Blisko ludziMatka Polka Pandemiczna, czyli Julita Olszewska. "Igi czasem mówi mi, że mogłabym być milsza"

Matka Polka Pandemiczna, czyli Julita Olszewska. "Igi czasem mówi mi, że mogłabym być milsza"

Julita Olszewska jest modelką, scenarzystką, mamą dwojga dzieci. Jest szczera, czasem do bólu. I nie bez powodu to zdanie pada na początku. Właśnie szczerość przyciągnęła do niej szerokie grono obserwatorek w mediach społecznościowych. Bez ogródek opowiada o plusach i minusach macierzyństwa. O tym, że matki też tracą czasem cierpliwość, że nie zawsze jest różowo.

Matka Polka Pandemiczna, czyli Julita Olszewska. "Igi czasem mówi mi, że mogłabym być milsza"
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne

20.05.2020 | aktual.: 20.05.2020 18:28

Klaudia Kolasa, WP Kobieta: Opowiedz mi o swoich dzieciach. Ile mają lat, jaki mają temperament?
Mam dwoje dzieci. Wierka ma 5 lat, Ignaś – 8. Są bardzo żywiołowi. Szybko się do czegoś zapalają, szybko się złoszczą. W ogóle są bardzo szybcy.

Przejrzałam ostatnie wpisy na twoim profilu na Instagramie. W jednym z nich napisałaś, że dla chwili świętego spokoju pozwalasz swoim dzieciom na wszystko. Na wszystko, czyli na co?
Na oglądanie bajek. Na jedzenie granoli. Na używanie moich pisaków. Na używanie iPada. Na kąpanie się w zlewie. U nas są takie zasady, że dzieci mogą grać 3 razy w tygodniu na jakimś urządzeniu. To są konkretne dni i godziny. Z oglądaniem bajek jest podobnie. Ostatnio wracamy do tych zasad, ale na początku pandemii miały z tym większy luz.

Różne, śmieszne rzeczy się teraz dzieją, bo spędzamy razem więcej czasu. W domu. Bez długich wyjazdów i znajomych na chacie. Była już założona hodowla ślimaków, hodowla tych robaków-tramwai, zbudowanie bazy, zjeżdżanie na kartonie po schodach.

Zobacz także: Koronawirus izoluje społecznie. Psycholog Agata Rakfalska-Vallicelli radzi, co powinniśmy zrobić

Jak znajdowałaś przy tym wszystkim czas dla siebie?
Z nami mieszka nasza niania. Zanim zapadła decyzja o otwarciu przedszkoli, miałam codziennie 4 godziny dla siebie. Jest to dla mnie o tyle specyficzne, że jestem przyzwyczajona do pracy 8 godzin dziennie. Musiałam ten czas inaczej zagospodarować. Wcześniej dzieci jadały w przedszkolu i w szkole, a ja podżerałam byle co przez cały dzień. Teraz gotowanie dla nich 3 posiłków dziennie zajmuje bardzo dużo czasu.

Poza tym najbardziej denerwują mnie lekcje online. To, że mój syn nie potrafi samodzielnie rozwiązać zadań. Nie dlatego, że one są trudne, bo są banalne, ale on nie chce wykonywać tych poleceń, które padają z ekranu komputera. Domaga się, żebym na niego patrzyła. Robimy to popołudniami, bo w ciągu dnia pracuję. Wkurza mnie, że w moim gabinecie nagle są te podręczniki do matematyki i języka polskiego. To, że syn zakłóca moją przestrzeń. Mam nadzieję, że zaraz wróci do szkoły.

Czytałam twój wpis na temat edukacji online i tego, że Igi potrzebuje cały czas uwagi. "Jeśli te i inne moje opowieści okołorodzicielskie nie wydają ci się prawdopodobne albo wręcz cię irytują, zdradzę ci sekret, dwa magiczne słowa: używaj antykoncepcji" – napisałaś na koniec. Nie obrywasz czasem od internautów za swoją szczerość?
Zdarza mi się, ale to nie mój problem, że ktoś tak bardzo się określa przez rolę superrodzica. Ja wiem, że ataki innych osób na mnie to nie jest mój problem, tylko ich. Moje dzieci są świetnie zaopiekowane. Są twórcze. Rozmawiają z dorosłymi, jak z równymi sobie. Nie krępują się, są bardzo mądre. A ja przy tym mówię, że mnie wkurzają, że mnie nudzą itd., bo tak jest. Oczywiście, że mam dni, kiedy zachwycam się tym, jak pięknie wyglądają, gdy śpią i w ogóle, ale są też dni, kiedy jestem zmęczona i słyszę ciągle: "mamo to", "mamo tamto" i po prostu nie mogę.

Dostaje mi się: "biedne dzieci, będą chodziły na terapię". Zakładam, że wszystkie dzieci powinny chodzić na terapię, bo każdy rodzic coś spieprzył. Mam znajomych, którzy są dziećmi artystów i marzą o dyscyplinie. Są dorosłymi, którzy mają problemy właśnie przez jej brak, przez to, że nie czuli się w dzieciństwie dostatecznie ważni. Mam też znajomych z domu wojskowych, którzy tak odpięli wrotki, że Mick Jagger mógłby się od nich uczyć.

Igi czasem mówi mi, że mogłabym być milsza. Tłumaczę mu, że jesteśmy systemem naczyń połączonych. Byłabym milsza, gdyby on też był milszy. Igi twierdzi, że mamy bardzo skomplikowaną relację matki z dzieckiem, bo jednocześnie jestem najlepszą mamą na świecie i najgorszą osobą, jaką on zna.

Wymienił konkretne cechy? Co jest w tobie najlepszego, a co najgorszego?
Najlepsze jest to, że się razem śmiejemy, że przytulam, że żartuję, że rozumiem jego żarty, że się wygłupiamy, spędzamy dużo czasu razem. A po drugiej stronie są rzeczy, które zaprzeczają tym pierwszym. Mówi, że za dużo pracuję, że na nic nie pozwalam, jestem niemiła i mówię nie tym tonem.

Na początku pandemii krążyła w sieci instrukcja dla rodziców wydana przez Ministerstwo Rodziny. Jej treść brzmiała: "Jeśli rodzic pracuje zdalnie i część czasu musi spędzić przy komputerze lub telefonie, istotne jest dokładne wyjaśnienie, co to znaczy pracować z domu, dlaczego ważne jest, by nie przeszkadzać, gdy mama lub tata siada przy biurku. Można zaproponować dziecku ciche zabawy: klocki, farby, puzzle, układanki". Próbowałaś tego sposobu?
Jeśli moje dzieci chcą, żebym zobaczyła coś w danej chwili, to mój wideo-call z producentem zagranicznym ich absolutnie nie interesuje. Nie mówiąc o tym, że potrafią w samej bieliźnie wchodzić mi na kolana w trakcie rozmowy i odpytywać z tych kwadracików na ekranie, kto jest kim. Żeby uniknąć dantejskich scen, wyrzucania ich z pokoju, stosuję przekupywanie. Proponuję, żeby obejrzeli coś na Netflixie, zjedli kawałek czekolady. Cokolwiek, byle odeszli.

Co było dla ciebie największym wyzwaniem w trakcie domowej izolacji?
Najtrudniej było mi wytłumaczyć dzieciom, że nie mogą zobaczyć się ze swoimi kolegami i koleżankami. Rodzice się na to nie godzili, pomimo tego, że sami chodzili do pracy. Taką wybiórczą kwarantannę było nam najtrudniej wyjaśnić. Musieliśmy dotykać takich kwestii, że niektórzy zachowują pozory, że bardzo się boją. Wytłumaczyć ten lęk i te niewiadome.

Jak sobie z tym poradziliście?
Dużo rozmawialiśmy, nadal rozmawiamy. Nie ma jeszcze pytania, na które nie odpowiedziałabym Ignasiowi. Przez chwilkę tylko mieliśmy taki moment, że ogarnął nas strach, a później odcięliśmy się od mediów i przestaliśmy o tym czytać. Igi był bardzo przejęty. Kiedyś pojechaliśmy do paczkomatu i ja nie miałam rękawiczek, złapał mnie więc za ręce i ze łzami w oczach powiedział: "Nie rób tego. Ja to zrobię". On był wtedy w zimowych rękawiczkach i wyciągnął tę paczkę.

Moja 5-letnia córka z kolei zrobiła mi awanturę, że podałam komuś kawę w jej ulubionym kubku. Później wytłumaczyła mi, że to wcale nie było chamskie z jej strony, tylko że teraz jest koronawirus i gdyby napiła się po kimś z tego kubeczka, to dostałaby koronawirusa. Nam się wydaje, że w świecie zabawy nie ma wirusa, a dzieci dokładnie o wszystkim wiedzą.

Mam wrażenie, że od początku pandemii mamy na Instagramie są o wiele bardziej aktywne. Pokazują swoje dzieci w pięknych ubrankach, pieką chlebki bananowe, ciasteczka, budują bazy, układają klocki. Wszystko jest różowe. Myślisz, że istnieją rodziny, w których rzeczywistość jest tak idealna, czy to wszystko fikcja?
Myślę, że nie chciałabym wiedzieć, jaki w nich jest mrok. Ta maska może być bardzo ciężka. Kreowanie postaci, którą odgrywa się przed samym sobą – to musi być szalenie trudna gra. Czasami się zastanawiam, co takiego daje ta moja szczerość. Dostaję mnóstwo wiadomości od lasek z Instagrama: "O k...a, też mam tak, jak ty", "o, w końcu nie słodko-pierdząco", "ja myślałam, że moje oddam", "ja chcę do pracy". Ja sobie po prostu pozwalam narzekać, ale robię swoje. Dzieci są nakarmione i przytulone. Jak to mówi moja przyjaciółka, nie jestem zupą pomidorową, żeby wszystkim smakować.

Czyli jesteś za tym, żeby mówić wprost o wadach i zaletach macierzyństwa?
Oczywiście, że wprost. Bo kreując obraz macierzyństwa, które nie istnieje, wkopujemy następne pokolenie matek w coś, na co może by się nie pisały. Rzyganie tęczą wprowadza w błąd młode osoby, które potem będą musiały się zderzyć z rzeczywistością.

To jakie są plusy macierzyństwa?
Miłość. Miłość, miłość, miłość. Miłość, której nigdy w taki sposób nie przeżyjesz w związku erotycznym. Widzisz kogoś, patrzysz w oczy i jak nawet widzisz taką iskierkę, która stoi za tym, że ta osoba się uśmiecha i wypełnia sobą cały twój świat, to wiesz, że warto. Mimo wszystko.

Jesteś mamą i chcesz opowiedzieć nam swoją historię o wychowywaniu dzieci w czasie pandemii? W pełni popierasz Julitę, a może się z nią nie zgadzasz i chcesz wyrazić swoją opinię? Napisz do nas przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także