Blisko ludziMenstruacja do 60-tki. Dlaczego kobiety "odraczają" menopauzę

Menstruacja do 60‑tki. Dlaczego kobiety "odraczają" menopauzę

Menstruacja na emeryturze to zły sen 30-latki. Jednak coraz więcej kobiet decyduje się na hormonalną terapię zastępczą jeszcze przed wystąpieniem menopauzy. Choć dla nieobeznanej z tematem osoby może to brzmieć jak fanaberia, "oszukiwanie" organizmu suplementacją hormonów ma szereg korzyści.

Menstruacja do 60-tki. Dlaczego kobiety "odraczają" menopauzę
Źródło zdjęć: © materiały promocyjne
Helena Łygas

17.06.2019 10:42

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Pokwitanie i przekwitanie różnią się stopniem tabuizacji. Klimakterium wciąż jest na liście tematów, o których mówi się rzadko i z niejakim zawstydzeniem. Kobiety w okolicach 50., huśtające się na postronkach z własnych nerwów, muszą sobie radzić same. Artykuły, które pojawiają się w sieci, są przeważnie popularnonaukowe.

Jeszcze sto lat temu kobiety po menopauzie miały przed sobą zazwyczaj kilka lat. Dziś aż 1/3 całego życia (statystycznej) kobiety przypada na okres po zaprzestaniu miesiączkowania. Co lepiej oczytane i/lub zamożniejsze panie coraz częściej zaczynają hormonalną terapię zastępczą (HTZ).

Ma ona na celu łagodzenie objawów menopauzy, zapobiega części jej negatywnych skutków, m.in. osteoporozie, w przypadku części kobiet - przerzedzaniu się włosów, a przy okazji spowalnia starzenie się skóry.

Te z kobiet, które decydują się na HTZ jeszcze przed wystąpieniem ostatniej miesiączki, muszą liczyć się z perspektywą przedłużenia miesiączkowania. Nie znaczy to bynajmniej, że zachowują płodność.

Jeśli kobieta zaczynająca HTZ wciąż miesiączkuje, ale ma już pierwsze objawy menopauzy albo od ostatniego okresu minęło mniej niż 12 miesięcy, lekarz przepisuje najczęściej również antykoncepcję hormonalną, którą z czasem się odstawia. Miesiączka w przypadku 65-latki na HTZ nie oznacza, że kobieta jest wciąż płodna.

Te podejrzane hormony

Jedną z takich kobiet jest 53-letnia Beata. Pięć lat temu takie rozwiązanie zaproponował jej ginekolog, oceniając, że wkrótce wejdzie w okres perimenopauzalny, czyli poprzedzający przekwitanie. Perspektywa miesiączkowania przez kolejne lata nie wydawała się Beacie szczególnie zachęcająca, ale lekarz przekonał ją zapewnieniami o prewencji osteoporozy.

- Moja mama na emeryturze wciąż lądowała z kolejnymi złamaniami w szpitalu, bałam się, że ze mną będzie podobnie – tłumaczy.

Co ciekawe, zastępcza terapia hormonalna odbiła się też na jej życiu towarzyskim. Beata pracuje w urzędzie skarbowym w mieście powiatowym, a koleżanki z działu są w podobnym wieku, co ona. Kiedy któregoś dnia zaczął się temat menopauzy, nie kryły oburzenia, że "truje się pigułkami" po to, żeby "odmładzać się na siłę".

- Usłyszałam sporo nieprzyjemnych tekstów o starzeniu się z godnością, ale po kilku latach dziewczyny przyznały, że żałują, że same się na to nie zdecydowały. Wyglądam młodziej, mam więcej energii i nie jest to raczej kwestia tego, że więcej śpię czy zdrowo się odżywiam – opowiada Beata.

Hormony nieoswojone

Z podobną podejrzliwością w stosunku do hormonalnej terapii zastępczej często spotyka się ginekolog Jacek Doniec.

- Z własnego doświadczenia mogę potwierdzić duże zainteresowanie pacjentek przyjmowaniem hormonoterapii w łagodzeniu nasilonych objawów menopauzalnych na początku okresu przekwitania. Jednocześnie stosunkowo mały odsetek, bo zaledwie 1 na 5 pacjentek, kontynuuje HTZ dłużej niż dwa lata. Głównym powodem rezygnacji kobiet z terapii jest strach przed możliwością wywołania przez hormony raka piersi czy narządów rodnych. Wynika to raczej z braku edukacji zdrowotnej i utartych poglądów niż z zaznajomienia z badaniami naukowymi. Optymalna długość stosowania hormonoterapii w menopauzie nie jest określona, zależy od indywidualnych uwarunkowań pacjentki - wyjaśnia Doniec.

Chociaż przyjmowanie hormonów w wieku, w którym większość kobiet zaczyna przekwitać, kojarzy się najczęściej właśnie z "pigułką młodości", prawidłowo dobrana terapia zastępcza pozytywnie wpływa na zdrowie.

Pomaga zapobiegać nie tylko osteoporozie, ale i zmianom w układzie sercowo-naczyniowym (przyczyną 54 proc. zgonów kobiet w wieku pomenopauzalnym jest zawał), a nawet Alzheimerowi. Jednym z efektów ubocznych nabierania organizmu, że jajniki wciąż mamy pracowite, jest spowolnienie procesu starzenia skóry. Oczywiście na cuda nie ma co liczyć, ale 65-latka na zastępczej terapii hormonalnej ma spore szanse wyglądać na młodszą niż rówieśnica, która nie przyjmuje hormonów i jest już po menopauzie.

Mimo korzyści przeciwwskazań nie brakuje. Dlatego każda hormonalna terapia zastępcza musi być indywidualnie dobrana i kontynuowana pod okiem specjalisty.

- Przeciwwskazania do wprowadzenia HTZ to przede wszystkim niezdiagnozowane krwawienia z macicy, rak piersi, nowotwory hormonozależne, żylna choroba zakrzepowo-zatorowa, źle kontrolowane nadciśnienie tętnicze, przebyty zawał serca, niestabilna choroba wieńcowa, niewydolność wątroby - wylicza ginekolog Jacek Doniec i zaznacza, że są to przeciwwskazania bezwzględne.

Coś za coś

58-letnia pani Janina kilka razy robiła próby odstawienia hormonalnej terapii zastępczej. Zastanawiała się, czy może nie byłoby jej lepiej bez tych tabletek. Tak też radziły znajome.

- Czułam się fatalnie, robiłam się gderliwa, fukałam na ludzi. Modelowa stara baba. Wróciły uderzenie gorąca, zaburzenia snu. Potrafiłam budzić się o 4 w nocy, nie spać do rana i chodzić nieprzytomna cały dzień. Plus był taki, że trochę schudłam. Po prostu traciłam apetyt. Z kolei na hormonach, które obecnie przyjmuję, muszę jeść jak małe dziecko, co kilka godzin. Inaczej mnie nosi – śmieje się pani Janina.

Podpytuję o to, czy po tylu latach nie ma dość miesiączek. Okazuje się, że nic bardziej mylnego.

- Przez tyle lat, z krótkimi przerwami przypadającymi na staranie się o dziecko, przyzwyczajasz się do tego, że brak okresu nie wróży nic dobrego. Myślę, że czułabym niepokój. Poza tym okres w moim wieku przy wspomaganiu hormonalnym jest punktualny jak w zegarku i niezbyt obfity. Bóle też są słabsze – opowiada z dużą otwartością.

Życie zaczyna się po 40-tce

Główną motywacją 51-letniej Ewy był spadek libido. Ona może i nie zwróciłaby uwagi. Co innego mąż.

- Nie miałam ochoty na zbliżenia od dłuższego czasu, ale jakoś się nad tym nie zastanawiałam. W 30-letnim związku okresy przestoju w sypialni są dość naturalne. No i koniec końców, jeśli nie masz ochoty, po prostu o tym nie myślisz. Może też chodziło o mniejszą przyjemność? Od jakiegoś czasu potrzebowałam mnóstwo lubrykantu, a i tak bywało nieprzyjemnie, co wcześniej raczej się nie zdarzało – zastanawia się Ewa.

Że to "już" klimakterium, zasugerował jej mąż. Początkowo go wyśmiała, chyba przez przeświadczenie, że jest wciąż młoda. Trudno myśleć o sobie inaczej, jeśli masz nastoletnie dzieci, chodzisz trzy razy w tygodniu na siłownię i nosisz ten sam rozmiar spodni, co w klasie maturalnej.

- Dla mnie życie w pewnym sensie zaczęło się po 40-tce. Wyszliśmy z pieluch, zaczęliśmy lepiej zarabiać i jeździć po świecie, przeprowadziliśmy się z klitki w bloku do domku pod miastem. To dało mi rodzaj spokoju psychicznego, miałam wrażenie, że tak beztroscy nie byliśmy od studiów. A tu nagle menopauza. Jasny dzwonek, że jestem już na półmetku życia – mówi Ewa.

Menopauza z pokolenia na pokolenie staje się przeżyciem coraz trudniejszym. Komfort życia ludzi dojrzałych systematycznie się zwiększa, a i całe społeczeństwa czują się coraz młodsze. Dzisiejsi 30-latkowie żyją tak, jak w momencie ich przyjścia na świat żyli 20-latkowie.

W momencie, w którym kobiety przeważnie dochodzą do zadowalającego je statusu majątkowego i mają odchowane dzieci, jajniki wysyłają czytelny przekaz: "Hej, jesteś stara", który nijak nie mieści się w głowie aktywnej, nowoczesnej kobiety.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (78)