Nazywa ją "Tyranią". Mąż ujawnił, jaka jest prywatnie
Grażyna Barszczewska 1 maja skończyła 77 lat. Drugi mąż pieszczotliwie nazywa ją "Tyranią". - Dla mnie, żebym się przypadkiem nie nudził, wypisuje zadania na kartce. A ja, jako że jestem zdyscyplinowanym facetem, wszystkie polecenia wykonuję - zdradził Alfred Andrys.
Grażyna Barszczewska od zawsze przyciągała zarówno talentem, jak i wyjątkową urodą. Pierwszego męża, Jerzego Szmidta, poznała w Krakowie. Studiowała wówczas na PWST. On, o osiem lat starszy, grał na scenie Teatru im. Juliusza Słowackiego. Podziwiając jego role, zakochała się - z wzajemnością. Wzięli ślub i zamieszkali w Warszawie. W 1978 roku powitali na świecie jedynego syna, Jarosława, który dziś jest operatorem filmowym.
Rozwód i śmiertelny wypadek męża
Grażyna Barszczewska i Jerzy Schmidt nie byli najlepszym małżeństwem. Według doniesień, powodem ich rozstania miały być propozycje zawodowe, których Barszczewska otrzymywała znacznie więcej. Rozwód nie był jednak największą tragedią. Tuż po nim, w sierpniu 1987 roku, Schmidt zginął tragicznie w wypadku. Miał 47 lat.
Media donosiły o domniemanych romansach Barszczewskiej, których ona nie chciała komentować. Jej życie odmieniło poznanie starszego o osiem lat Alfreda Andrysa, przyjaciela Zbigniewa Cybulskiego, który był przy aktorze w momencie jego śmierci.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Barszczewska i Andrys poznali się pod koniec lat 70. Andrys zaangażował się w wychowywanie syna aktorki z pierwszego małżeństwa, któremu zastąpił biologicznego ojca. Choć nie mają identycznych charakterów, okazał się być miłością jej życia.
- Pod wieloma względami się różnimy, ale łączy nas to, że szanujemy przyzwyczajenia drugiej strony. Ja lubię spotkania towarzyskie, udzielam się społecznie, sporo wyjeżdżam. Często sam, bo Grażyna albo jest zajęta, albo nie ma ochoty. I nie dzieje się nic złego - mówił Alfred Andrys, cytowany przez Plejadę.
Mąż nazywa ją "Tyranią"
Alfred Andrys zdradził, że jego żona ma tylko jedną wadę - jest uzależniona od pracy. Z tego też względu pieszczotliwie nazywa ją "Tyranią", co jej samej nigdy nie przeszkadzało.
- Leżeć i pachnieć to nie dla niej, choć lubi dobre perfumy. Dla mnie, żebym się przypadkiem nie nudził, wypisuje zadania na kartce. A ja, jako że jestem zdyscyplinowanym facetem, wszystkie polecenia wykonuję - powiedział mąż Grażyny Barszczewskiej w tym samym wywiadzie.
Zapraszamy na grupę FB – #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.