Mąż jej nie głodzi, nie choruje, a internauci i tak się nad nią litują. Ola ma dosyć, gdy nazywają ją "chudą"
To, co dla internautów było zdaniem zaczepnym, neutralnym wpisem do zaznaczenia swojej obecności lub wytartym już dawno żartem, Olę dotknęło i zmieniło jej podejście do prowadzenia bloga. Jednak nie obraziła się na fanów, a chce ich edukować. Bo "olać" tego nie umie.
24.09.2018 | aktual.: 25.09.2018 09:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ola Lewandowska w 8 lat odwiedziła już 50 państw na 5 kontynentach. Podróżuje niskobudżetowo i dzieli się swoimi doświadczeniami z internautami. Wraz z mężem pisze bloga "Busem przez Świat", administruje ich fanpejdżem, robi i wstawia do sieci zdjęcia z podróży.
Jej mąż, Karol, jest youtuberem. On zajmuje się w tym podróżniczym teamie tworzeniem wideo i "gadaniem do kamery". Internauci coraz częściej wzywają jednak Olę przed obiektyw. Ale dlaczego mogą zobaczyć zdjęcia jej autorstwa, a ją uwiecznioną na wideo tak rzadko?
Bo jest szczupła, co nie umyka uwadze mniej życzliwej części internetowej społeczności. Dziewczyna wyjaśniła powody swojej absencji na wizji w poście na Facebooku, a my postanowiliśmy z nią porozmawiać. O tym, że "chuda" jest inwektywą i że nie zawsze warto ignorować niepochlebne komentarze. A także o tym, że z internetową społecznością warto się kumplować.
Katarzyna Chudzik, Wirtualna Polska: Napisałaś na Facebooku, że "cholera cię bierze i wściekłość zalewa, gdy ktoś zarzuca ci anoreksję, choroby przeróżne". Uważasz to za jednoznaczne stwierdzenie, że twoja figura nie jest atrakcyjna? Czy określenie "chuda" jest w twoim mniemaniu inwektywą?
Ola Lewandowska, Busem Przez Świat: "Chuda" brzmi podobnie przyjemnie jak "gruba". Czyli nieprzyjemnie. Brzmi jak obraza, jak atak. I tak się czuję, gdy ktoś mi mówi, że jestem chuda. "Szczupła" to jest odpowiednie słowo - jeśli już w ogóle musimy. Nikt nie lubi być oceniany, więc dlaczego z taką łatwością przychodzi nam ocenianie innych? Nie patrzmy na siebie przez pryzmat wyglądu, bo dużo taką postawą możemy stracić. A my to lubimy, to taka nasza narodowa przypadłość, a może wręcz kompleks.
*Miałaś kiedykolwiek kompleksy z powodu swojej wagi i figury? *
Nie myślę za wiele o swojej sylwetce. Akceptuję się, choć wolę mówić, że jestem dla siebie "wystarczająca". To oznacza, że mogłabym mieć więcej ciała, pełniejsze usta i dłuższe nogi - myślę, że żadna z nas by nie pogardziła tym czy tamtym. Ale jest okej tak, jak jest.
Przez większość życia nie zdawałam sobie sprawy, że jestem "chuda". Zawsze miałam szczęście do ludzi, którymi się otaczałam. Problem zaczął się, kiedy zaczęłam pojawiać się w internecie jako dziewczyna youtubera. Ludzie zaczęli komentować: "Karol, daj Oli jeść", "Czy Ola ma anoreksję?", "Martwię się o Olę, co ona taka chuda?". Jestem osobą wrażliwą, czytam każdy komentarz. I choć wiem, że internet przepełniony jest nieprzyjemnymi komentarzami 10-latków niezadowolonych ze swojego życia, którzy muszą znaleźć ujście dla swoich żalów wobec świata, to traktuję komentarze i komentujących poważnie.
Niektórzy piszą to z zazdrości, inni z frustracji, jeszcze inni – ze zwykłej troski. Może trzeba to ignorować i robić swoje?
Wiele osób mówi, że powinnam olać takie komentarze, ale to tak jakbym miała olać, że na ulicy jeden katuje drugiego. Za dużo - my wszyscy - zaczęliśmy w życiu olewać. Znieczulica społeczna ma się coraz lepiej. Oboje z Karolem widzimy jednak, że większość głupot ludzie piszą/robią z niewiedzy. Dlatego lubimy im tłumaczyć. I widzimy, jak często to działa. Mój post o "szczupłości" też działa! Niejedna osoba odezwała się w komentarzu, że sobie nie zdawała sprawy i że przeprasza. Miód na serce normalnie!
Warto postawić sprawę jasno i dawać ludziom znać, że "boli mnie jak tak mówisz". Bo nigdy nie wiem, kto tam po drugiej stronie siedzi. Może to dojrzały człowiek bez świadomości, że to co pisze, może kogoś ranić. A jeśli jest to smutny 8-latek, to tym bardziej warto uświadomić go za młodu! Dlatego postanowiłam dać naszej społeczności znać, co mnie boli, zanim za bardzo się rozkręci w komentarzach.
Wystąpiłam w obronie osób szczupłych, bo jako "Busem Przez Świat" mamy w internecie jakieś tam zasięgi i stwierdziłam, że może udałoby się przemówić niejednemu/niejednej.
Jak wytłumaczyłabyś osobie grubszej, że "bycie chudym nie jest takie fajne, jak myślisz"? Dla obserwatora z zewnątrz, to - o ile nie jesteś chora - bycie szczupłym ma same zalety. Możesz jeść ile chcesz, dobrze wyglądasz w każdym ubraniu...
To nie jest tak, że bardzo szczupłe osoby wyglądają dobrze w każdym ubraniu. Wiele ubrań na nas wisi. I dlatego, że wisi, to np. ja kupuję ubrania za duże, żeby efektem był ten tzw. "oversize". Coś na zasadzie "jak już ma wisieć, to niech wisi tak, żeby nie było widać, co ja tam pod spodem mam."
Z perspektywy samego zainteresowanego posiadanie za dużo ciała czy za mało ciała jest podobnym problemem. Bo społeczeństwo, choć trąbi o tolerancji dla inności, to wciąż ma problem z kimś, kto jest inny od większości. Czy to o tuszę chodzi, czy o kolor skóry.
Spotykasz się z komentarzami "Ola, jak schudłaś, zjedz coś" wśród rodziny i przyjaciół? Babcia wmusza w ciebie kotlety?
Babcie akurat mają to do siebie, że one wmuszają kotlety każdemu, więc tu bym nie upatrywała problemu. Przyjaciół też zawsze miałam z najwyższej półki.
Natomiast rodzice i rodzeństwo widzą, że jem. Dopiero od kilku lat, ze względu na zdrowie, nie jem glutenu i nabiału. Ale jest to i tak 5 posiłków dziennie. I mam podręcznikowe wyniki badań.
Oczywiście jest ten aspekt, że jak ktoś może jeść wszystko, to jednak częściej łapie za to jedzenie niż ja. Bo ja, żeby zjeść pączka, to muszę sobie go zorganizować, to musi być cała zaplanowana akcja. Ludzie jedzący wszystko, mogą sobie tego pączka chwycić w drodze z pracy na przystanek autobusowy i często nawet nie pamiętają, że go zjedli. Dlatego bardzo możliwe, że ludzie jedzący wszystko mają większy problem w utrzymaniu sylwetki. Ale kiedyś jadałam wszystko i też byłam szczupła. Taka uroda.
Napisałaś na Facebooku, że "będąc częścią internetu, dajesz wszystkim ludziom tego świata prawo do oceniania cię. Ja nie jestem gotowa na tę ocenę". Nie uważasz, że tak samo wystawiasz na ocenę swoje słowa i zdjęcia? Czy zauważyłaś, że ludzie krytykują głównie wygląd?
Ja zajmuję się naszym Facebookiem, Instagramem i - coraz częściej - wpisami na bloga. Piszę, robię zdjęcia. Bardzo lubię to robić, choć mam świadomość, że wystawiam zdjęcia i moje opisy świata pod opinię. A opinie jak wiadomo, są różne.
I fajnie. Krytyka też jest fajna, bo często sprowadza na ziemię lub edukuje. Ludzie czasem nie zgadzają się ze mną, z tym co piszę, jak coś robię. Nie przeszkadza mi to ani trochę. Ale jeśli mają oceniać mój wygląd, to na to się nie zgadzam. I nie zgadzam się, żeby inni ludzie byli postrzegani przez pryzmat czy to krzywych zębów, czy rudych włosów, czy odstających uszu.
Karol pokazuje się przed kamerą cały czas. Ktoś mógłby o nim napisać, że np. jest rudy, a "rudzi nie mają duszy". Ma grubszą skórę?
Karol jest twardzielem, dlatego jest youtuberem. Pojawiają się komentarze oceniające jego wygląd, ale zupełnie go nie ruszają. Nie szukałabym tu zależności facet-kobieta. Uważam jednak, że "klasyczne" urody mają w życiu, zarówno w tym realnym jak internetowym, ogólnie lepiej, bo nie zwraca się na nie tak bardzo uwagi. Przemykają niepostrzeżenie. A wszystko co niestandardowe wciąż wytyka się palcami.
Zobacz także
Nie uważasz, że hejterzy wygrali, bo mieli na twoją decyzję o niepokazywaniu się w filmach wpływ?
Ja tu z nikim w nic nie gram, nie chcę niczego udowadniać, czerpać profitów z tego, że komuś utrę nosa. Poczułam się źle przez te komentarze i zobaczyłam, że czai się tu większy problem, więc postanowiłam dać znać naszej społeczności, co mnie boli. Bo w internecie rozmawiam i traktuję ludzi tak jak w życiu realnym. Nie olewam. Tłumaczę i reaguję, gdy jest taka potrzeba. I wierzę, że jak ja się do nich tak będę zwracać, to i oni będą mniej "internetowi", a bardziej rzeczywiści. A jak wszyscy wiemy, w rzeczywistości mamy mniejsze "gęby" i jesteśmy milsi.
Nie ma żadnego sposobu na to, żebyś się wobec tych negatywnych komentarzy – które przecież zawsze się pojawią - zdystansowała? Czy uważasz, że twoje pojawianie się we vlogach jest mało istotne i nie warto się tym katować?
Karol lubi robić wideo i mówić do kamery, to idealna dla niego forma przekazu. Ja nigdy nie przepadałam za tą formą. Nie oglądam innych kanałów na YouTube, nie czuję mówienia do kamery, bo nie czuję tam ludzi. Dlatego uważam swój udział w jego vlogach za zbędny.
Ludzie chcą cię poznać.
Tak, bo jestem Karola żoną. Dlatego jestem we vlogach na tyle, na ile muszę być. Razem podróżujemy i nie da się tego uniknąć. I mimo że nie ma mnie tam za wiele, to jednak oberwało mi się. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że to nie jest miejsce dla mnie.
Ale to, że mnie tam nie ma, nie oznacza, że ja się przed światem ukrywam! Chcę tylko móc wybierać, z jaką częścią tego świata chcę się kumplować. Bo ja się kumpluję z naszą społecznością. Poza tym występuję na scenie na wykładach o podróżach, spotykam się z widzami, my widzów nawet zabieramy w nasze podróże! Dajemy im się poznać bardzo dobrze, nawet od tych słabszych stron.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl