Mówi o wstrząsających kulisach pracy modelek. "Wiele nie wytrzymało presji"
- Wiele aspirujących modelek przypłaciło kariery zdrowiem czy nawet życiem. Wiele z nich było przekonanych, że osiągną sukces, który nigdy nie nadszedł. Wiele nie wytrzymało presji, popadło w złe towarzystwo, narkotyki, prostytucję - mówi Monika Goździalska, autorka książki "Skandaliczne życie modelek".
15.05.2023 | aktual.: 15.05.2023 07:43
Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Twoja kariera zaczęła się jak z bajki. Spacerowałaś ulicą Smolną w Warszawie, kiedy wypatrzył cię łowca modelek. Miałaś wówczas szesnaście lat.
Monika Goździalska, modelka: Pamiętam ten dzień do dziś. Z okna samochodu zaczepiła mnie kobieta i zapytała, czy nie chciałabym być modelką. W tym czasie w ogóle o tym nie myślałam, ale przyszłam do domu i powiedziałam mamie: "Jakaś babka z zagranicy chce, żebym była modelką. Mam przyjść z tobą do agencji". Poszłyśmy tam razem. W agencji zachwalali moje walory fizyczne, ale kazali zakleić przerwę między jedynkami. Zaproponowano mi wyjazd do Paryża, co było dla mnie wówczas niewyobrażalne. Pojechałyśmy autokarem do stolicy Francji – ja i moja najlepsza na tamten czas przyjaciółka Anka, o której zresztą piszę w swojej książce..
Jak wspominasz pierwsze chwile w Paryżu?
Pamiętam, że wysiadałam z autokaru i pomyślałam sobie: "Tu jest jakby luksusowo". To były lata 90., a ja byłam nastolatką, która przyjechała z szarej, postkomunistycznej Polski do wielkiego świata. Myślałam, że jestem w bajkowym świecie. Jednak rzeczywistość mnie przytłoczyła, bo okazało się, jak wiele muszę się nauczyć. Nie umiałam nawet chodzić na szpilkach!
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bajka szybko się skończyła?
Owszem, bo okazało się, że ten świat wcale nie jest taki kolorowy, jak się wydaje.
Piszesz, że ta książka to "cała prawda, o której modelki wolą milczeć". Historia z książki jest prawdziwa?
Jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, ale fabularyzowana. Bohaterowie mają swoje pierwowzory w rzeczywistości. Osoby z branży pewnie wyłapią różne niuanse, które zdradzą, kto jest kim. Chociażby Anna, przyjaciółka Moniki, jest postacią autentyczną, która zgodziła się na wykorzystanie jej historii w książce. Podobnie ze Zbigiem.
Monika, główna bohaterka, to ty?
To postać inspirowana mną i moimi przeżyciami.
Historia twojej kariery w modelingu miała szczęśliwy finał, Anki – niekoniecznie. Przypadków takich złamanych karier i żyć jest więcej?
Osobiście znam co najmniej kilkanaście. Wiele aspirujących modelek przypłaciło swoje kariery zdrowiem czy nawet życiem. Wiele z nich było przekonanych, że osiągną spektakularny sukces, który nigdy nie nadszedł. Wiele nie wytrzymało presji, popadło w złe towarzystwo, narkotyki, prostytucję.
Co sądzisz o ruchu body positive?
Może powiem coś niepopularnego, ale uważam, że to ściema. Większość firm i projektantów robi to wyłącznie z uwagi na poprawność polityczną i PR. Marki szukają nowych targetów, bo rynek jest coraz trudniejszy. Wciąż mam kontakt z wieloma osobami z branży mody. Nikt nie powie tego otwarcie, ale w kuluarach nie jest to tajemnicą. Wystarczy popatrzeć na pokazy mody, w których jedna na dziesięć modelek jest plus size. Warto się zastanowić, dlaczego proporcje wciąż nie są odwrotne.
Dlaczego?
Bo okrutna prawda jest taka, że ubrania najlepiej leżą na szczupłych, wręcz chudych dziewczynach. Każdy projektant to przyzna w rozmowach prywatnych, choć oczywiście nikt nie powie tego publicznie. Wciąż normą jest rozmiar 34. Wiele z tych dziewczyn wygląda jak przysłowiowy wieszak na ubrania. Sama takim wieszakiem byłam. Kiedy patrzę na swoje zdjęcia z początków kariery, nie mogę uwierzyć, jak byłam chuda.
Uderzyła mnie historia Nadii, której podano pigułkę gwałtu i zgwałcono. W desperackiej próbie ucieczki dziewczyna poślizgnęła się na schodach, złamała kręgosłup i wylądowała na wózku inwalidzkim.
Takich historii o wykorzystywaniu kobiet ze świata mody jest więcej i to bardziej mrocznych. Opisuję je w książce. Świat mody kusi blichtrem, ale pod tym błyszczącym płaszczykiem, często jest zgnilizna. Młodziutkie i naiwne dziewczyny nierzadko poznają na imprezach bogatych mężczyzn o wątpliwej moralności. Ci mężczyźni często oferują im łatwiejsze życie, chociażby wynajęcie samodzielnego mieszkania, żeby nie musiały dzielić go ze współlokatorkami. Do tego dochodzą luksusowe prezenty, np. torebki znanych marek, biżuteria, zegarki, nierzadko też gotówka.
Czego oczekują w zamian?
Dobrej zabawy, wspólnego spędzania czasu, ale zwykle jest drugie dno. Bo taka modelka ma określony okres przydatności. Po pewnym czasie jej miejsce zajmie kolejna.
Brzmi jak luksusowa prostytucja.
Wiele z tych dziewczyn ma ogromne marzenia, które nie zawsze udaje się zrealizować. One nie chcą wracać do swoich krajów "na tarczy", chcą ten sukces mieć za wszelką cenę. Czasem wybierają taką drogę.
Niektóre są tak zdeterminowane, że trafiają do Dubaju. O tym, co modelki robią na imprezach szejków, krążą legendy.
Dubaj stał się popularnym u nas hasłem, a arabscy szejkowie bawią się w największych światowych stolicach, gdzie z dala od swojej kultury i religii, realizują swoje fantazje i marzenia, często wykraczające poza te, które mieszczą się w naszych głowach. Wiele z tych legend nawet w połowie nie oddaje rzeczywistości! Prawda jest jeszcze gorsza niż w tych anegdotach. Na tych imprezach jest wszystko, łącznie z narkotykami i egzotycznymi zwierzętami. Oczywiście nie można generalizować, ale według mojej wiedzy, kobiety są tam traktowane jak mięso. Nawet jeśli, któraś jest w realnym związku z szejkiem i on ją kocha, to w czasie takiej imprezy i tak odda ją wszystkim kolegom. Co gorsza, dziewczyny potrafią na wiele się godzić.
Sama masz córkę. Jak byś zareagowała, gdyby pewnego dnia przyszła i powiedziała: "Mamo, chcę być modelką"?
Zabroniłabym jej. A innym matkom poradziłabym, żeby zastanowiły się trzy raz. Powinny być pewne, że ich dziecko jest na to gotowe. Jestem dumna z faktu, że książka ma charakter edukacyjny i nie jest to wiedza stricte szkolna, ale z jasnym i dość obrazowym przekazem. Nie ma nic za darmo na świecie i tylko ty jedna wiesz, ile jesteś tak naprawdę dla niego warta.
Środowisko modelek nazywasz "gniazdem żmij".
Zgadza się. Najlepiej wspominam Polki, z niektórymi się zaprzyjaźniłam, ale niestety mam też w pamięci wiele przykrych sytuacji. Najgorsze z udziałem Rosjanek, które są tak zdeterminowane, że potrafią posuwać się do okropnych zachowań, np. wyrzucały mi faksy z rozpiską castingów, żebym nie mogła na nie pojechać. Szkalowały moje dobre imię, nawet kradły moje jedzenie. Są do cna pozbawione skrupułów. Zrobią wszystko, żeby wyeliminować konkurencję.
Bezwzględni bywają też menadżerowie i agencje. Anka, która nie zdobywała kontraktów, skończyła z ogromnym długiem m.in. za mieszkanie, zdjęcia wykonane przez znanych fotografów etc. Kiedy dostałaś pierwszą wypłatę, okazało się, że jest ona bardzo niska.
Początki bywają trudne finansowo. Z kontraktu za na przykład 7 tys. euro początkująca modelka potrafi dostać 200 euro wypłaty. Agencja, która zainwestowała w dziewczynę, chce jak najszybciej odzyskać włożone w nią pieniądze. Ja pierwsze poważne pieniądze zarobiłam po dwóch latach, wcześniej pożyczałam od rodziców. Kiedy już zaczęłam realnie zarabiać, zabrałam mamę w podróż po Francji w podziękowaniu za wychowanie i wsparcie. Byłam wtedy z tego bardzo dumna.
Piszesz o wielu uczuciach, z którymi zmagają się modelki, m.in. o samotności czy zagubieniu. Ale modelkom często towarzyszy też intensywne uczucie fizyczne. Mam na myśli permanentny głód.
Modelki mają sposoby, żeby ten głód zagłuszać, np. słynne jedzenie wacików nasączonych sokiem. Ja jak wspominam ten czas, to nawet nie byłam głodna, chyba wyeliminowałam to uczucie, żeby przetrwać. Wmawiam sobie, że nie mam potrzeby jedzenia.
Prawda jest taka, że wśród modelek panuje obsesja chudego ciała, która niszczy im psychikę. Długo mierzyłam się z poczuciem winy po każdym posiłku. Zastanawiałam się, czy nie za dużo zjadłam. Jednocześnie byłam wykończona, brakowało mi energii. Kiedyś zrobiłam badanie krwi. Przeraziłam się, gdy zobaczyłam wyniki, bo były fatalne. Do tego fala zatrzymanych miesiączek, organizm jest doprowadzony na taki skraj wyczerpania fizycznego, że dla natury modelki przestają być w pewnym momencie kobietami.
Co na to mama lekarka?
Rzadko bywałam w Polsce, a jeśli już, to nie rozbierałam się przy mamie, więc ona tego nie widziała. Zauważyła tylko po twarzy, że wystają mi kości policzkowe czy mam podkrążone oczy, ale zrzucałam to na zmęczenie i stres. Kiedy rozmawiałam z nią przez telefon, zawsze mówiłam, że u mnie wszystko super, choć wieczorami często płakałam w poduszkę.
Ta książka to gotowy scenariusz na film.
Dziś już mogę to po raz pierwszy publicznie powiedzieć, że będzie ekranizacja. To będzie wielka rzecz. Pracuje nad nią renomowana firma producencka, będą wielkie nazwiska twórców i aktorów. Jestem tym bardzo podekscytowana. Już nie mogę się doczekać.
Na koniec mam jedno pytanie prywatne: był ślub na Malediwach?
Czytałam te rewelacje, ale dementuję je. To bzdury. Faktycznie byłam na Malediwach i wrzuciłam zdjęcie, które później stało się inspiracją do powstania tej plotki.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Rozmawiała Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski