Mężowie wyliczają im każdy grosz. "Nawrzeszczał na mnie, gdy tylko zobaczył rachunek"
- Wcześniej nie dzieliliśmy konta. Każdy z nas miał swoje własne pieniądze i wydawał je, jak chciał. Gdy straciłam pracę, wydawało mi się naturalne, że będę mogła na niego liczyć - wyznała w rozmowie z WP Ania. Okazało się, że była w błędzie.
10.08.2024 06:50
Podział finansów w gospodarstwie domowym nie jest prosty - szczególnie jeśli mężczyzna jest jedyną osobą, która utrzymuje dom. W związku z tym zdarza się, że mąż pozwala sobie w związku na zbyt wiele. - Kobieta też wykonuje swoją pracę, co prawda nieodpłatną, ale zajmuje się domem oraz dziećmi, więc jest to taki podział ról, który nie powinien w żaden sposób skutkować tym, że jedna ze stron otrzymuje więcej przywilejów, a druga mniej - powiedziała w rozmowie z Wirtualną Polską psycholożka Paulina Filipowicz.
Zwolniono ją z pracy. Mąż zaczął kontrolować jej wydatki
Ania niespełna dwa lata temu nieoczekiwanie straciła pracę w ramach przeprowadzonych w jej firmie zwolnień grupowych. Trudno było jej pogodzić się z tą sytuacją, jednak wydawało jej się, że wspólnie z mężem stawią czoła problemom.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kuba pracuje w dużej, międzynarodowej firmie jako operator wózków widłowych. Dobrze zarabia, więc Ania uznała, że może pozwolić sobie na znalezienie pracy, która w 100 proc. będzie jej odpowiadała. Szybko okazało się, że była w ogromnym błędzie.
- Wcześniej tak naprawdę nie dzieliliśmy wspólnie konta. Każdy z nas miał swoje własne pieniądze i wydawał je w pełni, jak chciał. Gdy straciłam pracę, wydawało mi się to naturalne, że będę mogła na niego liczyć.
Mężczyzna rozliczał ją jednak z każdej wydanej złotówki. - Ciągle słyszałam: "A po co kupiłaś to, a po co tamto?". Po kilku miesiącach bałam się cokolwiek wrzucić do koszyka w sklepie. W końcu nie wiadomo, co uznałby za "zbędny" wydatek.
Ani zależało na tym, by jak najszybciej znaleźć nową pracę. Wspólnie z mężem mieszkali jednak w małej miejscowości, dlatego nie było to takie proste. - Postanowiłam zacisnąć zęby i jeszcze trochę wytrzymać. Poszłam nawet na kurs, po którym mogłabym pracować w żłobku. Zawsze lubiłam pracę z dziećmi, a dodatku w sąsiedniej miejscowości od września miała się otworzyć właśnie tego typu placówka - powiedziała.
W maju Kuba świętował urodziny. Jego cała rodzina zapowiedziała, że w związku z tym w weekend ich odwiedzą. Zresztą solenizant również zaprosił z tej okazji do domu kilkoro przyjaciół. Ania chciała zorganizować wszystko jak najlepiej, zadbała również o zakupy.
- Nawrzeszczał na mnie, gdy tylko zobaczył rachunek. W zasadzie to miał do mnie pretensje o to, że śmiałam wydać jego "ciężko zarobione pieniądze". Właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że kiedy pracowałam, on nie do końca przejmował się zakupami spożywczymi. W końcu to zawsze ja je robiłam. W dodatku płaciłam za nie z własnej kieszeni. Chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, ile wszystko kosztuje.
To właśnie po pamiętnej awanturze Ania powiedziała dość. Postanowiła poprosić swojego ojca o pomoc w znalezieniu pracy. Nie chciała już słuchać ciągłych pretensji i wyrzutów ze strony męża. Po tygodniu miała już w rękach podpisaną umowę i wydawało jej się, że może odetchnąć z ulgą. Choć nowa praca nie była spełnieniem jej marzeń, mogła liczyć na stabilne zatrudnienie i wynagrodzenie.
- Właśnie mija rok, odkąd znowu pracuję. Zarabiam najniższa krajową, jednak mam swoje własne pieniądze. Po tym, co przeżyłam na bezrobociu, obiecałam sobie, że już zawsze będę starała się być w pełni niezależna finansowo.
To nie zmieniło jednak podejścia jej męża do codziennych zakupów. Myślał, że gdy Ania zacznie pracować, on znowu będzie miał całą swoją wypłatę tylko dla siebie, a jedzenie "magicznie" znajdzie się w lodówce.
- Przestałam robić zakupy dla naszej dwójki. Teraz każdy sam kupuje sobie jedzenie, ale okazuje się, że takie rozwiązanie również mu nie odpowiada.
Mimo że od kilku lat Ania i Kamil są małżeństwem, każde z nich pracuje na swój własny rachunek. Co jednak wtedy, gdy w ich życiu pojawi się dziecko, a kobieta pójdzie na urlop macierzyński?
- W tej chwili sobie tego nie wyobrażam. Przecież to byłby prawdziwy koszmar. Już teraz mój mąż ciągle podkreśla, że wydaję za dużo pieniędzy, choć sam tak naprawdę na nic mi nie daje.
Psycholożka Paulina Filipowicz w rozmowie z Wirtualną Polską nie ukrywa, że sytuacja, w której znaleźli się małżonkowie, musi być dla nich obojga niezwykle trudna.
- Wydaje mi się, że pojawił się tutaj problem z komunikacją. Widać, że zarówno jednej, jak i drugiej stronie coś nie odpowiada, jednak ich konflikt nie został właściwie w żaden sposób rozwiązany. Oczywiście to, że każde z nich płaci za siebie i zarządza swoimi własnymi wydatkami, jest pewnego rodzaju kompromisem, który jednak kiedyś może w końcu przestać się sprawdzać. Świadczy o tym lęk kobiety przed tym, co będzie, gdy na świecie pojawi się ich pierwsze dziecko.
Specjalistka podkreśla, że często w takich właśnie przypadkach warto skorzystać ze wsparcia psychologa lub mediatora, którzy mogą pomóc w znalezieniu jak najlepszego rozwiązania i dojściu do porozumienia.
Czytaj też: Zarabiają 100 tys. zł rocznie i nie stać ich na wakacje. "Chcę pasa zacisnąć, bo kasa idzie jak woda"
Poświęciła się wychowaniu dzieci. Mąż wylicza jej każdy grosz
Danuta i Szczepan są ponad 30 lat po ślubie. Kobieta w pełni poświęciła się wychowaniu dzieci. Wyszła za mąż, gdy miała zaledwie 21 lat, a wcześniej pracowała wyłącznie dorywczo. Po narodzinach córek nie miała czasu, by zająć się czymś zawodowo. To ona dbała o dom, a mąż pracował na utrzymanie. Wydawało się, że układ ten przez wiele lat zdawał w ich przypadku egzamin. Do czasu.
- Wszędzie trąbili o rosnących cenach, a mój mąż nagle był wielce zdziwiony, ile wydajemy na życie.
Szczepan zaczął więc kontrolować domowe wydatki. Jego zdaniem Danuta, mając tyle wolnego czasu, powinna jeździć od sklepu do sklepu w poszukiwaniu najlepszych okazji cenowych. W przypadku życia na wsi wiąże się to nie tylko z czasem, ale również z dalekimi wyprawami do miasta. Kobieta postanowiła jednak udowodnić mu, że da radę.
- Wyszukiwanie promocji zaczęło sprawiać mi ogromną frajdę, bo czasami naprawdę udawało się coś kupić za bezcen. On i tak zawsze ma jakieś "ale".
Mężczyzna skrupulatnie analizował każdą wydaną złotówkę. Doszło nawet do tego, że co miesiąc wypłacał jej 1500 zł i te środki miały wystarczyć na wszelkie miesięczne zakupy spożywcze. Gdy zdarzyło się, że zabrakło jej pieniędzy, ona wolała pożyczyć od siostry, niż prosić męża o dodatkową gotówkę. - Nie chciałam słuchać jego wyrzutów i pretensji. Najgorsze jest to, że musiał doskonale zdawać sobie z tego sprawę, a mimo to zachowywał się tak, jakby to nigdy się nie wydarzyło - zaznaczyła.
- Najwyraźniej się do tego przyzwyczaiłam. Może nawet wyszło mi to na zdrowie? Kiedyś jedna paczka papierosów wystarczała mi na dzień. Teraz kiedy muszę bardzo się nakombinować, żeby sobie na nią uciułać, mam ją na kilka dni.
Zdaniem Pauliny Filipowicz mąż Danuty mógł stosować wobec niej przemoc ekonomiczną, która jest także jedną z form przemocy psychicznej.
- Niestety ofiary, które jej padają, często nie są do końca tego świadome. Traktują to jako pewnego rodzaju normę. Zdarza się, że uświadamiają to sobie dopiero wtedy, gdy zmierzą się z tym terminem lub opowiedzą swoją historię osobie trzeciej.
Psycholożka podkreśla także to, że mężczyzna w pełni wykorzystywał to, że to właśnie on przynosi pieniądze do domu.
- Kobieta też wykonuje swoją pracę, co prawda nieodpłatną, ale zajmuje się domem oraz dziećmi, więc jest to taki podział ról, który nie powinien w żaden sposób skutkować tym, że jedna ze stron otrzymuje więcej przywilejów, a druga mniej.
Imiona bohaterów zostały zmienione.
Paulina Żmudzińska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz ciekawą historię, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam je przez dziejesie.wp.pl