Blisko ludziMamo, jestem dorosła!

Mamo, jestem dorosła!

Mamo, jestem dorosła!
Źródło zdjęć: © sxc.hu
17.12.2008 14:18, aktualizacja: 31.05.2010 23:27

Nadopiekuńczy rodzice są problemem nie tylko dla nastolatek i nastolatków, ale i dorosłych osób. Najpierw nie pozwalają dzieciom samodzielnie się bawić, potem chcą decydować za córki przy wyborze partnera, studiów czy miejsca pracy.

Chociaż mają ponad 20 czy 30 lat, ich matki wciąż uważają, że są małymi dziećmi potrzebującymi ich pomocy. Jednak przecież kochają swoje mamy, może dlatego nie potrafią powiedzieć im wprost, iż nie potrzebują ciągłych rad i kontroli. Nie chcą też by matki wciąż wskazywały im, jaką drogą powinny iść, ale o tym również boją się powiedzieć wprost. Chociaż są dorosłe, ich mamy chciałaby by ciągle były ich ukochanymi, małymi córeczkami.

Jest jakiś powód

Nadopiekuńczy rodzice są problemem nie tylko dla nastolatek i nastolatków, ale i dorosłych osób. Najpierw nie pozwalają dzieciom samodzielnie się bawić, potem chcą decydować za córki przy wyborze partnera, studiów czy miejsca pracy. Najczęściej jest to spowodowane głęboko ukrywanymi problemami, które sprawiają, iż matka drży o swoje dziecko i nie chce pozwolić na samodzielność. Często bywa tak, że mamy, które latami starały się o ciążę albo zaszły w nią dopiero po wielu poronieniach, nie potrafią przestać drżeć o swoją córkę czy syna. Taka tendencja jest również często spotykana u mam samotnie wychowujących dzieci. Osoby z zaburzeniami społecznymi, problemami małżeńskimi czy mające tragiczną przeszłość, także charakteryzuje ogromny strach o najbliższych. Dlatego robią wszystko, by o nich dbać. Nierzadko ich miłość jest jednak dusząca.

Zbyt dużo miłości to też źle

Konsekwencje mogą być dla dziecka bardzo dramatyczne. Osoba uzależniona od dominującego rodzica, nie jest przygotowana do samodzielnego życia. Nie potrafi podejmować decyzji, ma problemy w związkach z ludźmi, często nie radzi sobie w grupie, ma trudności w szkole, na studiach czy w pracy. Wciąż czuje, że musi spłacić matce jakiś dług i jednocześnie ma wrażenie, że o każdym, najdrobniejszym nawet problemie, ma obowiązek powiedzieć rodzicielce. Z czasem to nadopiekuńcza matka staje się uzależniona od swojego dziecka. Ma pretensje, gdy córka nie dzwoni wystarczająco często, nie podoba się jej zięć, a sposób, w jaki młode małżeństwo urządziło mieszkanie, jest według niej straszny.

Czasami mam jej dość

- Moja mama jest zdecydowanie nadopiekuńcza. Całe życie mówiła mi, co mam robić. Idź tam, nie idź tam i tak dalej – opowiada 29-letnia Ania. Nie podobały jej się moje wybory. Dzisiaj jestem już samodzielna, mam rodzinę, ale nie umiem się od niej uwolnić. Ma pretensje do męża o byle co, ciągle się z nim kłoci. Dogryza mi, że znalazłam sobie „frajera”, śmieje się z mojej pracy. Z jednej strony bardzo ją kocham, a z drugiej czasami po prostu nie chcę na nią patrzeć – mówi o swojej relacji z mamą Ania. Uwolnić się od takiego traktowania jest niezwykle ciężko, jednak sama świadomość, że taki układ jest chory daje już nadzieję na wprowadzenie zmian. Oczywiście gdy córka spróbuje wytłumaczyć matce, że jest już dorosła i nie potrzebuje rad, ta będzie się czuła obrażona, może nawet zacznie płakać i nazywać dziecko niewdzięcznym. Jednak odcięcie pępowiny potrzebne jest dla obydwu stron. Dla dziecka, by mogło żyć swoim życiem, i dla matki, by zaczęła myśleć także o sobie. Trzeba więc próbować rozmawiać, tłumaczyć i nie
dawać się oplątać pajęczynie nadopiekuńczości.

Rozwiązać problem

Dziecko musi uwolnić się od rodziców i zacząć uczyć się na własnych błędach, żyć po swojemu. Matka albo to zrozumie i uszanuje, albo zawsze będzie dla swojego dziecka problemem, a ich relacje nigdy nie będą zdrowe. Warto to sobie uświadomić, ale przecież nie można tego zrobić w czasie jednej rozmowy czy po przeczytaniu jednego tekstu. Idealnie byłoby wybrać się wspólnie do terapeuty, który poradzi kobietom, jak naprawić napięte stosunki.

Pomagać tym, którzy tego chcą

Rzadko zdajemy sobie sprawę, że nadopiekuńczość może być dla osoby tą „opieką” objętą, ogromną przeszkodą w życiu. Chcemy być za kogoś odpowiedzialni, lepiej czujemy się, gdy możemy komuś coś poradzić, podpowiedzieć. To wszystko naturalne i piękne, pod warunkiem, że dzieje się za zgodą stron. Bo gdy ktoś tłumaczy dorosłej dziewczynie, co powinna ubrać by nie zmarznąć i jak ma się odżywiać, bo jest „taka chuda”, to może budzić złość i bunt. Nadopiekuńczość, chociaż płynie z dobrych pobudek, może być wielką krzywdą.

Źródło artykułu:WP Kobieta