Mała stłuczka - wielka tragedia

Mała stłuczka - wielka tragedia

Mała stłuczka - wielka tragedia
05.02.2008 16:21, aktualizacja: 26.06.2010 15:50

Dlaczego tak łatwo się załamać i zwątpić w swoje siły? Czemu zwykła stłuczka dla wielu kobiet zmienia się w życiowy dramat? Czy mężczyznom też jest tak ciężko przejść nad nią do porządku dziennego?

Dlaczego tak łatwo się załamać i zwątpić w swoje siły? Czemu zwykła stłuczka dla wielu kobiet zmienia się w życiowy dramat? Czy mężczyznom też jest tak ciężko przejść nad nią do porządku dziennego?

To trwało zaledwie ułamki sekund. Nagle okazało się, że nie zdążyłaś wyhamować na czas, że prędkość, z jaką jechałaś była za duża, a samochód przed Tobą za blisko. Nie zauważyłaś tego auta, które wcześniej od Twojego wjechało na rondo. Byłaś pewna, że zmieścisz się na tym miejscu parkingowym. Droga była zbyt śliska, przecież w tym miejscu zawsze było sucho. Byłaś pierwszy raz w nowym miejscu, nie wiedziałaś do końca jak zachować się na tym wielkim skrzyżowaniu. Scenariuszy jest mnóstwo, straty – różne, skutek – jeden: utrata pewności siebie za kierownicą.

Powodów może być kilka. Pierwszym jest nasza płeć. Gdy dwóch mężczyzn ma stłuczkę – trudno. Zdarza się. Zgubiła ich rutyna i pewność siebie. Panowie wychodzą z spokojnie ze swoich samochodów, uzgadniają plan działania i na koniec ściskają sobie dłonie. I po sprawie. Najzabawniejsze jest to, że żaden z nich nie ponosi odpowiedzialności za wypadek. Facet woli dać się żywcem obedrzeć ze skóry, niż przyznać do tego, że za kierownicą popełnił błąd. Oznacza to tyle, że bez względu na to, co orzeknie policja czy agent ubezpieczeniowy, wina jest po stronie tego drugiego.

Jeśli w wypadku uczestniczy kobieta, wiadomo, że to jej wina. Jak powszechnie wiadomo – baby nie potrafią kierować autem. Nie wiadomo, czemu pchają się za kółko. Dlatego trzeba na taką kobietę nakrzyczeć: „Co pani zrobiła?! Kto panią uczył jeździć?!”. Nagle okazuje się, że sprawy nie można załatwić spokojnie, że nie może się obejść bez machania rękami i podniesionego głosu. Co więcej, jeśli wypadek zdarzy się z naszej winy, otwarcie się do tego przyznajemy. A to woda na młyn dla wszystkich kierowców-szowinistów.

Potem czeka nas wizyta w warsztacie. Ponieważ mało która z nas potrafi z nazwać każdą z części, jaką ma pod maską, jesteśmy traktowane jak kretynki. Mechanik drapie się po głowie, wymienia, co trzeba zrobić, by samochód znów mógł jeździć, a Ty masz wrażenie, że nie był to aż tak poważny wypadek, i że ta lista jest w jakiś nienaturalny sposób rozciągnięta. Nie będziesz się ze specjalistą kłócić, bo przecież nie masz odpowiednich kompetencji. Nie mniej, wydaje Ci się, że gdyby to Twój mąż przywiózł samochód do warsztatu, szkody byłyby mniejsze. Zaczynasz się zastanawiać, czy mechanik nie robi wszystkiego, by Cię dobić.

JAKIMI KIEROWCAMI SĄ KOBIETY? Oczywiście zawsze możesz poprosić partnera, brata czy ojca, żeby pojechał z Tobą do warsztatu. Nawet, jeśli się zgodzi, zapomnij o tym, że winę weźmie na siebie, żeby oszczędzić Ci przykrości. Finał będzie taki, że będzie rozmawiał z mechanikiem na stronie, Twoja obecność zostanie zupełnie zlekceważona, jakbyś nie miała już prawa wiedzieć, jak długo potrwa naprawa i co uległo zniszczeniu.

Drugą przyczyną, która sprawia, że zaczynamy wątpić we własne umiejętności jest nasza wyobraźnia. Brzmi niedorzecznie, ale my, kobiety, jesteśmy mistrzyniami w układaniu scenariuszy, jakie nie miały, ale mogły mieć miejsce. Oczami wyobraźni widzimy kompletnie roztrzaskane samochody, karetki, strażaków z przecinakami. Panikujemy. Zdajemy sobie sprawę z tego, że te wszystkie straszne wypadki, o których słyszymy w wiadomościach, mogą stać się również naszym udziałem. Gdy wsiadamy ponownie za kółko, po prostu boimy się, że nie umiemy jeździć, i że przez nasze braki komuś może stać się krzywda.

Spodziewając się wyrzutów ze strony innych, same zaczynamy ganić własną głupotę. Zdajemy sobie sprawę, jak idiotyczny był to wypadek i jak łatwo można było go uniknąć. Zaczynamy się zastanawiać, co by było gdyby… Gdybyśmy pojechały inną trasą, gdybyśmy wyjechały pięć minut później, gdybyśmy nie uparły się, by jechać samochodem zamiast autobusem. W przeciwieństwie do mężczyzn nie potrafimy zaakceptować faktu, że stało się i nic już na to nie poradzimy. Nie wynika to z tego, że jesteśmy gorszymi kierowcami, ale z tego, że myślimy w zupełnie inny sposób. Kobiety powodują mniej poważnych wypadków, niż mężczyźni. Panie na ogół biorą udział w zwykłych stłuczkach, ale za poważne kraksy odpowiedzialność ponoszą zwykle faceci. Ten fakt mówimy chyba coś o naszych umiejętnościach?

Rada, jak pozbierać się po stłuczce jest tylko jedna – jak najszybciej zacząć jeździć. Im dłużej będziemy omijać samochód szerokim lukiem, tym trudniej będzie nam się zdecydować, by znów zacząć jeździć. Możesz sobie pomóc, wykupując kilka godzin jazdy u instruktora. On nie tylko zapewni Ci poczucie bezpieczeństwa za kółkiem, ale także wskaże Ci palcem przypadki nieumiejętnego prowadzenia samochodów przez innych kierowców. Instruktorzy są na tym punkcie bardzo czuli. To niskie, ale takie coś może naprawdę podbudować. Poza tym dobrze jest odświeżyć nauki z kursu na prawo jazdy.

Co jeszcze? Poproś kogoś bliskiego, by z Tobą pojeździł. Niech to będzie osoba spokojna i zrównoważona. Wybierz godziny, w których ruch na drogach jest mniejszy i trasy, które najczęściej przemierzasz. I powoli wypuszczaj się na coraz głębsze wody. Odwagi, na pewno wszystko będzie dobrze!

Źródło artykułu:WP Kobieta