Mają dość Tindera, więc idą do swatki. "Jestem ostatnią deską ratunku"
W dobie serwisów i aplikacji randkowych single wciąż korzystają z usług swatki. Anna Guzior-Rutyna osiem lat temu rzuciła pracę w firmie finansowej i zaczęła swatać ludzi, którym nie udaje się znaleźć drugiej połówki. Zgłaszają się do niej lekarze, adwokaci, prezesi korporacji i politycy. Już po pierwszym spotkaniu potrafi wytypować kilku potencjalnych kandydatów.
10.02.2021 | aktual.: 03.03.2022 07:31
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Justyna Piąsta, WP Kobieta: Jak została pani swatką?
Anna Guzior-Rutyna: Zawsze łączyłam wszystkich moich znajomych w pary, dawałam im randkowe porady. Pisałam listy miłosne kolegom i koleżankom, które później oni dawali swoim sympatiom. Nawet chciałam zeswatać mojego męża z przyjaciółką, ale nieudolnie, bo ostatecznie został moim partnerem i jesteśmy już 12 lat po ślubie. Zanim zostałam pełnoetatową swatką, prowadziłam firmę finansową, ale cały czas czegoś mi brakowało. Pewnego razu moja koleżanka powiedziała: "Ania, ty powinnaś otworzyć biuro matrymonialne". Pomyślałam, że oszalała, bo miałam dobrze prosperującą firmę, nie miałam czasu na takie rzeczy. Jednak z biegiem lat czułam coraz większe wypalenie zawodowe, wracała do mnie ta myśl, więc zebrałam się na odwagę i stwierdziłam, że spróbuję, choć wszyscy patrzyli na mnie, jakbym chciała otworzyć agencję towarzyską. To było osiem lat temu. Pierwsze co zrobiłam, to zbadałam konkurencję. Zdjęłam obrączkę i odwiedzałam biura matrymonialne. Nie umawiałam się na randki, po prostu chciałam sprawdzić, jak pracują z klientem. W wielu miejscach traktuje się singli biznesowo, a ja chciałam być inna. Chciałam być prawdziwą swatką, jakie to kiedyś były. Autentyczną osobą, która wchodzi w buty klienta, ma na uwadze jego uczucia i nawiązuje z nim swego rodzaju intymną relację, poznaje jego prywatne problemy.
Czy w dobie internetu, aplikacji i serwisów randkowych ludziom nadal potrzebne są swatki? Mogłoby się wydawać, że ta profesja jest już przeżytkiem, odeszła do lamusa.
Nie tylko pani tak to postrzega. W zeszłym roku zostałam zaproszona do jednego z domów kultury w ramach cyklu spotkań o ginących zawodach. Poczułam się jak dinozaur. Ale to wcale tak nie jest. Mam mnóstwo klientów, portale randkowe nie stanowią dla mnie konkurencji, bo do mnie trafiają osoby, które mają dość szukania miłości przez internet, bo były na kilku randkach i bardzo się zraziły. Są też i tacy klienci, którzy nigdy nie założą profilu na Tinderze, bo zajmują wysokie stanowiska, są lekarzami, prawnikami, dyrektorami korporacji, politykami, celebrytami i dbają o swoją anonimowość, zależy im na dyskrecji, a u mnie ją mają. Mogłoby się wydawać, że osobom zamożnym łatwiej znaleźć drugą połówkę, a prawda jest zupełnie inna. Im jest trudniej, bo obawiają się, że będą dla kogoś jedynie bankomatem, są łatwym celem dla oszustów matrymonialnych.
Czyli swatka często jest ostatnią deską ratunku dla singli szukających miłości?
Tak, często tak właśnie się czuję. Przychodzą do mnie osoby, które były już wszędzie – na portalach, szybkich randkach, szukał na własną rękę, był w innych biurach matrymonialnych i ostatecznie trafia do mnie i liczy, że znajdę mu partnera w miesiąc. Ale trzeba się najpierw zastanowić, czemu ten ktoś jest tak długo sam. Najczęstszym powodem są zbyt wysokie wymagania i przede wszystkim nad tym należy popracować.
A kto ma większe wymagania w poszukiwaniu drugiej połówki – kobiety czy mężczyźni?
Zdecydowanie kobiety mają większe wymagania. Mężczyźni najczęściej mówią, że chcą, by ich potencjalna partnerka była opiekuńcza, czuła, namiętna, a także zadbana i atrakcyjna według ich własnych preferencji. I tutaj wymieniają, czy chcą mieć szczupłą czy krąglejszą panią, jakiej długości ma mieć włosy itd. Faceci przykładają dużą wagę do wyglądu, ale mówią o tym wprost. Natomiast u kobiet lista wymagań i oczekiwań jest dłuższa. Chcą, żeby mężczyzna nie tylko dobrze wyglądał i miał odpowiadające im cechy charakteru, ale ma też być wykształcony, dobrze zarabiać. Zwracają na to uwagę, czy ma mieszkanie, samochód. Wówczas staram się je sprowadzać nieco na ziemię. Ale nie po to, żeby brały faceta tylko dlatego, że się trafił. Chodzi o to, że czasami odrzucamy kogoś, kto jest naprawdę wartościowym, dobrym i mądrym człowiekiem przez to, że coś w nim nie spełnia wymogu z listy życzeń.
Jak wygląda pierwsza wizyta u swatki? Przeprowadza pani wywiad z singlem?
Tak, najpierw rozmawiamy. Pytam o stan cywilny, zawód, wykształcenie, wzrost, zainteresowania, pasje, czy ktoś jest domatorem, czy może woli podróżować i trudno mu usiedzieć długo w jednym miejscu. Jaką wyznaje religię, jakie ma poglądy polityczne, czy chce założyć rodzinę, wziąć ślub. Pytam też o seks, bo dla wielu osób jest to bardzo ważna sfera życia. Jeśli mężczyzna ma problemy w tej kwestii, to nie mogę sparować go z kobietą, która jest bardzo namiętna i uwielbia się kochać, bo nie chcę jej krzywdzić.
Co się dzieje dalej?
Podpisujemy umowę, klient daje mi swoje zdjęcia i zaczyna się proces szukania partnera. Już na pierwszym spotkaniu, na podstawie informacji z wywiadu, typuję kilka odpowiednich osób. Mam bardzo dużą bazę, bo działam w tej branży już od 8 lat. Dajmy na to, że zgłasza się do mnie mężczyzna i wybiera z moich propozycji kobietę, z którą chce się umówić. Ja w jego imieniu wysyłam jej wiadomość ze zdjęciem i opisem. Jeśli pani ten kandydat odpowiada i oboje wyrażają zgodę na spotkanie, to ich ze sobą kontaktuję. Mężczyzna od razu dzwoni i umawiają się na randkę. I tutaj właściwie się moja rola kończy. Często okazuje się, że są to strzały w dziesiątkę i ludzie spotykają się dalej. Ale jeśli nie dopasują się, to kontynuujemy szukanie.
Ile najdłużej trwał proces szukania drugiej połówki?
Jedna pani, rekordzistka, szukała partnera półtora roku. To był intensywny czas, kiedy chodziła na randki, ale mężczyźni, z którymi się spotykała, nie odpowiadali jej. Na szczęście nie poddawała się i nie zrażała. Koniec końców pojawił się mężczyzna, z którym ułożyła sobie życie i został jej piątym mężem. Ale są też osoby, które już po jednej lub po kilku randkach rezygnują z poszukiwań, bo nie radzą sobie psychicznie z tym, że mimo prób, nie odnajdują drugiej połówki. Spada też przez to ich poczucie wartości, jednak ja zawsze powtarzam, że trzeba pocałować ileś żab, żeby wreszcie trafić na księcia.
Ile osób udało się pani połączyć?
Mam na swoim koncie około 350 par, które poznały się dzięki mnie. Wiem też o 19 ślubach, które pewnie by nie nastąpiły, gdyby kobieta i mężczyzna pewnego dnia nie podjęli decyzji, że chcą zgłosić się do swatki. Szczęśliwie sparowani często po jakimś czasie piszą do mnie lub dzwonią z podziękowaniami. Dostaję pocztówki i zdjęcia z wakacji, zawiadamiają mnie, gdy urodzi się dziecko. Mam takie poczucie, że prowadzę biznes z misją. Oczywiście, zarabiam na tym, ale przede wszystkim pomagam ludziom, bo zgłaszają się do mnie osoby, które są bardzo nieszczęśliwe. Miałam jedną klientkę, która miała 50 lat i była panną, nigdy nie była w związku, a dzięki mnie znalazła partnera. To daje mi ogromną satysfakcję.
Jak dużo jesteśmy w stanie zapłacić, by odnaleźć miłość?
Mam pakiety tańsze i droższe. To są kwoty od 500 do 5-7 tysięcy zł. Najdroższy pakiet VIP kosztuje 15 tysięcy zł, ale w tym przypadku to bardzo rozbudowana i indywidualna praca z klientem. Jeśli ktoś jest w stanie zapłacić kilka lub kilkanaście tysięcy, by znaleźć odpowiedniego partnera, to proszę zobaczyć, jak ta miłość musi mieć dla niego ogromne znaczenie. Ludzie pragną kochać i być kochanymi. Można osiągnąć w życiu wielki sukces zawodowy, zrobić karierę, ale pod koniec dnia prezes korporacji chce wrócić do domu, w którym będzie na niego czekać kochająca, czuła kobieta, do której się przytuli. On chce wreszcie zdjąć garnitur, założyć dres i spędzić miły wieczór. Zauważyłam też, że pandemia bardzo uświadomiła nam, co jest w życiu ważne. Ludzie, którzy przez lata uciekali w pracę, imprezy, znajomych, gdy zostali zamknięci w domu, musieli zmierzyć się z samotnością. Od kilku miesięcy mam jeszcze więcej pracy, niż miałam dotychczas.
Czy pani sama skorzystałaby z pomocy swatki?
Tak, ponieważ wierzę w ekspertów. Kiedy boli mnie ząb, to nie wyrywam go sama, tylko idę do dentysty. Jeśli remontuje dom, to zatrudniam ekipę, bo się na tym nie znam. Kiedy ktoś ma problem ze znalezieniem partnera, to powinien oddać się w ręce specjalisty, który się na tym zna i zrobi za niego wstępną selekcję. Poza tym na portalach randkowych jest wielu oszustów, nie wiemy, z kim umawiamy się na randkę, nie wiemy, jakie zamiary ma wobec nas ta obca osoba. A ja jako swatka dokładnie wiem, kogo z kim poznaje, mam ich dane. To jest o wiele bezpieczniejsze wyjście. Znamy masę przypadków, kiedy ktoś został okradziony, zgwałcony, bo spotkał się z niesprawdzoną osobą z internetu.