Mąż znajduje szczęście w chodzeniu do kochanki? Koreanka musi to zaakceptować
Presja na wyjście za mąż, prowadzenie domu, wychowanie i wykształcenie dzieci jest w Korei Południowej ogromna. – Dobra żona dba o męża, zawsze wita go posiłkiem, stara się, żeby dom był czysty, komfortowy, ciepły. Nie może być zazdrosna – mówi Małgorzata Sidz, japonistka, autorka książki "Mądre matki, dobre żony. Kobiety w Korei Południowej".
06.08.2023 12:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ewa Podsiadły-Natorska, Wirtualna Polska: Jaka jest dobra żona w Korei Południowej?
Małgorzata Sidz: Tytuł mojej książki – "Mądre matki, dobre żony" – nawiązuje do konfucjańskiego ideału, który powstał w Chinach, a Korea Południowa pod wpływami konfucjańskimi znajdowała się długo. Dobra żona dba o męża, zawsze wita go posiłkiem, stara się, żeby dom był czysty, komfortowy, ciepły. Sprawuje pieczę nad "wnętrzem", czyli nad wszystkim, co znajduje się w domu – łącznie z finansami.
Nawet dzisiaj zdarza się, że koreańscy mężowie oddają żonie pensję i dostają tygodniówkę, np. na picie z szefem czy swoje wydatki. Dobra żona nie może być zazdrosna. Jeżeli mąż znajduje szczęście w chodzeniu do kurtyzany albo kochanki, trzeba to zaakceptować. Według konfucjanizmu zazdrość kobiety jest jedną z najgorszych wad. Jeżeli mężczyzna dobrze się bawi, to dlaczego jego żona miałaby mieć coś przeciwko?
Jak rozumiem – to nie działa w drugą stronę?
Absolutnie. Kobieta w Korei Południowej jest "wewnątrz", więc trudno byłoby jej nawiązać stosunki "zewnętrzne", a tym samym zdradzić. Bycie na zewnątrz to domena mężczyzn. Oczywiście mówimy o konserwatywnym wzorcu rodziny opartym na konfucjanizmie, jest to jednak podwalina koreańskiej kultury.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pisze pani: "Kobiety wykonują prace, które kojarzą się z konserwatywnym podziałem ról: gotują, piorą, prasują, przewijają, opiekują się w chorobie. Wszystko z uśmiechem".
Gdy koreańska kobieta decyduje się iść tradycyjną drogą, godzi się z tym, co oznacza rola żony i matki. Bierze na siebie wszystkie związane z tym plusy i minusy. Nie może potem narzekać na swój los. Niech już będzie ten sztuczny uśmiech – taka jest moja rola i muszę ją wypełnić.
Sporo miejsca poświęca pani biciu żon. Dawniej było to na porządku dziennym. To się zmieniło?
Tak. Kiedyś bicie żony było czymś wskazanym, bo to ją dyscyplinowało, przypominało kobiecie o jej roli i o tym, że powinna być posłuszna. Teraz patrzy się na to inaczej. Koreańskie społeczeństwo zgadza się, że przemoc w stosunku do żony czy dzieci jest nieakceptowalna, choć wszyscy wiemy, jak jest: prawo sobie, a życie sobie.
Młodzi Koreańczycy nie mają czasu na randki, widują się czasem 2-4 razy w tygodniu. Nie ma mowy o spędzeniu nocy poza domem.
Ludzie w Korei Południowej bardzo często nawet po 30. mieszkają z rodzicami, co wynika przede wszystkim z tego, że rynek mieszkaniowy jest tam dramatyczny, szczególnie w Seulu. Zanim człowiek weźmie ślub, najczęściej mieszka w domu rodzinnym. A koreańscy rodzice, zwłaszcza konserwatywni, nie patrzą przychylnie na to, żeby chłopak pomieszkiwał u dziewczyny albo zostawał u niej na noc. Poza tym Koreańczycy bardzo dużo pracują albo się uczą; w natłoku obowiązków często okazuje się, że widują się np. raz na tydzień.
Stąd popularność hoteli miłości?
Hotele miłości są kompromisem; można tam wynająć pokój na godzinę lub dwie. Nawet w najtańszych hotelach miłości w Korei Południowej w pokoju jest elegancki wystrój, wanna i koszyk prezerwatyw.
30-letnia Koreanka odczuwa ogromną presję, żeby wyjść za mąż. Po 40. jest skończona – jeśli do tego czasu nie weźmie ślubu, traktowana jest niczym bezużyteczny przedmiot. Jej osiągnięcia, zasługi, talenty nie mają znaczenia.
Problem w tym, że koreańskie kobiety odczuwają dwa rodzaje presji. Z jednej strony jest presja tradycyjnego społeczeństwa, które chce widzieć kobietę w roli matki. A jeśli już musisz pracować, to połącz pracę z macierzyństwem. Tylko że jak połączysz, okaże się, że jesteś złą matką, bo powinnaś się oddawać dziecku, codziennie jeździć z nim na zajęcia, robić lancze, a przecież jesteś wtedy w pracy. Z drugiej strony, jeżeli to zrobisz, będziesz słyszała, że jesteś pasożytem. Co więc coraz częściej myślą sobie Koreanki? "Skoro czegokolwiek bym nie zrobiła, będzie źle, to ja nie chcę w tym brać udziału". Niektóre kobiety po 40., z którymi rozmawiałam, czuły ulgę, bo presja wreszcie się skończyła. Społeczeństwo na takich kobietach stawia krzyżyk, więc mają spokój.
Zdumiewa, jeśli nie szokuje to: "Jeżeli żona musi wyjechać, to najlepiej żeby ugotowała jedzenie na kilka dni, poprała wszystko, uprasowała mężowi kilka koszul i posprzątała w domu na błysk (…). Jeżeli poczujesz pierwsze skurcze, to znak, by wziąć się do prasowania, odkurzania i przygotowywania skomplikowanych potraw. Walcz z czasem, kobieto, żeby twój mąż nie był głodny, kiedy będziesz rodzić".
Pojawiło się to na stronie rządowej.
To jeszcze gorzej!
Na szczęście spotkało się z ogromnym oporem. To miały być dla Koreanek "złote rady", aby się nie martwiły, że kiedy będą w szpitalu, ich mężowie będą chodzić głodni. Zapis okazał się jednak kontrowersyjny, więc koreański rząd się z niego wycofał.
Zobacz także
Co w Korei Południowej oznacza, że matka ma być mądra?
Konfucjańska idea kobiecości mówi: "dobre żony, mądre matki", ale Koreańczycy to często odwracają i mówią: "mądre matki, dobre żony". Koreańskie społeczeństwo edukację stawia bardzo wysoko. Bardzo ważne jest to, żeby pójść na dobry uniwersytet, zdobyć wykształcenie, nauczyć się angielskiego. Mądra matka to taka, dzięki której dziecko to wszystko osiągnie. Ale jednocześnie oznacza to bardzo duże poświęcenie. Matka musi wybrać dziecku zajęcia pozalekcyjne i idealnych korepetytorów, dbać o jego dietę i aktywność fizyczną, upewniać się, że dziecko pilnie uczy się do egzaminów. Dlatego w Korei Południowej istnieje możliwość outsourcowania usług "edukacyjnej mamy". Matka, której dzieci skończyły najlepsze uniwersytety, może reklamować się jako osoba, która coś takiego osiągnęła. To nie jest niania. Rolą tej kobiety jest zorganizowanie najlepszych kursów i motywowanie do nauki.
Jedna z Koreanek opowiada: "Trzy ważne elementy sukcesu edukacyjnego dziecka to: umiejętność gromadzenia informacji przez matkę, obojętność ojca i pieniądze dziadków". Uderza zwłaszcza "obojętność ojca". W naszej kulturze coraz większy nacisk kładzie się na to, żeby rola rodziców była równoważna.
W Korei Południowej też się to zaczyna zmieniać. Co innego angażować się w wychowanie dziecka, a co innego w proces edukacyjny. Niektóre z moich rozmówczyń bardzo cieszyły się, że ich mężowie bawią się z dziećmi, ale to one były od korepetycji i edukacji. "Bawcie się, miejcie wspólne hobby, ale ważne rzeczy zostawcie mnie".
Na zewnątrz to wszystko wygląda świetnie, działa jak w zegarku. Tymczasem koreańskie dzieci należą do najmniej szczęśliwych na świecie.
Wynika to z tego, że tam dzieciństwo i młodość są niesamowicie skupione na przygotowaniach do egzaminów na studia. Bardzo mało czasu pozostaje na to, żeby rozwijać przyjaźnie z rówieśnikami i zainteresowania. Niestety, bardzo ambitni rodzice nie dają dzieciom czasu, aby mogli pobawić się kijkiem, porobić różne rzeczy, cieszyć się życiem albo po prostu ze sobą pobyć. Pod tym względem koreańskie dzieciństwo wydaje mi się bardzo smutne. O ile małe dzieci spędzają czas na zabawie, o tyle w wieku przednastoletnim i nastoletnim zaczyna się piekło skupienia na egzaminach. Na szczęście nie każdy rodzic tak tam traktuje swoje dzieci.
A matki jak się w tym wszystkim odnajdują? W latach 60. kobiety w Korei Płd. miały średnio ponad sześcioro dzieci. Dziś często nie mają nawet jednego.
Dziś to średnio 0,7. Wiele wynika z pieniędzy – bardzo trudno w Korei Południowej kupić mieszkanie, a co dopiero wychować i sfinansować edukację dziecka. Żłobki i przedszkola są bardzo drogie. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu Korea Południowa była biednym rajem. Dziś ludzie mają tam poczucie: "Odbiliśmy się, świat nas podziwia, więc trzeba płynąć na tej fali".