Pokłóciła się z partnerem. Wiadomo, o co poszło

Kinga Rusin opisała szczegóły kłótni z partnerem
Kinga Rusin opisała szczegóły kłótni z partnerem
Źródło zdjęć: © AKPA

28.08.2024 10:14, aktual.: 28.08.2024 11:07

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Mieliśmy przez to z Markiem ciche… pół dnia" - wyznała Kinga Rusin. Okazało się, że powodem sprzeczki było podejście do alpak. Dziennikarka, która od dawna jest wegetarianką, nie mogła pogodzić się z tym, że jej partner chce spróbować steka z lamy. Na szczęście szybko zmienił on zdanie.

Kinga Rusin w ostatnich dniach dzieli się ze swoimi fanami na Instagramie wyjątkowymi relacjami z Peru. W podróży towarzyszy jej partner Marek Kujawa.

Jej wizyta w Świętej Dolinie Inków stała się nie tylko okazją do podziwiania piękna andyjskich krajobrazów, ale także refleksji dotyczącej traktowania zwierząt.

Sprzeczka na szlaku

W jednym z postów na Instagramie Kinga Rusin opisała, jak w trakcie podróży doszło między nią a Markiem do małej sprzeczki. Powodem były alpaki i lamy, które spotkali na swojej drodze. Dla dziennikarki były one niesamowitymi istotami, które z przyjemnością podziwiała. Marek oznajmił za to, że chętnie spróbowałby... steka z lamy. Dziennikarka była oburzona jego pomysłem.

"Słodziaki! Nie wiem, jak można je jeść! Mieliśmy przez to z Markiem ciche… pół dnia" – napisała pod zdjęciem z alpakami.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Na szczęście partner Kingi Rusin zmienił zdanie. "Kilkadziesiąt minut z tymi niesamowicie łagodnymi i delikatnymi zwierzakami starczyło, żeby Marek przysiągł mi, że nigdy nie weźmie mięsa lamy do ust. Trzymam go za słowo!".

Od kilkunastu lat jest wegetarianką

Dla Kingi Rusin, która od wielu lat jest wegetarianką, widok lam czy alpak traktowanych jako zwierzęta juczne i hodowane na mięso był trudny do przyjęcia. Podkreśliła jednak, że zdaje sobie sprawę, że lamy pełnią w Andach tę samą funkcję, co krowy na nizinach w Polsce i są podstawą pożywienia w górskich rejonach, gdzie ciężko o zboże czy warzywa. Mimo to trudno jej to zaakceptować.

"Zabijanie ich dla mięsa budzi mój wyjątkowy sprzeciw (podobnie jak zabijanie cielaków, jagniąt, koźląt czy kurczaków)" - pisze dziennikarka.

Decyzją o rezygnacji z jedzenia mięsa podjęła świadomie i szybko wdrożyła w życie. "Kłóci się to z moim światopoglądem i podejściem do zwierząt. Nie żałuję. Nigdy nie brakowało mi tego smaku. Decyzję podjęłam z dnia na dzień i nie była ona dla mnie trudna" - wyjaśniła.

Rusin zdaje sobie sprawę, że nie wszyscy myślą tak samo jak ona, choć cieszy się, gdy jej bliscy również ograniczają spożywanie mięsa. "Z radością i satysfakcją obserwuję, jak od kilku lat Marek się ogranicza. Można powiedzieć, że jest już "fleksitarianinem", bo mięso je naprawdę od czasu do czasu i coraz bardziej docenia różne potrawy z warzyw. Jestem pewna, że kiedyś zrezygnuje z mięsa całkowicie. Cierpliwie czekam" - wyznała.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (141)
Zobacz także