacje mają miejsce.
- Nie dostaję od rodziców pieniędzy co miesiąc. Proszę o nie tylko wtedy, kiedy naprawdę mi już ich brakuje, ale czuję się wtedy winna. Jest mi głupio, bo jestem dorosła, zarabiam, a "nie potrafię" się sama utrzymać. Nie są to duże kwoty, ale jednak. Nawet kiedy rodzice robią to z własnej woli, nie czuję się z tym komfortowo, chociaż wiem, że mogą sobie na to pozwolić i chcą mi pomagać - wyznaje w rozmowie z WP Kobieta.
- Rodzice niejednokrotnie pytają, czy mam wszystko, czy nie chcę iść z nimi na zakupy, żeby kupili mi coś do jedzenia, do domu czy nawet ubrania. Jestem im za to bardzo wdzięczna i staram się im to okazywać na każdym kroku - dawać od siebie tyle, ile tylko mogę, żeby wiedzieli, że to dla mnie dużo znaczy, że mogę na nich polegać - dodaje.
Problemem rosnąca inflacja
Klaudia Pawlak przeprowadziła się do Warszawy ponad rok temu. Jak podkreśla, jeszcze wtedy była w stanie odłożyć z pensji część pieniędzy i przeznaczyć je na oszczędności. Dziś jest to dla niej niemożliwe. Jej pensja stoi w miejscu, a ceny w sklepach wciąż rosną. W rozmowie z WP Kobieta poinformowała, że właściciele mieszkań, w tym mieszkania, które ona obecnie wynajmuje, podnieśli również po raz kolejny ceny wynajmu. W tym momencie połowę swojego wynagrodzenia przeznacza właśnie na nie i na opłaty.
- Wychodząc nawet na drobne zakupy na obiad na jeden dzień i jakieś podstawowe artykuły spożywcze, wydaje się minimum 50 zł. A do tego trzeba zrobić opłaty. Prąd i gaz też poszły ostatnio w górę. Właściciele mieszkania, które wynajmuję, również podnieśli cenę za wynajem. Więc jak przeżyć za tylko trochę wyższą wypłatę niż najniższa krajowa, kiedy to rachunki i opłaty stanowią połowę wynagrodzenia? - pyta Klaudia.
- Jest ciężko, zwłaszcza kiedy trzeba zrobić zakupy. Każdy czasem chce gdzieś wyjść czy zamówić jakieś jedzenie. Teraz jest jeszcze okres przedświąteczny, więc dodatkowo dochodzą prezenty. Oczywiście, że problem z utrzymaniem jest związany z rosnącymi cenami. Przeprowadzając się rok temu do Warszawy byłam w stanie nawet odłożyć drobną kwotę co miesiąc zarabiając mniej niż teraz. W tym momencie moje oszczędności stoją w miejscu, bo zwyczajnie nie mam z czego sobie odliczyć - wyznaje.
Młodzi czują się winni
Psycholożka Katarzyna Kucewicz doskonale zna problem związany z poczuciem winy u młodych ludzi, kiedy korzystają oni z pomocy swoich rodziców. W rozmowie z WP Kobieta mówi, że pacjenci z tego typu "winą" coraz częściej pojawiają się w gabinetach.
- Część osób, która korzysta z pomocy rodziców, czuje się winna. To poczucie winy wiąże się z poczuciem niezaradności i wstydu. Dla większości osób nie jest to powód do dumy. Ale są też takie osoby, które próbują zmienić narrację i mówią, że przecież w zasadzie im się to należy, rodzice mają pieniądze, więc dlaczego mieliby im ich nie dawać? Przecież oni je kiedyś zwrócą. To równa się wtedy z próbą złagodzenia tego poczucia winy, które się pojawia. Ta próba ma też związek z sytuacją, kiedy młodzi porównują się do znajomych, którzy nie muszą pożyczać pieniędzy od rodziców - tłumaczy Kucewicz.
- Poczucie winy związane z pomocą finansową od rodziców wynika zazwyczaj z dwóch kwestii. Jedna z nich wiąże się z wychowaniem danej osoby, a druga - z przekazami od rówieśników i przesiąknięciem przez młodego człowieka wirtualnym światem. To w nim obserwujemy, jak ludzie w naszym wieku radzą sobie w dorosłym życiu - lepiej bądź gorzej, ale w sieci pokazujemy jednak najczęściej to, co lepsze - dodaje psycholożka.
Chcą usamodzielnienia
Katarzyna Kucewicz podkreśla, że nieprawdą jest to, że młodzi ludzie coraz później odcinają pępowinę od rodziców. Według psycholożki, dziś jest zupełnie odwrotnie. Na przykładzie pacjentów ze swojego gabinetu może powiedzieć, że młodzi chcą teraz bardzo szybkiego usamodzielnienia się. Na studiach podejmują pracę, sami opłacają mieszkanie i pokazują, że chcą żyć samodzielnie. Faktem jest, że niekiedy wspierają się rodzicami, robiąc równocześnie wszystko, aby jak najmniej korzystać z ich pomocy. Zanim to zrobią, szukają innych, najróżniejszych rozwiązań, żeby uniknąć "zapomogi".
Katarzyna Kucewicz zaznacza także, że pomocy finansowej od rodziców nie należy wiązać z "nieradzeniem sobie" człowieka z dorosłym życiem. Inaczej jest, kiedy młodzi ludzie chcą być samodzielni i sami na siebie zarabiają, a czasem potrzebują pomocy, a inaczej - kiedy zarabiając, wciąż żyją z rodzicami, nie wyprowadzają się z domu, a stać ich na to.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.