Blisko ludziMaria Antonina. Pod francuską gilotyną

Maria Antonina. Pod francuską gilotyną

„Jesteśmy za młodzi, by rządzić” – powiedziała wystraszona, osiemnastoletnia Maria Antonina. Był maj 1774 roku, gdy w bólach i agonii odchodził król Francji, Ludwik XV. Następcą tronu był Ludwik August, za którego Maria Antonina została wydana cztery lata wcześniej.

Maria Antonina. Pod francuską gilotyną
Źródło zdjęć: © Eastnews

„Jesteśmy za młodzi, by rządzić” – powiedziała wystraszona, osiemnastoletnia Maria Antonina. Był maj 1774 roku, gdy w bólach i agonii odchodził król Francji, Ludwik XV. Następcą tronu był Ludwik August, za którego Maria Antonina została wydana cztery lata wcześniej. Była pionkiem w politycznej grze na mapie Europy. Małżeństwo Habsburżanki i Bourboune’a miało zacieśnić pokój pomiędzy europejskimi potęgami: Austrią i Francją.

Maria Antonina ostatni raz widziała Wiedeń 21 kwietnia 1770 roku, kiedy wyruszyła do Wersalu. Nosiła tytuł arcyksiężniczki austriackiej, a jej rodzicami byli wpływowa Maria Teresa Habsburg oraz cesarz Franciszek I Lotaryński. Podróż do największego i najbogatszego pałacu Europy trwała trzy i pół tygodnia. Dobytek Marii Antoniny zapakowano na pięćdziesiąt siedem wozów, a w przeprowadzce uczestniczyło ponad trzysta pięćdziesiąt koni, które wymieniano pięć razy dziennie. W Austrii żegnały księżniczkę tłumy, życząc jej szczęścia na nowej drodze życia.

Równie ciepłe i emocjonujące było powitanie przyszłej królowej we Francji. Patrzono na nią z nadzieją, wiwatowano na jej cześć. Dla czternastoletniej wówczas Marii Antoniny przeprowadzka nie była jednak łatwa i przyjemna. Już na granicy austriacko-francuskiej pozbawiono ją wielu rzeczy, które wiozła ze sobą i które mogłyby przypominać jej o rodzimej Austrii. Do nowej ojczyzny nie pozwolono jej wwieźć także ukochanego psa, którego posiadanie uważano za obowiązek urągający perfekcyjnemu wizerunkowi monarchini (po staraniach austriackiego ambasadora mopsik w końcu trafił do swojej pani). Postawiono ją przez sztywną listą powinności i zasad zachowania, na straży których stała pierwsza dama honorowa Marii Antoniny, madame Anne d'Arpajon, zwana przekornie przez Austriaczkę „Madame Etiquette”. Maria Antonina nie znosiła jej tak samo, jak zasad panujących na dworze w Wersalu, które d’Arpajon uznawała za nienaruszalne.

Etykieta dworska była tu niezmienna od czasów rządów Ludwika XIV, któremu podczas budowy nowej siedziby monarchii francuskiej przyświecała jedna myśl: pałac miał być największy i najwspanialszy w całej Europie, a król i rodzina królewska traktowani z należytymi honorami, godnymi rodu wybranego. W oszałamiającej rezydencji, do której przywieziono Marię Antoninę, znajdowało się siedemset komnat, w których mieszkało ponad trzy tysiące arystokratów, ministrów, ambasadorów i służących. W stajniach stały dwa tysiące koni. Utrzymanie siedziby królewskiej kosztowało jedną szóstą budżetu państwa.

Marię Antoninę przywitano tu z radością, która była jednak maską zakładaną na twarze pełne obaw i rezerwy wobec „szpiega” z Austrii. Za plecami jej i króla plotkowano, czy aby na pewno intencje dziewczyny są czyste. W miarę upływu lat, tematów na plotki przybywało, co oczywiście cieszyło przeciwników Marii Antoniny, których można było znaleźć również w jej najbliższym otoczeniu. O stosownym zachowaniu, wyglądzie i utrzymywaniu dyplomatycznych relacji z wybranymi mieszkańcami Wersalu ciągle przypominała dziewczynie jej matka, Maria Teresa. Wiedziała o każdym kroku i myśli swojej córki z licznych listów, w których Maria Antonina zwierzała się, pytała lub po prostu opisywała nową codzienność.

Rzetelnym źródłem informacji na temat dziewczyny był też hrabia Florimont-Claude de Mercy-Argenteau, ambasador Austrii we Francji, który uczestniczył w swataniu młodych, a teraz miał być strażnikiem relacji pomiędzy Marią Antoniną a przedstawicielami monarchii francuskiej. Matka Marii Antoniny nie znosiła Francuzów, uznając ich za kapryśnych. Powtarzała też ciągle swojej córce, że Wersal to nie Wiedeń i panują tam zupełnie inne zasady. Dziewczyna wiedziała, że jej szczęście zależy od relacji, które utka sobie w skomplikowanej pajęczynie kontaktów panujących w Wersalu, który był najbardziej skorumpowanym dworem w Europie.

W każdej czynności dominował przykaz pierwszeństwa i pozycja społeczna. Maria Antonina uznawała wiele zasad dworskiej etykiety za śmieszne i niedorzeczne. Czuła się ograniczona. Budzona była każdego dnia przez zastęp dam dworu, które w zależności od pozycji na dworze i pokrewieństwa z królem miały zróżnicowane przywileje. Ta, która była najbliżej spokrewniona z królem, miała powinność założenia przyszłej królowej w koszuli. Księżniczka stała więc rozebrana przed tłumem dam dworu, w oczekiwaniu na zjawienie się osoby, która ma prawo ją ubrać. Madame Etiquette pilnowała, by każdy ruch Marii Antoniny był zgodny z kodeksem wersalskim. Przypominała, że przyszła królowa nie wyciąga po nic ręki, czekając aż zostanie jej podane. Posiłki Maria Antonina jadła publicznie, u boku swojego męża. Najpierw musiał zjeść on, dopiero potem była jej kolej.

Czasami czekała długo, akurat Ludwik był mężczyzną o niepohamowanym apetycie. Dwórki nie mogły w jej obecności samodzielnie siadać, nie pozwolono jej jeździć konno, ani w jakikolwiek sposób się przemęczać.* Gdy przyjdzie czas na narodziny królewskiego potomka, bólom i męczarniom, które towarzyszyły porodowi, będzie się przyglądać tłum złożony z ponad stu trzydziestu osób. Uważano, że ich obecność jest niezbędna, by potwierdzić fakt, że rodziła królowa.*Ludwik XVI dopiero przy drugim porodzie żony zniesie ten zakaz.

Inne zasady pozostawiał jednak nieruszone. Zamiast oswobodzić żonę z cisnącej etykiety, wolał jej ofiarować kosztowny pałacyk, do którego po prostu mogła uciec. Podobnie jak jego przodek, Król Słońce, był wierny zasadzie, że liczy się tylko życzenie króla. Kult władcy był niczym religia. Na swoją pozycję Ludwik August będzie powoływał się często, zwłaszcza, gdy stanie w opozycji do żądań Francuzów, którzy w końcu skarzą go na śmierć.

Ikona mody

„We Francji ludzie zachowują się w bardzo budujący sposób w kościele oraz w ogóle w życiu publicznym… Masz klęczeć tak długo, jak tylko możesz: to sprawi, że będziesz postawiona na wzór. Nie pozwalaj sobie na jakiekolwiek grymasy, za które możesz być uznana za hipokrytkę. To wstyd, którego w tym kraju trzeba unikać ponad wszystko inne” – doradzała Marii Antoninie jej matka, która wraz z upływem czasu obawiała się, że pozycja jej córki spada, a małżeństwo, które przez lata nie było skonsumowane, zostanie unieważnione. Obaw tych nie potwierdzał król Francji, a dziadek Ludwika Augusta, który odkąd tylko ujrzał Marię Antoninę był oczarowany młodziutką następczynią jego tronu, którą oficjalnie stała się 16 maja 1770 roku, podpisując się na dokumentach małżeńskich francuskim imieniem. Przez lata starał się sprawić, by Wersal stał się dla niej miejscem przyjaznym.

Prawdą jest, że Ludwik XV nie był odporny na uroki kobiet. Ponad pół wieku jego panowania to czas rozpusty i dobrej zabawy, podczas której miał u boku swoje faworyty zaspokajające jego najgorętsze pragnienia. W latach obecności Marii Antoniny na dworze w Wersalu, miejsce faworyty zajmowała niejaka madame du Barry, niegdyś prostytutka, a teraz hrabina, która nie cieszyła się najlepszą sławą. Maria Antonina nie potrafiła jej zaakceptować. Oficjalnie wyrażała pogardę i poniżenie dla metresy króla, publicznie odmawiając jej rozmowy. Konflikt, który narodził się między prawą i wychowaną w królewskich zasadach Marią Antoniną, a nieprzestrzegającą żadnych manier kurtyzaną, odbił się echem nie tylko w pałacu, ale również i Austrii, skąd zaniepokojona Maria Teresa wystosowała list z poradą, by jej córka jak najszybciej zaakceptowała wybór króla i jego kochankę. Maria Antonina była zgorszona obecnością madame du Barry u boku króla, zwłaszcza w miejscach publicznych, jednak ostatecznie poddała się i podczas
celebrowania Nowego Roku 1772, przy świadkach zwróciła się do du Barry słowami „mamy dziś mnóstwo gości w Wersalu”. Tym samym du Barry została oficjalnie zaakceptowana przez następczynię tronu, a dwór oraz zwolennicy Marii Antoniny, odetchnęli z ulgą.

Teraz młodziutkiej delfinie pozostało już zmierzyć się z jednym wyzwaniem, jakim było powicie syna. Tymczasem małżonek, Ludwik August, wcale nie kwapił się do skonsumowania małżeństwa. Prawdopodobnie miał problemy ze stulejką, co sprawiało mu ból przy próbie współżycia. Poza tym był nieśmiały, cichy i zamknięty w sobie. Mimo tego, to Marię Antoninę obwiniano za nieudane życie seksualne pary. Maria Teresa w swoich listach dopingowała dziewczynę do wykorzystania wdzięków, by zwabić następcę tronu do łóżka. Podkreślała też, że jeśli któryś z braci Ludwika Augusta doczeka się potomstwa wcześniej od następcy tronu, Maria Antonina zostanie wystawiona na publiczne ośmieszenie. Ale jeśli do zachowania i urody Ludwika Augusta można było mieć zastrzeżenia, tak nie było ich w przypadku pięknej Marii Antoniny. Księżna znała swoje atuty, a od najmłodszych lat miała wpajane, jak ważny jest dla niej styl, który powinien być godny naśladowania. Dziewczyna
interesowała się trendami, nosiła wytworne suknie i najmodniejsze peruki. Matka przypominała jej o obowiązującej wysokości czoła czy uczesaniu, natomiast madame Etiquette przywiązywała uwagę do innych atrybutów następczyni tronu, jak na przykład nakrycia głowy.

Gdy Maria Antonina wkroczyła na tron królewski, na dobre zaczęło się szaleństwo z modą. Suknie na dany dzień wybierała każdego ranka spośród przedstawionego jej katalogu tkanin. Przebierała się trzy razy dziennie, a rocznie zamawiała ponad sto siedemdziesiąt nowych sukien, które były szyte dla niej na specjalne zamówienie. Za projekty, które pokazywano królowej na malutkich lalkach, odpowiadała madame Rose Bertin, którą uznaje się za pierwszą projektantkę, która przeniosła modę (również haute couture) do świata kultury popularnej. Na zamówieniach dworskich madame Bertin zbiła fortunę.

W kreowaniu wyglądu Marii Antoniny niemałą rolę odegrał fryzjer, Léonard Autié, który codziennie przyjeżdżał do Wersalu z Paryża we własnej dorożce zaprzęgniętej w sześć koni. Na głowie królowej pojawiały się wysokie, bogate peruki ze zdobieniami. Wystawny styl Marii Antoniny wkrótce zagościł na językach całej Europy, a we Francji stał się motywem wielu pamfletów, które coraz częściej ośmieszały rodzinę królewską, a zwłaszcza samą królową, niezauważającą pogłębiającej się różnicy między swoimi wydatkami a biedą wśród obywateli najniższej klasy.

* Im dłużej zasiadała na tronie, tym mniej owacyjnie ją witano, gdy przybywała do Paryża.* Lubiła tam bywać, zwłaszcza sekretnie, w przebraniu oddając się hazardowi. Na spotkaniach takich bywało wielu wyuzdanych arystokratów i kobiet wątpliwej moralności. Chociaż doskonale wiedzieli, kto zasiada z nimi przy stole rozpusty, zachowywali pozory, przekazując sobie rewelacje za plecami królowej. Jej sekretne ucieczki z dworu stały się przedmiotem plotek, najpierw wśród arystokracji, a potem również i ludu. Wiadomo było, że Maria Antonina traci na grze w karty wielkie sumy pieniędzy.

Bogactwo absolutne

Ludwik August po śmierci swojego dziadka przyjął koronę Francji jako Ludwik XVI. Wychowany w wierze w monarchię absolutną, świadom swojej pozycji, niezłomnych praw i obowiązków, rządził krajem podobnie jak jego poprzednicy. Wiedział, że wśród ludności narasta kryzys, jednak czuł potrzeb wnoszenia zmian. Negował propozycje ministrów i wciąż uznawał, że obowiązujący podział społeczny – mocno uderzający w najbiedniejszych, a sprzyjający bogatym – jest dobrym rozwiązaniem. Był władcą obowiązkowym i niezwykle pracowitym. Uwielbiał spacerować po dachach pałacu w Wersalu, gdzie znajdował samotność i ciszę, a także mógł przyglądać się pracom technicznym, które interesowały go od dzieciństwa.

Godzinami majsterkował przy zegarach i różnych urządzeniach. Był także wielbicielem polowań. Znudzonej Marii Antoninie, która interesowała się sztuką, modą i dobrą zabawą, ofiarował Petit Trianon – klasycystyczny pałacyk na terenie Wersalu. Tu królowa uciekała wraz ze swoimi najbliższymi znajomymi. Nie obyło się bez plotek o romansie ze szwedzkim oficerem, Axelem von Fersenem, który był jej przyjacielem do końca życia. Maria Antonina nie chciała, by w Petit Trianon istniały różnice klasowe i zasady ograniczające jej przyjaciół. To miało być miejsce radosne, swobodne i, oczywiście, piękne. Na wyposażenie budynku królowa wydała ogromne sumy. Rozstawiano tu srebrne zastawy. W gabinecie zamontowano ruchome lustra. Co wieczór w Wersalu zapalano dziesięć tysięcy świec. Koszt jednej był równy tygodniówce robotnika. Na dworze królewskim, nikt nie przyjmował do wiadomości, że gdzieś istnieje inna rzeczywistość.

Maria Antonina wkrótce zbudowała też swoją wioskę, która powstała we współpracy z architektem Richardem Mique’em oraz malarzem Robertem Hubertem. Nowe miejsce na mapie Wersalu było malownicze. Osada z łąkami i jeziorami stanowiła kontrast dla dopieszczonego ogrodu królewskiego. Zabudowa wioski składała się z klasycznej świątyni miłości, ośmiobocznego belwederu, mleczarni, stodoły, gołębnika i wiatraka. Wraz z przyjaciółkami królowa przebierała się za pasterkę i spędzała czas wśród ozdobionych kotylionami i wstążkami krów. Wieczorami oddawano się wesołej zabawie w ciuciubabkę, która przynosiła wiele śmiechu i radości każdemu z jej uczestników. Mniej zabawne były listy, które nieustannie przysyłała Marii Antoninie jej matka, nie tylko upominająca córkę o rozrzutność i zachowanie, ale także martwiąca się o przyszłość bezdzietnej królowej. Na szczęście problem ten w końcu został rozwiązany – Ludwik XVI poddał się zabiegowi chirurgicznemu usuwającemu intymny problem, po czym małżeństwo pary zostało skonsumowane.

Między Marią Antoniną i Ludwikiem XVI miłość rozkwitała na nowo. Zapatrzeni w piękno ogrodów, nie zwracali uwagę na coraz bardziej jadowite pamflety dystrybuowane na ulicach Paryża, w którym każdego dnia przybywało żebraków błagających o kęs chleba. Królową przezywano „Madame Deficit”. Król chronił żonę, nie dając jej powodów do zmartwienia i ukrywając prawdziwą sytuację państwa. Być może w swojej bezradności lub wierze we władzę nadaną mu przez Boga, chciał ukryć tę prawdę również przed sobą?

Oczernić królową

W 1779 roku, po ośmiu latach małżeństwa Maria Antonina urodziła wreszcie długo wyczekiwane dziecko.Na świat przyszła dziewczynka, Maria Teresa. Narodzinom towarzyszył tłum dworskich gapiów, który niemal odciął królowej dopływ powietrza. Okrutna etykieta została zniesiona przez Ludwika XVI podczas kolejnej ciąży Marii Antoniny. W 1781 roku, już w otoczeniu kilku najbliższych osób, przyszedł na świat potencjalny następca tronu, Ludwik Józef. Pozycja korony wydawała się więc niezagrożona, co ucieszyło otoczenie przyjazne parze królewskiej. Bracia Ludwika XVI, ostrzący sobie apetyt na objęcie tronu, nie przyjęli narodzin chłopca z radością. Złośliwie sami zaczęli rozprowadzać pamflety na temat królowej. Chętnie czytała je cała ludność kraju, która żyła w coraz większym napięciu i nędzy. Im dalej od Wersalu, tym mniejsza była ochota, by świętować narodziny przyszłego króla.

Wrogość do rodziny królewskiej rosła z każdym dniem, tymczasem Maria Antonina czuła się dumna z faktu, że udaje jej się zaspokoić oczekiwania ogromnej monarchii. O nieświadomej niczego królowej mówiono i pisano najgorsze rzeczy, a im większa była ta nienawiść, tym łatwiej było uwierzyć w kolejne plotki. „Jeśli nie mają chleba, czy nie mogą jeść tortu?” – Maria Antonina miała zasugerować na wieść o tym, że ludzie błagają o chleb. Oczywiście hasło takie nigdy nie wyszło z jej ust, ale obrazuje, jak bardzo poddani byli gotowi uwierzyć w najgorsze rzeczy na temat „Madame Deficit”.

Sytuację pogorszyła tzw. Afera Naszyjnikowa, która wybuchła w 1785 roku. Zaangażowani w nią byli kardynał Louis de Rohan (którego Maria Antonina nienawidziła i wpłynęła na usunięcie go ze stanowiska ambasadora w Austrii), hrabina de La Motte (która pochodziła z upadłego, królewskiego rodu Walezjuszy i pragnęła wrócić do bogactwa) oraz jubilerzy Boehmer i Bassenge (którzy przez lata zbierali najdroższe diamenty, by zrobić z nich naszyjnik i sprzedać Ludwikowi XV jako klejnot dla kochanki, madame du Barry). Ludwik XVI odmówił jednak zakupu naszyjnika, który uważał za zbyt drogi.

Przebiegli jubilerzy obiecali hrabinie de La Motte wysoką nagrodę za nakłonienie Marii Antoniny do nabycia klejnotu. Kiedy królowa nie wyraziła zgody na takie szaleństwo, hrabina podrobiła jej podpis i napisała list, w którym Maria Antonina rzekomo wyrażała chęć zakupu naszyjnika na raty. List został przekazany kardynałowi, który zdecydował się pośredniczyć w zakupie diamentowego klejnotu. Ten wkrótce trafił w ręce hrabiny de La Motte, która sprawnie się usunęła z widoku. Jubilerzy oczekiwali zapłaty od kardynała, który zanim wyciągnął należność z własnego skarbca, postanowił odłożyć termin płatności do momentu, gdy otrzyma stosowną kwotę z rąk królowej. Zaniepokoiło to jubilerów, którzy zwrócili się o uregulowanie długu bezpośrednio do Marii Antoniny. Królowa początkowo zbagatelizowała sprawę, jednak im więcej osób pośredniczyło w kontaktach pomiędzy królem, kardynałem, prawnikami i doradcami króla, tym bardziej afera przelewała się na niekorzyść monarchii.

W procesie, który prowadził Sąd Najwyższy Francji głównym oskarżonym był kardynał de Rohan, który obronił się, natomiast hrabina została skazana na dożywotnie więzienie, z którego uciekła do Anglii. Wrogowie republikańscy tymczasem głosili, że aferę zainspirowała sama królowa. Chcąc załagodzić sytuację i oczyścić małżonkę z zarzutów, Ludwik XVI zwrócił się do parlamentu. Było jednak już za późno, gdyż ten stał się wrogiem monarchii i podtrzymał fałszywe podejrzenia obarczające Marię Antoninę. Król wygnał de Rohana na prowincję, co uznano za oznakę jego słabości. Powoli stawał na przegranej pozycji – jego każda decyzja spotykała się z krytyką. Afera Naszyjnikowa nie umknęła pamflecistom, którzy byli coraz bardziej wulgarni w wyrażaniu swojej opinii na temat Marii Antoniny. Żadna postać królewska nigdy nie była tak znienawidzona, jak obecna królowa.

Maria Antonina, która uważała, że jej pozycja jest boska, miała na głowie jednak inne sprawy. W 1785 roku urodziła drugiego syna, Ludwika Karola, a rok później na świat przyszło czwarte dziecko królewskiej pary, Zofia Helena Beatrycze. Dziewczynka zmarła w wieku 11-miesięcy. Wkrótce odszedł również 10-letni Ludwik Józef, chorujący na gruźlicę.

Ucieczka od rewolucji

14 lipca 1789 roku w Paryżu zburzono Bastylię, co było początkiem rewolucji francuskiej. Kiedy w Paryżu panowały zamieszki, życie w Wersalu toczyło się swoim tempem. Ludwik XVI liczył, że zdoła uspokoić lud idąc mu na ustępstwa. Buntownicy nie dali jednak za wygraną. Wkrótce doszło również do szturmu bram Wersalu. Maria Antonina nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji do momentu, gdy tysiące głodnych obywateli Francji przedostało się do pałacu królewskiego. Zarządziła, by rodzina uciekła do Austrii, co odradzali współpracownicy Ludwika XVI uważając, że monarcha zostanie posądzony o dezercję i zdradę. Maria Antonina nalegała na wyjazd twierdząc, że gdy rodzina zostanie we Francji, zginie. Nadal nie wiedziała, dlaczego Francuzi jej nienawidzą. Ludwik XVI długo nie dawał się namówić na wyjazd z kraju, ale w końcu uległ, powołując się na dobro dzieci. Ucieczka rozpoczęła się lipcową nocą 1791 roku. Rodzina królewska została jednak po drodze zdemaskowana i w hańbie zawrócona do Paryża.

Definitywnie zadeptano resztki zaufania, którym poddani mogli darzyć jeszcze króla. Sytuację pogorszył list, który Ludwik XVI zostawił przed wyjazdem, szczegółowo potępiający rewolucję. List upubliczniono. Rodzinę królewską uznano za zdrajców i pozbawiono władzy. Trzymano ją pod ścisłą strażą, a następnie więziono w klasztorze templariuszy.

Ludwik XVI został oskarżony o zdradę i działanie na szkodę państwa, za co był sądzony w grudniu 1792 roku, jako Ludwik Kapet. Proces zakończył się wyrokiem skazującym go na śmierć, większością jednego głosu. Byłego monarchę zgilotynowano 21 stycznia 1793 roku. Przed śmiercią jego największym zmartwieniem było dobro żony. Wiedział, że nie będzie miał kto o nią zadbać. Stała się najbardziej znienawidzoną kobietą we Francji. Przez sześć miesięcy żyła razem ze swoimi dziećmi i dwórką, madame Elizabeth, w klasztorze, po czym przeniesiono ją do więzienia Conciergerie, w którym aresztowani czekali na swój proces i egzekucję. Wyrwano z jej objęć Ludwika Karola, którego płacz jeszcze przez chwilę słyszała. Później nastała cisza.

Ostatnie dwa miesiące życia spędziła pod czujnym okiem strażników, którzy pilnowali jej przez dnie i noce, nierzadko upokarzając. Ani na chwilę nie zostawili jej w samotności. Maria Antonina pozostała bez żadnej nadziei. Wiedziała, że wrogowie życzą jej śmierci. Jej proces odbywał się na poziomie plotek i pomówień. Oskarżono ją m.in. o molestowanie seksualne syna, Ludwika Karola oraz wysyłanie pieniędzy Francji do Austrii. Proces odbywał się publicznie i trwał przez dwa dni. Ludowi ukazała się już nie zamożna, elegancka królowa, ale wychudzona, podupadła na zdrowiu, zniszczona kobieta. Skazano ją na karę śmierci, która miała być wykonana następnego dnia rano.

37-letnia Maria Antonina liczyła na ciche wykonanie kary, podobnie jak miało to miejsce w przypadku jej męża. Stało się jednak inaczej. Rano służba więzienna obcięła jej włosy, po czym skazana przez półtorej godziny jechała na wozie ubrana w płócienną koszulę. Towarzyszyły jej okrzyki i gesty nienawiści wypływające z gardeł tysięcy ludzi zgromadzonych na drodze od Conciergerie do Placu Concorde, gdzie miała być stracona. Podobno na śmierć jechała z godnością. Czekała na kres swojego cierpienia. „Twarz królowej podąża za mną gdziekolwiek się udam” – wspominał po latach Axel von Fersen, poruszony ostatnimi tygodniami życia pięknej przyjaciółki, pozostawionej w samotności i cierpieniu. „Nie miała nikogo, komu mogłaby przekazać swoje zgubione pragnienia”. W kolejnych miesiącach pod gilotynami ustawionymi na Placu Concorde życie straciły również „Madame Etiquette”, madame Elizabeth i du Barry.

Następczyni Marii Antoniny, cesarzowa Józefina, okazała się jeszcze bardziej rozrzutna. Posiadała pięćset toalet, siedemset par butów i zaciągnęła milionowe długi.

Karolina Karbownik/(mtr), WP Kobieta

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (14)