Młodzi, zdolni i ambitni. W czasie pandemii o nich nikt nie pamięta
Chcieli uczyć się, jeździć po świecie, poznawać nowych ludzi, a w przyszłości robić karierę. Młodzi, zdolni i ambitni. Na drodze stanęła im pandemia i brak możliwości realizacji planów. – Zupełnie sobie nie radzę. Nie ma jakiejś realnej perspektywy zakończenia kryzysu w najbliższej przyszłości – wyjaśnia Olga i dodaje, że wizja zdawania matury w czasach pandemii nie napawa optymizmem.
19.01.2021 16:21
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Monika od zawsze wiedziała, że nauka to jedyna szansa na to, by szybko wyprowadzić się z rodzinnej miejscowości. Powodów przeprowadzenia się do stolicy było kilka. Przede wszystkim chęć rozwoju i rozpoczęcie nauki w liceum, które reprezentuje wysoki poziom nauczania.
Jej decyzja podyktowana była także przez toksyczne środowisko w rodzinnej miejscowości. – Byłam ofiarą bullyingu ze strony rówieśników w gimnazjum. To mnie popchnęło do rozpoczęcia nowego życia w nowej szkole. Chciałam być daleko od rodzinnego miasta. Miałam dosyć plotek, przezwisk, wytykania wyglądu i zachowania. Dodatkowo nauczyciele przymykali na wszystko oko ze względu na relacje rodzinne z dręczącymi. Skończyło się to dla mnie wieloma sesjami z psychologiem. Długo z tego wychodziłam, dlatego nauka w Warszawie była dla mnie wybawieniem – tłumaczy Monika.
Dziewczyna jest teraz w klasie maturalnej, a jej celem studiowanie prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Jak mówi, ciężko pracuje na to, aby dostać się na wybrany kierunek. Obawia się jedynie tego, że przez obniżenie poziomu trudności egzaminów maturalnych trafi na większą konkurencję podczas rekrutacji na wymarzone studia.
Na początku roku szkolnego z powodu pandemii koronawirusa zamknięto szkolny akademik, w którym mieszkała. To zmusiło ją do powrotu do małego miasta. – Musiałam przyzwyczaić się na nowo do przebywania z rodzicami 24 godziny na dobę. Wcześniej bywałam w domu tylko w weekendy.
Jej liceum organizuje cyklicznie rozmowy online z pedagogiem i psychologiem dla uczniów. Główny problem to spadek motywacji i znaczne pogorszenie nastroju. – Często czuję się osamotniona. Szczególnie teraz, gdy całą rodziną przechodzimy koronawirusa. Przez naukę zdalną spadła moja produktywność. Szybciej męczę się przed komputerem. Częściej boli mnie głowa, a energii wystarcza mi tylko na kilka godzin - mówi. Licealistka przyznaje także, że brakuje jej kontaktu z innymi uczniami oraz możliwości uczęszczania na wieczory poetyckie, spektakle teatralne oraz odwiedzanie innych ośrodków kulturalnych, z której oferty korzystała regularnie jeszcze przed wyjazdem z Warszawy.
"Sytuacja jest trudna dla obu stron"
Z podobnymi zmartwieniami boryka się uczennica gdańskiego liceum ogólnokształcącego Olga Trawicka. Dziewczyna również jest w klasie maturalnej, a pierwsza fala pandemii przypadła w drugim semestrze drugiej klasy.
– Zupełnie sobie nie radzę. Moja praca w domu polega na przypływach i odpływach motywacji. Brak kontaktu twarzą w twarz z ludźmi, przeniesienie właściwie całego życia do internetu to coś, co mnie przeraża. Świat napiera z każdej strony prawie samymi negatywnymi informacjami. Nie ma jakiejś realnej perspektywy zakończenia kryzysu w najbliższej przyszłości – wyjaśnia Olga i dodaje, że wizja zdawania matury w czasach pandemii nie napawa optymizmem. Nauczyciele robią, co mogą, aby pomóc uczniom.
– Sytuacja jest trudna dla obu stron. Podczas zajęć online nauczyciele pytają, co chcemy powtórzyć, co mają jeszcze raz wytłumaczyć. Wskazują też pomocne strony z dodatkowymi materiałami do nauki. Z niektórymi mamy dobry kontakt przez maile lub inne komunikatory – dodaje.
Olga również jest jedną z osób, które zastanawiają się nad tym, jak będzie wyglądać dalsza nauka. Tłumaczy, że chce rozpocząć studia na uczelni artystycznej, jednak w tej sytuacji nie ma możliwości uczęszczania na dodatkowe zajęcia grupowe z rysunku. Z powodu pandemii są one odwoływane, a na indywidualne bardzo ciężko się dostać. – Ja chcę studiować w Hadze, ale naprawdę nie wiem, jak to będzie. Jeżeli zajęcia będą prowadzone online, to nie mam po co wyjeżdżać.
Maria Mach dyrektor biura Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci, która od wielu lat jest zaangażowana w program reformy polskiej edukacji tłumaczy: – W polskiej szkole zawsze panowało przeświadczenie, że uczeń zdolny sobie poradzi. A jeśli mu się nie uda, to trudno. Skupiamy się na tych, którzy radzą sobie gorzej z nauką. Dla tych, którzy chcieliby poszerzać wiedzę, uczyć się czegoś, co nie jest objęte programem szkolnym, polska szkoła nie ma zbyt wielu propozycji - przyznaje.
Edukatorka zwraca również uwagę na brak odpowiedniego przygotowania do zmiany, jaką było przejście z edukacji tradycyjnej na zdalną. – Mówiąc o edukacji w czasach pandemii, trzeba również pamiętać, że niesie ona ze sobą szereg ograniczeń. Mam na myśli choćby dostęp uczniów do komputerów i łącza internetowego. Pod tym względem mamy do czynienia z ogromnym zróżnicowaniem. Polski system edukacji jest mocno selekcyjny i jestem zdania, że pandemia jeszcze bardziej pogłębia tu nierówności – mówi.
Po macoszemu
Młodzi, którzy są już w trakcie studiów, nie są w lepszej sytuacji. Ich plany na rozwój kariery naukowej zostały zawieszone w próżni. Studenta drugiego roku Damiana Sujkowskiego pandemia zaskoczyła zaraz po przyjeździe z Erasmusa.
Damian już wtedy przewidywał, że sytuacja niebawem się skomplikuje. Kupił więc bilet do rodzinnego miasta, ponieważ wiedział, że zamknięcie uczelni to kwestia czasu. – To był kompletny chaos. Jak tylko wróciłem do domu, wprowadzili te wszystkie zakazy. Akademiki przerobili na lokale do odbywania kwarantanny. Rzeczy, które zostały, mogłem odebrać dopiero po trzech miesiącach – relacjonuje student.
W międzyczasie Damian podjął decyzję o zmianie uczelni. – Rozpocząłem nowe studia w innym mieście między innymi dlatego, że poziomem tamtych byłem zawiedziony. Wiele zajęć po prostu się nie odbywało. Były traktowane po macoszemu. Na nowej uczelni jest lepiej, chociaż to wciąż nie to samo, co studia stacjonarne.
Dodaje także, że po powrocie do Polski chciał zaangażować się w działania samorządu studenckiego. – Zgłosiłem się od razu po przyjeździe na uczelnię. Odbyło się pierwsze spotkanie informacyjne, ale za chwilę przyszła pandemia i niestety musiałem zrezygnować - mówi. Damian, podobnie jak inni ambitni studenci, próbuje organizować swoją naukę samodzielnie. Korzysta z materiałów dostępnych w internecie, jednak zdarzają się przypadki, kiedy zajęcia online nie zdają egzaminu.
– Problemy są różne. Na przykład na informatyce mamy do wykonania prace na programach Microsoftu, które nie działają na komputerach typu Mac. I tacy studenci nie mogą tego zrobić. A uczelnia nie zawsze ma pomysł jak to rozwiązać. W pewnym momencie ktoś powiedział "mogą państwo skorzystać z komputerów w bibliotece uniwersyteckiej". To jest jakieś wyjście, tylko że nie każdy mieszka tam, gdzie jest uczelnia.
Wszystko się zmieniło
Student wschodoznawstwa Teodor Rzewuski musiał przeprowadzić się do rodzinnego miasta i zrezygnować z planowanych wyjazdów naukowych. – Musiałem zupełnie przeorganizować studia. Jeszcze w marcu tego roku miałem jechać do Charkowa. Następnie w kwietniu były zaplanowane praktyki w ukraińskim mieście Enerhodar, a potem we wrześniu nasz rocznik studentów miał przeprowadzać projekt naukowy w Moskwie. Wszystko się zmieniło – mówi z żalem. Dodaje także, że przez pewien czas nie uczęszczał na zajęcia online. Chodziło o zmianę w komunikatorze dla studentów i wykładowców. Jako osoba transpłciowa używa innego imienia niż to, które widnieje w dokumentach. To zapewnia komfort i sprawia, że jest mniej misgenderowany, czyli narażony na używanie nieprawidłowych form osobowych.
– Jak już udało się to zmienić, to było super. Poczułem się znacznie lepiej, a studiowanie nie wiąże się z dyskomfortem. Znów zacząłem brać udział w zajęciach. Ta zmiana zmniejsza narażenie na przemoc i mikroagresję ze strony innych studentów i prowadzących zajęcia – tłumaczy.
Teodor dodaje również, że pandemia sporo namieszała w przypadku jego studiów. –Wschodoznawstwo to typowy kierunek, który wymaga wielu wyjazdów. A teraz jest to niemożliwe – wyjaśnia.
Zdaniem Zyty Czechowskiej Nauczycielki Roku 2019 sytuacja epidemiologiczna wywołała szereg zmian w systemie edukacji. – Jestem jednak zwolenniczką tego, aby dostosować formę edukacji do tego, co dzieje się dookoła. Jeśli rzeczywistość pandemiczna wymusi na nas kontynuację nauki w formie zdalnej, bądź zorganizowanie tego w trybie hybrydowym, to popieram takie działanie. Nie ma nic ważniejszego niż zdrowie i życie ludzi - mówi.
Pedagożka dodaje również, że edukacja w dobie pandemii jest ciężkim wyzwaniem dla młodych, ale to doświadczenia może nauczyć ich nowych umiejętności. – Ten czas może wykształcić nowe podejście u młodych do przyswajania wiedzy. To zupełnie inny model niż ten, który był znany dotychczas, kiedy edukacja była w całości stacjonarna. Staram się widzieć w tym szansę i nastawienie na większą samodzielność w pozyskiwaniu wiedzy, wykształcenia w sobie krytycznego myślenia, selekcji informacji oraz organizacji własnej pracy. Z pewnością to dla nich bardzo stresujący okres, ale wierzę, że im się uda - podsumowuje.