Muzyka w obozie śmierci
W Auschwitz-Birkenau, fabryce śmierci, nieustannie rozbrzmiewała muzyka. Władze obozowe zgodziły się na powstanie orkiestry. Lagerkapelle grała marsze, walce, a nawet modne przeboje.
W Auschwitz-Birkenau, fabryce śmierci, nieustannie rozbrzmiewała muzyka. Władze obozowe zgodziły się na powstanie orkiestry. Lagerkapelle grała marsze, walce, a nawet modne przeboje. Melodii tych słuchali więźniowie, wyruszający do katorżniczej pracy oraz ci, którzy prosto z wagonów bydlęcych zmierzali do komór gazowych. Na koncertach pojawiali się tacy „melomani”, jak doktor Mengele albo kierowniczka obozu Birkenau, Maria Mandel. Kobiecym zespołem dyrygowała Alma Rosé, wybitna skrzypaczka i siostrzenica Gustava Mahlera.
Pomysł założenia kobiecej orkiestry w Birkenau pochodził od „Bestii”, czyli Marii Mandel, kierowniczki obozu. Esesmanka nawet w tak ponurym miejscu jak największy niemiecki obóz śmierci wyróżniała się poziomem okrucieństwa. Wyżywała się na ciężarnych więźniarkach, prowadziła selekcję wśród chorych, wyrzuciła na dwór niemowlę, gdzie zjadły je szczury.
Miała też wielkie ambicje, rywalizowała we wszystkim z męskim obozem, a tam działała orkiestra, w której grali więźniowie. Mandel w 1943 roku postanowiła stworzyć kobiecą kapelę. Cele orkiestry zostały jasno określone. Nakazano jej grać marsze rano i pod wieczór, gdy wyruszały i wracały z katorżniczej pracy komanda robocze. Esesmani ponad wszystko cenili porządek, a rytm marsza pomagał usystematyzować szeregi więźniów. Obowiązki dyrygenta żeńskiej orkiestry w Birkenau, a zarazem kapo, powierzono na początku Zofii Czajkowskiej, nauczycielce muzyki z Tarnowa. To ona kierowała liczącym kilkanaście osób zespołem, do którego trafiły więźniarki, będące przed wojną profesjonalnymi muzykami lub grające jedynie amatorsko. Chętnych do składu lagerkapelle nie brakowało. Powszechnie wiadomo było, że szanse na przeżycie w obozie zwiększa możliwość pracy w lepszym komando, czyli w administracji, kuchni, przy sortowaniu ubrań i kosztowności przywożonych w transportach (tzw. komando Kanada) itp.
Większość instrumentów pochodziła z magazynów, gdzie trzymano rzeczy odebrane osobom, które przybyły do obozu z całej Europy, przywożąc ze sobą część dobytku. Pierwsze koncerty obozowe w części kobiecej odbyły się w czerwcu 1943 roku. Wkrótce na czele orkiestry stanęła Alma Rosé, wybitna austriacka skrzypaczka pochodzenia żydowskiego, jej wujem był Gustav Mahler. Frau Alma, jak mówili do niej wszyscy, nawet esesmani, była prawdziwym wirtuozem. Rozbudowała skład orkiestry do kilkudziesięciu kobiet, była wymagająca i surowa, dbała o dyscyplinę. Narzuciła więźniarkom z lagerkapelle rygor codziennych kilkugodzinnych prób, dzięki czemu poziom koncertów znacznie się poprawił.
Esesmani, zaskoczeni pozytywnie efektami pracy Almy, podnieśli poprzeczkę wyżej. Zespół miał grać dodatkowe koncerty w niedzielę, gdy komanda robocze i esesmani mieli wolne. Niedzielne występy odbywały się na rewirze – czyli części szpitalnej obozu. Na żądanie Niemców repertuar poszerzono o walce, polki, przeboje z operetek i lekkie utwory rozrywkowe. Jedną ze skrzypaczek, którą Alma przyjęła do orkiestry w październiku 1943 roku, była Helena Dunin-Niwińska, mieszkanka Lwowa. Helena była absolwentką konserwatorium, więc jako profesjonalny muzyk oraz Aryjka stanowiła cenny nabytek. Niemcy nie chcieli, by w zespole przeważały Żydówki. Chociaż i tak większość składu stanowiły kobiety pochodzenia żydowskiego, które trafiły do Birkenau z gett założonych w polskich miastach, także z Belgii, Francji, Grecji, Holandii, Węgier. Niwińska widziała w dołączeniu do kapeli szansę na przeżycie oraz możliwość pomocy matce.
W swojej książce „Drogi mojego życia. Wspomnienia skrzypaczki z Birkenau” opisuje warunki bytowe, na które mogły liczyć kobiety z obozowej orkiestry. Próby odbywały się w sali ogrzewanej piecykiem, a zimowe apele przeprowadzano w bloku, co chroniło więźniarki przed koniecznością wielogodzinnego przebywania na mrozie. Kilkadziesiąt kobiet z zespołu zamieszkiwało połowę bloku 12 (w innych blokach gnieździło się kilkaset osób). Spały na pojedynczych pryczach, pod czystymi kocami, miały prześcieradła i poduszki – w innych komandach nie starczało nawet sienników dla każdej więźniarki. Mogły częściej korzystać z umywalni. Dostawały też trochę lepsze wyżywienie.
Część esesmanów uważała lagerkapelle za „bandę nierobów”, także niektóre więźniarki patrzyły na członkinie orkiestry nieprzychylnym okiem. Jak mogły grać wesołe melodie, gdy tuż obok każdego dnia dziesiątki osób zmierzały na śmierć? Wymęczone morderczą pracą więźniarki, wracające pod wieczór do obozu, wlokły ze sobą ciała kobiet, które umarły lub były bliskie skonania. „Zadanie wykonywania muzyki rozrywkowej wzbudzało w nas rozterki, a u niektórych nawet bardzo poważne frustracje. Bo jakże tu grać lekką muzykę na tle buchających w dzień i noc płomieni i czarnych dymów z kominów krematoryjnych?” przytacza obozowe dylematy Niwińska. Alma Rosé miała jedną odpowiedź – orkiestra to życie. Nie pozwalała więźniarkom ze swojego komanda na płacz, nawet gdy jedna z nich w czasie koncertu rozpoznała w tłumie ludzi, którzy szli w stronę krematorium, własnego brata.
Dla wielu kobiet, uwięzionych w Birkenau, obozowa kapela była jednak zjawiskiem pozytywnym. Muzyka pozwalała choć na chwilę zapomnieć o koszmarnej rzeczywistość, podnosiła na duchu. Oczywiście, podtrzymanie na duchu więźniarek nie było intencją władz obozowych. Orkiestrę stworzono między innymi po to, by zapewnić rozrywkę esesmanom. Nie bez znaczenia był też czynnik propagandowy – nowoprzybyli do Birkenau, słysząc w oddali dźwięki muzyki, mogli sądzić, że trafili do miejsca, gdzie da się żyć. Nikt nie spodziewał się, że w obozie śmierci, można słuchać Brahmsa czy Schuberta.
W kwietniu 1944 roku nagle zmarła Alma Rosé, przyczyny jej śmierci są niejasne. Została zaproszona na przyjęcie do jednej z esesmanek. Po powrocie do swojego bloku poczuła się bardzo źle, trafiła do szpitala obozowego, gdzie po kilku dniach zmarła. Prawdopodobnie zatruła się jedzeniem lub alkoholem. Nie wykluczone też, że została otruta. Jej miejsce w orkiestrze zajęła jedna z Rosjanek, ale z czasem kapela grała coraz rzadziej, aż jesienią 1944 roku zamilkła na dobre. Większość kobiet z zespołu przeżyła obóz. KL Auschwitz-Birkenau został wyzwolony 27 stycznia 1945 roku.
Korzystałam z książki Heleny Dunicz-Niwińskiej „Drogi mojego życia. Wspomnienia skrzypaczki z Birkenau”
Małgorzata Brzezińska