Mydło (z) Aleppo przejdzie do historii?
Alep było znane już za czasów Fenicjan, dlatego uchodzi za matkę wszystkich mydeł.
30.09.2015 | aktual.: 09.10.2015 18:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Z Aleppo, jak powiedział niedawno „Gazecie Wyborczej” syryjski lekarz dr Ammar Zakaria, z powodu zrzucania na miasto bomb baryłkowych, uciekło 70 proc. mieszkańców. Wcześniej ludność mordowana była bronią chemiczną. Walki przepędziły z Aleppo lekarzy, informatyków, restauratorów. Wojna nie zna litości. Miasto obróciło się w ruinę. Ucierpiały zabytki, budynki mieszkalne, a także zakłady pracy, a wśród nich – fabryki słynnego w całej Europie, USA, Japonii i Chinach mydła.
Przemysł mydlarski w Syrii miał się znakomicie. Przed kilkoma laty sprzedaż i eksport szły jak nigdy dotąd. Wybuch wojny domowej zmusił jednak producentów do porzucania swoich biznesów, wartych nawet 10 mln dolarów. Skąd zatem pochodzą mydła Aleppo, które kupujemy w polskich sklepach?
* Matka wszystkich mydeł*
Mydło Aleppo, zwane też Alep, było znane już za czasów Fenicjan, dlatego uchodzi za matkę wszystkich mydeł. Chociaż powszechnie uważa się, że metoda produkcji mydła Aleppo sięga około dwóch tysięcy lat, niektóre źródła podają, że swoje początki ma jeszcze wcześniej – 4000 lat temu. Do Europy wprowadzili je w XI wieku krzyżowcy. Popyt na nie wzrósł jednak dopiero w ostatniej dekadzie. Około dziesięciu lat temu trafiło ono także do Polski. Do teraz, idąc na ekologiczny jarmark i pytając o mydło do oczyszczania cery, słyszy się o doskonałym i niezawodnym mydle Aleppo, które leczy trądzik, łuszczycę i atopowe zapalenie skóry.
Sekret mydeł Aleppo tkwi w metodzie ich wytwarzania. Proces produkcji rozpoczyna się po zbiorach oliwek. Olej wytłaczany z oliwek po zmieszaniu z ługiem sodowym, podgrzewany z dodatkiem wody morskiej, ulega zmydlaniu. Po ponad tygodniu do masy dodawany jest olej z jagód Laurie, czyli innymi słowy, olej laurowy, który słynie z właściwości antyseptycznych. Później pozostaje odlanie ługu i wystudzenie oraz odparowanie powstałej, wylanej na arkusze papieru woskowego zielonej masy.
Twarde już mydło przechodzi porcjowanie i pieczętowanie. Przed sprzedażą poddaje się je jeszcze długotrwałemu, nawet 9-miesięcznemu (chociaż okres ten może wydłużyć się i do kilku lat) suszeniu i utwardzaniu. Pod wpływem utleniania mydło dojrzewa i zmienia kolor na piaskowy, wewnątrz pozostaje jednak ciemnozielone. Dopiero po leżakowaniu trafia ono do sprzedaży. Cały proces, jak widać, jest czasochłonny. Ponadczasowość mydła Aleppo wynika jednak przede wszystkim z jego prostego składu.
Oryginalny produkt bazuje na czterech składnikach pochodzenia naturalnego: oleju z oliwek, oleju laurowym, wodzie i ługu sodowym pozyskiwanym z soli morskiej. Nie zawiera w sobie gliceryny, żadnych barwników ani konserwantów. Dzięki swojej naturalności mydło Alep z powodzeniem stosowane jest w pielęgnacji skóry suchej i tłustej. Jego właściwości zależą od stężenia oleju laurowego – im go więcej, tym lepsze działanie, ale i wyższa cena.
Wielka ucieczka z Aleppo
W Aleppo produkcja tradycyjnego mydła trwała nieprzerwanie przez tysiące lat. Do czasu. Pierwsze informacje o wojnie zagrażającej starożytnej tradycji pojawiły się już dwa lata temu. O walkach stojących na przeszkodzie prowadzeniu biznesu w Aleppo poinformowała w reportażu wyemitowanym w programie „Newshour” BBC dziennikarka Golda Arthur. Z reporterką rozmawiał Nabil Andoura, który o mydle Aleppo mówi z rozrzewnieniem. Wspólne wytwarzanie mydła z babcią stanowi jedno z jego pierwszych wspomnień.
Babcia Nabila Andoury pochodziła z rodziny, w której ściśle strzeżona receptura mydła była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Przez kilkanaście lat własny mydlarski biznes prowadził też bohater reportażu. Pod koniec ubiegłego wieku założył firmę Noble Soap. Pod jej szyldem produkował mydło zawierające 82 proc. oliwy z oliwek i 12 proc. oleju laurowego. Z czasem, by dostosować się do współczesnych wymagań rynku, wprowadził też szereg mydeł ziołowych, m.in. z organicznym rumiankiem, oregano i miodem.
W 2010 roku jego firma wyprodukowała 500 ton mydła, ale później wszystko ulegało stopniowemu pogorszeniu. W kolejnym roku, po zakończeniu lata, walki stały się zbyt niebezpieczne, by mógł dostać się do znajdującej się na obrzeżach miasta Aleppo fabryki. Niemożliwe stały się też dostawy mydła do magazynu i sklepów w Damaszku. Pewnej nocy, gdy wychodził ze swojego biura, doszło do niebezpiecznego zdarzenia, które zakończyło się strzelaniną. Udało mu się uciec. Nabil Andoura ocalał, ale jego biznes, który dawał pracę 75 osobom – nie.
W 2012 roku fabryka zaprzestała produkcji. Nabil Andoura nie mógł jednak zdobyć się na opuszczenie Syrii. Wszystko zmieniło się, kiedy jego żona i córka niemalże zginęły w wyniku wybuchu w ruchliwej dzielnicy Damaszku. W 2013 roku, po dwóch latach walk, Nabil Andoura został zmuszony do ucieczki. 56-letni wówczas Syryjczyk stracił wszystko, co osiągnął swoją ciężką pracą. Niebezpieczna sytuacja przegoniła najpierw jego syna, który przeniósł się do Bejrutu i wreszcie ściągnął tam swoją rodzinę. Producent mydła zamierzał wznowić działalność w Libanie. Zresztą, nie on jeden.
Ratowanie dziedzictwa
Sytuacja w Syrii pogarsza się z każdym miesiącem. Mydlarski przemysł upada nie tylko w Aleppo, ale i w innych syryjskich miastach.Wszystko wskazuje na to, że jego przyszłość leży w rękach zagranicznych fabryk: libańskich, tureckich, saudyjskich i francuskich. Choć w sklepach internetowych mydła opisuje się jako kosmetyki pochodzące z Aleppo, w rzeczywistości z nazwą łączą je jedynie historia i receptura. Jedynie, a może aż, bo choć miejsce wytwarzania się zmieniło, producenci robią wszystko, by mydło Alep nie zniknęło z rynku.
Zmianę miejsca produkcji tradycyjnych mydeł Aleppo potwierdzają polscy sprzedawcy. - Ponieważ obecna sytuacja polityczna w Syrii jest bardzo trudna, a trwająca tam wojna domowa staje się coraz bardziej dramatyczna, podjęto decyzję o przeniesieniu całej produkcji mydeł do Francji wraz z osobą, która była odpowiedzialna za produkowanie mydeł – przyznaje Elżbieta Kąkol, właścicielka firmy Biolander, która wprowadziła mydło Aleppo do Polski i do dziś jest wyłącznym dystrybutorem kosmetyków marki Alepia.
Z dostaw z Syrii musiały zrezygnować także inne polskie sklepy internetowe, w tym Sapindus.pl. - Tegoroczne dostawy były dla nas realizowane z miejscowości Latakia oraz Kessab. Były to ostatnie dostawy z terenu Syrii. Do końca tego roku nie przewidujemy żadnego transportu z racji pogarszającej się sytuacji w tamtym rejonie. Renomowane fabryki z miasta Aleppo, z którymi mamy możliwość współpracować, przeniosły swoje zakłady z Syrii do Libanu, Turcji oraz Arabii Saudyjskiej – mówi nam Jarosław Banaś, koordynator ds. importu z firmy Sapindus.
Sytuacja wyklaruje się na przełomie obecnego i przyszłego roku. Jak wyjaśnia Jarosław Banaś, to właśnie wtedy do firmy powinny dotrzeć pierwsze wzmianki o dostawach. Z informacji przekazanych mu przez przedstawiciela wynika bowiem, że proces produkcyjny trwa. O przyszłość mydeł Aleppo spokojna jest na pewno Elżbieta Kąkol, która utrzymuje, że poza miejscem produkcji nic się nie zmieni.
- Proces ich wytwarzania jak i cała receptura na pewno na tym nie ucierpi. Wszystko pozostanie bez zmian. Dlatego wierzymy, że przed mydłami Aleppo stoi nadal świetlana przyszłość. Tym bardziej, że ludzie są coraz bardziej świadomi zagrożeń wynikających z używania chemicznych, a tym samym szkodliwych kosmetyków. Aleppo to wysoka jakość i unikalność pod każdym względem i choć zmieniło się miejsce produkcji, to na pewno nie będzie problemów z dostępnością tych mydeł na rynku – twierdzi Elżbieta Kąkol. Mydło Alep, jak widać, ocaleje, ale nie można tego powiedzieć o fabrykach, w których budowano jego wielowiekową tradycję. Aleppo, w rozumieniu zarówno miasta, jak i naturalnego mydła, nie będzie już takie samo.
Małgorzata Mrozek / MTR / WP Kobieta